• Nie Znaleziono Wyników

Rycina 1. Praca socjalna w perspektywie socjologicznej

3. Terapia społeczna – paradygmat dla praktyki

3.3. Podstawowe wartości w terapii społecznej

Terapia społeczna wspiera rozwój postawy otwartej na możliwość lub konieczność zmiany dotychczasowych sposobów interpretowania zdarzeń, na współtworzenie bogatych

emocjonalnych związków oraz na empatyczne rozumienie indywidualnych wyborów.

Ostatecznie dążymy do postawy afirmującej działanie według wartości, w którym troska o innych oraz dobro wspólne są postrzegane jako warunek sine qua non aktualizacji

człowieka.

Dla tak definiowanej terapii społecznej świat wartości stanowi niezbywalną podstawę.

Funkcją zasad etycznych – skodyfikowanych czy też takich, co do których istnieje (tylko lub aż) niepisana intersubiektywna zgoda profesjonalistów – jest stworzenie

aksjonormatywnej struktury, w której rozpoczyna się i dynamicznie rozwija proces terapii.

Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, jakie wartości stanowią podstawę profesjonalnego kontaktu pomiędzy pracownikiem socjalnym a klientem, przyjmuje najczęściej formę mniej lub bardziej uporządkowanego ich zestawienia. Tradycyjnie pracownicy socjalni odwołują się do klasycznego ujęcia, zgodnie z którym podstawowe wartości będące etycznym fundamentem również terapii społecznej obejmują:

• indywidualizację;

• celowe wyrażenie uczuć;

• akceptację;

• nieosądzanie klienta;

• akceptację dla determinacji, z jaką próbuje on poprawić własną sytuację życiową, a także

• budowanie relacji wzajemnego zaufania [przypis 54].

Źródłem pierwszej zasady jest fakt niepowtarzalności osoby ludzkiej, jak również każdej sytuacji składającej się na jej los. Codzienna praktyka, administracyjne rygory

instytucjonalnej pomocy, ale również uwzględnianie prostego założenia, iż wzbogacanie wiedzy to proces kumulatywny, skłaniają profesjonalistów do generalizowania

zróżnicowanych historii życia klientów i błędnego traktowania ich tak, jakby mieli jedną wspólną osobową charakterystykę. Już Erving Goffman w Instytucjach totalnych [przypis 55] opisał skrajny przejaw dostosowywania ludzi do hierarchicznej struktury szpitala psychiatrycznego. Funkcjonowanie osób chorujących wynikało z wąsko zdefiniowanych i represyjnie egzekwowanych zapisów roli chorego, natomiast ich potrzeby ujmowane były jako możliwe do zaspokajania en bloc. Również rozwój współczesnych systemów pomocy społecznej niesie z sobą podobne zagrożenia związane z unifikacją i technicyzacją relacji między profesjonalistą i klientem.

Str. 44

O duszę państwa opiekuńczego zdają się walczyć dwie odmienne tradycje moralne – o czym pisze Maciej Zaremba w eseju pod znaczącym tytułem Niemiłosierny samarytanin [przypis 56]. Starsza, w której zorganizowaną pomoc rozumiemy jako przedłużenie naturalnego instynktu samopomocy, i nowoczesna, będąca formą demokratycznego sprawowania władzy w imię ochrony równości i sprawiedliwości. Nowa coraz częściej wygrywa, również w majestacie prawa. Autor cytuje fragmenty szwedzkich wystąpień sądowych, zgodnie z którymi, jeśli opiekunka powie do podopiecznej „moja droga”, wtedy

– co rozumie się samo przez się – część usługobiorców uzyskuje przywileje, których pozbawieni są inni. I dalej: „pacjent czy klient jest od nas uzależniony, jeśli zauważy, że wzbudzając sympatię, może zjednać sobie bardziej osobiste traktowanie, będzie próbował tę sympatię wzbudzić, co z punktu widzenia godności jest nie do przyjęcia, ponieważ nasza opieka nie jest przywilejem, jest uprawnieniem i to odróżnia państwo opiekuńcze od poniżającej dobroczynności” [przypis 57]. Konsekwencją nowej etyki pomocy, która opanowuje w równym stopniu działania sektora publicznego oraz obywatelskiego, jest dominacja chłodu i obojętności. Tym samym coraz trudniej odróżnić pogardę od „teorii opieki”, a także zawiść od „sprawiedliwości społecznej”. A przecież istotę pierwszej z wymienionych zasad etycznego działania oddaje następująca myśl Viktora Frankla:

„przeżyć zaś jakiegoś człowieka jako niepowtarzalnego i niezwykłego znaczy przeżyć go jako Ty, czyli kochać go” [przypis 58].

Druga zasada ma wspierać naszą umiejętność pracy emocjonalnej, dla której podstawą jest zdolność do refleksyjnego współbrzmienia z klientem oraz budowania atmosfery bezpieczeństwa, która pozwoli w tak zwanym bliskim dystansie na otwarte wyrażanie emocji. Należy pamiętać, iż istotą relacji terapeutycznej jest wrażliwość na uczucia osoby poszukującej pomocy oraz zdolność profesjonalisty do emocjonalnej odpowiedzi na jej potrzeby. Pierwotnym warunkiem rozwoju więzi między ludźmi, w tym również pomiędzy partnerami relacji pomocowej, jest kontrolowane zaangażowanie emocjonalne. Nadmierny dystans, chłód, obojętność, a przede wszystkim pojawienie się w relacji przewagi działań zdefiniowanych przez Jürgena Habermasa jako strategicznych [przypis 59], obliczonych na osiągnięcie sparametryzowanych celów instytucjonalnych, niweczy możliwość rozwoju procesu terapeutycznego.

Trzecia zasada dotyczy akceptacji klienta. Wywodzi się z postawy szacunku dla osoby ludzkiej i wymaga od pracownika socjalnego bezwarunkowej wolicjonalnie wzbudzonej miłości wobec poszukujących pomocy. Odniesieniem dla niej staje się miłość

macierzyńska do dziecka i do wszystkich tych, którzy poszukują – kluczowej dla ludzkiego rozwoju – znaczącej obecności innych ludzi.

Str. 45

Jest to miłość, jaka zaczyna się jednością, a kończy separacją [przypis 60]. Opowiedział o niej jeden z wychowanków Janusza Korczaka, kiedy został zapytany o to, jak mu się żyło na Krochmalnej. „Jak w domu – wspominał – był ojciec i była matka. Ojcem była Pani Stefa, a matką Korczak” [przypis 61]. W każdym wychowawcy jest znacznie więcej matki niż ojca. Bo chodzi o miłość, która zakłada konstelację postaw: szacunek, troskę i

odpowiedzialność za rozwój oraz szczęście drugiej osoby. Ważnymi przejawami

akceptacji są: dostrzeganie znaczenia wyjątkowych cech osobowych klienta, jak również gotowość do rozpoczęcia i prowadzenia pracy terapeutycznej, w której respektowana jest zgoda osoby na pierwszy i każdy kolejny krok prowadzący do zwiększania kontroli nad jej własnym życiem.

Kolejna zasada dotyczy jednoznacznego zakwestionowania moralnej możliwości

osądzania klientów. Oczywiście, absolutnie nie oznacza to, iż w relacji terapeutycznej nie ujawniamy własnego świata wartości. Wprost przeciwnie, należy stworzyć warunki, w jakich kontekst aksjologiczny relacji zostanie zdefiniowany i będzie pełnił funkcję ramy dla budowania więzi. Uważam, iż jest to kluczowe wyzwanie dla profesjonalistów

spotykających się z ludźmi, których świat wartości – w wyniku często traumatycznych doświadczeń – został zniszczony lub nigdy się nie ukształtował. Relacja terapeutyczna ma umożliwiać klientowi dokonywanie wyborów życiowych, ma poszerzać spektrum

potencjalnych dróg prowadzących do osiągania cenionych wartości – to piąta z

wymienianych zasad. Nasza wiedza, profesjonalne doświadczenie, umiejętność refleksji oraz wrażliwość teoretyczna powinny służyć klientowi w osiąganiu tego celu. Należy przy tym pamiętać, iż to właśnie on dokonuje wyboru, który my powinniśmy szanować. Istnieje tylko jedna sytuacja, w której indywidualnego wyboru klienta szanować nie możemy, kiedy uzasadniony jest interwencjonizm – jeśli jego działania prowadzą nieuchronnie do

bezpośredniego zagrożenia jego życia oraz życia i zdrowia osób bezpośrednio od niego zależnych.

Zgodnie z ostatnią, szóstą zasadą, relacja pomocowa wymaga budowania wzajemnego zaufania. Przejawia się ona w poszanowaniu prawa każdego człowieka do tajemnicy odnoszącej się do tych faktów, uczuć i doświadczeń, które mają szczególne znaczenie dla jego indywidualnej tożsamości. Kwestią bezdyskusyjną jest to, iż pozyskiwanie informacji od kogoś wbrew jego woli oraz przekazywanie ich komuś innemu jest błędem. Należy jednak pamiętać, że powyższa zasada nie oznacza, iż nie mamy możliwości – pracując w terapeutycznych zespołach interdyscyplinarnych – dyskutować na temat sytuacji osoby, której pomagamy.

Str. 46

Wprost przeciwnie, wymiana informacji jest niezbędna dla spójności działań

podejmowanych z klientem, niemniej ważny jest aspekt koniecznego superwizowania naszej pracy. Chodzi więc tutaj o sposób przekazywania informacji o szczególnie

obciążających doświadczeniach życiowych klienta. Ważna jest umiejętność ochrony jego tożsamości w tych obszarach, które są szczególnie podatne na społeczne zranienie.

[Wyróżnienie 1]. Przejdź na koniec wyróżnienia 1.

Unikatową ilustracją zasad etycznych, będących fundamentalnym warunkiem inicjowania i rozwoju procesu pomocowego, ale również sztuki budowania kontaktu terapeutycznego, jest film dokumentalny pod tytułem Spotkanie poświęcony Antoniemu Kępińskiemu, zrealizowany w Krakowie w 1996 roku pod kierunkiem redaktora Ryszarda

Romanowskiego. Ta kilkunastominutowa opowieść byłych pacjentów, współpracowników i przyjaciół Profesora pozwala zbliżyć się do świata aksjologicznej terapii. Pozwala na refleksję nad sztuką budowania kontaktu, w którym pacjenci nie odczuwali, iż pomiędzy nimi a lekarzem jest obecne piętno choroby utrudniające nawiązanie emocjonalnej bliskości i otwartego dialogu. Wprost przeciwnie, chorzy doświadczali, często po raz pierwszy, że są ludźmi. Czuli, że terapeuta jest cały dla nich, że nawet jeśli ma pół minuty, to te pół minuty jest ich wyłącznością, ich domeną, że nic innego w tej chwili nie istnieje.

Ważną zasadą pracy terapeutycznej Antoniego Kępińskiego było całkowite wyłączenie się z jakiejkolwiek oceny czynów ludzkich. Twierdził, że nie wolno oceniać nie tylko pacjenta, ale w ogóle człowieka – o czym opowiadają bohaterowie filmu [koniec wyróżnienia 1].

Zasady etyczne pracy socjalnej z klientem wpisują się w założenia terapii skoncentrowanej na osobie [przypis 62], którą stworzył Carl Rogers. Jej kluczowym przesłaniem jest troska o kształtowanie potencjału leczniczego w relacji z klientem, która to relacja w dużej mierze zależy od „otwartej” postawy terapeuty. Oznacza to umiejętność i gotowość do

zachowania zgodnego ze swoimi prawdziwymi przekonaniami, do bezwarunkowej akceptacji człowieka oraz ujmowania świata w taki sposób, w jaki ujmuje go osoba poszukująca pomocy. Praca z klientem opiera się na całkowitej dobrowolności jego udziału. Wiemy, iż wyrażenie zgody na terapię jest zasadniczym warunkiem jej

skuteczności, że przymus, decydowanie za osobę poszukującą pomocy, wyrokowanie o jej potrzebach powinny być ograniczone do ostateczności, kiedy występuje jednoznaczna konieczność ochrony życia klienta lub życia i zdrowia osób od niego bezpośrednio

zależnych. Sytuacje, w których ograniczana jest podmiotowość człowieka i dokonywane są rozstrzygnięcia o tym, co jest, a co nie jest dla niego dobrem, wpisane są jednak w praktykę terapeutyczną i pomocową, a szczególnie w tę związaną z osobami chorującymi psychicznie.

Str. 47

Wspomniane arbitralne rozstrzygnięcia, których źródeł należy poszukiwać w

konsekwencjach piętnowania tej szczególnej grupy osób, najczęściej odwołują się do wartości, jaką jest ochrona osobistej wolności pacjenta lub ratowanie jego zdrowia

psychicznego. Praktyka wyprowadzona z wymienionych wartości może nieść z sobą dwa podstawowe zagrożenia: w imię „wolności” możemy pozostawić pacjenta całkowicie samemu sobie, w imię „ratowania zdrowia” możemy podejmować interwencje za wszelką cenę. Terapię społeczną definiuję jako doświadczenie spotkania osób:

• o niepowtarzalnej konstelacji wyobrażeń związanych ze światem;

• o specyficznej wrażliwości emocjonalnej, jak również

• podejmujących działania, dzięki którym osiągają cenione przez siebie wartości.

Jeśli przyjmiemy, iż niemożliwe jest oddzielenie świata wartości moralnych od człowieka, to jednocześnie należy uznać, że nie da się nauczyć tych wartości w sposób teoretyczny, przeciwnie, będą one zawsze tym, czego dogłębnie doświadczamy w relacji. Kształcenie w sferze wartości nie jest kształceniem spekulatywnym. I na tym polega szczególne znaczenie praktyki terapeutycznej – otwartego dialogu bez założeń, będącego formą aksjologicznego doświadczenia [przypis 63].