Według projektu Kom isji Europejskiej „kierunek lizboński" - prokonkuren- cyjny w zrost gospodarczy — nie pow inien być celem sam ym w sobie, lecz ma być zorientow any prospołecznie, ma służyć ochronie środowiska naturalnego, tworzeniu m iejsc pracy, wyrównywaniu szans działalności gospodarczej i wa
runków życia w najuboższych regionach, czyli większej spójności społecznej,
13 Ta sama ogólna prawidłowość staje się widoczna w nowych krajach członkowskich Unii.
W 2001 r. ponad 2/3 zagranicznych inwestycji bezpośrednich na Węgrzech ulokowało się w regionie Budapesztu, w Czechach - ponad 60% BIZ napłynęło do regionu Pragi, podobnie w Słowacji - ich największa część (niemal 2/3) rozmieściła się w regionie Bratysławy, a w „stołecznym" województwie - mazowieckim - zarejestrowano (w 1998 r.) około 1/4 ogółu BIZ w Polsce. Zob. Eine neue Partnerschaft fu r die Kohdsion..., s. 111.
14 J. Kundera, Jednolity rynek europejski, Kraków 2003, s. 245, 15 Eine neue Partnerschaft fu r die Kohdsion..., s. 149.
Polityka spójności w świetle nowej koncepcji Komisji Europejskiej 141
gospodarczej i terytorialnej. Innymi słow y Strategia Lizbońska nie pow inna po
większać istniejących luk rozwojowych. Dlatego też polityka spójności ma sprzyjać realizacji zadań lizbońskich w taki sposób, aby służyło to integracji ro
zumianej jako wyrównywanie dysproporcji oraz szans rozwojowych, aby nie powodowało wzm acniania biegunowości wzrostu w regionach bogatych, w y
soko rozwiniętych, dysponujących silnymi centrami naukowo-badawczym i, powiększając zakres i koszty niewykorzystywanego potencjału regionów najsłabszych strukturalnie.
Wydaje się, że w proponowanej przez Komisję Europejską - raczej ewolucyj
nej, a nie rewolucyjnej - wizji strategii społeczno-ekonom icznej na okres 2007—2013 chodzi już nie tyle o sam ą rywalizację ze Stanam i Zjednoczonym i o najbardziej na świecie konkurencyjną gospodarkę, lecz o konsekwentne wchodzenie na ścieżkę stabilizacji oraz trwałości rozwoju i zwiększania zdol
ności konkurencyjnych. W świetle niektórych danych długoterm inowe trendy potwierdzają pewne przewagi wysoko rozwiniętych gospodarek państw euro
pejskich nad gospodarką Stanów Zjednoczonych. W skaźnik dochodu narodo
wego per capita (obliczany w edług parytetu siły nabyw czej walut) w skazuje, że w okresie trzydziestolecia 1970-1999 „zsum ow ana" gospodarka europejska roz
wijała się w tempie 7,4%, a np. gospodarka Norwegii - 8%, Austrii - 7,5%, Bel
gii - 7,3%, N iem iec - 7,2%, podczas gdy analogiczny m iernik dynam iki wzrostu dla USA w tym czasie w ynosił 6,8% rocznie. Również w latach 1998-2002 w yż
sze od USA tempo wzrostu odnotowało wiele państw europejskich, w tym Francja, Hiszpania, Szwecja czy Finlandia16.
Warto też zwrócić uwagę, że według ONZ na początku obecnej dekady nie
mal najwyższy w świecie am erykański dochód w przeliczeniu na jednego mieszkańca nie idzie w parze z indeksem poziom u życia, określającym dopiero ósme miejsce USA w skali rozwoju społecznego - za kilkom a państwam i euro
pejskim i17. M ożna więc skonstatować, że gospodarkę europejską cechuje w yż
sza i efektywniejsza społecznie zdolność konkurencyjna do tworzenia lepszych warunków życiowych. Europa dysponuje bowiem bardziej rozw iniętą sferą usług publicznych, która zapew nia ludności wyższy poziom dostępności do służby zdrowia, edukacji, św iadczeń em erytalnych i innych, w iększych niż w USA, pow szechnych uprawnień obywateli.
16 A. Zybała, Poprawianie Europy, „Unia & Polska - Niezależny Magazyn Europejski" 2004, nr 9, s. 12.
17 Chodzi o porównania uwzględniające cały kompleks parametrów standardu życia, w tym dostęp do edukacji, służby zdrowia, oczekiwaną długość życia, śmiertelność nie
mowląt itp. Okazuje się, że pomimo ogólnego bogactwa w USA, w następstwie znaczniej
szych nierówności niż w innych krajach wysoko rozwiniętych, około 45 min obywateli nie ma tam dostępu do ubezpieczeń zdrowotnych, a jeszcze większa ich liczba nie korzysta z ubez
pieczeń emerytalnych. Miernikiem narastających problemów społecznych jest też skala prze
stępczości: na 100 tys. obywateli przypada w USA aż 700 więźniów - w porównaniu do około 90 w Niemczech, 86 w Belgii, 65 w Danii, 59 w Szwecji. Zob. A. Zybała, dz. cyt., s. 12.
142 Bolesław Woś
W Europie coraz trudniej jest jednak utrzym yw ać równowagę społeczną w warunkach globalizacji problem ów rozwoju gospodarki. Ujawnia się to w trudnościach finansow ania sfery świadczeń publicznych państwa w sytuacji jego m alejących dochodów, uszczuplanych i przemieszczanych w różny sposób (m.in. przez raje podatkow e, outsourcing, ulgi dla BIZ, przenoszenie miejsc pra
cy i firm do regionów o najtańszej sile roboczej itp.) do sfery prywatnej. Tym
czasem - stosownie do dom inującego w Europie modelu gospodarki - transfery społeczne (np. na edukację, doskonalenie zawodowe, ochronę zdrowia itp.) są często postrzegane jako przedsięw zięcia i nakłady inwestycyjne przynoszące określone korzyści ekonomiczne. Według tej tezy, eksponowanej również przez Komisję Europejską, koszty związane z niedostatecznym i, niskimi kwalifikacja
mi siły roboczej, w alką z przestępczością, reintegracją osób wykluczonych społecznie, nieuczestniczących w rynku pracy itp., - oznaczają wymierne kosz
ty (alternatywne) w postaci utraty korzyści z tytułu niepełnego wykorzystywa
nia potencjału konkurencyjności18.
Innymi słowy, w Europie występuje charakterystyczny, wymagający innego podejścia aniżeli w USA, problem bezrobocia w regionach, który można określić obrazowo jako integracyjną kwestię „bezrobotnych regionów". Decydują o tym specyficzne uwarunkowania europejskiego rynku pracy (kulturowe, aksjologicz- ne, językowe, regulacyjne itp.). W sytuacji istniejących jeszcze licznych ograni
czeń w swobodzie przepływów siły roboczej między państwami członkowskimi niejako substytucyjne rozwiązania dostosowawcze wymuszają zwiększenie za
kresu inwestowania przede wszystkim w zasoby ludzkie (podnoszenie wiedzy i kwalifikacji) „na m iejscu", tj. w owych „strukturalnie bezrobotnych regionach", aby w ten właśnie sposób podwyższać konkurencyjność, podczas gdy osiąganie tego samego celu w USA jest możliwe w znacznie większym stopniu przez redu
kowanie wynagrodzeń i świadczeń socjalnych - dzięki większej mobilności ame
rykańskiej siły roboczej i eksportowi miejsc pracy do innych regionów świata19.
Tymczasem w Europie dom inuje pogląd, że przemyślane inwestycje w sferę społeczną nie tylko nie stoją w sprzeczności z celem konkurencyjności, lecz wręcz sprzyjają w zrostow i zdolności konkurencyjnych gospodarki. Być może paradoksalnie w ydaje się to potw ierdzać wysoka pozycja konkurencyjna Danii, Szwecji i Finlandii - państw skandynaw skich o najwyższym ciężarze gatunko
wym nakładów społecznych. Kraje te jednocześnie pomyślnie rozw ijają gospo
darkę opartą na w iedzy i osiągają znaczne nadwyżki w wym ianie handlowej z zagranicą. O znacza to, że są one konkurencyjne20, podczas gdy Stany Zjedno
18 Eine neue Partnerschaft fu r die Kohasion..., s. 15.
19 W 2004 r. firmy w USA zlikwidowały 1,04 min miejsc pracy, a mimo to skala bezrobocia jest tam relatywnie niska, znacznie mniejsza niż przeciętnie w Unii. Zob. USA: mniej pracy,
„Rzeczpospolita" 2004, z 6 I.
20 A. Wziątek-Kubiak, Kontrowersje wokół konkurencyjności w teorii ekonomii, „Ekonomista"
2004, nr 6, s. 805-819.
Polityka spójności w świetle nowej koncepcji Komisji Europejskiej 143
czone od wielu już lat m ają deficyt w handlu zagranicznym . Na m arginesie warto wspomnieć, że wyróżniające się w Unii relatywnie najsłabszą ochroną so
cjalną takie państwa, jak Grecja i Portugalia, m ają jednocześnie ujem ny bilans handlowy, czyli nie m ogą być oceniane na rynku m iędzynarodow ym jako kon
kurencyjne. Generalnie biorąc, przodujące państwa Unii Europejskiej, pomimo utrudniającej realizację Strategii Lizbońskiej polityki kursowej U SA (osłabiającej wartość dolara i aprecjonującej euro, co system atycznie zm niejsza opłacalność europejskiego eksportu), uzyskują znaczne nadwyżki handlow e w wym ianie międzynarodowej, w tym także ze Stanam i Zjednoczonymi. Z punktu widzenia w ten sposób ocenianej konkurencyjności wyniki te można uznać za osiągnięcie - zwłaszcza w sytuacji równoległego zachowania względnej spójności w ra
mach znacznie bardziej spolaryzowanych różnorodności wielonarodowej spo
łeczności Europy.
Warto przy tym mieć na względzie, że Unia nie jest porównywalna z USA - nie tylko dlatego, że nie jest ona organizmem gospodarczym i społecznym jed nego państwa. Znacząco odmienna od amerykańskiej jest także struktura gos
podarek państw Europy kontynentalnej, a w związku z tym mocno zróżnico
wane są cele i priorytety polityki gospodarczej poszczególnych państw członkowskich, w zdecydowanej większości formułowane na bazie orientacji prospołecznej. Stany Zjednoczone opierają sw oją gospodarkę głównie na usługach, gdyż już wiele lat temu, w związku z procesem deindustrializacji, wyeksportowały one znaczną liczbę miejsc pracy w najbardziej pracochłonnych branżach przemysłowych. W przemyśle USA pracuje zaledw ie 12% ogółu za
trudnionych, podczas gdy w państwach unijnych dwa - trzy razy więcej. Nie tylko wpływa to w istotnym stopniu na m etodologię obliczeń w skaźników wzrostu PKB, lecz także stanowi o jakościowej różnicy rezultatów tych w yli
czeń. Tymczasem wszelkie odniesienia do porównań konkurencyjności gospo
darki skupiają się głównie na sektorze przemysłu i jego produktach. Europa, w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, zabiega o to, aby inwestycje w sferę B+R, technologię, edukację, now oczesną w iedzę były orientowane za
równo na wzrost wydajności, jak i na utrzym yw anie m iejsc pracy w przemyśle i na zapobieganie ich odpływowi, głównie do Azji. Chodzi tu o św iadom e ukie
runkowanie w Unii inwestycji na rzecz technologicznego uzbrajania działal
ności produkcyjnej w celu obniżania jej kosztów do poziomu przesądzającego o nieopłacalności eksportu „przem ysłow ych" miejsc pracy poza Europę.
Dodatnie wyniki wym iany w handlu zagranicznym w większości rozw inię
tych krajów europejskich świadczą, że są one zdolne w ytw arzać i eksportować najbardziej nowoczesne wyroby, cieszące się popytem na rynku m iędzynarodo
wym. Rezultaty handlu zagranicznego w skazują zatem, że Europa dobrze w y
korzystuje swoje przewagi konkurencyjne w wielu dziedzinach działalności gospodarczej. Jednak fakt, że na początku XXI w., po raz pierw szy od 1960 r., unijny PKB okazał się niższy od 70% poziom u am erykańskiego, m ożna uznać za okoliczność w skazującą na tendencję do pow iększania się strukturalnej luki
144 Bolesław Woś
rozwojowej m iędzy Europą a Stanam i Zjednoczonymi. N ależy zatem przyznać, że z punktu w idzenia trendów rozwojowych nowych czynników konkurencyj
ności, mierzonych np. udziałem w eksporcie produktów technologicznie za
awansow anych (high-tech), zwiększający się dystans Europy w stosunku do USA pow inien niepokoić. W ynika to ze znacznie niższych wydatków na B + R, a w rezultacie z niższego w państwach Unii aniżeli w USA zatrudnienia w tzw.
technologicznych, w iedzochłonnych gałęziach przemysłu.
Tymczasem wiadom o, że współcześnie rywalizacja odbywa się głównie na polu wiedzy i technologii. Od inwestycji badawczo-rozwojowych uzależniony jest w około 40% w zrost w ydajności21. W tej dziedzinie tkwią największe m ożli
wości zwiększania wartości dodanej i osiągania nadwyżki ekonomicznej. Nad
wyżka ta jest Europie szczególnie potrzebna nie tyle do wykazania wyższości konkurencyjnej, ile przede w szystkim do zachowania społecznego modelu jej gospodarki, z którego nie zam ierza rezygnować. Kluczową, na pozór niedoce
nianą kw estią w ydaje się więc zbyt niski w ramach Unii (oprócz Szwecji i Fin
landii) udział nakładów na badania i rozwój, które przesądzają o słabnącej w stosunku do U SA pozycji konkurencyjnej W spolnoty w globalnej gospodarce.
Spośród wielu innych czynników, ograniczających w Europie wzrost konkuren
cyjności, najczęściej w skazuje się ponadto relatywnie niską stopę zatrudnienia, która z pew nością jest ściśle związana z istniejącym i licznymi jeszcze narodo
wymi barieram i, utrudniającym i swobodę wspolnorynkowych przepływów gospodarczych, a zw łaszcza siły roboczej. Wydaje się to potwierdzać tezę, że problem y te m ogłyby być skuteczniej rozwiązywane w ram ach systemu w spól
nej polityki społecznej i gospodarczej Unii.