• Nie Znaleziono Wyników

Eros jako zadurzenie i polowanie na kochanka

W dokumencie dr hab. Krzysztof Kalka, prof. UKW (Stron 45-48)

Erotyczne zadurzenie się młodego Hippotalesa w nastoletnim Lizysie Platoński Sokrates traktuje z daleko idącą ironią. Podobnie zresztą traktują Hippotalesa jego kompani z gimnazjonu.

Jak to pięknie z twojej strony doprawdy, Hippotalesie, że się czerwienisz i wahasz się wymienić Sokratesowi imię. Ale on, jeżeli będzie nawet krótki czas z tobą obcował, to już on się nasłucha tego imienia, tak mu je będziesz powtarzał – aż upadnie. Prze-cież myśmy tu już pogłuchli – mamy pełne uszy Lizysa. A jak jeszcze trochę popije, to dopiero mamy przyjemność: człowiek się ze snu budzi i ma wrażenie, że słyszy imię Lizys. Jak długo jeszcze mówi zwykłą prozą to jest straszne, ale to jeszcze pół biedy – dopieroż jak nas zacznie zasypywać wierszami i mową wiązaną! A co jeszcze gorsze od tego, to to, że on także śpiewa pod adresem ukochanego przedziwnym głosem i my tego musimy wysłuchiwać. A teraz, kiedy ty go pytasz, to on się czer-wieni (204 CD)

Pamiętamy, że Sokrates, cały czas pobłażliwie żartując z zakochanego, opi-suje zdobywanie kochanka na wzór łowów, w których miłośnik jest myśliwym, a kochanek – łowną zwierzyną.

Kto się, przyjacielu, zna na miłości, ten nie chwali ukochanego, nim go weźmie; jest mądry i boi się – nie wie jeszcze, jak to będzie. A równocześnie ci piękni, kiedy ich ktoś chwali i podnosi, zaczynają wiele myśleć o sobie i zadzierają nosa do góry. Czy nie myślisz?

– Owszem, powiada.

– Nieprawdaż, im wyżej nosy noszą, tym trudniej ich dostać?

– To naturalne przecież.

– A jakby ci się wydawał taki myśliwy, co by płoszył zwierzynę, polując, i tak by robił, żeby ją trudniej było chwytać?

Sokrates demonstruje Hippotalesowi sposób rozmawiania z ukochanym, któ-ry ma na celu swoiste „pognębienie” małego Lizysa. Sokrates w inteligentnej rozmowie, ironicznie zniżając się do poziomu dziecka uświadamia Lizysowi jego dość niewygodne położenie „małego niewolnika” – stan, który przechodził każdy „dobrze urodzony” młodzieniec w ramach tzw. starannego wychowania15.

Widzisz, Hippotalesie, tak potrzeba z ukochanymi rozmawiać: pokory ich uczyć i po nosie dawać, a nie tak, jak ty: wbijać ich w pychę i rozpieszczać, aby się im w głowie przewracało.

15 W rozmowie tej jawi się nam bardzo interesujący obraz greckiej paidei – dość rygorystycznej i raczej schematycznej, polegającej na niemal zupełnym zniewoleniu wychowanka i nie stroniącej od przemocy.

Sokrates jednak nie stara się upokorzyć Lizysa; wręcz przeciwnie: stara się zdobyć jego zaufanie, gdyż interesuje go chłopięca przyjaźń Lizysa z jego ró-wieśnikiem Menedemosem i o tym Sokrates pragnie z chłopcem porozmawiać.

W tej jednak pełnej serdecznego żartu rozmowie Sokrates pozostaje sobą i nie-mal mimochodem dopytuje:

Hippotalesie, ja nie proszę o jakiś wiersz, ani nie chcę słuchać pieśni, jeżeliś jakąś ułożył do ukochanego, tylko myśli mnie interesują, abym wiedział, jak się odnosisz do kochanka16.

Trudno nie przywołać w tym miejscu znanego fragmentu z Platońskiego Charmidesa, w którym Chajferon przedstawia Sokratesowi tytułowego bohatera dialogu. W relacji Sokratesa scena przebiegała następująco:

„A Chajrefon woła na mnie i powiada: – Sokratesie, jak ci się wydaje ten młody człowiek? Czy nie ładna twarz?

– Nadzwyczajna – mówię.

– Ach, on naprawdę – powiada – gdyby się zechciał rozebrać, to będziesz miał wra-żenie, że twarzy w ogóle nie ma. Takie ma przepiękne kształty!

Inni też mówili to samo, co Chajrefon. Więc ja powiadam: – Na Heraklesa, a cóż to za niezwyciężony mąż, powiadacie; jeżeli tylko ma w dodatku jeszcze jeden dro-biazg. Nieduży.

– Co? – powiada Krytiasz.

16 Interesująca jest odpowiedź kolegów Hipotalesa na to pytanie:

– Ach, na bogów, powiedział Ktesippos – i owszem. To są śmieszne rzeczy, Sokratesie. Bo żeby być zako-chanym i głowę sobie zaprzątać tym chłopakiem więcej, niż ktokolwiek, a nie umieć powiedzieć o nim czegoś własnego, osobistego, czego by i byle chłopak powiedzieć nie potrafił – czyż to nie jest śmiech? Nic, tylko takie rzeczy, jakie całe miasto śpiewa o Demokratesie i o Lizysie, o dziadku chłopaka i o wszystkich tam jego przodkach, o tych bogactwach i stajniach wyścigowych, i o zwycięstwach odniesionych w Delfach i na Istmie, i w Nemei, czwórką i wierzchem – on takie rzeczy pisze i deklamuje, a oprócz tego jeszcze bardziej zamierzchłe starożytności. O Heraklesie w gościnie wczoraj nam w jakimś poemacie wywodził, że jakiś ich przodek był krewny Heraklesa i dlatego przyjmował go u siebie, a sam był synem Zeusa i córki protoplasty rodu – co to stare babki śpiewają – i wiele innych takich rzeczy, Sokratesie. To jest to, co ten człowiek mówi i śpiewa, a my musimy tego słuchać.

Platon ustami Sokratesa krytykuje sofistykę i wykształcenie, które sofiści dawali młodym ludziom.

Retoryczne figury, wydumana mitologia zamiast słów prawdy, która – w przekonaniu Platona – drzemie w każdym człowieku. Widzimy tu dokładnie, że wprawdzie dialog Lizys poświęcony jest głównie przyjaźni, to jednak Platon podejmuje w nim szereg innych wątków. Bardzo ważną war-stwą dialogu jest problematyka wychowania. Paideia była wszak motywem przewodnim całej twórczości Platona. Tutaj widzimy, że Platon – jakby mimochodem – podejmuje problem retoryki;

jej krytyka stanowi stały element filozofii Platona. Krytyka ta niemal zawsze idzie po tej samej linii: Platon zarzuca retoryce sztuczność, nieszczerość, po prostu fałsz. Ta krytyka stanie się moty-wem przewodnim w Fajdrosie, do którego przyjdzie nam zajrzeć, gdyż z kolei jednym z tematów pobocznych tego dialogu Platona będzie eros i związana z nim problematyka przyjaźni i miłości.

– Jeżeli – mówię – duszę ma dobrej rasy [tzn. piękną]. On z pewnością, Krytiaszu, taki będzie; pochodzi przecież z waszej rodziny.

– Ależ – powiada – bardzo jest piękny i taki, jak się należy – także i pod tym względem.

Więc czemu by tak – mówię – nie obnażyć u niego właśnie tej strony [tj. duszy] i nie obejrzeć jej, zanim zobaczymy kształty [ciała](154 DE).

Wracając do Lizysa, widzimy wyraźnie, że Sokrates Platona ironicznie pod-chodzi do problemu „zakochania się” Hipotalesa w Lizysie. Jest to niewątpliwie elenktyczna warstwa dialogu. Abstrahując od homoseksualnego i ocierającego się o pedofilię uwikłania tego problemu, jest to bowiem atmosfera, poglądy i obyczaje środowisk, w których obracał się Sokrates i Platon w Atenach na prze-łomie V i IV w. przed Chr.17, rozmówcy nie ukrywają, że chodzi o „poderwanie”

Lizysa i w tym „podrywaniu” Sokrates ma być mistrzem dla Hippotalesa. Rzecz jest zatem dość banalna i wszyscy zdają się ją traktować podobnie, może poza samym zakochanym Hippotalesem.

* * *

Warto zauważyć, że opisywana rzecz nie jest niczym szczególnym ani wyjąt-kowym w dawnych czasach podobnie jak w naszych. Młodzi ludzie przeżywają

„zakochania” bardzo podobnie jak Hippotales. Nieśmiałość i zażenowanie połą-czone z trudną do opanowania potrzebą przebywania w towarzystwie obiektu swoich uniesień lub choćby tylko patrzenia nań, jest doświadczeniem nieobcym większości przedstawicieli gatunku homo sapiens. Można powiedzieć, że „natu-ra” młodzieńczego odurzenia jest od wieków niezmienna, natomiast zmieniała się w dziejach ludzkości „kultura” tej sprawy – jej społeczny odbiór, praktyki wychowawcze, a niekiedy i penalizacja18.

W ironicznym rozbawieniu całą sytuacją Sokrates jednak nie zapomina zapytać Hippotalesa o jego stosunek do Lizysa. Trudno nie podejrzewać, że jest to pyta-nie o duszę. Jednak Sokrates pyta-nie usłyszał odpowiedzi Hippotalesa, a w zamian

17 Wspominano już, że homoseksualizm w starożytnej Grecji miał swoją bardzo starą i bardzo utrwaloną pozycję; należał do etosu starogreckiej szlachty, a w czasach Sokratesa i Platona miał pewien odcień konserwatyzmu społeczno-obyczajowego. Można skorzystać z rady Witwickiego:

Jeżeli trudno wczuć się w homoseksualny nastrój środowiska, które tu widzimy, trzeba sobie wyob-razić, że Charmides jest dziewczyną, pełną uroku w budowie i zachowaniu się, a opisywane tu przeżycia i stosunki staną się zrozumiałe.

18 Jeszcze np. w połowie poprzedniego wieku nauczyciele „tępili” w liceach zakochane pary; dziś społeczna akceptacja tego zjawiska graniczy ze znieczulicą; toleruje się bowiem powszechnie bar-dzo wczesną inicjację seksualną bez specjalnej obawy konsekwencji w postaci zbyt wczesnego rodzicielstwa, nie mówiąc już o granicach wiekowych, wyznaczanych w tej sprawie przez polski kodeks karny (skończone 15 lat).

zaś chór jego kompanów zdaje się potwierdzać, że zakochany nic „własnego”

nie potrafi powiedzieć o przedmiocie swego zakochania. Pośrednio więc Platon krytykuje tu sofistykę i sofistyczną edukację ówczesnej młodzieży. Interesujące jest jednak związanie w tym miejscu właśnie sofistyki i erosa. Sofistyka bowiem służy „polowaniom” na chłopców. Dowiadujemy się gdzie indziej, że jest nawet gorsza od przemocy fizycznej, bo zniewala przede wszystkim duszę, która rządzi ciałem, podczas gdy przemoc zniewala wyłącznie samo ciało, wbrew duszy. Wy-daje się więc, że można uznać, iż Platon, podobnie jak sofistykę, odrzuca także erotykę, rozumianą jako realizację wyłącznie „zadurzenia” i to realizację, która posługuje się zniewalającym duszę polowaniem.

W dokumencie dr hab. Krzysztof Kalka, prof. UKW (Stron 45-48)