• Nie Znaleziono Wyników

Rycina 1. Praca socjalna w perspektywie socjologicznej

4. Umacnianie osób chorujących psychicznie

4.3. Znaczenie kontaktu z osobą chorującą psychicznie

Budowanie kontaktu z chorym można opisać, odwołując się do powszechnie przyjmowanego twierdzenia, że bez względu na fakt, jak bardzo typowe są objawy choroby, jej doświadczenie jest zawsze manifestowane poprzez konkretną osobę i szczególne okoliczności społeczne, które są jej udziałem.

Str. 61

W konsekwencji za każdym razem, kiedy pomagamy choremu, mamy możliwość zaobserwować wyjątkową manifestację objawów. Podkreślanie pierwiastków

indywidualnych w przeżyciach, postawie i możliwościach pacjenta jest ważnym antidotum na panującą tendencję, aby traktować osoby, które mają tę samą diagnozę tak, jakby posiadały one wiele innych wspólnych cech. Istotą oddziaływań leczniczych i

rehabilitacyjnych jest indywidualizacja sytuacji każdego z pacjentów, poszukiwanie znaczeń, jakie dla chorego ma kliniczna manifestacja jego przeżyć oraz odkrywanie, jak owe przeżycia są powiązane z jego wcześniejszą i teraźniejszą obecnością w świecie.

W postępowaniu leczniczym duże znaczenie ma umiejętność rozgraniczania pomiędzy formą a treścią zaburzenia psychicznego. Dla psychiatry forma, czyli pewien wzorzec zachowania lub ujawniania emocji, ma podstawowe znaczenie, ponieważ prowadzi do postawienia diagnozy. Jednakże zgodnie z paradygmatem społecznym uwaga powinna zostać zwrócona również, a może przede wszystkim, na treść zaburzenia. Forma

prowadzi do zdiagnozowania choroby i determinuje plan przyszłego leczenia. Natomiast treść wskazuje na szczególne trudności, z jakimi boryka się chory, określa jego priorytety

w terapii, zawiera informacje o szczególnie obciążających sytuacjach społecznych, które współtworzą lub zaostrzają przebieg choroby, jak również są determinantami zdrowienia.

Analizując treść zaburzenia psychicznego, poznajemy, jakie znaczenie ma ono dla konkretnego pacjenta, dla jego rodziny i bliskich. Jak w zwykły, najprostszy sposób, poprzez odniesienie do czegoś, co zdarzyło się w przeszłości, próbują oni wyjaśnić fakt utraty zdrowia. Opis tak zwanego znaczenia choroby zawiera zwykle wiele informacji o emocjach, konfliktach, tajemnicach, mitach, które towarzyszą zaburzeniu psychicznemu.

Niewątpliwie, pewne szczególne uwarunkowania związane z chorobą mają wpływ na udział pacjenta we własnym leczeniu, na jego stosunek do kryzysu psychicznego oraz na siłę motywacji, z jaką pragnie on zmienić własną sytuację życiową – zdrowieć.

[Wyróżnienie 3]. Przejdź na koniec wyróżnienia 3.

Filmową ilustracją bardzo istotnego znaczenia relacji w terapii osób chorujących

psychicznie jest K-Pax wyreżyserowany w 2001 roku przez Iaina Softleya. Moim zdaniem to opowieść o personalistycznej terapii, jeśli założymy, że punktem skupienia takiej terapii jest rozwój osoby otwartej na możliwość lub konieczność zmiany dotychczasowych

sposobów interpretowania zdarzeń. Osoby otwartej na współtworzenie złożonych, bogatych emocjonalnie związków oraz na empatyczne rozumienie i przyjęcie, a nie

sądzenie indywidualnych wyborów. Obraz zawiera również dramatyczną ilustrację tezy, iż objaw choroby jest zawsze możliwą do intersubiektywnego poznania reprezentacją faktów społecznych – ma zawsze znaczenie. Jakich faktów? Skrywanych, wypartych,

wstydliwych, represjonowanych, traumatycznych… A więc może jest to film o amnezji przynoszącej ukojenie?

Str. 62

Twórca filmu podejmuje ponadto ważną kwestię (może najważniejszą), iż terapia to dylemat „bliskiego dystansu”, czyli tzw. kontrolowanego zaangażowania emocjonalnego.

Kto jednak zważy proporcje pomiędzy bliskością i dystansem? Kto zdefiniuje algorytm, zgodnie z którym będziemy mogli wiedzieć, iż bliskość i zaangażowanie są nadmierne i przyniosą pacjentowi niepotrzebne cierpienie zamiast ulgi? Odpowiedź jest przecież zawsze pochodną danej relacji terapeutycznej. Oby tylko zawsze obok dystansu występowały bliskość i nadzieja. I na nią zwracam uwagę. Na nadzieję, będącą

czynnikiem leczniczym, specyficzną, pozytywną odpowiedzią na dehumanizujący wpływ piętna związanego z chorobą psychiczną. I wreszcie, można postawić tezę, iż K-Pax to możliwość doświadczenia fenomenu wzajemności związanej z terapią. Posłużę się w tym miejscu mottem książki Gene'a Brewera [przypis 95]: „Gdy odnosimy sukces w leczeniu

pacjenta, doświadczamy przypływu radości, ponieważ pomogliśmy cierpiącemu, który miał szczęście trafić do nas. Ale równocześnie odczuwamy inną, cichą radość, ponieważ poznaliśmy go, a poznając jego, poznaliśmy lepiej siebie”. Słowa należą do Sylvana Arietiego, psychiatry, twórcy rozumienia schizofrenii jako doświadczonej traumy [koniec wyróżnienia 3].

W bezpośrednim kontakcie terapeutycznym ważne jest, abyśmy dostrzegali, że osoba chorująca próbuje kontrolować swoje emocje związane z przeżyciami psychotycznymi.

Chory walczy o to, aby wydawać się tak normalnym, jak tylko to jest możliwe, stara się ukryć przed światem swoje uczucia, przekonania i idee z obawy, że ich ujawnienie będzie dla innych źródłem przerażenia, a dla niego przyczyną społecznego odrzucenia, cierpienia lub kary. Pacjent odczuwa silną potrzebę odgrodzenia się od ludzi, którzy mogą poznać jego tajemnice. Jego bliscy mogą nazywać ten stan małomównością, emocjonalnym zamknięciem lub autyzmem. Wysiłek włożony w specyficzną pracę nad sobą, której celem jest ochrona własnego „ja”, może być tak wielki i maksymalnie absorbujący, że chory stanie się napięty, poirytowany i nade wszystko wstrzemięźliwy wobec innych.

Zrozumienie indywidualnych prób przezwyciężania przez pacjenta objawów chorobowych jest dla nas wszystkich warunkiem koniecznym, aby dialog z chorym stał się możliwy.

Budując kontakt z osobą chorującą psychicznie, należy pamiętać, iż istotnym czynnikiem, który wyzwala zdrowienie, jest dostępność informacji o tym, że wielu ludzi radzących sobie z poważnymi trudnościami psychicznymi faktycznie zdrowieje. Drugim ważnym czynnikiem wspomagającym ten proces jest dostarczenie osobom chorującym wszelkich niezbędnych informacji, które dotyczą możliwości korzystania z terapii medycznej i społecznej, dzięki którym mogą oni doświadczać, iż dokonują wyboru. Dlatego też podkreślam, iż zdrowienie jest praktycznie niemożliwe w środowiskach, w których brak jest jakichkolwiek form terapii.

Optymizmem może napawać fakt, iż ci, którzy zdrowieją, często podkreślają znaczenie przyjaciół, rodziny, szkoły, kościoła, pasji i bycia razem.

Str. 63

Zdrowienie zakłada jednak równocześnie możliwość rezygnacji z profesjonalnej pomocy.

Szczególnie istotne jest skupianie się w kontaktach z osobami chorującymi na ich silnych stronach. Patricia Deegan [przypis 96] zalecała, aby profesjonaliści poszukiwali

skutecznych metod kontaktu i wspierania chorujących, odwołując się do własnych doświadczeń z okresu, kiedy odzyskiwali równowagę emocjonalną po stracie kogoś bliskiego w związku z rozwodem, śmiercią, poważnym wypadkiem. Taka refleksja nad sobą powinna przynieść docenianie znaczenia oparcia się na swoich silnych stronach w

sytuacji kryzysu. Równocześnie jest autentycznym źródłem, z którego możemy czerpać, dostarczając chorującym nadziei na zdrowienie.

Fundamentalnym warunkiem dobrej relacji jest usiłowanie postrzegania problemu z punktu widzenia pacjenta, czyli bycie świadomym tego, w jaki sposób osoba chorująca

doświadcza swojej sytuacji i ją interpretuje. Równocześnie posiadanie tej kompetencji jest niewystarczające, jeśli profesjonalista nie jest zdolny do refleksji nad teoretycznymi

podstawami swojego działania. Co więcej, działania nie mogą być legitymizowane jako umiejętności profesjonalne, jeżeli brak świadomości o przesłankach teoretycznych, na jakich się opierają. Ten rodzaj „filozofii praktycznej” ma wymiar opisowy oraz normatywny, obejmując zarówno opis tego, co robimy, dlaczego robimy właśnie to, jak i pytanie, czy nasz sposób działania jest słuszny – co ma wyjątkowe znaczenie w pracy z osobami podatnymi na zranienie. Szczególny nacisk na umiejętności prowadzenia dialogu z osobą chorującą psychicznie jest związany nie tylko z silnymi humanistycznymi źródłami pracy socjalnej oraz oddziaływaniem konstruktywizmu na działania terapeutyczne ostatnich kilkudziesięcioleci, ale również z jednoznaczną reakcją na coraz mocniejszy wpływ na profesję praktyki opartej na dowodach. Przejawem tej opozycji jest zdecydowane definiowanie pracy socjalnej jako praktyki opartej na wartościach [przypis 97] (values-based practice), zgodnie z którą wartości istnieją obiektywnie i są od faktów logicznie niezależne, i nie można ich do nich sprowadzić. Dowody są niewystarczającą podstawą dla działania, ponieważ nie uwzględniają aspektu aksjologicznego, który w sposób nieunikniony i fundamentalny wiąże się z pracą z osobą. Wskazań dla praktyki

terapeutycznej poszukujemy w świecie wartości, które powodują działanie. Równocześnie nie definiujemy ich arbitralnie, zakładamy bowiem istnienie konfliktów pomiędzy nimi, które wynikają z odmiennych perspektyw przyjmowanych przez aktorów życia społecznego.

Dlatego też w podejmowanych staraniach nie skupiamy się na jedynie słusznym wyniku naszej pracy (zgodnie z przyjętą w danym kontekście społecznym hierarchią wartości), ale skupiamy się na „dobrym procesie” terapeutycznym, który aktualizując obiektywnie

istniejące wartości, zbliża nas również do poznania istniejącego porządku aksjologicznego.

Str. 64

Praktyka oparta na wartościach odwołuje się zarówno do wartości, jak i do faktów;

przyjmuje, iż podstawowym źródłem informacji jest perspektywa pacjenta, którego dotyczy dana decyzja, popiera tworzenie przestrzeni społecznych, w których różniące się, ale uprawomocnione perspektywy związane z wartościami mogą być dyskutowane, jak również podkreśla znaczenie analizy języka będącego nośnikiem wartości [przypis 98].

Istotę i znaczenie dialogu z chorym opisuje ks. Józef Tischner, wspominając swoje spotkanie z antonim kępińskim na dwa albo trzy dni przed jego śmiercią:

„Muszę przyznać, że pomógł mi w pewnej sprawie; ja się po prostu bałem chodzić do chorych, bałem się, bo mi się wydawało, że ja nie umiem nic im powiedzieć. I do

Kępińskiego też się troszeczkę bałem, bo sobie myślę: no wyjdę na głupiego, bo co ja mu powiem? To jest przecież taki ogrom cierpienia. Ale kiedy wszedłem do niego, on się tak ogromnie ucieszył – jeszcze nic nie powiedziałem, a on się już cieszył… – i powiedział: Bo wiesz co? Bo ty masz taką uzdrawiającą gębę. I to mnie podbudowało na duchu, bo pomyślałem sobie, że już teraz nie muszę nic mówić temu choremu, nie słów potrzeba, ale obecności" [przypis 99].

Nigdy dość takiej nauki…