• Nie Znaleziono Wyników

miłość jest miejscem

& przez granice tego miejsca może przebiegać (cichym i jasnym przejściem) każde inne miejsce

tak jest światem

& wewnątrz tego świata przy sobie leżą (ogrzane wspólnym światłem) wszystkie inne światy

e.e. cummings: „love is a place"

Definicja słownikowa mówi, że „genius loci" to duch władający lub opiekujący się jakimś miejscem. W mitologii rzymskiej „genius" to duch opiekuńczy, anioł stróż czy bóstwo opiekujące się człowiekiem lub miejscem. W zestawieniach „genius saeculi" -duch czasu, wieku czy „genius morbi" - charakter (przebieg) choroby dochodzą jeszcze inne odcienie znaczeniowe. W potocznym rozumieniu odczytujemy także te dwa łaciń-skie słowa jako „geniusz miejsca", tzn. jego istota, niepowtarzalność, nastrój - również z uzupełnieniem, że ta inność jest w swojej wspaniałości i jedyności po prostu genialna.

Mówi się na przykład, że dla bohaterów większości utworów F. Dostojewskiego takim

„genius loci" jest Petersburg - z jego ulicami, mostami, zaułkami i czynszowymi ka-mienicami.

Tekst ten jest wykładem wstępnym inaugurującym cykl zajęć interdyscyplinarnego koła zainteresowań

„Genius Ioci". Spotkania w ramach tych zajęć prowadziło jednocześnie trzech nauczycieli (historyk, geograf, polonista), a brali w nich udział uczniowie różnych klas I L O im. A. J. Czartoryskiego w Puławach.W pierw-szym roku pracy (rok szkolny 1995/96) dotyczyły one Iberii, w następnym (96/97) również in-nych„genialnych" miejsc (m.in.Italii, Irlandii, Szczebrzeszyna, Jerozolimy, Egiptu). Zajęcia zakończyły się wycieczką uczestników do Hiszpanii w lipcu 1997 roku.

Genius loci 99

Na pewno wielu z nas zastanawiało się nad tym, dlaczego lubimy pewne miejsca i chętnie tam przebywamy, a inne krępują nas, deprymują czy po prostu odpychają -jakby nie pasowały do naszej osobowości. Dlaczego jedni lubią góry i 'jadą tam przy każdej okazji, inni przedkładają towarzystwo wielkiego, tajemniczego i szumiącego tworu, jakim jest morze, jeszcze inni czują się najlepiej na Mazurach - z ich jeziorami, równinami, plamkami żaglówek. Jedni lubią elegancję wielkich europejskich metropo-lii, inni wolą błąkać się uliczkami starych, greckich miasteczek czy choćby Kazimierza Dolnego. W mniejszej skali ulubionym miejscem może być strych w starym domu bab-ci, jakaś łąka czy las, a nawet nasza zwykła, domowa ubikacja, która może dać izolację i poczucie bezpieczeństwa w ferworze codziennych zmagań z życiem.

Czyż nieprawdą jest, że wszyscy lubimy starówki? Jest tak, jakby pewne miejsca miały nie tylko „ciało", ale i „duszę". Tak, jakby miejsce było rodzajem osoby. Osoby, która ma nam coś do powiedzenia. Coś oryginalnego i niepowtarzalnego. Która może nas też ubogacić, z którą można wchodzić w pewne relacje.

W innych z kolei miejscach czujemy się źle. Wielu przerażają płaskie, wielkie prze-strzenie - gdzie czujemy się mali, niepotrzebni. Wydaje się, że idealnym miejscem jest takie, które pomaga nam być sobą, czuć się swobodnie, nie być intruzem, ale żyć w łączności z tym miejscem.

Takim zupełnie szczególnym miejscem jest bez wątpienia dom. Dom i jego okolice.

Ponieważ jest on nam bardzo bliski, jest jakby częścią nas, nie zawsze zdajemy sobie sprawę z łączności z domem, z poczucia więzi i przynależności. Rację miał Mickie-wicz, gdy pisał o rodzinnej Litwie - „ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił!".

Za miejscem tęskni się podobnie jak tęskni się za osobą.

Rozstanie z ukochanym miejscem, np.krainą dzieciństwa, jest bardzo popularnym motywem literackim czy filmowym. Przybywamy do" nowych miast, nowych krajów, zostajemy tam, by na nowo zapuścić korzenie lub wędrujemy dalej. Gdzie wtedy szukać naszej tożsamości? Zajmuje się tym problemem Czesław Miłosz w swoim eseju pt.

„Rodzinna Europa". Jego droga życiowa (Litwa, Warszawa, Francja. San Francisco) daje dobry materiał do przemyśleń na temat miejsca. We wstępie do wspomnianej książki poeta pisze: „Korzenie moje są tam, na Wschodzie, i to jest pewnik. Jeżeli trud-no albo przykro tłumaczyć, kim jestem, trzeba pomimo to próbować. Dziś, w dobie szukania i odkrywania na nowo jedności Europy, problem tożsamości każdego czło-wieka jest szczególnie ważny. Wydaje się, że kierunkiem poszukiwań wspomnianej jedności powinna być akceptacja wielości i różnorodności. Dostrzeganie w tym nie przeszkody w jednoczeniu, ale pomocy i bogactwa. Bo przecież fundamentem praw-dziwej jedności nie jest jednakowość, ale (podobnie jak w rodzinie czy innych małych społecznościach) - bycie sobą wraz z otwarciem na drugiego i akceptowaniem jego inności".

W tym kontekście jeszcze raz przyjrzeć by się można problemowi patriotyzmu, a więc szczególnego przywiązania do pewnej ziemi i pewnego narodu. Można powie-dzieć o patriocie, że nie tylko on jest jakby częścią swojej ziemi, kraju, ale także ta ziemia, ci ludzie, to miejsce jest częścią jego samego. Tą częścią, która w znacznym stopniu określa i determinuje jego tożsamość (nie tylko narodową). Jak w piosence:

100 Zbigniew Charytanowicz

Dla Hucuła nie ma życia jak na połoninie Gdy go losy w doły rzucą wnet z tęsknoty zginie

Zawsze istnieje, co prawda, niebezpieczeństwo przesady, nawet w tak szlachetnej rzeczy jak patriotyzm. Mówimy wtedy o nacjonalizmie czy szowinizmie. Podstawą dobrego, niezafałszowanego stosunku do swojego kraju i innych nacji wydaje się być trzeźwy osąd naszej rzeczywistości. Pisze o tym Tadeusz Chrzanowski w piśmie

„Akcent", w artykule „Czy koniec zgody narodów?". „Uważam się za patriotę i nie wstydzę się tego wyświechtanego w ostatnich dziesięcioleciach słowa. Może nie bardzo ze mnie kandydat na Kościuszkę czy nawet na jakiegoś nieznanego żołnierza, ale jed-nak urodziłem się tu i to na mym losie zaważyło. Tak więc jakoś kocham ten kraj, nie taki znów do kochania ani śliczny jak wiele innych, zaledwie tu i ówdzie kształtny.

Polską wcale się nie zachwycam, ale jednak jej przaśnych krajobrazów nie zamienił-bym ani na śnieżnć szczyty Szwajcarii, ani na spieczone skały Hiszpanii, ani na wilgot-ną zieleń Anglii. Są w nas uczucia i nastroje wylęgłe poza rozumem. Nie znoszę też na dobrą sprawę rodaków. Idąc ulicą, jadąc tramwajem, pociągiem, spoglądam na ich ziemniaczane twarzyczki z nieukrywaną niechęcią. Słucham ich bełkotów z nieustannie opanowaną furią, a przecież ja tych siermiężnych, przestrojonych w „non iron" Polacz-ków nie zamieniłbym na nikogo; ani na innych Słowian, ani na żaden naród romański, o germańskich już nie mówiąc".

Jak więc ocenić emigrację? Ludzi, którzy zmieniają ojczyznę, opuszczają tę pierw-szą, by na nowo zakorzenić się w jakiejś innej? Co o swojej tożsamości może powie-dzieć emigrant? Zamiast odpowiadać na te pytania, zauważmy, że są wartości, które ludzie niekiedy przedkładają nad zakorzenienie w konkretnym miejscu i wśród pew-nych ludzi.

Chociaż to właśnie Adam Mickiewicz - emigrant i wieloletni tułacz po Europie - ja-ko motta do swych „Sonetów krymskich" użył cytatu z Goethego:

Wer den Dichter will verstehen muss in Dichter s Lande gehen * Kto chce zrozumieć pisarza, ten musi udać się do jego kraju

Można więc powiedzieć, że miejsce, gdzie wychowywaliśmy się lub mieszkamy w znacznym stopniu - zdaniem Goethego (i Mickiewicza) - wpływa na naszą osobo-wość (nie tylko, gdy jesteśmy pisarzami).

*

Mieszkamy w Europie. Gdy popatrzymy na mapę tego kontynentu, zobaczymy wiele centrów kulturowych i cywilizacyjnych, które mogą nas fascynować, pociągać swoim bogactwem i różnorodnością: Italia, kraje germańskie, Grecja, Skandynawia, Francja,

Genius loci 101

Irlandia z jej tradycjami czy Iberia. Ale istnieje też cała Słowiańszczyzna i jej tradycja, którą można by nazwać „wschodnim płucem" Europy.

Ważności Wschodu dla naszego kontynentu dał wyraz Jan Paweł II, który patronami Europy uczynił - oprócz św.Benedykta - również świętych Cyryla i Metodego.

Notabene, dla innych myślicieli podział na Wschodnią i Zachodnią Europę jest sztuczny,słabo odnoszący się do historii i kultury kontynentu. Według nich naprawdę, Europa dzieli się na Południową i Północną. Południe to cała kultura śródziemnomor-ska - korzenie naszej cywilizacji, a Północ to barbarzyńcy, ci, którzy przychodzili gra-bić i niszczyć.

Od XVI wieku Południe stało się dla odmiany celem podróży mieszkańców Półno-cy.Dla potomków barbarzyńców Południe to Wieczne Miasto, wysublimowana kultura, antyczne zabytki. Podróże w celach naukowych, artystycznych czy religijnych (pielgrzymki) zmieniają się w końcu w zwykłą turystykę. Ta z kolei może być bardzo różna - najczęściej jest powierzchowną i płytką wizytą bogatego i wyrachowanego mieszkańca Północy w najpiękniejszych miejscach biedniejszego, ale kulturowo inspi-rującego Południa. Sytuację tę określił Zbigniew Herbert tytułem swojego zbioru ese-jów - „Barbarzyńca w ogrodzie".

Idea podróży wiąże się z poznawaniem miejsc nowych, jest więc, nawiązując do wąt-ków wcześniejszych tego artykułu, jakby zdobywaniem nowych przyjaciół, jest posze-rzeniem, ubogaceniem naszej osobowości. Odrzucając od siebie pomysł turystyki

„autobusowej", pośpiesznej, polegającej na „zaliczaniu" obiektów wielogwiazdkowych - zaproponujmy dogłębny kontakt z nowym miejscem poprzez stopniowe poznawanie geografii, historii, kultury, języka wybranej krainy. W pierwszej fazie zajęć „Genius loci" będzie to Iberia, a więc dzisiejsza Hiszpania i Portugalia traktowane w całej roz-ciągłości historycznej i kulturowej. Oto niektóre propozycje tematów: ziemie Półwyspu Iberyjskiego w czasach antycznych, wpływy arabskie (np.w architekturze), wpływy żydowskie, malarstwo hiszpańskie, muzyka hiszpańska, wielkie odkrycia geograficzne, podstawy języka kastylijskiego, najwięksi władcy Półwyspu, specyfika Andaluzji, cor-rida, flamenco, postać gen.Franco...

Szczególnym rodzajem podróży jest pielgrzymka. Jest to wędrowanie do jakiegoś szczególnego miejsca, miejsca często uważanego za święte. Czy będzie to Rzym, Często-chowa czy Mekka, a może Santiago de Compostella w Hiszpanii - celem pielgrzymki jest ubogacenie duchem tego szczególnego miejsca. Wędrowiec wraca do domu zmieniony.

Biblijnym wzorcem podróży czy pielgrzymki jest droga do Ziemi Obiecanej. Ziemi płynącej mlekiem i miodem, miejsca, gdzie będę syty i szczęśliwy.Jednakże droga do tej wspaniałej ziemi wiedzie przez pustynię. Pustynia może symbolizować uciążliwość i nasz wysiłek w dążeniu do celu pielgrzymowania. Obraz drogi, która nie należy do żadnej przestrzeni, a wiedzie przez wszystkie, pokazuje nasz rozwój, doskonalenie się.

Czy w naszej wędrówce odnajdziemy miejsce, które będzie idealne dla naszej oso-bowości? Czy znajdziemy, odkryjemy swoją „małą ojczyznę" - taką - jaką dla wielu Polaków był Lwów, Wilno, czy inny zakątek Kresów Wschodnich (gdzie współistniały i łączyły się ze sobą kultury Polaków, Rusinów, Litwinów, Żydów, Ukraińców)?

Ruszajmy więc w drogę.