• Nie Znaleziono Wyników

Pierwszym homoseksualistą polskiej komedii romantycznej XXI wieku będzie bohater, który na ekranach kin pojawił się jeszcze w wieku XX. Szczepan (Cezary Pazura), czy też „Szczypek”, z Zakochanych nie zostaje zidentyfikowany jako gej,

3 Można, rzecz jasna, z tą koncepcja dyskutować, wydaje się ona jednak bardzo poręczna dla proponowanych w tym miejscu analiz postaci. Stachówna wymienia cechy komedii romantycznej wywodząc ją z melodramatu, lecz cechy te zgodne są z ustaleniami innych badaczy, którzy za podstawę gatunku uznają jednak komedię posługującą się odmianą komizmu zwaną przez Jerzego Ziomka humoryzmem (por. Ziomek 1980; na temat gatunkowości komedii romantycznej zob. także McDonald 2007: 7–17, Deleyto 2009: 18–38, Grindon 2011: 1–24). Rzeczone cechy to: „zręcznie napisany scenariusz, efektowna intryga miłosna, dowcipny, błyskotliwy dialog, elegancja stylu, dyskretna ironia, zmysłowość zręcznie ukryta pod cienkim płaszczykiem przyzwoitości, inteligentny humor, serdeczne wzruszenie, para urodziwych i sympatycznych aktorów w rolach głównych plus erotyczne napięcie, które powinno wytworzyć się między nimi, kilku wybornych aktorów charakterystycznych do epizodów, nastrojowa muzyka, śliczne wnętrza, romantyczne plenery, aura powszechnej życzliwości, happy end” (Stachówna 2001: 373). W innym miejscu Stachówna definiuje komedię romantyczną krótko: „smutny romans na wesoło zakończony happy endem” (2011: 96).

LGBT+ w polskich komediach romantycznych XXI wieku

96

lecz jego stereotypowe zachowania świadczą o tym bezsprzecznie. Po pierwsze, jest typem wesołka, a przecież angielskie słowo gay znaczy właśnie wesoły, radosny. Zabawia parę głównych (heteroseksualnych, oczywiście) bohaterów opowieściami o swoich przygodach. Po drugie, zwraca na siebie uwagę swoją ekstrawagancją. Mieszka samotnie w latarni morskiej, co wydaje się dziwne dla tak otwartego, pogodnego człowieka, który sprawia wrażenie, jakby naprawdę lubił ludzi. Czy to jego pustelnia? Czy uciekł od świata? A może to świat go zmarginalizował? Taka samotnia to jednak także wolność dla wolnego ducha.

Latarnia morska jest sama w sobie romantyczna. Szczypek to w całym swoim ekscentryzmie także wrażliwiec i artysta, ale trochę również pozer. Tak można usprawiedliwić zarówno robienie sobie fluorescencyjnych tatuaży na ciele, jak i fałszywą skromność w pokazywaniu ich swoim zaprzyjaźnionym gościom.

No właśnie – zaprzyjaźnionym. Postać grana przez Cezarego Pazurę to rów-nież wierny przyjaciel Matiego (Bartosz Opania). Tak wierny, że na użytek kolegi kłamie o ich wspólnej przeszłości w domu dziecka i finalnie przeciwstawia mu się dla jego własnego dobra. Mati w pewnym momencie z wdzięczności aż całuje Szczypka prawie w usta, co ten kwituje infantylnym „ojojoj”. Bowiem wesołko-waty, lojalny, a przy tym trochę nieporadny (np. w prowadzeniu samochodu, boć to „męskie” zajęcie) bohater gej nie jest tu żadnym zagrożeniem seksualnym ani dla mężczyzny, ani dla kobiety (Zosi – Magdalena Cielecka). Pozbawiony własnej seksualności, sprowadzony został do roli tego, który – nawet wbrew logice – pomoże bohaterom być razem.

Zakochani to opowieść o dwojgu patologicznych matrymonialnych kłamcach.

Tak ona, jak i on rozkochują w sobie zamożnych przedstawicieli płci przeciwnej, by czerpać z ich miłości czy zauroczenia korzyści materialne. Niespodziewanie zakochują się w sobie nawzajem i już nie mogą wrócić do beztroskiej zabawy kosztem innych, gdyż naraża to ich uczucia względem siebie. Wpadają jednak w nową pułapkę: każde próbuje udowodnić drugiemu, że jemu/jej wcale na tym związku nie zależy. A zatem kłamią dalej, aż dochodzi do tego, że Zosia staje przed ołtarzem z prawie obcym sobie mężczyzną, a Mati leży w szpitalu, udając śmiertelnie chorego… Absurd całej sytuacji obnaża i naprawia właśnie Szczypek.

To jego zdroworozsądkowa (choć głupawo histeryczna) decyzja, że nie będzie już dłużej uczestniczył w piramidzie kłamstw, doprowadza do szczęśliwego zakończenia. Ślub się odbywa, a młodymi małżonkami są główni bohaterowie.

Warto zwrócić uwagę, że bohater posiada co prawda imię, lecz funkcjonuje jako rzeczony Szczypek. Za takim pseudonimem kryć się musi ktoś niepoważny.

Artur Majer

Dzięki temu, a właściwie przez to jego kulminacyjny gest ratowania w ostatniej chwili związku przyjaciela wydaje się nienaturalny. Dlaczego opuścił swoją samotnię? Skąd ta oznaka zaangażowania, odpowiedzialności? Skąd u niego poza tym nagła prawdomówność? Odpowiedź na to pytanie sprowadza się do jednego: Szczypek jest w opowieści tylko po to, by zapewnić zaskakujący (nieważne czy dramaturgicznie udany) punkt zwrotny. Jego psychologiczne motywacje, a nawet logika postępowania nie mają większego znaczenia.

Artur, mąż Gośki

„Nie potrafię już dłużej oszukiwać swojej natury, na którą nie mam wpływu, której nie wybrałem. Ona wybrała mnie. [...] Ja wiem, że każde z nas musi iść własną drogą. Zwłaszcza, że jest ktoś, kto chce ci ofiarować znacznie więcej, niż ja potrafię ci dać”. Takie słowa wypowiada w filmie Lejdis Artur: poseł do euro-parlamentu, mąż jednej z czterech głównych bohaterek, gej. Zadziwiająca jest to postać: niebywale złożona, poruszająca i w gruncie rzeczy tragiczna. Jego homoseksualizm nie ulega wątpliwości. Wiedzą o tym wszyscy, w tym poślu-biona mu kobieta. Jej przyjaciółki określają go w gniewie wulgarnym słowem

„pedał”, a ona pociesza go, gdy zostaje porzucony przez kochanka.

Jak przystało na komedię romantyczną, każda z bohaterek realizuje tu swój własny scenariusz dążenia do miłości. W przypadku Gośki i Artura spełnienie dokonuje się w rozstaniu, które właśnie on inicjuje powyższą przemową. Jed-nocześnie wskazuje ramiona tego, który może dać kobiecie szczęście – Istvana (Tomasz Kot). Ich wspólne życie jest jednak pieśnią przyszłości, zapowiedzią szczęścia, którego bohaterka nie zaznała z mężem homoseksualistą. Na oczach widzów Artur przechodzi przemianę. Przestaje oszukiwać siebie i żonę, dokonuje trudnego wyboru opuszczenia tej, którą kocha, gdyż nie mogą zaznać spełnienia.

Wcale zresztą nie chodzi o sferę seksualną. Para bowiem stara się o dziecko, więc ich pożycie jest pokazane w filmie. Jako jeden z nielicznych homoseksualistów w polskich komediach romantycznych Artur robi tak dramatyczny coming out.

Należy podkreślić niebanalny sposób przedstawienia tego ruchu. Bohater nie nazywa swojej natury słowem gej czy homoseksualista, lecz wyraźnie się do niej przyznaje. Marcin Welenc w książce Coming out. Studia nad homoseksualną męskością napisał, że „proces wychodzenia z ukrycia jest rozumiany jako seria aktów mowy poprzez który zostaje odsłonięty sekret – napiętnowany i okryty

LGBT+ w polskich komediach romantycznych XXI wieku

98

wstydem aspekt seksualnej tożsamości” (2018: 89). Artur niewątpliwie wstydzi się tego, kim jest. Cytowane wyżej słowa wypowiada w szpitalu, przez mikro-fon, gdy Gośka leży w pracowni tomograficznej. Nie patrzy jej w oczy właśnie ze wstydu, co zresztą sam przyznaje.

Tożsamościowy charakter ma dla niego jeszcze jedna scena filmu. W walen-tynkową noc bohater przyjeżdża do żony po półrocznej nieobecności. Wręcza jej kwiaty, a ona pyta, czy pojawił się dlatego, że rzucił go kochanek. Początkowo Artur próbuje bagatelizować uwagę, lecz ból rozstania jest silniejszy. Zaczyna rozdzierająco płakać i skarżyć się Gośce, że owszem – mężczyzna z którym żył w Brukseli nie tylko go zostawił, ale do tego wybrał „jakieś zero”: dietetyka lubującego się w kotletach sojowych. W scenie tej bohater jest pokazany nie jako krzywdzący kobietę, żałosny w swojej histerii, lecz prawdziwie cierpiący. Ironia sytuacji jest oczywista dla widza i dla Gośki, która sprawę kwituje gorzkim, ale i zabawnym w kontekście stwierdzeniem: „Mężczyźni to dranie”. Choć puenta należy tu do kobiety, scena poświęcona jest jednak tożsamości mężczyzny geja.

Można by mniemać, że Artur jest biseksualny – żyje wszak w związkach z przed-stawicielami obu płci. Jednak jego odejście z małżeństwa i finałowy wybór, a przede wszystkim cała ta przemowa o naturze, która go wybrała, świadczą, że trzeba uznać go za homoseksualistę, aczkolwiek wychowanego w kulturze heteronormatywnej. Pisze o tym zjawisku wyczerpująco Jacek Kochanowski, stwierdzając, że procesy socjalizacji w kulturze zachodniej uczą realizowania tylko norm heteroseksualnych: „fakt, że wychowani jesteśmy do heteroseksuali-zmu sprawia, że jeśli jednostka zidentyfikuje u siebie jakiekolwiek »skłonności«

homoseksualne, to [...] uznaje zwykle, że jej skłonności są nienormalne, kon-sekwentnie – że jej seksualność jest seksualnością wykraczającą poza normę społeczną” (2004: 165). W tym kontekście można się nawet zastanawiać, czy de-klarowane przez Artura pragnienie posiadania dziecka nie wynika z tych samych wpojonych norm, które można by uznać za opresyjne i sprowadzić do jednego słowa: trzeba, należy, musi. Pamiętajmy też o tym, że bohater jest politykiem, a więc gorset przymusów (np. etykiety dyplomatycznej) nie jest mu obcy.

Czy wobec tak trudnego tematu możemy w ogóle mówić o komedii roman-tycznej? Owszem, bowiem i ten, i pozostałe wątki kończą się bajkową zapowiedzią lepszego jutra. Gośka wpada w objęcia Istvana, choć wcześniej konsekwentnie go lekceważyła albo wręcz traktowała przedmiotowo. Wygląda to co najmniej niewiarygodnie, że nagle pokochała całkowicie jej obcego mężczyznę. Jakby słowa Artura miały moc odmieniającą rzeczywistość, a w niej także emocje. Gej

Artur Majer

w tym filmie, choć posiada wymiar tragiczny, wprowadza szczęśliwe zakończenie dla miłości, w której sam nie będzie brał udziału.