• Nie Znaleziono Wyników

Toaleta - szczególne miejsce na Placu Litewskim w Lublinie

Jest w naszym mieście wiele miejsc zarówno szczególnych, jak też i pu-blicznych. Do miejsc szczególnych na-leży na pewno Muzeum na Majdanku, Zamek Lubelski czy chociażby Katedra.

Z miejsc publicznych wymienić można bibliotekę publiczną lub też tak liczne w naszym mieście szkoły i uczelnie.

Mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że w naszym mieście znajduje się także takie jedno szczególne i w dodatku publiczne miejsce. Jest to oczywiście toaleta publiczna na Placu Litewskim.

Dla wielu jest ona jedynie miejscem, które mija się codziennie idąc do pracy.

Nie jest dla tych ludzi miejscem zbyt przyjemnym, a to ze względu na prze-bywające w otoczeniu toalety osoby nietrzeźwe. Jednak dla tych właśnie nietrzeźwych ludzi jest to miejsce szczególne. W tym miejscu spotykają się codziennie w umówionym czasie i „obalają jedną lub dwie setki" - jak to ujął pytany przeze mnie przechodzień.

„Mało tego." - dodał - „Gdyby tu tylko fot M Gajko

chodziło o obalenie jednej, czy kilku setek, nie byłoby żadnej sprawy. Po wypiciu udają się na sąsiadujące z toaletą ławki i po odstraszeniu młodzieży, spokojnie układają się na nich do snu.". Takie wyobrażenie o tym miejscu ma jeden z lublinian. Kolejny przecho-dzień dorzuca kilka swoich, prywatnych spostrzeżeń: „Po wypiciu odpowiedniej ilości alkoholu wychodzą z toalety na zewnątrz i zaczyna się kłótnia najczęściej zakończona bójką dwóch pijaków. Potem jeden pomaga wstać drugiemu i odchodzą do domu (?) lub

Toaleta - szczególne miejsce 145

znowu wchodzą do środka szaletu.". Na pytanie, tych w końcu przypadkowych prze-chodniów, skąd oni to wiedzą mówią, że albo „Bo mi tak kolega opowiadał, który tu niedaleko mieszka", albo „Stojąc na przystanku czasami podejmuję się obserwacji tych jegomościów.". Z tych wypowiedzi można sądzić, że los i wszelkie działania wokół toalety bardzo interesują przechodzących obok mieszkańców Lublina. Na pytanie, czy takie miejsce jest potrzebne w naszym mieście, pada również wiele odpowiedzi: „Przecież wszelkie potrzeby można załatwić „na zapas" w miejscu, z którego się wychodzi." lub

„Toaleta może być, ale powinna mieć stały dozór policji, albo przynajmniej straży miej-skiej, żeby mogła być również użytkowana przez zwyczajnych przechodniów.". Jak widać i w tym temacie zdania lublinian są podzielone.

Teraz przyjrzyjmy się sytuacji ze strony odwiedzających ten przybytek ludzi z tzw. „marginesu społecznego". Zapytany przypadkowo (jeszcze w miarę trzeźwy) starszy mieszkaniec naszego miasta, który szedł w stronę szaletu, następująco odpowie-dział na postawione pytanie o cel, w jakim udaje się do tego miejsca: „No, najpierw muszę zobaczyć, kto ze znajomych już tu przyszedł, a potem, panie redaktorze, no wie pan... wychyli się z kolegami jednego, albo i więcej.". Na kolejne zadane pytanie o to, czy wie do czego służy takie miejsce, tak oto odpowiada: „No, ono powstało po to, żeby niektórzy mogli ulżyć swojemu pęcherzowi, wie pan redaktor o co chodzi... My im wcale nie przeszkadzamy. Wręcz przeciwnie - my staramy się uatrakcyjnić to miejsce, bo miasto i tak o nie nie dba, to my musimy zadbać.". Na taką odpowiedź nie zadawa-łem już pytania, w jaki sposób uatrakcyjniają to miejsce. Już w pierwszej odpowiedzi padło sformułowanie, którego oczekiwałem. Z pewnością wielu z czytelników i miesz-kańców także nie jest zaskoczona taką odpowiedzią na postawione pytanie o cel podą-żania w stronę toalety przy Placu Litewskim. Druga odpowiedź trochę mnie zaszokowała i trochę zastanowiła, ale może i takim ludziom zależy na uatrakcyjnianiu miejsca, o które ,;miasto i tak nie dba". Chociaż sposób uatrakcyjniania jest rzeczywiście nowatorski, ale kto wie - może się przyjmie?

Kolejny pytany odpowiada: „Najpierw to trzeba się rozejrzeć, kto ze znajomych już jest, a potem dopiero bedziem cuś robić. Takie miejsce jest dobre do spotkań

koleżeń-skich. Raczej nie lubię, gdy mi ktuś obcy przeszkadza w piciu, ale inni mnie zawsze powstrzymują, chociaż rzadko kto do nas zagląda ... i dobrze, nie?". Czy tak dobrze to nie wiem, ale trudno, co robić. Niektórzy potrzebują wypić sobie trochę w gronie przy-jaciół tak, aby im nikt nie przeszkadzał „w piciu".

Nie można mówić o braku zainteresowania tym miejscem. O różnych porach zaczy-nają się schodzić amatorzy „koleżeńskich libacji". Najczęściej jednak prawdziwa

„zabawa" rozpoczyna się po godzinie dwudziestej. Wcześnie rano można spotkać śpią-cych nieopodal uczestników nocnego spotkania.

Policja chyba omija to miejsce. Podczas zbierania materiałów, wokół wspomnianego miejsca nie pojawił się żaden stróż prawa, a szkoda. Odpowiedzi na takie pytania jak:

„Czy rejon wokół toalety na Placu Litewskim jest uznawany za niebezpieczny" lub „Czy miejsce to według policji jest w pełni bezpieczne i każdy mieszkaniec Lublina może tu spokojnie załatwić swoje « p o t r z e b y » " możemy się tylko domyślać. Po tym, że wokół toalety nie pojawił się ani jeden patrol w porze popołudniowej (ok. godziny 16) przez

146 Marek Marczewski (junior)

blisko półtorej godziny, możemy wnioskować, że miejsce jest wyjątkowo bezpieczne i mo-żemy spokojnie z niego korzystać bez ryzyka utraty zdrowia.

Niektórzy z napotkanych przechodniów twierdzą, że „Trudniej jest chyba wejść do środka, niż już w środku spokojnie załatwić swoje « p o t r z e b y » " . Co do tego, zdania są podzielone.

Osobiście, po dziesięciu latach mojej młodości spędzonych dosyć niedaleko od opi-sywanego miejsca, uważam to miejsce za jedno z wielu podobnych w mieście. Warto też wspomnieć, że również dookoła Placu Litewskiego, wśród młodych wierzb od strony ulicy Radziwiłłowskiej, na przyniesionych ławkach odbywają się libacje i wieczorne partie karciane. Czy jest to dziwne? Myślę, że nie. Jeżeli ktoś spędził chociaż kilka swoich lat w okolicy Placu, to był szczęśliwy, że owi „maniacy alkoholowi" przesiadują na placu, a nie w bramach domów, lub też wokół szkoły przy ulicy Niecałej.

Warto więc dokonać już cząstkowego podsumowania, czy rzeczywiście takie miejsce jest nam potrzebne i co ludzie myślą na ten temat. Chęć zniszczenia tego miejsca i np.

zasadzenia na jego miejscu kilku drzew nie jest lublinianom obca. Wielu uważa to miej-sce za najgorsze pośród kilku ważniejszych kryminalnie innych części naszego miasta.

Niektórzy przechodnie porównują to miejsce do rzeczywiście podobnie zadrzewionych części Parku Saskiego, obok wejść od Alei Racławickich i F. Bieczyńskiego. Miejsca te mają w sobie jakiś dziwny nastrój, który wywołuje w ludziach strach i wstręt. Może jest tak dlatego, że w okolicy toalety unosi się straszliwy fetor wynikający z tego, że z toa-lety korzystają głównie osoby już nietrzeźwe. Jednak nie wszyscy chcą się pozbyć uciążliwych „nocnych sąsiadów". Niektórzy z dość prostego powodu - „Jak tutaj się nie napiją, to przyjdą pod dom i tam będą hałasowali. Lepiej, żeby zrobili to tutaj, gdzie przecież nikt nie mieszka, a zabudowania po drugiej stronie ulicy są wystarczająco od-dalone.". Inni zaś twierdzą, że ,jak stąd się ich wyrzuci, to gdzie oni pójdą?".

Zastanawia również fakt, że w pobliskich sklepach oferujących alkohol widnieją do-brze znane wszystkim tabliczki - „Osobom nieletnim i nietrzeźwym alkoholu NIE SPRZEDAJE SIĘ". Być może rezydujący w toalecie i obok niej kupują najpierw

„towar", który im wystarcza na całą noc, lub też robią delegacje trzeźwych kolegów po alkohol. Na pytanie w sklepie, czy treści zawieszonych tabliczek są przestrzegane otrzymujemy odpowiedź „Tak", albo nie otrzymujemy w ogóle żadnej odpowiedzi.

Problem alkoholowych libacji jest jednak ciągle żywy i - jak widać - nie ma zamiaru umrzeć.

Na koniec muszę się przyznać, że jeszcze nigdy nie korzystałem z tej toalety, ale po kilku wizytach w toalecie dworcowej na peronie pierwszym, nie mam odwagi i chęci wchodzić do legendarnej toalety na Placu Litewskim. Każdego, kto chociaż raz miał odwagę wejść do środka podziwiam. Ponadto jestem ciekawy, czy sytuacja wewnątrz jest tak zła, jak przedstawili ją pytani przeze mnie przechodnie. Tak czy inaczej toaleta była, jest i najprawdopodobniej jeszcze długo będzie jednym z najsławniejszych obiek-tów współczesnego Lublina.

P.S. W tekście wykorzystano jedynie fragmenty rozmów, które przeprowadzone zo-stały przed toaletą publiczną na Placu Litewskim. Wszystkie słowa i zwroty niecenzural-ne zostały usunięte przez autora.

Ireneusz Ziemiński