• Nie Znaleziono Wyników

Nowy Pamiętnik Warszawski : [dziennik historyczny, polityczny, tudzież nauk i umiejętności]. T. 16 (październik 1804)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nowy Pamiętnik Warszawski : [dziennik historyczny, polityczny, tudzież nauk i umiejętności]. T. 16 (październik 1804)"

Copied!
120
0
0

Pełen tekst

(1)

D Z IE N N IK H I S T O R Y C Z N Y ,

P O L IT Y C Z N Y

P A Z D Z I E R N I K

,

L IS T O P A D

,

GRUDZIEŃ\

Hsec studia cdol^scentianj aiunt , senectutem obie cisni , secundas fes ornant, ądyersis perfngiam »c sola

tłum pjfajbent, dalectant dosni , non iirjpediunt foris pernoctant nobiscuiji , peregnnantur , rnsticantur.

Cicero

.

Za pozwoleniem Zwierzchności

W A K S Z A W l a

1804

w Drukarni Xięzy Piiarów.

(2)
(3)

N

O

W

Y

A M

W A R S Z A W S K I .

R O K 1 8 0 4 . P A Z D Z

1

E R N

1

K i

H I S T O R Y A *

Wypis piąty i ojlatni z podróży do Szwectji

>

Finlandyi i Laponii przez

Jo zefa Ac erb i.

W przeciągu pięciuset mil nie widzieliśmy żadnego k o n i a , dopiero przybywszy do

Altcngard poltrzegliśmy trzy na ł ą c e ; d o m y ­ śliliśmy s i ę , iż musiały należeć do iakiego

cudzoziemca zamieszkałego w tym kraiu , i | w samey rzeczy dom iego Itał na pobliskim wzgórku niedaleko n as, wprolt odnogi oceanu Lodowatego* Dziwiliśmy się nad pięknością i

przezroczyltością w od y tego oceanu * i czuli­ śmy wielka roskosz widząc się tak blisko kresu naszey podróży* N ic nie mogło bydź dla nas

dziwnieyszego * iak w idok g ó r o krytych śnie­ giem i oceanu L o d o w a t e g o , w powietrzu tak gorącem, iak ieft Włoskie* Z b yteczn e cie-*

(4)

2 Hijłorya.

- ( • » \ * ^ ^

pło nakłoniło nas do kapania się w Oceanie. Kupiec z nami b ę d ą c y odwodził nas od tego wszelkiemi sposobam i, z przyczyny wielkiey li­

czby psów morskich znayduiących się w tem mieyscu. W yobrażenie roskoszy z użycia mor* skiey k i p i e l i , mocnieysze było od iego prze­ łożeń ; lecz woda tak była z i m n a , żeśmy w

niey nie mogli dlużey zoftawać nad kilka se­ k u n d y woda ta sprawiła w nas takie odrętwie­ nie , iż zaledwiesmy się na nogach utrzymać mogli.

Ubrawszy s i ę , poszliśmy na obiad do k u ­ pca. Z o n a iego dobra kucharka przyrządziła wyborne p o t r a w y , a przynaymniey nasz d ob ry apetyt uczynił ie takiemi. L a n d w o y t tego d y - Itryktu mieszkaiący u kiipca, człowiek roltro- pny dał nam należyte przeftrogi względem dal- szey naszey p o d r ó ż y do Cap Nord : powiedział,

iż mieliśmy ieszcze 34. mile, k tó re potrzeba b y ło koniecznie przebyć morzem , gdyż ta p o ­

dróż nie p o d o b n a była do uskutecznienia l ą ­ dem , dla częftych iezior i bagien, W y r a c h o ­ waliśmy prócztego , iż nam mało zoftawało cza - $1?. na doltamie się do Cap Nord , i p o w ró c e n ie do Tornea przed pierwszemi mrozami.

Byliśmy więc przymuszeni przedsięwziąć p o d r ó ż morzem , myśląc czasami wysiadać dla

oglądania brzegów.

Trzeciego dnia po naszym przybyciu do

jJlten, kupiec wyftarał się nam o bat ze czte­

(5)

lVypis z podróży do Szwecyi

3

' 9 4 > * 1 - * r I ■

a zatem przyzwyczaieni do morza. Połtara-się o m a t e r a c e , poduszki i kołdry , na­ braliśmy rozmaitego rodzaiu ż y w n o ś c i , iakoto d r o b i u , szynek, cielęciny , h e r b a t y , k a w y , ł o ­

sosia , wina i gorzałki. T a k opatrzeni o b ie­ cywaliśmy sobie przyiemną po Lod ow atym o- ceanie żeglugę. Odnoga, któreśm y płynąć m i e l i , miała po obu Itronach piękne przylądki i góry,

widoki. , »

Wyiechalismy z Altert w poniedziałek d„ 1 £ L ip ca i przybyliśmy do Cap Nord z piątku na sobotę w n o c y * . P ły n ą c w pobiiskości brzegów przypatrywaliśmy się wspaniałym k a s k a d o m , prawie nieprzerwanym pasmem spadaiącym z

wysokich brzegów do morza. Jedna z nich rzu­ cała się z pagórka , k t ó r y był tak szykownie o kryty pięknemi brzozami , iak gdyby ie umy­ ślnie ręka ludzka zasadziła. W pośrodku tego lasku wznoszącego się w kształcie amfiteatru , poltrzegliśmy mieszkanie iedney L ap o ń sk ie y

familii. Ciekawością zdięty kazałem się tam prowadzić. D o m był zupełnie pulty ? miesz­ kance wyszli zapewne dla połowu i znaydowa- li się na górach ze swerni rennamić D o m e k b ył nader szczupły, przeglądaliśmy wszyfikie

onego k ą ty , ażeby znaleźć rzecz iakową g o ­ dną widzenia , lecz znaleźliśmy tylko naczynie z ż y w i c ą , która ścieka z jodłowego drzewa i twardnieie na wolnem powietrzu. L a p o ń c zy - kowie robią z niey maść na rany* T o mieysce było prawdziwie ro s k o sz n e , i przypominało nam naypi^knieysze posady Szwaycar*.

A 2

(6)

4

HiJlonja\

Widząc naszych przewoźników znużonych upałem i p r a c ą , wysiadaliśmy częlto dla ich ulgi na l ą d , i odwiedzaliśmy mieszkania L a ­ pończyków o milę i jwięcey iedne od drugich

odległe: wszędzie znaydowaliśmy ich wesołych i szczęśliwych. M aią dosyć k ró w doltarczaią- cych im mleczywa, K a ż d a familia mieszka

w

pośrodku swoiey własności na milę rozległey. Zapaśni są w r y b y s o l o n e , któremi ni etyl ko się

ż y w i ą , ale ieszcze kupuią za nie odzienia na zimę. D o m y liawiane sa w kształcie namio­ tó w z otworem w górze dla dymu. Zimą mie­ szczą się razem z krowami

w

swoich namio­ tach , tak iak górale Szkoccy.

W

lecie mie­

szkania są zawsze o t w a r t e , i lubo w tey porze nie mafz tam nocy, sypiaią iednak zawsze o t e y samey godzinie, iak w południówey Europie. Zdarzało nam się częlto weyśdź do domu po

p ó ł n o c y , i zawsze znaydowaliśmy całą famiłMą uśpioną. Piozinawialiśmy niekiedy długo p o ­ między so*bą , a nikt się z nich nie przebudził. S ą oni trudni do przebudzenia, co zapewne p o ­

chodzi z zupełnego bezpieczeńftwa, w jakiem za­ wsze zoftaią. Znayduią się iednak w tych Itro- nacli niedźwiedzie i wilki, lecz te nie wchodzą do d o m ó w , w o lą raczey chodzić w tro p y za błąkaiącemi się trzodami i za ftadami rennów. Jadowite gadziny w tamtych kraiach nie są

znaiome.

' * " i : ' v • • _ t ' . ’ , x ( / - i

Pom iędzy temi spokoynemi L aponam i ,

nie

potrzebne są kary na wyftępnych. M ała

(7)

W ypis Z podroży do Szwecyi.

5

p rzeftrzeai, rzadko ma sposobność do zazdro­ szczenia i wzaiemnego sobie szkodzenia. P r ó c z tego L ap o ń czyk o w ie maią charakter tak ie-

d n o f t a y n y , namiętności tak słab e, iż nie są. zdolnemi ani do n a p a ś c i , ani do zemfty. C h o ­

ciaż ten lud nie zna żadnych sposobów o b r o ­ n y , atoli wolny ie£t od wszelkich naiazdów , dla swego ubóftwa , i dla zimna kraiu.

Byliśmy świadkami sceny nader porusza- i ą c e y , k tó ra nas przekonała, iż L a p o ń c z y k o - wie nie są ogołoceni z czułości. Weszliśmy o trzeciey godzinie z rana do iedney chaty, gdzie zaftaliśmy całą familia u|;ywaiącą spoczynku. B y ł t im ieden mężczyzna , iego żona , matka

i

dwoie małych dzieci. W s z y s c y twardo spali w swoich sukniach podług kraiowego zwyczaiu.

Czekaliśmy ich przebudzenia się. Posłanie ich b y ł o z liści brzozowych pokrytych (korami ren - nów. Z o n a naypierwsz.a się przebudziła , i p o ­ znała iednego z naszych przewoźników , który

odwiedzał ie y familie* poprzedzaiącego roku. Zaczęli z sobą rozmawiać polapońlkrt. O b u ­ dził się potem mąż i iego matka. Staruszka spoyrzawszy na przewoźnika zaczęła płakać y t o ż samo uczyniła ie y synowa i przewoźnik. Na ten widok i m y także zaczęliśmy płakać w głębokiem'ponurzeni milczeniu. Nasz tłumacz wszedłszy do c h a ty , i znalazłszy nas w tym Itanie , zapytał o przyczynę smutku. D o w ie * dział się, iż nasz przewodnik o d w ie d z a n e przed rokiem tę familią, zaftał ftaruszkę w doskona- , łem z d r o w i u ; lecz p o źn ie y uderzona apople-

(8)

§

Hijłorya,

0

Prosiliśmy o mleko rennów i o ser. G o ­

%

V

|

spodyni zaprowadziła nas do spiżarni. Z a d z i­ wiliśmy się widząc ią lak dobrze opatrzony. B y ło tam podoltatkiem ryb s o l o n y c h , mięsa i

ozorów z rennów, kaszy owsianey , oraz fkór, kuczbai i t. d. Dali nam wszyftkiego czegośmy tylko ż ą d a l i , nie chcąc przyiąć niczego w za­

mian, ani nawet pieniędzy.

Mało ieft kraiów , gdzieby lud zoltawał w takiey obfitości, co do iftotnych potrzeb ż y ­

cia , iak w liadmorskiey Laponii. Uboczne p o ­ trzeby są tam nader rzadkie; D o m y małe i

ciemne. N ie masz w nich ani łó że k , ani Hoł­ d ó w , ani ftołów, a L a p o ń c z y k o w ie nigdy n a ­ wet tego niedoftatku nie czuią. Mieszkaią w kraiu którego poltać w porze letniey ieft nie­ wymownie przyiemna ; paftwiska nad zwyczay

obfite. Ziemia po k tó re y chodzą ieft ich wła­ snością, nie znaią żadnego przełożonego i nie

lękaia się ucisku.C O C

Płynęliśmy cieśniną wielorybów. Przewo­ źnicy zapewniali nas , iż ie widzieć będziemy , gd yż i e ż d ź ą c t a m t ę d y , zawsze ich napotykali po ośm lub dziewięć , lecz nie mieliśmy tego szczęścia, Wysiedliśmy na iednę wyspę przy

iłcwesun? g d z i e ftał doin iednego kupca. N ie

wiem , czy może bydź na świecie smutnieysze mieszkanie. Cała wyspa nie ma na sobie ie- dney drzew iny, krzaczka , ani nawet źdźbła t.ra- - w y , lecz cała ieft gołą Ikałą. Kto tam przesia­

(9)

W ij f i s Z podroży J o Szwecyi. 7 Przez trzy miesiące nie widać tam słońca , sa­ ma tylko chęć. zysku m oże tam utrzymać chci­ wego człowieka.

Jm dałey pomykaliśmy się ku polno- cney ftronie, tem bardziey przyrodzenie zda­ wało nam się ponure. Wszelka nakoniec u r o ­ d z a jn o ś ć niknie i nie widać tylko w o d ę i ska­ ły. Zoitawiliśmy po prawey ftronie cieśninę między wyspą Magnon i lądem. INiezmierność oceanu Lod ow atego rozciągała się po l e w e y , a nakoniec przybyliśmy do naydalszego^ cyplu p ó łn o c n e y E u r o p y znanego p o d imieniem Cap

Ifyrd. *

Siśłim us hic tandem , nobis ubi defait orbis.

Odrysowawszy w rozmaitych położeniach ogromne bryły skał okazuiących się na przy- lą,c)jku północnym od m orza, przybyliśmy do lądu. Znalazłszy ułomki ftatku rozbitego o

s k a ł y , roznieciliśmy ogień. P oftrzegliśm ygro­ tę , a w niey zdroy czyftey w od y

,1

dałey ro­ ślinę a n g e l i k ę , co nas niezmiernie ucieszyło, G r o t a przez obiianie bałwanów morskich ufor­ m o w a n a , zdawała się b yd ź umyślnie ludzką wyrobiona ręką. Obraliśmy sobie to mieysce dla wzięcia p o k a r m u , ile maiąc pod ręką tak w j borną wodę. Żałowaliśmy , żeśmy nie mieli żadnego żelaznego narzędzia do wyrżnięcia na skale naszych imion. Zasileni pokarmem , wdrapaliśmy się na wierzchołek s k a ł y , skąd

(10)

ł-8

HiJłonja.

nocny ielt ogromny bryłą g r a n i t u , w którym się miejscami kryształ przebiła. Przylądek zachodzi w p ó łk o le od wschodu do zachodu:

o kilka tyiko sążni od morza znaleźliśmy dosyć śniegu.

Jeden, szczególnie rodzay ptaków doff.rzegli- śmy w tęm mieyscu , to ielt plis/.ek; lecz w nie wielkiey odległości morza widzieliśmy głaszcze , ł y s k i , i kurki w o d n e ; kilka ich nawet zabiłem

w czasie żeglugi.

L e k k i wiatr pó łn o cn y wzywał nas do p o ­ dróży ; lecz zaledwie upłynęliśmy trzy m ile , zatrzymała nas zupełna cisza , i przymusiły

chwycić się wioseł, N ie chcieliśmy p o w r ó c ić do s$Lten tą samą d r o g ą , iakieśmy stamtąd płynęli , lecz zwiedzaliśmy r ó ż n e wyspy p o - bliższe brzegów, Z aczęliśm y od wyspy Ma«i-

so, gdzie się znayduie trzydzieści famiłiy , ie-

den duchowny i ieden kupiec, Oltatni przy- iął nas z wielką l u d z k o ś c i ą ; Obdarzył rozmai- temi likworami, i niektóremi rzeczami służą-• % , / • ; * I; F t / ' ' O cemi do naszego zbioru hiftoryi naturalney , iakoto dał nam różn e gąbki i konchy. Przy na­

szym odieżdzie podniosł banderę D u ń s k ą , i ż e ­ gnał nas potroynyrn z armaty wyftrzałem. T e

nprzeymości -winniśmy byli iednemu z x ią ż ą t O rlean ó w , k tó ry odprawuiąc p o d r ó ż przez N o r w e g i i ą , przybył do tego b r z e g u , udał się potem do Alten , skąd poiećhał konno ku p o ­ łudniowi , prawie tą samą drogą , którąśm y o- brali. T e n xiązę odprawiał p o d r ó ż e pod imie­

niem Mullęra w towarzyftwie iednego

młodzień-y

(11)

W ij pis z podroży do Szwecyi.

9

ca nazwiCkiem M on tjoie, k t ó r y się przezwał

Frobtrgicm. W r o k potem k u p c y dowiedzieli się od swoich korrespondentów w N o r w e g i i ,

iz M u ller był xiążęciem d'Orl.eans. O d tego czasu , ile razy widzieli u siebie cudzoziemca, mniemali go b yd ź iakim xiążęciem.

C h c ą c sadzić o gościnności mieszkańcówO u O

Maaso , trzebaby wiedzieć : czy wspomnieni c u ­

dzoziemcy byli tam równie iak i m y przyig- temi. G d y przeieżdzałem przez N orw egiią z moim przyiacielem P. B e llo t i , wszędzie nas wspaniale p r z y y m o w a n o , g d y ż pomimo na­

szych zapewnien, miano nas za xiążąt W ło ­ skich zwiedzaiących o b c e kraie w czasie za­ mieszania w swoiey oyczyznie • przewracano kalendarze dla dowiedzenia się o naszych na­ zwiskach. Mego przyiacieła wzięto za niezna- iomego x ią ż ę cia , a mnie za iego sekretarza.

A Maaso udaliśmy się do Hammersfert,

gdzie przemieszkuie kilka zgromadzonych fa«, m iliy, ieden duchowny i trzech kupców. T a mała osada podobna ieft do innych przez swoię nieurodzayność. Jeden z tamteyszych k u p c ó w powiedział mi o fregacie A n g ie ls k ie y , która tam

przypłynęła z dwoma aftronomami. Jeden 3 nich wyftawił obserwatoryum na pobliskiey gó«

rze , a drugi udał się w tym że celu do samego przylądka. K upiec nie mógł sobie p rzy p o ­

mnieć ani nazwisk afir-cnomów, ani czasu ich p rzy b y c ia , namienił nam tylko o wielkiey trwo-^

dze , w jaką w idok tey fregaty wprawił mie^ szkańców, którzy mniemali, iż przywiozła

1

(12)

10 Hijłorya.

, / » l ' a ' \ §

Przybywszy nazad do A l t c n , czyniliśmy tam przygotowania na powrócenie do odnogi

Botnii. Korzylta^iąc z czasu i mieysca , w y b o -

czyliśmy do Telwig\ znaleźliśmy tam L a p o n ó w przybyłych z bardzo dalekich ftron dla sprze­ dania swoich ryb. Jeftto port m a l e ń k i , przy którym kilku kupców osiadło.

Naięliśmy dwa baty dla popłynięnia w g ó ­ rę rzeki Alten. Brzegi tey rzeki podaią dla malarzów nader przyiemne wzory. Między in-

nemi uważaliśmy kaśkadę spadaiącą po brzegu 2 wysokiey skały, k t ó r e y wierzchołek ma zu­ p e łn y kształt k o p u ły kościoła katedralnego. U spodu skały ielt małe iezioro , a n a o k o ł o schody , które zdaią się bydź z umysłu w skale w y k u te , a wszyftko razem ma podobieńftwo nadpsutego kościoła.

Przybył tam wdelki niedźwiedź dla napi­ cia się, lecz skoro nas poftrzegł , odszedł do lasu. Widzieliśmy także lisa przybyłego w tym samym cełu. W k r ó t c e zbliżyliśmy się do spadku rzeki, k tó ry zdawał się- wltrzymywać paszę żeglugę. Atoli poftanowiliśmy przezwy­

ciężyć wszelkie trudności i nawet narazić się na niehezpieczeńliwo , niżeli o d b y w a ć nadto daleką p o d r ó ż przez zarosłe g ó r y , w k t ó r y c h łatwo można było zabłądzić : lecz nie mogli­ śmy uskutecznić naszego zamysłu ; trzeba było u d a ć się g ó ra m i, unikaiąc ile m ożności rzek i iezior.A

(13)

%

Wypis z podroży do Szwecyi.

11

/ 1 • * % y I \ / \ '

tym ftopniu. Przechodząca chmura okryła nas śniegiem. Uszliśmy dwanaście mil prawie bez o d p o c z n i e n i a , nimeśmy się doftali do rzeki

A llen . Boiaźń »odmiany czasu nagliła nas do

pośpiechu. Przybyliśmy nakoniec do mieysca gdzie zofta wżeni L a p o ń c z y k o w ie oczekiwali dla

odprowadzenia nas do Kautokeino.

Wiatr północny oszczędził naszym prze­ woźnikom pracy w żeglowaniu pod wodę. Kilka gałęzi brzozowych z liściem służyły nam zamialt

żaglów.

Przybywszy do Kautokeino, musieliśmy znowu odbywać drogę lądem aż do Knontekis. Ponieważ tamtgdy nikt ieszcze ni ej<prze c h o d z ił, zdawało się zuchwalłtwem odważać sie na to. G ó r y przedzielaiące Enentekis od Kautokeino nie są tak wysokie iak między Altengard i Ma-

a s i, łecz przebywaiąc ie tyleśmy ponieśli tru­

dów i p r a c y , iak przez góry Laponii N o rw e g - skiey. Trzeba nam było przeprawiać się przez

r z e k i , przez bagna , i częfto zabłąkać się

w

drodze. Nasi przewoźnicy nie lepiey od nas znali mieysca , w któreśmy się zapędzili. N i e zgadzali się w swoiem zdaniu, i bez naszego kompasu bylibyśmy błądzili po lasach aż do zimy, lub musielibyśmy p o w ró cić do Kciutokci-

no. Nakoniec uszedłszy iio mil , poftrzegliśmy

(14)

1

2

Hijłorya.

- » ' " . ' » r * • , i *. * . . ' • % \

wiek. uczony dowiedziawszy się , iż tamtędy miał przeieżdzać Włoch p o w racaiący z swoiey p o d r ó ż y , napisał cztery wjoskie wiersze w xię- dze mie} scowego paftora , ażebym ie łatwiey znalazł. T e wiersze wzięte z Ario (i a , b y ły bar­

dzo trafnie i do okoliczności pr/.yftosowane.

Sei pi orni me n andai mattina sera

O

Per balze e per pendui orridi e slrani

Dove non via

,

dove camin non era

,

Doue non segno , ne ucsłigia fiumana.

Sześć dnim od rana w p ó ź n a noc wędrował

.Wśród skał urwiftycłi, wśród firaśznych zapa­ dów :

Seieszki i chaty nigdziem nie z n a y d o w a ł ,

Nigdziem nie doftrzegł znaku ludzkich śladów.

Ci dway podróżni Anglicy mieszkali u pa- Itora przez sześć dni c h o r o b y z nich iednego ,

i naywiększey doznawali pieczołowitości. C h c ie ­ li wzbudzić ciekawość L a p o n ó w puszczeniem napowietrznego b a l o n u ; lecz ta osobliwość mało ściągnęła Widzów. Ci Anglicy napisali

"W xiędze paitora naftępuiące s ło w a :

| . | • •

„ Cudzoziemcze, k t o k o lw ie k ie lt e ś , p o w r ó ć w do swoiey oyczyzny ; i przyznay, że nauka do-

„ broczynności nabywa się w polerow nych n a ­ g r o d a c h , lecz sarna dobroczynność dopełnianą

(15)

\ 1 ę /

PaJtor osady Enontekis miał dosyć oświe­ cenia. W o ln e od swoich obowiązków chwile p o ­ święcał Filozofii i ftatyftyce. Miał znaczny zbiór osobliwości należących do hiftoryi natu- ralney. U ł o ż y ł on rękopism z odpowiedziami na rozmaite zapytania cudzoziemców wrzględem tego krain. N ie zaftaliśmy go przybywszy do iego doinu. Zona iego nader obyczayna k o ­ bieta przyięla nas iak n a y l e p i e y , i pokazała nam wspomniony rękopism, z którego wyiąłem

co naftppuie.

„ L u d n o ś ć osady Enontekis i iey p a r a fii, wynosi do

8 3

o. głów. W tey liczbie znayduie

się

258

- rolników mieyseowych , a reszta zło­ żona ieft z błąkaiących się Laponów^

K o śc ió ł w Enontekis ma wielką sławę w ftronach północnych. Norwegiianie odprawuiąc

niebezpieczne p o d r ó ż e , posyłaią kościo ło w i świece woskowe , i inne p o d o b n e dary.

%

Błąkai^cy się L ap o ń c zy k o w ie zachowmfj ieszcze niektóre zwyczaie pogańskie. Zdarza się niekiedy znaydować w puszczach wielkie k a m ie n ie , maiące nieiakie podobieńflwo do poitaci ludzkiey. L a p o ń c z y k o w ie przechodząc

o k oło takich kamieni , zabiiaią im na ofiarę renny , i zawsze o k oło tyeh bożyszcz znay­

dować można rogi tych zwierząt.

Maią zwyczay zakopywać pieniądze, [koro ich nieco nzbieraia. Częlto się z d a r z a , iż te

pieniądze giną w przypadku nagley ' śmierci właścicielów.

(16)

V . • . b

14

HiJlonja.

I 4 t . ' i * € ^ S

% I ' * t Ą \

^ Ubiór L a p o n ó w mieyscowych , ieft prawie ten sam co błędnych góralów , z tą tyl­ ko ró żn ic ą , iż pierwsi noszą k o s z u le , a dru­

dzy ich nie m a i ą , i ż e pierwsi odziewaią się w i e c i e materyami wełnianemi,-a drudzy noszą przez cały rok kożuchy.

T o ż pismo wspomina o pewnym kiciu przedniego gatunku z rogu rennów. T e zwie­ rzęta podlegają p ew ney chorobie nazwaney

m ilc a , przeciw k tórey nie masz żadnego lekar-

Jtwa , choruią także na oczy , w ą t r o b ę , serce

i

nogi.

Wspomina ta k że o niezmierney liczbie

W

wilków, które niszczyły Laptmiią w roku 1798* a tę klęskę przypisuie w oynie Finlandskiey. "/ Kartofle bardzo obficie rosną w kantonie

E n o n tek is, lecz inne warzywa wcale się nie-

przyymnią, łub bardzo rzadko. Sieią tam owries

i

ięczmień. U żyw aią pługa dziwaczney r o b o ­ t y , lecz ten pług Itosowny ielt do gruntu p e ł­ nego wielkich kamieni , kt,óre trzeba uftawi-

ęznie omiiać.

Z K nonte.kis do Tornoa poftępowalismy za biegiem rzek. WTtąpilismy do Muomoniska , gdzie znaleźliśmy naszego przyiaciela xiędza ,

i

Szymona wybornego maytka. Odwiedzaliśmy po drodze wszyftkich naszych znaiomycb. Wjaz'd nasz do Uieaborga był prawdziwym tryumfem. Wznieciliśmy tam -wielką ciekawość o p o w ia ­

(17)

W ypis

2

podróży do Szwecyi

.

1 5

naturalney, któreśmy z 'sobą przynieśli iakc* świadectwa i d o w o d y , żeśmy się znaydowali Yf nayodlegleyszym klinie Europy.

Uwagi ogólne nad Laponiią tuyiętc rozmai­ tych pisarzów , a mianowicie Mijsyonarza

C a n u t e - L e e m s , z przydatkami

pana Acerbi.

Lapoń czykow ie !zoftaia iw zupełney niewia- domości o swoich pierwiaftkach. Powszechne mniemanie i e f t , iż pochodzą od dawnych Fin-

nów ; a ten domysł zdaie się naszemu missyo-

narzowi podobnieyszym dó wiary , niżeli tych pisarzów, którzy ich po czątek w y w o d z ą o d Itarożytnych Hebrayczyków. W yp ro w a d za oia z jednego źródła L a p o n ó w i Finlandczyków. Uważa szczególnieysze podobieńftwo między

obyczaiami L a p o n ó w i dawnych Scytów , p ó ­ źni ey Tatarami nazwanych. A tak utrzymuie

wraz z biskupem Drontheimskim , iż Finnowie wspominani od T a c y t a i Ptolomeusza , b ęd ąc potomkami T ata rów i Scytów , są przodka­ mi N o r w e g iia n ó w , L a p o n ó w ,Szwredzkich i M o ­

skiewskich.

Niektórzy pisarze zapewniali, iż L a p o ń ­ czykowie noszą suknie wyszywane srebrem i złotem. Jnni , że się okrywaią skórami z nie­

dźwiedzi i cieląt morskich , i tak przeltrono r iż zdaią się bydź w worach ; te powieści tak

(18)

L a p o n i a nosiły zasłony plecione z wnętrzności

zwierząt.

Mifsyonarz Lecms zaczyna od opisania u - b io ru mężczyzn. N o szą czapkę czerwoną w kształcie głowy cukru , na wierzchu kutas z sukna rozmaitego koloru. Czapka w środku podszyta skórą wydry lub gronoftaiów. Częlio

noszą czapki ze s k ó r y łosia z łuską.

M aią także kaptury ; używ aią ich wcza- sie polowania dla zasłony od zimna. L a ­ p o ń c z y k zamyka sobie tym kapturem całą głow ę i twarz tak , iż nie widzi tylko dwoma

dziurkami. T o odzienie okrywa mu razem ra­ miona i piersi.

Mężczyzni nie zawiiaią sobie szy i, która zoftaie g o ła , ieżeli nie wdzieią kaptura.

T u n ik a L a p o n ó w nazwana od nich tolk , ieft z barsniey s k ó r y , o b ro co n a wełną do ciała N a tunice kaftanik wełniany wyszywany r ó - żnemi kolorami.

T a tunika służy zamialt koszuli , i ielt otwarta na piersiach , przyozdobiona podług upodobania , i obszyta suknem lub s k ó rą w y ­

dry. U lewey p o ł y przyszywaią sztukę f u t r a , obwodząc ią małemi frenzłami srebrnemi.

Mężczyzni noszą ieszcze

1

na tunice inną suknią z grubego sukna, lub ze skóry r e n n ó w , v# T a suknia ma tak. iak tunika kołnierz Itoiący,

k t ó r y otacza szyię i brodę. T e n kołnierz p ię ­ knie bywa wyszywany. Suknia czyli surdut

otwiera się także z p r z o d u , przyszyte są- do m e y

V , ) / ' i , ‘ ł

1 6

Hifłorya.

(19)

Wypis z podroży do Szwecyi.

i p

niey naramienniki po obudwu /tronach. U spodu suknia wyszywana w ró żn y c h k o l o r a c h , w y ło g i u rękaw ów są odmiennego k o lo r u i

haftowane po brzegach. L a p o ń c z y k nosi ta k ­ i e worek na kształt k ie s z e n i, gdzie kładzie to*

co mu ielt potrzebne do skrzesania ognia.

Ubiór zimowy ielt nakształt woru futrza­ nego z włosem na wierzch przewróconym. G ó ­ rale podczas wielkiego zimna noszą fkórę li­

sią na szyi. K u p c y Szwedzcy przecho dzący zimą przez te g ó r y , obwiiaią szyię futrem s o ­ bolim. Bogaci L a p o ń c z y k o w ie miewaią suknie

podszywane futrem z brzegami drótem przety- kanemi.

Mężczyzn! maią rękawice ze skóry rennów z futrem' na wierzchu , a we środku wysłane p e ­ wnym mchem dla większego ciepła. Czasem te rękawice bywaią z czarnych lisów f a po brzegach skóra z w y d r y , i haft z drótu. M ę ż -

czyziu i k o b ie t y noszą bransoletki miedziane } dla ochronienia się, iak mówią , od bolu rąk.

Używanie pończoch wcale im nie ielt zna- iom e : natomiaft maią długie p an talony z g r u ­ bego p ł ó t n a , lub ze s k o r y ; gdy te pantalony są z w e ł n y , natenczas obszywaią ie w fkórg na kolanach , a ż e b y dłu żey trwały.

Trzewiki L a p o ń c z y k ó w maią t y lk o iednę podeszew ze s k ó ry renna. Włos dany ielt ku

ziemi : ażeby nie były śliskie , przypalaią c o ­ kolwiek włosy. T rzew ik i są przeltrone i przy** więzuią się rzemyczkami o k oło n o g i , w środku ie wyściełaią mchem lub słom^ dla ciepła i su­

chości.

(20)

Hijiorya.

U b ió r k o b ie t nie r ó ż n i się od ubioru m ę ż ­ czyzn , tylko przez k r ó y c z a p k i , i przez płaszcz z Rossyyskiego płótna wiszący na ramionach. U b i o r y o b o y g a płci tak są do siebie p o d o ­

bne , że Leetns w y r a ż a , iż widział częfto ż o n y i m ężów chodzących nawzaiem w zamienionych

sukniach t a k , iż tego sarninie poftrzegałi.

M leko z rennów ielt głównieyszym p o k a r ­ mem L a p o n ó w ; maią dwa sposoby przypra­ wiania go podług pory roku. W lecie gotuią

utrzymuią przez całe lato. W iesieni zbieraią zapasy na zimę w wielkie naczynia : mleczywo to zlane powoli kwaśnieie , a za nadeyaciem zimna marznie. M leko rennów w zimie uzbierane , zlewaią w w o r y s k ó r z a n e , gdzie zamienia się w b r y ły lodu , które potem r ą b ią do u ż y w a ­ nia. T o mleko w l o d o b r ó c o n e , bywa nader tłufte i posilne. L a p o ń c z y k o w ie czeltuią niein

przybyw aiących cudzoziemców.

N ie można robić sera z mleka rennów bez przymieszania w o d y , z p r z y c z y n y , iż to mleko ieft nadzwyczaynie gęfte. Pomimo to, ser b y ­ wa ieszcze tak t ł u l t y , iż przytknąwszy go do o g n ia , pali się iak łoy.

(21)

l l rijpii z podroży do Szwecyi.

19

o k o ł o k t ó r e y zasiada cała familia. K o le y n o k a ż d y b i e r z e na k o n iec n o ż a kawał m i ę s a , i nim ie w ł o ż y w ufta , macza wprzód w zebra-

n e y tłuftości.

N ie k ie d y robią pieczenie z r e n n ó w , na» dziewaiąc mięso na h aczyku w ziemi przy ogniu utkwionym. Nie zabiiaiąc nigdy rennów w le- cie , nie maią potrzeby nasalać ich m ię sa , lecz wędzą ie niekiedy dla odmiany potraw.

L a p o ń c z y k o w ie mieszkaiący przy rzekach , ż y i ą n a y w ię c e y surowym ło so sie m , bez inney p r z y p r a w y , prócz ż e go maczaią w tłuftości

wieloryba. T e n ieft naypierwszy pokarm dzie­ ciom d aw an y, k t ó r y matka wprzód zżuie , nim go umacza w tłuftości. D la t e g o t o zapewne od

dziecińftwa przyzwyczaieni L a p o ń c z y k o w i e ma­ ią u p od oban ie do takich potrawa P i e k ą t a k ż e r y b y p o d o b n ie ia k m i ę s o , i pomimo wielką ich tłuftość nie używ aią ani chleba, ani ża~ dney mączney potrawy. L e k a rze osądziliby tę potrawę za bardzo n ie z d ro w ą ; atoli L a p o ń ­

czykowie są nader czerstwi i silni. N ie znaią ani chorób c h r o n ic z n y c h , ani g o rą c zek . Jedna tylko choroba ieft u nich z w y c z a y n a , to ieft kolka wraz z kurczem , lecz ta nigdy nie by» wa śroiartelna.

Jadaią przecież niekiedy placki z mąki ;

lecz iednym z nayulubieńszych przysmaków ieft

u nich druga kora z j e d l i n y , k tó r ą zjadaią su­ r o w o maczaiąc w tłuftości wielorybiey. P rzy - p a d k o w ą ła k o cia ieft tam a n g i e l i k a , k t ó r ą ie -

(22)

20 Hisłoryal

waną w m l e k u , oraz pewne ia g o d y zbierane po stopnieniu śniegów.

Lapońpzykow ie Itaraią się z naywiększym zachodem o tabakę; leżeli ie y nieszczęściem nie ftaie , żuią w o r e k , w k tórym ią zw ycza y - nie chowaią. Z u ią c tabakę spluwaią częfto na ręce dla smakowania w ie y zapachu. W wiel­ kim niedo[tatku tabaki, schodzą się dla palenia z jedney l a l k i , którą sobie w k o l e y podaią. Niczego więcey nie piią prócz w o d y . K o b i e t y liie należąc do k u ch n i, maią bardzo mało za­

trudnienia, ponieważ nigdy naczyń od iedze- nia i gotowania nie umywaią.

Laponiia Norwegfka obfituie w dzikie ren- n y ; lecz maiąc dosyć tego zwierza chow aią-

cego się w domu , nie dąią sobie wielkiey pra­ cy w ubieganiu się za nim pó lasach. J d ą c na polowanie biorą z sobą psa dla tropienia, przed k tó re g o węchem nie schroni się żadne zwierzę.

G d y iuż pies zatrzyma się przed i ego schro­ nieniem , lirzełec wkłada mu na pysk k aga­ n iec, ż e b y nie szczekał. Zraniwszy zwierza

paszcza psa w pogoń. W porze gdy samce szukaią sam ic, L ap o ń c zy k o w ie zaprowadzaią do lasu iednę rennicę dla przywabienia sam­

(23)

Wypis z podroży do Szwecyi.

2 1

L a p o ń c z y k o w ie żabiiaią tflkźe rennów p a ł­ kami wtenczas , gdy śnieg ieszcze niezmar- żnięty nie m oże utrzymać zwierza, Itrzełcy zaś łatwo się przemykaią w swoich szerokich kurpiach. B iorą ieszcze renny na s i d ł a j , zapędzaiąc ie w ciasne k ą ty i ła p ią c na p o - ftronki. Obfiawiaią płotami d r o g ę , zw ężaiąc ią coraz bardziey, napędzaią na nię zwierza, k t ó r y znayduie się między dwoma ścianami

coraz ciaśnieyszem i, a na końcu d r z w i , k t ó r e g d y minie, zamykaią się same, a on zoftaie

W ogrodzonem podworzu.

Laponiia obiituie w zaiące ; są one białe w zimie, a latem do naszych podobne. Rzadko ie żabiiaią ze jftrzełby, nayw ięcey b io rą na sidła.

W Laponii N o rw egskiey ie/t niezmierna m o c niedźwiedzi. Renny przez swoię lek k o ść unikaią ich szponów; lecz k r o w y , k o z y , ba-

rany ftaią się częfto ich łupem. Bronią L a ­ pończyka przeciw niedźwiedziowi ieft karabin ; lecz niedźwiedź raniony tylko ftaie się bardzo niebezpiecznym. Mieszkańcy są w tem mnie-m a n i u ,. z e mnie-mecizwieaz przez zimnie-mę ż y ię sa­

mą tłultością z łap swoich wyssaną, G d y pies wyśledzi zimowe ło żysk o niedźwiedzia , L ap o ń czyk zawala ie gałęziami zoftawuiąc t a ­ ki o t w ó r , przez k t ó r y b y niedźwiedź w ytknąć mógł swoię głowę. Stawa potem na zasadzce, usiłuie przez łoskot przebudzić zwierza i przy­ wabić go do tego otworu. Skoro tylko wyr-

(24)

22

Historya,

\ 1 f 0 * « \ ^

niedźwiedzie uważane ielt w Laponii iako nay- wybornieysze lekarftwo przeciwko wszelkim b o ­ l o m ; lecz w przekonaniu L a p o ń c z y k ó w wten­ czas tylko bywa skuteczne, g d y mężczyzni u- i y w a i ą tego sadła z niedźwiedzia sa m ca , a k o ­

b ie ty z samicy.

Wilki ta k że są dosyć liczne w tym kraiu , znayduią się w rozmaitych k o l o r a c h , od źół- t e g o aż do popielatego. Mieszkańcy chwytaią ie zwyczaynie na sidła, a skóry ich są dosyć

szacowane w handlu.

Pom iędzy dzikiemi zwierzętami w Laponii znayduie się n ayw ięcey lisów, iedne czerwone, drugie takież z krzyżem czarnym na grzbiecie, in n e czarne i na czarnym gruncie długi włos srebrzyfty maiące, Futra z oftatnich były nie­ gdyś ^zachowywane dla samego tyłko króla Duńtkiego ; dziś zbywaią się wszyftkim kup­

com , mianowicie do R o s s y i , gdzie niezmier­ nie są wyszukiwane dla ubioru kobiet. Oprócz teg o gatunku znayduią się ieszcze lisy białe z uszkami czarnemi. L a p o ń c z y k o w ie w y c h o ­

dzą na lisy za śladem zoftawionym na ś n i e g u ; częfto zwabiaią ich u k ry w aią c mięso pod śnie­

giem , i gdy lis przyciągn ion y zapachem mię­ sa , szuka go w śniegu , wtenczas Lapończyk ftrzela do niego. N a y w i ę c e y to p o lo w a n ie od-

byw aią przy świetle xiężyca.

Uważaią troiaką ró żn ic ę między sobolami L a p o n ii N o r w e g s k i e y ; iedne znayduią się p o ­

(25)

Wypis z podróży cło Szwecyi.

23

w lasach b r z o z o w y c h , maią włos ż ó ł t a w y , o- g o n p u r p u r o w y , piersi białe. T r z e c i r o d z a y trzyma się w lasach iodłow ych , a te są ż ó ł ­ tawe z ciemnym o g o n e m , z białemi piersiami. L a p o ń c z y k o w ie chwytaią zawsze s o b o le na

sidła.

Gulo czyłi ż a r ło k znayduie się t a k ż e w

L a p o n i i , lubo rzadko. T e n zwierz m aiący oftre k ł y i s z p o n y , używa częlto naftępuiącego f o r ­ telu na chwytanie rennów lub danielów w i ę ­ kszych od niego. W spina się na drzewro ,

siada na gałęzi, i oczekuie na przyyście ren- na lub daniela. Wtenczas fkacze na niego , utapia w nim swoie szp o n y, i p ó t y go nie o- puszcza, pó ki go całkiem nie poźrze. M ó w i ą , iż gdy ż a r ło k czuie sw ó y ż o ł ą d e k nadto prze­ ładowanym , wciska się między dwa drzewa iak w prasę , ażeby się p o z b y ć zbytniego ciężaru, i na nowo kałdun ładować. Futro ża rło k a ielt

%

bardzo szacowne.

# * 1 Ł. '

B o b r y chowaią się w rzekach i ieziorach Laponii. O ich osobliwszym inftynkcie tysią­

czne są powieści. Jeft ich dosyć z włosem bia­ łym. Mieszkańcy chwytaią ie na sidła , nay- większa część icł\ sierci zabierana bywa do Ros-v syi na kapelusze.

(26)

24

Hijlorya

mnieysza , lecz skóra i e y kosztuie półtora ta­ lara Duńskiego. N a k o n ie c wydra z słodkiey w o d y ma włos czarny z wierzchu , a biały u s p o d u , i przedaie się za półtrzecia talara, ft

częfto i drozey.

W y d r a łatwo się daie o s w o i ć , tak dale­ c e , iż można ią wprawić do łowienia na zylk śwoiego pana. T e n zwierz lubo m a ły , ma ie- dnak dosyć siły do przyprowadzenia i z ł o ż e ­ nia na lądzie wielkich kablonów. W y d r a pó­

ki je, m a oczy zamknięte, a tym sposobem Itrze- l ę c łatwo m oże się do niey zbliżyć na wyftrzał

z fuzyi. K u p c y Piossyyscy k u p u ją c y ikóry wy­ der w L a p o n i i , zyfkuią w ię c e y niżeli Ito od Ita w odprzedawaniu ich Tatarom .

D o brzegów uczęszcza wielka liczba cie­ l ą t morskich rozmaitego koloru. Polowanie na gronoltaie ielt bardzo zyskowne w L a p o n i i ; te zwierzątka łapią się tam w potrzaski ; lecz pomiędzy czworonogiemi w tych kraiach zwie- r z ę t y , naylicznieysze są m yszy, którem i dra­ p ie żn e ptaftwo zwyczaynie się karmi. L apoń-

ezykow ie są w tem przekonaniu , i ż myszy spa- daią z o b ł o k ó w , a ten przesąd stąd zapewne p o c h o d z i , iż mysz m o ż e czasem w y m k n ą ć się

ze szponów ptaka , k t ó r y ią na powietrzu unosi.

Wszyftkie czw oronożne zwierzęta są W

tym kraiu płodnieysze. O w c e ro d z ą po dwa razy na r o k , i zawsze po d w o ie , a k o z y trzy razy. W L aponii znaydnią się p t a k i , k t ó r y c h w żadnym innym nie widziemy kraiu , a hiftorya

naturalna p t a k ó w w ty ch klimatach p o d a ie g o

(27)

Wypis z podróży do Szwecyi.

2

$

dne zaftanowienia osobliwości. Bekas L a p o ń - ski ( Scolopex Lapponicus) ma podobieńltwo

do zwyczaynego bekasa , z tą ró żn ic a , iż k o ­ niec iego dzioba w górę ieft zakrzywiony. T e n ptak ielt zapewne p rz e c h o d n i, g d y ż tylko la ­

tem w L aponii bywa widziany , lecz nikt nie wie dokąd na zimę o d l a t u i e p o n i e w a ż nie maią go w żadnym innym kraiu. Musi się przechow yw ać w ftronach b e zlu d n ych , lub w k tó rych mieszkańcy nie zważaią na osobliw o­

ści tego rodzaiu.

Jedne tylko ptaki w L a p o n i i przez zimę utrzymać się moga , to iefr. sow y leśne i głuszce; wszyftkie inne gatunki pokazuia się tylko na lato. W żadnym innym kraiu ich gniazda nie sa w takiem b e zp ieczeń ltw ie , ani ż y w n o ś ć dla

młodych- ptaszków tak obfita. Pvobactwo i na­ siona z dzikich iagód nigdy się nie przebiorę. Nadto ponieważ tam nie masz n o c y , ptaki nie

znaią. żadney przerwy w szukaniu p o ży w ie n ia dla swoich dzieci ; a tak ptaszęta prędzey się odchowuią i rosną , niżeli w innych kraiach,

I to iePt godne u w a g i , iż w L a p o n ii znay- duia się pewne rodzaie p takó w , k tó re b ęd ąc \v

m i . ' / • ^ • # f * ' i

innych klimatach niewierni, tam przyleciawszy nabywaią przyjemnego głosu. M otacilla tro- chitus Linneusza , która na iesień przylatuie

d o L o m b a r d y i , nazwana od mieszkańców s u i , z przyczyny iey iednoftaynego głosu , p o d o ­

bnego do brzmienia t e y s y lla b y , śpiewa prze­ dziwnie w Laponii , siadai^c na n a j w y ż s z y c h

(28)

26

Historya.

* / \

Jnny rodzay ptaków nazwanych przez

L i n n e u s z a Motacilla s u e tic a , o b d a r z o n y ieft

nader miłym g ł o s e m i n a y p i ę k n i e y s z e m pie­

rzem. C h owa się w s i t o w i a , lubi iednak siadać

na brzozach karlikowatych QbetuLa nana) Lin: ściele Swoie g n i a z d o we m c h u , ż y i e czołgaią-

cemi się robakami i m o t y l a m i . L a p o ń c z y k o ­

wie nazywaią t e g o ptaka wyrazem znaczącym

Ho ięzyków ; śpiewa bowiem rozlicznjrm gło­ dem , wszyftkie inne głosy naśladuiącym. K o ­

l o r piór iego ieft iasno-błękitny , a na szyi obrączka czarna i czerwona. Zdaie się, iż natura w tym małym ptaszku chciała połączyć naypięknieysze k o l o r y z nayprzyiemnieyszem śpiewaniem. G łos iego nierównie milszy od słowika. B y łb y to bardzo szacowny ptak w k latce , g d y b y się mógł w niey uchować ; nie w i e m , czyli kto czynił to doświadczenie.

Rękodzielnie LapońDkie są w małey liczbie. K o b ie ty wyprawiaią Ikóry rennów i innych zwierząt przeznaczonych do przedaży; używaią,

do tego tłuftości ryb iey; zamiaft nici biorą ż y ł y z nóg rennów. A ż e b y ie uczynić zda- tnemi do szycia, tłuką ie mocno przy ogniu, potem rozdzieraiąna nici. Siodła i szory rennów

obszywaią drótem : a ten ro bią ciągnąc przez podziurawioną czaskę renna. K o b ie t y haftuią tym sposobem suknie i rękawice swoich mę­ ż ó w . Umieią farbować materye żółtym

kolo-* n *

rem. Z tych materyy robią kołdry , których przeftaią używ ać fkoro minie z i m a , a w i e c i e maia z nich namioty.

(29)

Wy f u z podróży do Szwmjt.

27

s ' % #

M ę żczy zn i posiadaią sztukę robienia na­ czyń rozm aitey m iary, zacząwszy od filiżanek, aż do c e b r ó w , w których przechowuią mle- czywo. U ż y w a ią d a tego drzewa d ę b o w e g o , ■umieiąc ie tak gładzić iak k lo n o w e . Z r o g ó w

rennów w yrabiaią ł y ż k i i wyrzynaią na nich figury dosj ć f o r e m n e ; ro b ią ta k że n o ż e ze ftali z dobremi trzonkami. Mówiliśmy iuż o ich sankach. B uduią także baty p o d o b n e do Norw egskich. N ie dawno zaczęli Itawiać tar­ taki , przed k tó rych poznaniem robili dwie tyl­

ko deski z jedney sztuki drzewa.

O d czasów dawnych Saxonów , to ielt od p o c z ą tk u dwunaltego wieku, L a p o ń c z y k o w i e

znani byli p o d imieniem S k r i t s i n n i , a sposób ich życia i obyczaie , ż a d n e y d o tą d nie d o ­ znały odmiany.

L a p o ń c z y k o w ie zachowuią zwyczay w sch o ­ dnich n a ro d ó w w t e m , iż nigdy nie przyftę- puią do swoich p rze ło żo n y c h bez przyniesie­

nia im iakow ego daru. G d y L a p o ń c z y k przy­ chodzi do plebana lub urzędnika m ieyscow e- go , przynosi mu zazwyczay sztukę zwierzyny , lub r y b ę , barana łub kozę. W zam ian uda^- ro w an y bywa butelką miodu lub piwa , lub

doftaie paczkę imbieru albo też innych korzeni.. D a w n ie y L a p o ń c z y k o w ie używali zamiast kalendarza, kiia , nazwanego prim siave, ną którym oznaczali rozmaite święta w roku,

Paftor m ieyscow y ielt oycem chrzesnym, wszyftkich dzieci r o d z ą c y c h się w jego parafii, i

(30)

L a p o ń c z y k o w ie w y c h o d z ą c z namiotów , zoflawiaią w nich s w o i e dzieci w zamkniętych

k o s z y k a c h , ażeby się nie s k a l e c z y ł y lub nie '

sparzyły. Jeżeli dziecię ma przeszło lat trzy ,

przywięzuią.ie za nogi do zatknionego w ziemi kołka.

L ap o ń c zy k o w ie witaiąc się na spotkaniu , powtarzaią |to słowo buurisł.

Jeżeli doltan^ bolu w rękach lub n o g a c h , w i ą ż ą ie w e - dwóch mieyscach rzem ieniam i, i przytykaią zbliska rozpaloną głownią pomię­

dzy zawiązanemi mieyscami. Lapończykowie zapewni?iią , iż to i e l t v niezawodny sposób na

uśmierzenie bolu.

K o n ie zaledwo są znane w Laponii. W s p o ­ mniałem m ż y ż e L a p o ń c z y k o w ie zagrzebuią w ziemi swoie pieniądze, skoro ich pewną k w o ­ tę uzbieraią. Zdaie się , iż ten zw yczaj

pocho-z olirożności prpocho-zeciwko pocho-złodpocho-zie- iorn , ale też od m n ie m a n ia , iż te pieniądze m o g ą im bydź potrzebne na drugim świecie. P l e b a n , od którego mam tę w ia d o m o ść, p o ­ wiedział mi , iż zapytawszy iednego bogatego L a p o ń c z y k a będącego na- ło ż u śmiertelnym ,

dlaczego zakopał pieniądze zamiaft zoltawienia ich swoim p o t o m k o m , odebrał tę o d p o w ie d ź ,

iż ie chowa dla używania ich w kraiu do k tó ­ rego aię przenosi.

W niektórych częściach L aponii znaiome są g o r ą c e wanny , gdzie oprócz kąpieli ,

lęią sohie g o r ą c ą wod<? na glowe.

, ' / I S r • <

28

Hiflonja.

(31)

Wij pif

[2

podroży do Szwectj i.

2 9

Bardzo rzadko się zdarza, ażeby N o r w e - gianin p o ia ł w małżeńltwo Laponkę. L a p o ń c z y - k ó w ie ta k że żenią się tylko pomiędzy sob^.

G d y młodzieniec ma chęć zaślubić sobie mło­ dą panienkę , oświadcza się z tem sw oiey fa­ milii. R o dzice iego idą do rodziców panien­ k i , przynosząc dla n iey podarunek i g o r za łk ę , k t ó r ą się wspólnie czeltuią. Mówca p r z y b y łe y

grom ady , podaie naprzód śklankę gorzałki o y c u dziewczyny; przyięciem ie y zezwala na małżeńftwo , a wtenczas wszyscy w k o l e y p i ć zaczynaią. Oznaymiiią to oblubieńcowi, k t ó ­ ry siada przy drzwiach w pewney odległości o d reszty '.kompanii. M ó w c a zabiera glos iego im ie n ie m , a gdy dziewczyna oświadczy swoie zezw o len ie, m a łż o n e k ofiaruie i e y up om inek ślubny, obiecuiąc razem przynieść drugi p o d a ­

runek z sukien dla rodziców. Jeżeli cofną

1 1 \ N ! . ‘ «

dane słowo , w ted y winni są p o w r ó c ić rodzi­ com oblubieńca podarunki , i wartość gorzał­ ki , która

w

tey okoliczności była w ypotrze-

bowana.

Po odbytych tym sposobem zaręczynach , n o w o ż e n ie c m oże przychodzić do swoiey mał­

żonki tyle r a z y , ile mu się p o d o i a . M ó w i ą , i ż miłość itworzy w ierszo p isów , ten cud roz­

ciąga się aż do L a p o n ó w . K och an kow ie fkła- daią wiersze i śpiewaią sposobem iednoftay- nym i nieprzyiemnym , lecz wreszcie ieflto poe-

zya od miłości natchniona. K obiety przy ślu ­ bie tylko są z odkrytemi głowami. W e se le o d ­ prawia się z naywiększą proftotą. Zaproszeni

(32)

3 0

HiJlonja

.

W kilka dni po ślubie rodzice n o w o ż e ń ­ ców wyprawiaią ucztę, na k t ó r ą obiedwie fa­ milie są zaproszone. T a n i e c i muzyka ieH nie^naioma w liczbie zabaw LapońOkich.

N o w o ż e n i e c mieszka zwyczaynie z swoią ż o n ą , u iey rodziców przez rok cały, poczem za­

kłada własne gospodarltwo za p o m o cą krewnych. L a p o ń c z y k o w ie nie obchodzą żadnego chrześciiańfkiego święta. N ie graią w karty, wkładaią się do rzucania p o cisL ó w ; n a g ro d ą

nayzręcznieyszego w tey sztuce ieft t a b a k a , lub inna bagatela.

M aią ieszcze inna erę w kołki , k t ó r e

za-w o O o "

ty k a ią na podziurawioney desce; tych k o łk ó w ieft trzynaście i znaczą gęsi. Sztuka gry zawi­

sła na uchronieniu się od lisa.

L a p o ń c z y k o w ie ćwiczą się także w skaka­ niu. N ie k ie d y wydzieraią sobie kiie. Z o b y -

dwóch Itron po kilku chwytaią za koniec kiia, kto k o g o przeciągnie. C h o d zą także z sobą w za p a sy , kto k o g o prędzey z ziemi podrzuci. ' T e rozmaite ćwiczenia chronią ich od zimna , i zabawiaią przy paszeniu rennów. T e zwierzęta nie maią innego pożywienia oprócz mchu, k t ó r y sobie wygrzebuią z pod śniegu. .

S ą nader zręczni w trafianiu do celu , i żabiiaią zwierza kulą zw ielk ie y odległości.

(33)

możno-W ij f is z podróży do Szwecyi.

3 1

sci ukrywaią. Liczba b o g ó w była u nich bar­

dzo zn aczn a; dzielili ich na cztery części, ie- dni mieszkali nad niebem, d r u d z y w niebie, trzeci W p o w i e t r z u , oftatni p o d ziemią.

Z d a ie s i ę , iż O d y n przyniósł z s o b ą ze wchodnich kraiów sztukę czarnoxięską. K r o ­ niki N orw egskie maią w sobie tysiączne przy­ kłady p o d o b n yc h za b ob on ów w tym kraiu. W i ­

dać ta m , do iakich królow ie uciekali się c u d ó w dla zadziwienia lu d u , i zaftraszenia swych nie- przyiaciół. Z nayd uie się tam hiftorya iednego króla Szwedzkiego nazwanego Ęrichwindus , k tó ry odmieniał wiatry obróceniem swoiego kapelusza , i innego króla nazwiskiem Siwalds , k tó ry miał siedmiu synów , a wszyscy byli

czarnoxiężnicy. Kroniki N orw egskie pełne są przykładów o czarodzieystwach. Czytam y tam, iż pewna czarnóxiężnica wyTwoływała wielką licz­ bę duchów piekielnych , i Itawiała ich przed

Hadinem królem Norwegii. Jnna nazwana Kraka

zrobiła ro soł tak skuteczny , iż b y ł b y uczynił syna Hadina bardzo wym ownym i m ą d r y m , lecz (młodszy brat tego k r c l e w i c a wypiwszy w p rz ó d ten rosół, przywłaszczył sobie talenta , i

odziedziczył tron starszego brata.

C zarnoxiężnicy u ż y w a ią Kunickiego b ę ­ benka natykanego rozmaitemi kołkam i kru- szczowrem i, k t ó r y za naymnieyszem porusze­ niem brzęk głośny wydaie. N a skórze tego

(34)

pogańfkiego ludu : przydane tam są figury zwie­ rząt maiącyeh milłyczne znaczenie. B ę b e n e k Piunicki im dawnieyszy, tein bardziey szacowany,

a gdy się znaydą d o w o d y , iż ciągle przez dłu­ gi czas od iednego do drugiego pokolenia czarnoxięskiego p r z e c h o d z ił, natenczas ieft bez szacunku. Przećhowuią go iak naytroskliwiey i n a y sk ry c ie y , i w rzadkich tylko używ aią przypadkach. Kobiety nie śmieią przyftąpić do mieysca iego składu. Jle razy L a p o ń c z y k w y ­ biera się w p o d r ó ż , lub o iakiem ważnem dzie­ le zamyśla, radzi się bebenka naftępuiącym sposobem: Kładzie obrączkę na bębenku , u d e ­ rza weń rogiem renna , obrączka podskakiue , i podług szczęśliwego lub niepomyślnego zna­ ku na którym się zaftanowi, L a p o ń c z y k pod-

daie się nadziei , lub się wyrzeka swego za­ miaru. Jeżeli naprzyklad obrączka idzie za słońcem , ieftto dla niego znak d ob ry , ieżeli przeciwnie , zła wróżba.

W k a ż d e y familii znayduie się bębenek tego ro d z a iu ; radzą go się we wszyftkich zda­ rzeniach iako przewodnika pewnego. L e c z gdy

■ m trzody wypadaią , udaią się do samych czar-noxieżuikóvv.

£ , v >

Gzarnoxiężnicy L a p o ń scy nazywaią się

Nociidami , i uczą się swoiey sztuki p o d łu g przepisów : nabywaią iey przez osobiste p o r o ­

zumienia się z duchami.

Noaaid proszony o radę , czyni rozmaite

dziwactwa , piie gorzałkę, pali tytuń p ó k i nie wpadnie w sen g ł ę b o k i , k t ó r y przytomni na­

(35)

Wypis z podróży do Szwecyi.

%

3

zywai^ zachwyceniem* Obudziwszy się opowia­ da f iż

iego

duch był na świętych górach, w y ­ mienia bożyszcza , z któremi rozmawiał, wska- zuie mieysce i rodzay ofiary^ iaką czynić n a le ż y dla pozyskania ich łafki. L a p o ń c z y k o w ie nigdy nie z a n i e d b u j czynić zad o sy ć temu zaleceniu , i ieżeli ofiara iednego renna nie Spełnia na* dzieij ida p o r a d ę do innego wrożbiarza. Sam

czarnoxiężnik ieft ofiarnikiem, a większa część ofiary do niego należy* Częfto L a p o ń c z y k o w ie przychodzą do n ę d z y , przez nierozmyślne sza­ fowanie swoich własności dla Jtych p ró ż n y c h zabobonów.

Machy

Garlickie, s^ to duchy zawsze g o ­

towe na skinienie czarnoxieżnika. W Zoitawione mu są przez oyca , a ten ie ma od dziada , i

tak od pokolenia do pokolenia. Pilnuie tych much iak nayftarowniey w pudełku, k tó re g o nie- otwiera chyba dla ważney potrzeby.

Maią pewny rodzay śpiewania czyli ryczę*- nia , którym czarownik dokazuie cudów. T o śpiewanie ma moc odpędzenia wilków , a zna*

czenie iego ieft n a ftę p u ią c e : *

„ P rze k lę ty wilku , oddal się z tych okolicj uftąp z naszych lasów , idź szukać schronienia na końcu ziemi, lub zgiń p o d razami Itrzęlców.,,

G d y k o g o okradziono , czarownik idzie dq n a m io tu , gdzie spodziewa się znaleźć złodzieia. Nalewa w miskę gorzałki , wpatruie się w n i ę , przekrzywia ufta , wywraca oczy ; bierze potem na ftronę iednego z przytomnych , oświadcza

m u , iż widział iego twarz w g o r za łc e , a zatem

(36)

34

Uijłorya.

iż nic nie pozoftaie iak pow rocie rzecz ukra­ dzioną. W przypadku nieposluszeńftwa grozi mu wypuszczeniem na niego r o iu ganickich much t któ re dzień i n o c dręczyć go będą. P o czem rzecz utracona zazwyczay się wraca.

Missyonarz Leems p o ft r z e g a ł, i ż L a p o ń ­ czykow ie prowadzą życie dosyć nieprzyiemne ,

atoli bardziey są przywiązani do swego kraiu, niżeli iakikolwiek naród obdarzony, oblitemi

gruntami i łagodnieyszem powietrzem. W roku 1 7 3 3 . k r ó lD u ń f k i zalecił m issyonarzowi, ażeby mu przysłał do Kopenhagi iednego młodego

L apończyka , którego losem chciał się zatrudnić.

Leems miał wielka trudność ,w uskutecznieniu

tego zlecenia. Chciałby był posłać do dworu przyftoynego m łodzieńca, lecz nie mógł n a m ó ­ w ić tylko nieiakiego M ikolaia Korsnes , wcale nieprzyiemnego. M ł o d y L apończyk przybywszy

do K op en h agi, znalazł wszelkie dla siebie w y ­ g o d y i w zględy, w krótce iednak zachorował i umarł. Misyonarz przypisywał śmierć iego tę- skności i żalowi z oddalenia się od swoiey oy-

(37)

/

35

O obijczaiath

,

fldonnościach i zw ijcza

-

zWz Karaibów ,

czyli dawnych mie­

szkańców wijsp AntijlJkicŁ

W dochodzenia oh m aiacych za cel po,-* ćzątelc. ludu dawnego i nieoświeconego , p o ­ równanie tylko o b y c z a i ó w , p r a w , iezyka i

obrządków religiynycJi z o b y c z a i a m i , prawami i

t.

d. innych n a r o d ó w , m o ż e nas do iakieyś o nim wiadomości doprowadzić. Nieszczęściem, podana nam o Karaibach wiadomość p o d temi względami bardzo ielt ograniczona. T ru d n o zapewne było doyść w szczegółach i coś p e ­ wnego powiedzieć o zwyezaiach i Ikłonnościach l u d u , k tó ry w Liftawiczney ż y ł w o y n i e , z Wy­ spy na wyspę b ył p r z e p ę d z a n y , i od chciw o­

ści i zemfty ś c i g a n y , trudno m ówię było to u- czynić tym nawet lu d z i o m , któ rzy zdatnemi byli do czynienia takowych dochodzeń i uwag*

Ńie można także naznaczyć charakteru n a r o ­ dowego tym ludom podług o b y c z a ió w n a ro ­ d ó w , k tó re w k o ń c u musiały przyi^ć iarzmo E u r o p e y c z y k ó w ; utraciły bowiem swóy c h a r a ­ kter tracąc w o ln o ś ć ; nie w'idać w nich żą d zy poltępowania p o d łu g właściwego im natchnie* nia. „ Nadzwyczayna zmianę spoftrzegamy i

mówi R o c h e fo r t, w skłonnościach i zwyczaiach Karaibów. Oświeciliśmy ich co do niektórych r z e c z y , lecz wyznaymy ze wftydem , żeśmy ich

co do innych zepsuli.

Ca

*

(38)

3

6

HiJlorijai

'

** ^ ^ fc»

Jeden ftary Karaib rozmawiaiąc dnia pei- wnego z osadnikiem Europeyskim p o w i e d z i a ł : „ N a r ó d m óy równie prawie ftał się z ł y m , iak tw óy. Zaledwie poznać siebie m ożem y od

czasu ,-iakieście do nas zawitali, i tym to za­ pew ne smutnym zmianom przypisać potrzeba ,

częfto zdarzaiące się teraz burze. Wszyftko to ielt dziełem złego d u c h a ; on to wydarł nam naylepsze niwy nasze; on p o d d a ł nas p o d pa­ nowanie Chrześciian.,,

N iech więc nikt nie obiecuie sobie , mówi P.

Edwards

, z k tó re g o dzieła ten wypis bie­ r z e m y , ażebym zaspokoił doftatecznie "cieka­

w ość czytelnika względem Karaibów. Spodzie- r wam się atoli , iż czerp aiąc z naylepszych ź r ó ­

deł, potrafię wyftawić niektóre cełnieysze szcze­ g ó ł y , t y c z ą c e się tych nieszczęśliwych l u d ó w , i że hiltorya natury ludzkiey podda mi coś o nich ważnego.

Namieniliśmy iu z , iż fkłonności Karaibów b y ł y s ro g ie , i ze woynę"lubili. Wszyscy dzie- iopisowie zgadzaią się w oznaczeniu tych zna­ mion ich ch arakteru ; g o r ą c y , niespokoyni i śmieli z przyrodzenia uważali w o yn ę za cel b y tu s w o i e g o , a rodzay ludzi za właściwy sobie z d o b y c z , g d y ż bez żadnego namysłu i wftrętu pożerali ciała nieprzyiaciół swoich p łci m ę z k i e y , skoro ich w rę ce doltali. Z w y c z a y ten tak dalece przeciwi się uczuciu naszemu , iż filozofowie E u r o p e y s c y w wieku oftatnim zadawali fałsz dawnym wędrownikom , któ rzy nam o tern donieśli j ale dofuzeżenie podobne**

(39)

O zwyczaiach Karaibów

.

3

1

. / n * i i

go zwyczaiu u narodów morza południowego , daie p o w ó d do wierzenia , iź utrzymywał się między mieszkańcami wysp Antylfkich. X. Labat mieszkaiący w Jndyach zachodnich podtenczas ,

kiedy ieszcze Karaibowie byli panami n ie k tó ­ rych wysp swoich, zapewrnia , iż naydawniey- szych czasów sięgaiąc, rzadkie b y ły tey srogości p r z y k ł a d y , ż e dopuszczał się iey ten naród ,

ale tylko w p o c z ą t k o w e m uniesieniu się zemfta, i gdy był zaczepionym przez napaść drugiego.

W y r a ź n i e zaś p rzeczy, i a k o b y k ied y K araib o­ wie napadali na sąsiedzkie Wyspy w myśli p o ­ żerania ich mieszkańców, i uprowadzenia i e ­ szcze ieńców , aby ich w czasie pożarli. Z t e m - wszyltkiem żadna okoliczność w hiftoryi dzie- iów ludzkich nie ieft z wdększą pewnością p o ­

dana i utrzymywana, iako że zwry c z a y p o ż e ­ rania ludzi był powszechnym między Karaiba­ mi. K rzysztof Kolumb nie^tylko dowiedział się

o nim na wyspie S D o m i n g o , ale g d y wysiadł w Gwadelupie, znalazł w kilku chatach p o r ą ­ bane w sztuki ciała l u d z k i e , k t ó r e na czas

(40)

38

HiJIorya.

• * \ ' •' *' ' * •% . * 5. - > 1 \

L e c z w zachodzących wzaiemnych między Sobą związkach byli Karaibowie spokoyni , ła­ godni i dobrzy. Patrzali na wszyftkich cudzo­ ziemców , iako na nieprzyiaciół swoich ; i zai- Ite mieli słuszny p o w ó d uważania E u r o p e y -

czyków pod tym względem. T ru d n o naznaczyć przyczynę nienawiści ich ku spokoynym i nie- zaczepiaiącym mieszkańcom wysp wielkich ; po­ w ziąć ią mieli iak mówią , w dziedzictwie od przodków swoich w Guianie osiadłych. P o ­

czytywali mieszkańców wysp p o d wiatrami za vosadę Arroivauksów , głównych i wiecznych

nieprzyiaciół Karaibów lądowych.

N iepod obna naznaczyć inney przyczyny tey w rodzoney niechęci. Brzydziemy się zwy--

czaiem ich pożerania ciał nieprzyjacielskich pozoflałych na placu bitwy ; lecz wątpliwą ieft r z e c z ą , aby ten wftręt z naturalnego i pier- wiaftkowego uczucia , a nie z wychowania ra­

cz ey wynikał. Przyznaią wszyscy Karaibom wierność w dotrzymaniu danego słowa, i gdy iaki naród E u ropeyski pozyskał ich u f n o ś ć ,

okazywali ią bez granic, Przyiaźń ich tak była p e w n a , iak nienawiść nieprzobłagana. Siali t y l i w powziętom uczuciu, i dziś ieszcze Karai­ bow ie lądowi wielbią pamięć Raleigha , zacho­ w u ją c ch o rą g ie w , k tó rą im na znak przymie­ rza zoilawił.

Naynieprzychylnieysi Karaibom dzieiopiso- w ie przyznaia, iip śl a chętna dumę i wftręt odx v ks ^ c f ę

(41)

k t ó r y b y bardziey przy niepodległości f t a w a ł , iak Karaibowie; naymnieysze przywłaszczenie przeraża ich zaraz n i e s p o k o y n o ś c ią , i gdy w i­

dzą E u r o p e y c z y k ó w okazuiących iakoweś p o ­ szanowanie itarszytn, gardzą niem i, poczytuia ich za niewolników i dziwią s i ę , iż człowiek czołga się przed równynl s o b ie .„ T o ż samo twierdzi Rochefórt., przydaiąc , iż Karaib u p r o ­ wadzony z w y s p y , gdzie się u r o d z ił, i w nie­ wolnika zam ieniony, odeymował sobie ż y c i e

7

ażeb y uszedł tego nieszczęścia.

T e m u to uczuciu naturalney ró w ności i pierwiafikowey godności człowieka przypisać

należy w s t r ę t , viaki maia Karaibowie od wszel­ kich sztuk, równo z eywilizacya poltępuiących. Przyznali w p r a w d z i e , nauczeni fatalnem d o ­ świadczeniem , wyższość broni naszey ogniftey

od swoich sposobów bronienia się ; lecz co do innych p ł o d ó w rękodzieł naszych i wszel­ kiego przemysłu E u r o p e y c z y k ó w , na te z zu­

pełna oboiętnością spogłądaią ; stąd nie widać w nich tey chęci do k r a d z i e ż y , która tak b y ła pospolita wielu dzikim narodom. D u c h ich woienny wpływał do wszyftkich ich czynów. Z aięci nieprzerwanie w o y n ą z obcemi , nie byli sposobni do kosztowania uciech pokoiu. Maiąc zawsze obecne w myśli nieszczęśliwe przy­ g o d y swoie, lub knuiac proiekta z e m f t y , byli

prawie z nałogu ponurzy , zamsze zamyśleni i małoco mówili. M iłość n a w e t , która w naY-7

/ O

zimnieyszych kraiach moc swoię r o z p o ś c ie r a , słabo bardzo nad sercami Karaibów władała.

(42)

40

Hijłorya.

^ % V

Wszyscy pisarze doftrzegli w nich nieczu- łości ku k o b i e t o m , pomimo utrzymuiącego się między niemi wielożeńftwa ; muszą wiec bydź inne dalsze przyczyny tak przeciwnego w p ływ o ­ wi klimatu poftępowania. Znać by]o z ich po- ftawy , a zwłaszcza z twarzy, do czego byli

nay-szemi. Wzroft ich w ogólności mier- nieyszy od E u r o p e y c z y k ó w , lecz byii mocni i

barczyści , zwinni i lekcy. Spoyrzenie prze- razaiace i dzikie oznaczało gieniusz srogi. L e c z nie przeftai

dzenia Itraszliwym wzroku, szpecili ieszcze twarz, aby się tern strasznieyszemi wydawali, maluiąc ią czerwono tak d a l e c e , iż rzadko doftrzedz można było oliwkowatego k o lo r u ich skóry. A le ż e zwyczay ten pospolity był i kobietom,

b y d z więc m o ż e , iż mniemali, ż e im z tym świetnym kolorem piękniey było , a m o ż e też malowali się nim dla odftraszenia r o b a c t w a , któ re go ieft mnoftwo pod tropikami, L e c z szpecili się ieszcze m<ężczyzni innym sposobem,

co chęci iedynie z

przypisać wypada. Robili sobie po twarzy głębokie k r y s y , a te ciemnemi napuszczali far­ bami ; koło zaś oczu białe lub czarne kołka. N ie k tó rzy przebiiali chrząflkę u nosa, i zawie­ rzali pióra p ap u że , skrzele rybie lub kawałki

skorup żółwich: zwyczay ten obrzydliwy u- trzymywal się także pomiędzy mieszkańcami n o - w e y H o l l a n d y i ; nakoniec robili Karaibowie p a ­

ciorki z zębów nieprzyiaciół swoich, i nosili tę ozdobę na ręku i nogach , iako znak zwy-

cieztwa i okru.ćietlftwa

swoiego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Co się tycze ię- zyka Duńczyków , tak wiele do niemieckiego , liolenderlkiego i angiellkiego przyftepuie, że u- mieiac te ię z y k i, łatwo ieft zrozumieć

N ik t atoli przeciw niemu powitać się Sie odważył.. K onarski dopełnił tey

^Urzędnik public2ny wtenczas dopiero odezwać się powinien, kiedy przyczyna nieważności ieft iawsaa, trw ała i długie pożycie.. małżonków nie mogło ich

re y złoty napis świadczył bytność króla u

Czterech lub pięciu wieśniaków wsiadaią na słabą łodź, o iednym m aszcie, i częfto po całym miesiącu bawią na morzu.. Przepę­ dzili tam piętnaście dni: w

Przy końcu drugiego dnia dzi­ wiliśmy się ze nie przychodził ; trzeciego dnia i e g o towarzysze byli mocno niespokoyni.. Potrzebne sobie

Wszyftkie prow incye Jndo- ftanu wzaiemną k u sobie czuły zazdrość i wza- iemną obawę.. Sa- labidyung

ftarsdi sie dzieło to przez dodatki i obja­ śnienia z różnych pisarzów, ftsrożytną literaturą zatruetal&amp;iących lię wydofkonalić... Lift z Podróży