• Nie Znaleziono Wyników

Położenie niemiecko-austriackich urzędników oraz ich rodzin po roku 1848

obróbki doświadczeń” (dynamisches Medium subjektiver Erfahrungsverarbeitung)'5,

2. Galicja pod rządami austriackimi

2.7. Położenie niemiecko-austriackich urzędników oraz ich rodzin po roku 1848

Nawet jeśli po roku 1848 pozycja urzędników niemieckich w Galicji uległa ponowne­ mu wzmocnieniu, to jednak sytuacja ich rodzin zmieniła się diametralnie. W pierw­ szej połowie XIX wieku pojawiła się duża grupa polskich oraz mniejsza rusińskich urzędników i nauczycieli, którzy w tym czasie wspięli się na różne szczeble kariery zawodowej. Synowie niemiecko-austriackich urzędników, uczęszczający do różnych galicyjskich gimnazjów, spotykali się początkowo przeważnie z nieufnością swych polskich kolegów szkolnych, jak przypomina sobie historyk literatury i rektor UJ, Stanisław Tarnowski, który w latach 50. X IX wieku chodził do Gimnazjum św. Anny w Krakowie z niemieckim językiem wykładowym. Gdy w szóstej klasie w roku szkol­ nym 1851/52 dołączył do niej Ferdinand Ettmayer, syn ówczesnego prezydenta kra­ jowego Andreasa Ettmayera Rittera von Adelsburg, uczniowie schodzili nowemu 181 Ibidem, s. 211 i n.

z drogi, ponieważ był on „nie tylko Niemcem, ale synem «Landesprasidenta»”. Cho­ ciaż wiedzieli, „że ojciec jest godnym człowiekiem, nie [mieli] zrazu ochoty zbliżać się do syna Niemca i urzędnika”. Jednak Ferdinand Ettmayer szybko zdołał załagodzić niechęć i taktownym zachowaniem pozyskać sobie współuczniów, ponieważ nigdy ich „uczuć polskich nie zadrasnął ani jednym słowem”. Raczej on musiał wysłuchi­ wać tego rodzaju nieprzyjemnych słów ze strony polskich kolegów, sam natomiast nigdy nie powiedział nic, czego musiałby później żałować. W ogóle wyróżniał się wobec kolegów szczególną solidarnością, wielką uprzejmością i niezwykłym poczu­ ciem humoru. Po polsku mówił niemal tak dobrze jak uczniowie polscy182. Przykład ten pokazuje, że potomkowie trzeciego pokolenia urzędniczej rodziny Ettmayerów, reprezentowanej w lwowskim gubernium od 1789 roku, tak dalece ulegli procesowi akulturacji, że mówili płynnie po polsku. Ferdinand Ettmayer zintegrował się z klasą nie tylko dzięki dobrej znajomości polskiego, lecz głównie dlatego, że okazywał sza­ cunek swym polskim kolegom183.

Wydaje się, że w tym czasie nie panowała już tak wielka nieufność wobec innych kolegów szkolnych niemieckiego pochodzenia, których rodzice nie byli urzędnikami administracji. Tarnowski wymienia bowiem również swego kolegę Adolfa Otrembę, syna pastora ewangelickiego w Krakowie, będącego też nauczycielem niemieckiego w niższych klasach Gimnazjum św. Anny. Wygląda na to, że nie włączył go do kate­ gorii synów urzędniczych. Wprawdzie opisuje Adolfa Otrembę jako „hajdamaka” (co w tym wypadku oznacza zapewne huligana), „ale chłopca dobrego serca i wcale spryt­ nego”. Chociaż Otremba był ewangelikiem, uczestnictwo w obowiązkowym katolic­ kim nabożeństwie z okazji rozpoczęcia roku szkolnego uważał za rzecz oczywistą184. Jego ojciec August Otremba urodził się w 1800 roku w Schonwitz (dziś Karczów) w powiecie Falkenberg (dziś Niemodlin) na pruskim Śląsku i studiował w latach 1823-1826 teologię i filozofię na uniwersytecie we Wrocławiu. Od 1829 roku był „pastorem i urzędnikiem cywilnym” parafii ewangelickiej w Krakowie, a od 1 marca 1831 roku nauczycielem języka niemieckiego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Oprócz niemieckiego władał również językiem polskim w mowie i piśmie185. Przez lata swej działalności w Krakowie akulturował się w tak wielkim stopniu, iż na Wielkanoc 1845 roku zaprosił na obfity obiad wielkanocny mieszkających u niego na pensji uczniów i ich rodziców, w sumie około 80 osób. Jak podkreśla profesor uniwersytetu Fryderyk

182 S. Tarnowski, Dwa lata na ławie szkolnej z Józefem Szujskim 1852-1853, [w:] Galicyjskie

wspomnienia szkolne, pod red. A. Knota, Kraków 1955, s. 221. Ferdinand Ettmayer Ritter von

Adelsburg był w latach 90. XIX wieku sekretarzem Sądu Najwyższego w Wiedniu.

183 Radca dworu Andreas Ettmayer Ritter von Adelsburg miał kilku synów pracujących w guber­ nium w 1854 roku: Friedricha, radcę rachunkowego w Państwowej Buchalterii Prowincjalnej

(Provinzial-Staatsbuchhaltung), Josepha, gubernialnego praktykanta konceptowego przy Kra­

kowskim Urzędzie Cyrkułowym oraz Carla, auskultanta przy Sądzie Krajowym we Lwowie. Provinzial-Handbuch na rok 1854, s. 9, 83, 252.

184 S. Tarnowski, Dwa lata..., s. 212, 219.

Hechel w swych dziennikach, pastor Otremba, a tym samym cała jego rodzina, miała w życiu codziennym błiskie relacje z Polakami186.

Z punktu widzenia rządu w Wiedniu urzędnicy niemieccy szybko przestali być w Galicji potrzebni, ponieważ Polacy, zrezygnowawszy z ideologii powstańczej i zło­ żywszy stosowne gwarancje lojalności wobec domu panującego, w krótkim czasie za­ stąpili niemówiących po polsku Niemców we wszystkich dziedzinach administracji publicznej. Toteż podobnie jak w roku 1848 Niemcy, a w szczególności niemieccy urzędnicy, mieli podstawy do obaw o swą przyszłość. Ci spośród profesorów, któ­ rzy nie mówili płynnie po polsku, prosili o przeniesienie do którejś z niemieckoję­ zycznych prowincji, co nie zawsze było wykonalne z powodu braku odpowiedniej liczby wolnych etatów. Starsi urzędnicy niemieccy, którzy nie widzieli możliwości opanowania języka polskiego w mowie i piśmie, musieli opuścić służbę. Byli oni naj­ częściej przenoszeni w stan spoczynku, nawet jeśli nie przepracowali przewidzianej przepisami odpowiedniej liczby lat. Niektórzy profesorowie kategorycznie odrzucali możliwość uczenia się polskiego, jak na przykład Johann Wróbel, profesor filologii klasycznej na Uniwersytecie Jagiellońskim, który w swoim oświadczeniu z 2 paździer­ nika 1869 roku potwierdzał tę postawę, pisząc: „Oświadczam niniejszym, że zostałem mianowany przez Najjaśniejszego Pana profesorem z niemieckim językiem wykłado­ wym, toteż nie przykładałem większej wagi do nauczenia się języka polskiego, a co za tym idzie nie czuję się na siłach, aby wykładać w języku polskim”187. W kilku studiach przypadku będzie można zobaczyć, w jaki sposób niektórzy urzędnicy poradzili sobie z problemem nauki języka, ewentualnie decydowali się na wcześniejsze przeniesienie w stan spoczynku.

Inni urzędnicy wydawali się nad wyraz szybko godzić z wprowadzeniem pol­ skiego jako języka urzędowego, co wykpił Jan Lam w swoich

Kronikach lwowskich

, gdzie pisał:

Przy sposobności zaprowadzenia języka polskiego w urzędach, wydarzają się prawdzi­ wie cudowne wypadki... Na czele pewnego zakładu, podlegającego dyrekcji skarbowej we Lwowie, stoi np. pewien jegomość nie rozumiejący ani słowa po polsku, bo najprzód od dwudziestu dopiero kilku lat jest w Galicji, a potem czuł jakiś wstręt nieprzezwyciężony 186 [Fryderyk Hechel], Człowiek nauki taki jakim był. Pamiętniki profesora Uniwersytetu Jagiel­

lońskiego Fryderyka Hechla, pod red. W. Szumowskiego, t. 2: W Wolnym Mieście Krakowie 1834-1846, Kraków 1939, s. 291; I. Róskau-Rydel, Der evangelische Pastor Karl Friedrich August Otremba (1800-1876) ais Vermittler zwischen der deutschen und polnischen Kultur in Krakau, [w:] Sprache und Literatur im Dialog, wyd. A. Radzik i A. Wichert, Kraków 2007,

s. 10-16.

187 AGAD, MWiO, sygn. 38 u, „Uniwersytet Jagielloński”. D.2: „Język administracyjny i wy­ kładowy”. Odpis oświadczenia prof. Wróbla w załącznikach do wykładu ministra oświaty Dr. Carla von Stremayra z 9 kwietnia 1870, k. 169: „Ich erklare hiemit, dafi ich von seiner

Majestat zum Professor mit deutscher Vortragssprache allergnadigst ernannt worden bin, ich mich nichtfur berufen erachtet habe, auf Erlernung des Polnischen besonderen Fleifi zu verwen- den, so dafi ich deshalb mich nicht fur fdhig halten kann, akademische Vortrage in polnischer Sprache zu halten”.

do naszej mowy, tak dalece, że gdy przypadkiem usłyszał w zakładzie podwładnych m ó­ wiących po polsku, zwykł był wołać z groźną miną: Deutsch reden, wenn ich da bin. Otóż nagle ten sam jegomość poczuł teraz w sobie takie zamiłowanie i taką zdolność do na­ uczenia się języka polskiego, że w żądanej przez dyrekcję skarbową deklaracji oświadczył, jako „nie jest wprawdzie języka tego dostatecznie świadomym, obiecuje atoli dołożyć wszelkich starań, by do trzech lat nauczyć się po polsku”188.

Tę kwestię odniósł Lam do cesarskiego rozporządzenia, w którym urzędnikom zwyczajowo przyznawano trzyletnie odroczenie decyzji o przeniesieniu, aby mogli nauczyć się języka polskiego.

W Galicji po wprowadzeniu polskiego jako języka nauczania w 1867 roku dzia­ łały - jak już wspomniano - tylko dwa państwowe gimnazja niemieckojęzyczne, we Lwowie i w Brodach, gdzie w 1913 roku maturę zdawał słynny później pisarz austriacki Joseph Roth. Od roku szkolnego 1913/14 również w gimnazjum w Brodach język niemiecki został zniesiony jako język nauczania, toteż od tej chwili już tylko II Gimnazjum Państwowe we Lwowie oferowało aż do końca pierwszej wojny świato­ wej edukację w języku niemieckim dla dzieci niemiecko-austriackich urzędników czy oficerów, a także potomków niemieckich osadników. Część rodziców, którzy mogli sobie na to pozwolić, wysyłali swoje dzieci do Czerniowiec, aby umożliwić im uczęsz­ czanie do niemieckojęzycznej szkoły, a później studiowanie na niemieckojęzycznym uniwersytecie.

Pomimo iż od 1869 roku polski był językiem urzędowym w Galicji, język nie­ miecki pozostał językiem urzędowym w komunikacji z urzędami centralnymi i wła­ dzami wojskowymi. Dotyczyło to również urzędów pocztowych i telegraficznych oraz kolei żelaznej, gdzie zatrudnionych było wielu Niemców189.

Natomiast w dziedzinie kultury język niemiecki podlegał coraz większym ogra­ niczeniom. W roku 1866 zaprzestano wydawania ukazującego się od 1812 roku „Lemberger Zeitung”. Przez wiele lat polska prasa - w szczególności wydawana przez Jana Dobrzańskiego „Gazeta Narodowa” - prowadziła kampanię przeciwko niemiec­ kiemu teatrowi we Lwowie, którego niemieccy dyrektorzy dopuszczali się zresztą różnego rodzaju wykroczeń finansowych. Gazety polskie wykpiwały niemiecką scenę również w karykaturach. Po licznych interwencjach polskich deputowanych udało się w końcu uzyskać zgodę cesarza na zamknięcie niemieckiego teatru. 22 marca 1872 roku odbyło się ostatnie przedstawienie na scenie niemieckiej we Lwowie, nota­

188 Cyt. za: J. Krzyżanowski, Jan Lam, [w:] Wielki świat Capowic. Koroniarz w Galicji. Pisma

Jana Lama w pięciu tomach. Wydanie jubileuszowe 1838-1938, przygotował do druku

dr S. Lam, wstępem biograficzno-krytycznym poprzedził dr J. Krzyżanowski, t. 1, Warszawa 1938, s. X X -X X I.

189 Landes-Gesetz- und Verordnungsblatt fur das Kónigreich Galizien und Lodomerien sammt dem Grofiherzogthume Krakau, Jg. 1869, IX. Stiick, Nr. 24: Verordnung vom 5. Juni 1869:

„betreffend die Amtssprache der k.k. Behórden, Aemter und Gerichte im Kónigreich Galizien und Lodomerien mit dem Grofiherzogthume Krakau, im inneren Dienste und Verkehre mit anderen Behórden”, s. 69-71.

bene była to polska opera

Hrabina(Die Grćifin)

Stanisława Moniuszki w niemieckim przekładzie190.

Wprawdzie we Lwowie i Galicji język niemiecki od lat 70. XIX wieku tracił w życiu publicznym na znaczeniu, to jednak były pod koniec XIX wieku we Lwowie lokale, gdzie spotykali się niemieckojęzyczni goście, wśród nich wojskowi, co w spo­ sób następujący wspomina Franciszek Jaworski: „W domku szwajcarskim restaura­ cyjnym, gdzie dziś rozlega się tak wszechwładnie szwargot niemiecki, przy akompa­ niamencie wojskowej muzyki, przesiadywał chętnie Wincenty Pol na literackich ga­ wędach [,..]”191. Właśnie w chętnie przez oficerów odwiedzanych lokalach i hotelach wielu młodych mężczyzn z niemieckich osad znajdowało zatrudnienie jako kelnerzy ze względu na swoją znajomość niemieckiego.

Jeżeli jeszcze na początku X X wieku spotykano w Galicji niemiecko-austriackich urzędników, to większość z nich była albo dwujęzyczna, albo należała do wyższych urzędników, zwłaszcza w czasie pierwszej wojny światowej, i często byli to wojskowi. Służący w c.k. armii oficerowie, którzy stacjonowali w Galicji, należeli, jak wiadomo, do różnych nacji, jednak językiem komendy i służby był niemiecki, oprócz tego był jeszcze język pułku, którego wybór był uzależniony do składu etnicznego poszczegól­ nych jednostek.

W rzadkich przypadkach niemiecko-austriaccy oficerowie sami prosili o prze­ niesienie do jednego z pułków stacjonujących w Galicji. I tak na przykład urodzony w 1887 roku książę Alfons Clary-Aldringen jako jednoroczny ochotnik służył od 1906 roku na własną prośbę w 2. Pułku Ułanów, stacjonującym w Bochni i Tarnowie, aby lepiej poznać Galicję. O jego wyborze rozstrzygnął fakt, że służbę mógł rozpocząć równocześnie ze swoim kuzynem hrabią Alfredem Potockim. Po kilku dniach pobytu w Tarnowie nastąpiło przeszkolenie na oficera kawalerii w Podgórzu pod Krakowem, gdzie spędził siedem miesięcy. Dzięki kontaktom swojego kuzyna Alfreda Potockiego i innych polskich jednorocznych ochotników szybko uzyskał dostęp do polskiego to­ warzystwa i mógł wraz ze swoimi kolegami z pułku bawić się na balach. Po ukończe­ niu szkolenia w stopniu kaprala podchorążego wraz z innym kuzynem, księciem zu Schwarzenberg, został przeniesiony do Bochni, gdzie z hrabią Hieronimem Tarnow­ skim i Jerzym Kossakiem wynajmowali domek, a usługiwało im dwóch służących. W tych warunkach trudy służby wojskowej były całkiem znośne. Z perspektywy cza­ su Alfons Clary-Aldringen tak ją opisywał:

Pochodzili z Galicji, Austrii lub Czech, obok zalet mieli również słabości, ale wszyscy byli dzielnymi, przyzwoitymi do szpiku kości ludźmi, którzy przykładnie pełnili swoją służbę

190 Jerzy Got opisuje bardzo szczegółowo starania Polaków o zamknięcie niemieckiego teatru we Lwowie w swojej pracy: Das ósterreichische Theater in Lemberg im 18. und 19. Jahrhundert.

Aus dem Theaterleben der Vielvolkermonarchie, t. 1-2, Wien 1997, s. 719-761.

w nierzadko dość przykrych warunkach. [...] Wśród nas panował duch prawdziwej żoł­ nierskiej przyjaźni, który jest i pozostanie wspaniałą rzeczą192.

Spokrewniony z licznymi cudzoziemskimi rodami arystokratycznymi, wśród nich z Potockimi i Radziwiłłami, Alfons Clary-Aldringen najwyraźniej nie miał żad­ nego problemu, aby czuć się dobrze również w innych krajach monarchii. Podkreślał też: „Jako staremu Austriakowi nacjonalizm był mi zawsze obcy; w Trieście czułem się tak samo dobrze jak w mojej drugiej ojczyźnie Krakowie”193. W trakcie audiencji u cesarza Franciszka Józefa miał krótko odpowiedzieć na jego pytanie o powód uda­ nia się akurat do Galicji: „Ponieważ Galicja jest taka piękna”. Dla niego - zgodnie z jego wspomnieniami - Galicja była zarówno austriacka, jak i polska. Podczas służby jako jednoroczny ochotnik został w roku 1907 zaproszony przez namiestnika Galicji hrabiego Andrzeja Potockiego na doroczny bal karnawałowy do Lwowa. Jego uwagę zwrócił fakt, że większość polskich magnatów ubrana była w strój narodowy, ale nie namiestnik Potocki, który ubrał się na tę okazję w uniform austriackiego urzędnika, „aby pokazać wszystkim gościom, że przede wszystkim czuje się austriackim urzęd­ nikiem”194, jak podkreśla Clary-Aldringen.