• Nie Znaleziono Wyników

obróbki doświadczeń” (dynamisches Medium subjektiver Erfahrungsverarbeitung)'5,

2. Galicja pod rządami austriackimi

2.5. Wiosna Ludów i kwestia narodowościowa

Kolejną cezurę w dziejach Galicji stanowił wybuch rewolucji we Francji w lutym 1848 roku. W ciągu kilku tygodni objęła ona Niemcy oraz Austrię i w końcu dotarła również do Galicji, gdzie rozwinęła się głównie w Krakowie i Lwowie. Polityczne żądania grup etnicznych i wyznaniowych, zgłoszone po wybuchu rewolucji, szczególnie we Lwowie doprowadziły do ich antagonizacji, gdyż ujawniły ich sprzeczne interesy polityczne i społeczne. Poszukiwanie własnej tożsamości narodowej zaczęło obecnie odgrywać podstawową rolę u wszystkich aktywnych politycznie osób. Dawniej żyły one obok siebie we względnym pokoju, w drugiej połowie XIX wieku zmieniło się to jednak diametralnie. Politycznie aktywni Rusini, którzy od lat ЗО. XIX w. stanowili małą gru­ pę, angażującą się na rzecz podniesienia oświaty wśród chłopskiej ludności rusińskiej, szybko przestali dostrzegać możliwości współpracy z polskimi ugrupowaniami poli­ tycznymi, ponieważ nie reprezentowały one ich interesów. Wręcz przeciwnie, Rusini czuli się pominięci podczas tworzenia podstaw autonomii w Galicji133. Również wśród inteligencji żydowskiej panowały różne opinie na temat współpracy z Polakami, część

131 „Leseblatter fur Stadt und Land zur Befórderung der Kultur in Kunst, Wissenschaft und Leben”, nr 87, 28 lipca 1846, s. 348: „samtliche Beamten mit ihren Chefs in Staatsuniform,

so wie der ganze Magistrat, der burgerliche Ausschufi und der Judengemeinde-Vorstand mit den Angesehensten ihrer Gemeinde vor dem Magistratsgebdude, wahrend die Ztinfte mit ihren Fahnen [... ] Spaliere beim Eingang bildeten. Urn 9 Vi Uhr verkundeten drei Póllerschusse [!] die Ankunft des Herm Gubernialraths, der in voller Staatsuniform zu Wagen vorfuhr”.

132 CPAHL, fond 146, op. 1, spr. 1276, „Auszeichnungen der Beamten”, k. 75.

133 Por. uwagi Jarosława Hrycaka dotyczące tej kwestii [w:] Ukraina. Przewodnik Krytyki Poli­

tycznej, z Jarosławem Hrycakiem rozmawia Iza Chruślińska, wstęp A. Michnik, Warszawa

opowiadała się za nią, część natomiast za popieraniem Rusinów. W grupie ludności niemieckiej, stanowiącej jedynie około 2 do 3 procent ludności Galicji, zapanowała niepewność co do własnej przyszłości w tym kraju koronnym. Rozprzestrzeniała się ona wśród Niemców-ewangelików w tym samym stopniu co wśród żyjących w Galicji Wschodniej w licznych mniejszych koloniach Niemców-katolików, a przede wszyst­ kim wśród niemieckich urzędników, profesorów i nauczycieli w miastach.

W swych wspomnieniach krakowski pisarz Władysław Czaplicki podkreśla, że rok 1848 przyniósł ze sobą również zmianę postawy galicyjskich urzędników:

Biurokracja przekonała się po raz pierwszy, że każdy biurokracji członek, że każdy urzędnik jest tylko sługą narodu. Każdy urzędnik stracił swoją bundiuczną „amtsmienę”, przypiął kokardę, często i orła białego, był uprzejmy i grzeczny w urzędzie i na ulicy. Urzędnicy N iemcy z najwyższym pośpiechem uczyli się po polsku [...], a urzędnicy Czesi mówili tylko swoim narodowym językiem i chlubili się głośno, że z Polakami do jednego i tego samego zaliczają się szczepu, a mianowicie do słowiańskiego134.

Niechęć wobec niemiecko-austriackich urzędników ujawniła się wyraźnie w na­ pisanej 8 marca 1848 roku we Lwowie petycji do cesarza Ferdynanda I, w której przedstawiciele polskiego Komitetu Narodowego domagali się „obsadzenia urzędów krajowcami, tu urodzonymi w Galicji, a wykluczenie niekrajowców”135. W kolejnym podaniu galicyjskiej deputacji złożonym podczas audiencji u cesarza Ferdynanda I 6 kwietnia 1848 roku żądanie to zostało jeszcze dobitniej sformułowane:

Oddalenia urzędników dotychczasowych, wedle potrzeby uznanej przez Komitet, i ob­ sadzenia opróżnionych miejsc przez krajowców; bo administracji narodowej nie można inaczej pojmować tylko składającą się z ludzi, wspólnością interesu z narodem związanych i narodowi życzliwych. A urzędnicy teraźniejsi są po większej części wewnętrznymi nie- przyjaciołami naszymi, nieprzyjaciołami przyrzeczonej nam konstytucji. Oni stoją jako ustawiczni podżegacze niezgody i nienawiści pomiędzy Narodem i Monarchą136.

Niektórzy austriaccy urzędnicy w krótkim czasie na własnej skórze odczuli wzrost napięcia i pogorszenie sytuacji. Wzburzeni lwowianie obudzili „gwizdaniem, szcze­ kaniem i hałasem” byłego starostę tarnowskiego Czetscha von Lindenwald wkrótce po przyjeździe do Lwowa. Przyjęcia w formie tzw. kociej muzyki doświadczył także komisarz gubernialny hrabia Leon von Thun, gdy wracał do Lwowa z Brzeżan, gdzie próbował przeszkodzić uformowaniu Gwardii Narodowej137.

134 [Władysław Czaplicki], Pamiętnik autora Czarnej Księgi, t. 1, Kraków 1871, s. 34.

135 K. Widmann, Franciszek Smolka, jego życie i zawód publiczny od roku 1810 do 1849, Lwów 1886, s. 142.

136 Petycja polskiego Komitetu Narodowego z 18 marca 1848 roku do cesarza Ferdynanda I oraz Podanie Polaków z Galicji i [okręgu] krakowskiego u stóp tronu Jego Cesarskiej Mości złożo­ ne, cyt. za: K. Widmann, Franciszek Smolka..., s. 820.

137 A. Batowski, Diariusz wypadków 1848 roku, oprać., wstęp i przypisy M. Tyrowicz, Wrocław- Warszawa-Kraków-Gdańsk 1974, s. 128.

Bardzo niebezpieczna sytuacja dla urzędników niemieckich miała miejsce rów­ nież w Krakowie w stosunku do starosty cyrkułu krakowskiego Wilhelma von Kriega, syna nienawidzonego przez Polaków prezydenta gubernialnego Franza Kriega von Hochfelden. Według notatek Lucyny Kraśnickiej z 25 kwietnia 1848 roku w mieście panowało ogólne wzburzenie z powodu Kriega. Tłum zbierał się przed mieszkaniem starosty i zaczął się cisnąć do jego mieszkania „i zaczęto się domagać nie tylko wpusz­ czenia emigrantów, ale nadto wolnego wstępu dla wszystkich wychodźców”. Poza tym żądano broni dla Gwardii Narodowej, czemu Krieg był przeciwny. Wtedy wycią­ gnięto go z domu i w tłumie poprowadzono w kierunku Wawelu, gdzie rzekomo miał być skład broni. Członkom Komitetu Narodowego udało się jednak nakłonić tłum, aby zaprowadził starostę do siedziby Komitetu Narodowego, gdzie przed oknami pa­ łacu Krzysztofory długo wołano: „Łotr Krieg! Wyrzucić go oknem! Powiesić go!” 138. Dopiero późno w nocy, kiedy wszyscy się rozeszli, również Krieg odważył się wrócić do siebie.

Rok 1848 stanowił dla Niemców w Galicji, jak również dla żyjących na wsi nie­ mieckich kolonistów, ważną cezurę, po której musieli coraz częściej i wyraźniej zaj­ mować stanowisko w sprawie własnej tożsamości i pozycji swej wspólnoty jako gru­ py narodowej czy etniczno-wyznaniowej w Galicji. Duża liczba Niemców, zwłaszcza niemieckich katolików w miastach, w tym czasie uległa w tak dużym stopniu akul- turacji, iż władała językiem polskim, a wielu z nich tak się już zasymilowało, że bez ograniczeń występowali oni na rzecz idei walki Polaków o wolność.

Z upływem tygodni sytuacja polityczna w Galicji stawała się coraz bardziej na­ pięta, gdyż władze austriackie, zauważywszy pokojowe zamiary strony polskiej i nie­ wielkie w rzeczywistości zagrożenie, jakie stwarzała, zaczęły coraz brutalniej walczyć o utracony teren. Anonimowy lwowski korespondent powstańca i emigranta Józefa Reitzenheima, będącego - jak już wspomnieliśmy - synem austriackiego urzędnika, donosił mu w liście pisanym we Lwowie 5 maja 1848 roku:

Robimy, co możemy, ale robimy z opozycją. Robimy spokojnie i o ile się da na legalnej drodze, ale legalnie postępować nie można [...], bo i z nami na legalnej (drodze) nie postępują. Konstytucja w Wiedniu 24 [kwietnia - I. R.-R.] ogłoszona, u nas wiemy o niej tylko z gazet, a nie ogłaszają jej, bo pan prezes osądził, że nas trzeba ukarać. 26-o z. m. był okropny dzień. O wypadkach krakowskich wiesz pewnie - ale 26-o, kiedy na gwardię strzelano w Krakowie, która nie miała broni, rozbito nasz rząd narodowy, popełniono w Stanisławowie zbrodnię, bo wojsko zabiło niezbrojnego studenta. W Tarnowie, Bochni, Rzeszowie rozwiązano Komitety, u nas była taka arogancja wojska i biurokratów, że trze­ ba było osobistego postawienia się silnego i pracy nad drugimi, aby pokój zachować139.

W obliczu zaostrzającej się w kolejnych dniach sytuacji gubernator Galicji, Franz hrabia Stadion, poprosił o udzielenie mu dymisji z zajmowanego stanowiska. Cesarz

138 Galicja od pierwszego rozbioru do Wiosny ludów 1772-1849, wybór tekstów źródłowych,

oprać, i wstęp M. Tyrowicz, Kraków-Wrocław 1956, s. 216-217.

139 BPP, rkps 583, Reitzenheim do Komitetu Emigracji Polskiej [do sekretarza Henryka Jakubow­ skiego], Frankfurt 13 maja 1848, s. 351-352. W tym piśmie: „Kopia listu ze Lwowa, 5 maja”.

Ferdynand I przychylił się do jego prośby 30 lipca 1848 roku i jeszcze tego same­ go dnia nowym gubernatorem mianował radcę gubernialnego Wacława Zaleskiego, któremu miał podlegać również cyrkuł krakowski oraz Bukowina. Jednak faktyczne objęcie urzędu przez Zaleskiego przeciągnęło się o kilka tygodni, ponieważ dopiero 26 października przejął on kierowanie gubernium140. Zaleski po ukończeniu studiów filozoficznych na Uniwersytecie Lwowskim w połowie lat 20. XIX wieku rozpoczął karierę urzędniczą. Parał się również poezją, krytyką teatralną oraz pisaniem esejów na różne tematy. Sławę przyniósł mu zbiór

Pieśni polskie i ruskie ludu galicyjskiego

z muzyką instrumentowaną przez Karola Lipińskiego,

który ukazał się we Lwowie

w roku 1833. Mimo wielkiego przywiązania do polskiej kultury i ścisłych związków z polskim społeczeństwem, wywołujących podejrzliwość w Wiedniu, udało mu się w trakcie kariery urzędniczej „zarówno w kraju, jak i w kręgach rządowych, dzięki swojemu ludzkiemu i tolerancyjnemu, a przy tym energicznemu charakterowi pozy­ skać zaufanie”141, co podkreślał Wurzbach, który poznał go we Lwowie osobiście.

Kilka tygodni wcześniej inny mieszkaniec Galicji odegrał ważną rolę w ne­ gocjacjach z Wiedniem, był to Franciszek Smolka, którego pochodzący ze Śląska ojciec Vincenz Smolka był w służbie austriackiej początkowo jako oficer w Galicji, a następnie jako cywilny urzędnik salinarny. Wychowywany był w niemieckim śro­ dowisku, w kręgu rodzinnym używano języka niemieckiego. Podczas studiów praw­ niczych utrzymywał ścisłe kontakty z polskimi kolegami i angażował się w działal­ ność konspiracyjną, którą przypłacił więzieniem w latach 1841-1845. Z nadejściem Wiosny Ludów nałożone na Franciszka Smolkę ograniczenie swobody poruszania się uchylono i od tego czasu służył on ze względu na swoje umiejętności negocjacyjne i świetną znajomość niemieckiego delegacji galicyjskiej jako pośrednik przy roko­ waniach z rządem wiedeńskim. Dzięki temu, że również w Wiedniu zaczęto cenić jego polityczny talent i umiejętności negocjacyjne, 14 września został powołany na wicemarszałka Izby Deputowanych parlamentu wiedeńskiego. Sprawował ten urząd zaledwie przez kilka tygodni - z powodu wybuchu w październiku kolejnej rewo­ lucji w Wiedniu. Po swojej dymisji i powrocie do Galicji aż do lat 60. XIX w. nie angażował się w politykę. Interesująca w związku z akulturacją pierwszego pokolenia synów urzędników jest jego charakterystyka dokonana przez przyjaciela i towarzy­ sza niedoli w trakcie wspólnego uwięzienia, a następnie zdecydowanego politycznego adwersarza Floriana Ziemiałkowskiego, który tak opisał go w roku 1870: „Jako syn i wnuk urzędnika przepędził swą młodość w koterii urzędniczej [...] toteż dotąd nie umie dobrze po polsku”142. Wskazanie na niedoskonałe opanowanie języka polskiego miało najprawdopodobniej zdyskredytować politycznego przeciwnika, cieszącego się

140 HHStA, Staatskanzlei, Provinzen: Galizien, kt. 2: 1832-1863, k. 324-326. W piśmie tym Wa­ cław Zaleski określany jest jako „Ministerialrat Stanisław Ritter von Zaleski”.

141 Wurzbach, 1890, t. 59, s. 106-108: „im Lande und in den Regierungskreisen durch sein huma­

nes und tolerantes, dabei aber energisches Wesen sogrofies Vertrauen [zu gewinnen - I. R.-R.]”.

142 Cyt. za: Z. Fras, Demokraci w życiu politycznym Galicji w latach 1848-1873, Wrocław 1997, s. 130-131.

dużą popularnością, jako niestuprocentowego Polaka. Widać na tym przykładzie, że niemieckie pochodzenie synów urzędników sprawiało, mimo ich działalności kon­ spiracyjnej w latach 40. XIX wieku i późniejszej działalności politycznej w Galicji, że w określonej sytuacji odmawiano im statusu prawdziwych Polaków. Sytuacja tego typu była również bolesnym doświadczeniem Wincentego Pola, o czym będzie moż­ na się przekonać w dalszej części pracy.

Do deputowanych otwartego 22 lipca 1848 roku parlamentu w Wiedniu zali­ czało się również pięciu niemieckich posłów z Galicji, a mianowicie prywatny na­ uczyciel Johann Krause z jarosławskiego okręgu wyborczego, sędzia gminny Johann Martini z podhajeckiego, oraz rolnicy Georg Meyer z gródeckiego, Johann Zeiser z majdańskiego i Nikolaus Dra u fi z głogowskiego okręgu wyborczego. W sporządzo­ nej 22 września 1848 roku petycji, pochodzący z niemieckiej, katolickiej wsi Beckers- dorf koło Podhajec sędzia gminny i deputowany Johann Martini wyraził swoje oba­ wy, że Niemcy w Galicji, którzy swój język i obyczaje zachowali od czasów osiedlenia przez Józefa II, nie będą otaczani wystarczającą opieką ze strony państwa:

Ci osadnicy i pozostali Niemcy w Galicji obawiają się o los swojej narodowości w sytuacji nowego, narodowego ustroju Galicji, o ile Wysoka Izba nie opowie się jednoznacznie za równouprawnieniem wszystkich narodowości w Galicji, z czego mogliby skorzystać rów­ nież tamtejsi Niemcy. Autor petycji prosi w imieniu niemieckich osadników w Galicji, którzy w mniejszej lub większej liczbie znajdują się w każdym cyrkule galicyjskim, aby Wysoka Izba raczyła przyjąć takie postanowienia do konstytucji, zgodnie z którymi dla niemieckich braci zagwarantowane zostaną te same przywileje, którymi obdarzona bę­ dzie każda inna narodowość143.

Późną jesienią 1848 roku czas reform i wprowadzania w czyn myśli wolnościowej dobiegał końca. Już 30 października 1848 roku głównodowodzący w Galicji generał Wilhelm baron von Hammerstein-Equord zaproponował premierowi Schwarzen- bergowi swoją kandydaturę na stanowisko tymczasowego, wojskowego gubernatora prowincji, na wypadek gdyby cesarz miał dokonać zmiany na stanowisku gubernato­ ra, piastowanym jeszcze przez Wacława Zaleskiego. Swoją ofertę uzasadnił m.in. tym, że ówczesny wiceprezydent gubernium Agenor hrabia Gołuchowski, chociaż jego zdaniem był „zręcznym urzędnikiem”, to jednak dał się „zastraszyć” - chodziło mu oczywiście o Polaków - i „stracił kontrolę nad sytuacją”. Podobno nawet dostawał

143 „Diese Kolonisten und die Ubrigen Deutschen in Galizien furchten aber bei der nationalen Organisation Galiziens fur ihre Nationalitat. wenn der Hohe Reichstag die gleiche Berechti- gung aller Nationalitaten nicht so deutlich ausspricht. dafi się auch den Deutschen in Galizien zustattenkommt. Der Unterzeichnete bittet demnach im Namen der deutschen Kolonien in Ga­ lizien, welche sich in grófierer oder geringerer Anzahl in jedem Kreise Galiziens vorfinden, der Hohe Reichstag geruhe eine solche Bestimmung in die Konstitution aufzunehmen, nach wel- cher seine deutschen Briider in Galizien die Vortheile, welche einer jeden anderen Nationalitat zukommen, gewahrt und gesichert werden” [podkreślenia z oryginału]. Cyt. za: E. Prokopo-

witsch, Johann Martinis Petition vom 22. September 1848 - der Beginn des nationalen Erwa-

chens der Deutschen in Galizien, [w:] Heimat Galizien. Ein Gedenkbuch, pod red. J. Kramera,

listy z pogróżkami144. W sprawozdaniu napisanym w dniu poprzednim Hammerstein podziękował Schwarzenbergowi za wstawiennictwo u cesarza w sprawie przekazania mu stanowiska tymczasowego gubernatora. Jak wielu innych przedstawicieli władz krajowych, Hammerstein był przekonany, że tylko podział Galicji i wzmocnienie Ru­ sinów dawało szansę na pokojowe rozwiązanie konfliktu, ponieważ Polacy posiadali rzekomo już dobrze zorganizowaną armię powstańczą w postaci Gwardii Narodo­ wej, a jej zwycięstwo w przypadku starcia z siłami austriackimi miało być praktycznie pewne. Toteż żądał „pozwolenia na użycie każdego środka”, co zresztą, jak się wydaje, czynił bez otrzymania żądanych pełnomocnictw145. Po tym jak 1 listopada 1848 roku doszło we Lwowie do krwawych potyczek Gwardii Narodowej z wojskiem austriac­ kim, generał Hammerstein wydał następnego dnia rozkaz bombardowania Lwowa, by skłonić powstańców do kapitulacji - co też nastąpiło po częściowym zniszczeniu mia­ sta. Feldmarszałek Alfred książę Windischgratz nie był jednak specjalnie zachwycony propozycją Hammersteina przejęcia władzy nad Galicją i administrowania krajem po postanowionym już odwołaniu gubernatora Zaleskiego. Stanowisko swe przedstawił Windischgratz w liście do Schwarzenberga z 4 listopada 1848 roku wysłanym z kwa­ tery głównej w Hetzendorfie. Jego zdaniem dotychczasowe stanowisko Hammerstei­ na w zupełności wystarczało, aby kierować dalej sprawami we Lwowie146.

Na skutek wydarzeń politycznych nauka w szkołach uległa zawieszeniu i miała zostać podjęta dopiero na początku grudnia. Zaniepokojeni profesorowie Politechni­ ki Lwowskiej

(k.k. technische Akademie),

którzy pod wpływem pogłosek obawiali się utraty posad, 17 grudnia wysłali deputację do jeszcze urzędującego gubernatora Wa­ cława Zaleskiego. Ten jednak postanowił ich uspokoić: potwierdził fakt ogłoszenia przez Radę Szkolną decyzji o zwolnieniu niemieckich profesorów, ale stwierdził przy tym, że „jest ona dla niego tylko organem doradczym”, dlatego jako taka nie może ona „ani zatrudnić, ani też nikogo odwołać, a jemu nie przyszło nawet na myśl, aby pozbywać się niemieckich profesorów”147.

144 HHStA, Kabinettskanzlei, Geheimakten, „Nachlass Schwarzenberg”, kt. 9, k. 233. Pismo generała Hammersteina do ministra Schwarzenberga ze Lwowa, z 30 października 1848: „Ob

der Vice Prasident Graf Goluchowski, ein sonst gewandter Geschaftsmann, sichftir die Lange wird halten kónnen, móchte ich sehr bezweiflen, indem ersich hat einschiichtern laflen, und das Heft aus den Handen verloren, und vielseitig Bedrohungen erhalten, welche selbst die Sicherheit seiner Person gefahrden".

145 Ibidem, k. 233-234. Sprawozdanie generała Hammersteina dla ministra Schwarzenberga ze Lwowa, z 29 października 1848 roku. O antagonizmie między Hammersteinem i guberna­ torem Zaleskim, a potem gubernatorem Gołuchowskim pisze obszernie Bronisław Łoziński w swojej książce Agenor hrabia Goluchowski w pierwszym okresie rządów swoich (1846-1859), Lwów 1901, s. 44-91.

146 HHStA, Kabinettskanzlei, Geheimakten, „Nachlass Schwarzenberg”, kt. 12, k. 22.

147 KA, Nachlasse, sygn. B/687, „Nachlass Paul Strasser”, list Paula Strassera do synów z 13 gru­ dnia 1848: „weder anstellen, noch des Dienstes entheben u[nd] ihm sey es nie in den Sinne

Na temat obaw urzędników pisał później również Karl Emil Franzos, który przyszedł na świat 25 października 1848 roku kilka kilometrów od Czortkowa, w le­ śniczówce za austriacko-rosyjską granicą na Podolu. Jego ojciec, lekarz cyrkularny doktor Heinrich Franzos, z obawy przed atakami przewiózł oczekującą rozwiązania żonę na rosyjską stronę, do zaprzyjaźnionego leśniczego. Franzos następująco opisał tę sytuację, którą oczywiście mógł znać tylko z opowiadań swoich rodziców:

Późna wiosna 1848 roku był to zły czas w Galicji Wschodniej; Polacy zbuntowali się, i próbowali nielicznym w prowincji Niemcom zgotować ten sam los, jakiego od ich roda­ ków w Poznańskiem pół roku wcześniej doświadczyli lub mieli doświadczyć Prusacy. Do osób zagrożonych należał również mój ojciec, ponieważ po pierwsze jako lekarz powia­ towy był na służbie cesarsko-królewskiej mości, a po drugie dał się zawsze poznać jako gorliwy Niemiec. [...] Jak widać, dlatego przyszedłem na świat w Rosji, ponieważ mój ojciec czuł się Niemcem i nigdy się tego nie zaparł.

Dalej podkreślał, że w Czortkowie dzięki swoim rodzicom został wychowa­ ny na „liberalnego Niemca, który jedynie z poczucia obowiązku miał pozostać Żydem”148. Po przedwczesnej śmierci ojca w roku 1858 jego matka przeniosła się wraz z nim do Czerniowiec, ponieważ ojciec, który chciał, aby syn wychowany był w nie­ mieckim duchu, tylko tam widział na to szansę, co podkreślał jeszcze w swoim testa­ mencie. Dopiero w Czerniowcach Karl Emil Franzos poczuł się zaakceptowany przez swoje nowe środowisko społeczne, jak opisał to z perspektywy czasu:

Przekonanie o dobroczynnym działaniu niemieckiej kultury było nam wpajane łagodnie, ale konsekwentnie, ale nigdy nie padło ani jedno słowo przeciwko innej narodowości. Nigdy nie atakowano innego wyznania [...]. Tutaj nie byłem już żadnym „innym”, lecz Niemcem wśród Niemców [...]149.

Tak z perspektywy czasu opisywał Karl Emil Franzos swoje pierwsze dziesięć lat życia w Galicji.

„Derm der Spatherbst 1848 war eine bose Zeit in Ostgalizien; die Polen erhoben sich und gingen damit um, den vereinzelten Deutschen im Lande dasselbe Los zu bereiten, wie es ihre Posener Landsleute den Preufien ein halbes Jahr vorher zugefugt oder dock zuzuftigen versucht. Zu den Bedrohten gehórte auch mein Vater, denn erstlich stand er ais Bezirksarzt in kaiserlich kónigli- chen Diensten, und zweitens hatte er sich immer ais eifriger Deutscher betatigt. [...] Man sieht, ich bin deshalb in Rufiland zur Welt gekommen, weil mein Vater sich ais Deutscher ftihlte und danach handelte”. Cyt. za: ZweiGeist. Karl Emil Franzos..., s. 25-27.

„Die Uberzeugung von der Heilsamkeit deutscher Kultur wurde uns ebenso sacht wie andauernd eingeflofit, aber niefiel ein Wortgegen eine andere Nationalitdt. Niemals wurde eine Konfession angegriffen... Hier also war ich kein „anderer” mehr, sondern ein Deutscher unter Deutschen... ”.

Cyt. za: ibidem, s. 33. Franzos pisze, że dopiero w wieku 16 lat po odwiedzeniu grobu swojego ojca w Czortkowie zaczął się interesować tematyką żydowską. Ibidem, s. 34. Spod pióra Karla Emila Franzosa pochodzą wydane w Lipsku w 1876 roku opisy Galicji i Bukowiny pod prze­ śmiewczym tytułem Aus Halb-Asien. Culturbilder aus Galizien, der Bukowina, Stidrufiland

und Rumanien [Z pół-Azji. Obrazy kulturowe z Galicji, Bukowiny, Rosji południowej i Ru­

W Krakowie jeszcze w lutym 1849 doszło do niepokojów, gdy miejscowa ludność zaatakowała żandarmów, którzy konwojowali więźniów. Ówczesny komendant gar­ nizonu krakowskiego feldmarszałek-porucznik Ignaz von Legeditsch potraktował ten incydent jako okazję do zwrócenia uwagi ministerium wojny na niewystarczający stan liczebny garnizonu krakowskiego oraz skierowania prośby o wzmocnienie jego sił150.