• Nie Znaleziono Wyników

- rozmowa z Andrzejem Zielińskim wicewojewodą lubelskim

Andrzej Zieliński - ur. 1955 r.; w latach 1974-1979 studiował historię w Katolickim Uniwersytecie Lubel-skim; Od 1991 roku dyrektor Zespołu Szkół nr 2 (LO) w Lubartowie. Obecnie wicewojewoda lubelski.

Adam Dobrzyński: Obecnie prawie w całym kraju nastąpił wzrost zainteresowania społecz-nościami lokalnymi. Wiele mówi się o decen-tralizacji kultury, integracji regionów, znaczeniu

„Małych Ojczyzn" w skali całego kraju, a jak Pan rozumie rzeczywistość „Małych Ojczyzn"?

Andrzej Zieliński: Moim zdaniem jest to co-dzienna praktyka funkcjonowania społeczeń-stwa obywatelskiego na poziomie lokalnym. Do końca lat 80 obowiązywała doktryna pełnej atomizacji społeczeństwa, teoretycznie i prak-tycznie artykułowana i kontrolowana przez agendy partyjno-państwowe. Dziś społeczność lokalna organizuje się według określonych przez siebie zadań. Zadania te stanowią o przynależności do środowiska i własnego re-gionu. Są praktyczną realizacją wizji zdecentra-lizowanego państwa, realizują rozszerzenia uprawnień demokracji lokalnej.

Na tym tle zjawisko „Małych Ojczyzn" można dostrzegać w trzech płaszczyznach. Po pierw-sze na płaszczyźnie społecznej, czyli na płasz-czyźnie związków międzyludzkich, wynikają-cych z zainteresowania jednostek lub grup społecznych. Należą do nich głównie zaintere-sowania kulturowe. Płaszczyzna ta wiąże ludzi, ubogaca ich, a przede wszystkim umożliwia wzajemne poznanie. Drugą płaszczyznę, którą należałoby wyróżnić jest płaszczyzna ekono-miczna. Na jej poziomie ludzie wiążą się

wy-pracowując dochód, wzbogacając kasę gminną bądź miejską. Dochód ten wykorzystywany jest później dla dobra danej społeczności poprzez finansowanie zadań bieżących oraz różnego ro-dzaju inwestycje, jak np. budowanie nowych szkół, obiektów sportowych, mieszkań, dróg itp. Płaszczyzna ta jest ważna z tego względu, że podnosi standard życia. Jest jeszcze trzecia płaszczyzna, która szczególnie ostatnio odgry-wa istotną rolę - płaszczyzna ideoodgry-wa. Wiąże ona ludzi wokół określonych programów, reali-zowanych bądź to przez daną partię polityczną, bądź przez różnego rodzaju stowarzyszenia, fundacje i to nie tylko o charakterze politycznym, ale również o charakterze prospołecznym (np.

instytucje charytatywne). Często wiążą się one ze sprawowaniem władzy, z podejmowaniem decyzji odnośnie danej społeczności lokalnej.

Jest to płaszczyzna o tyle istotna, że ludzie an-gażujący się w tę działalność mogą wzbogacić, dowartościować siebie poprzez pomoc innym.

A.D.: Jak głęboko sięga problematyka „Małych Ojczyzn", czy pojawiła się ona dopiero po roku

1989?

Andrzej Zieliński: Nie jest to zjawisko wyłącznie ostatnich lat. Wcześniej też istniało, ale stano-wiło głównie tlo działalności towarzystw regio-nalnych. Pojęcie to było przede wszystkim zwią-zane z prywatnymi zainteresowaniami, z dodat-kową formą tzw. społecznościowej działalności.

Różnorodność Małych Ojczyzn 103

W1990 roku powstał samorząd terytorialny, który ustawowo przejął rolę gospodarza terenu, a nie jak dotychczas był jedynie częścią admi-nistracji rządowej. Odtąd reprezentacja sa-morządu grupowała ludzi wybranych w auten-tycznych całkowicie wolnych i demokratycz-nych wyborach, ludzi odpowiedzialdemokratycz-nych przed społecznością, która ich wybrała. Reprezenta-cja ta podjęta się bardzo ważnego zadania: od-nawiania i utrwalania więzi lokalnych, układania wzajemnych relacji i prawdziwie obywatel-skiego spótdziałania użytkowników dzielnicy, miasta, gminy.

A.D.: Wydaje się, że aby dojść do poczucia wspólnoty w ramach „Wielkiej Ojczyzny", ko-nieczne jest to, abyśmy byli gdzieś zakorzenieni, abyśmy mieli „Matą Ojczyznę". Musimy zatem określić stosunek między „Matymi Ojczyznami", a „Wielką Ojczyzną". Jakie jest Pana stanowi-sko w tej sprawie?

Andrzej Zieliński: Sądzę, że wielkość państwa, jego znaczenie zależy od dużej liczby różnorod-ności. Im większą różnorodnością odznacza się państwo pod względem politycznym, religij-nym, językowym itp., tym więcej wnosi do kul-tury ogólnoświatowej. Rzecz tylko w tym, aby te „Małe Ojczyzny" przez tendencje odśrod-kowe nie decentralizowały najcenniejszych wartości narodu, lecz współdziałały na rzecz jego rozwoju.

A.D.: Ostatnio wiele mówi się o integracji z Unią Europejską. Czy wedtug Pana jest to szansa, czy wręcz przeciwnie, zagrożenie dla

„Małych Ojczyzn"?

Andrzej Zieliński: Jest to ogromna szansa. Nie znam kraju, który by stracił z powodu wejścia do Unii Europejskiej. Nie znam również kraju, który po wejściu do Unii Europejskiej chciałby z niej wystąpić. Już teraz, jeszcze nie będąc członkiem Unii Europejskiej utrzymujemy współpracę między miastami, między re-gionami zarówno na Zachodzie, jak również na Wschodzie i to w sposób wręcz żywiołowy, przynoszący bardzo dobre efekty. Obserwuje-my także wieie inicjatyw społecznych, gospo-darczych, kulturowych, które świadczą o tym,

że wbrew sytuacji geopolitycznej od lat jeste-śmy związani z Europą. Dla nas jedynym po-ważnym wyzwaniem jest to, aby być równo-rzędnym partnerem. Cele Unii Europejskiej nie stoją bowiem w sprzeczności z celami po-szczególnych krajów wchodzących w jej skład.

Nie są także sprzeczne z celami poszczegól-nych regionów. Jest ogromne zainteresowanie tym, aby wspierać różnego rodzaju organizacje, instytucje, związki i fundacje, które kultywują ową odrębność lokalnych tradycji. Bardzo czę-sto pozarządowe i lokalne inicjatywy mogą li-czyć na wsparcie finansowe bardziej niż struk-tury rządowe.

A.D.: A jaką rolę miatyby petnić „Małe Ojczyzny"?

w powrocie do polskiej tradycji i jej współtwo-rzeniu?

Andrzej Zieliński: Przede wszystkim przedsta-wiciele demokracji lokalnej mają realny wpływ na decyzje podejmowane na poziomie najniż-szym. To oni decydują o tym, gdzie zostanie wybudowana szkoła lub droga, czy też jaki charakter będzie miała opieka społeczna. Poza tym, tak naprawdę, to więzi z tradycją lokalną nigdy nie zostały utracone. Pewne ośrodki nie-przerwanie od wielu Jat słyną z targów, jarmar-ków, festiwali itp. Świadczą one o dużej ży-wotności lokalnej społeczności, o poczuciu własnej wartości i odpowiedzialności za wła-sne życie. Zadaniem państwa powinno być wspieranie tej samodzielności.

A.D.: Pańska „Mała Ojczyzna" - Lubartów i Ziemia Lubartowska to miejsce szczególne. To tutaj przez kilka wieków żyli obok siebie ludzie należący do różnych kultur: żydowskiej, prote-stanckiej, prawosławnej. Jak Pan, jako historyk, ocenia rolę owych tradycji w historii Lubartowa?

Andrzej Zieliński: Lubartów nie jest moim mia-stem urodzenia. Mieszkam jednak tutaj od dwudziestu kilku lat i czuję się z tym miastem bardzo związany, nie tylko przez miejsce za-mieszkania, ale również emocjonalnie. Jest to moje miasto i mam świadomość odpowie-dzialności za nie, za los jego mieszkańców.

Lubartów był miastem specyficznym z kilku po-wodów. Przede wszystkim z tego względu że

104 rozmowa z Andrzejem Zielińskim

byl miastem otwartym na przybyszów nie tylko z innych części Rzeczypospolitej, ale także cu-dzoziemców. Przybywali tutaj ludzie z Holandii, Flandrii, Niemiec, społecz-ność miasta od strony kulturowej. To tutaj odbywały się słynne dysputy religijne z ar-ianami, to także tutaj na bardzo wysokim poziomie było szkol-nictwo gimnazjalne.

Obok tego rozwijało się kupiectwo i usługi, szczególnie w XVIII wieku za czasów mą-drego mecenatu San-guszków.

Wielką zaletą tego

miasta było również to, że znaleźli się ludzie, którzy doprowadzili do takiego stanu, że koeg-zystencja tych grup zróżnicowanych pod względem religijnym, narodowościowym, języ-kowym była niezwykle harmonijna. Nigdy nie doszło tutaj do poważnych wystąpień antyreli-gijnych, czy antynarodowościowych. Zjawisko ksenofobii oczywiście istniało, ale było czymś tak marginalnym, że nie decydowało o wi-zerunku miasta.

A.D.: Czy obecnie te wpływy są również wi-doczne?

Andrzej Zieliński: Bezpośrednio nie są one aż tak widoczne jak świad-czy najlepiej o skali rozwoju. Oprócz te-go jest jeszcze jedna cecha charakteryzująca Lubartów. Jest nią to, że społeczność Lubar-towa potrafi się szybko podnieść z kryzysu. Lu-dzie tu mieszkający nie czekają na pomoc z zew-nątrz, ale starają się radzić sobie sami z różnego rodzaju trudnościami. To są cechy, moim zdaniem, na których wykształcenie real-ny wpływ miała koegzystencja tych bardzo zróżnicowanych społeczności.

A.D.: Dziękuję za rozmowę!

Opracowanie:

Adam Dobrzyński

• miejsca święte