• Nie Znaleziono Wyników

Bohaterka filmu Facet (nie)potrzebny od zaraz (2014) Weroniki Migoń, reży-serka filmowa Zosia (Katarzyna Maciąg) nakrywa swojego chłopaka z inną.

Postanawia odszukać mężczyzn, z którymi kiedyś była związana. Pośród nich jest aktor Tomek. Ich spotkanie trwa krótką chwilę, lecz z wielu powodów pozo-staje znaczące. Siedzą na drewnianych paletach w hipsterskim lokalu, piją kawę i rozmawiają o przeszłości. Dziewczyna przyznaje, że robi rachunek sumienia, i próbuje się dowiedzieć, dlaczego nie wychodzi jej z facetami. Tak wygląda fragment tej pogawędki:

– Nie wiem, dlaczego ci to wszystko opowiadam...

– Bo mnie lubisz. Napiszesz o nich wszystkich scenariusz?

– Wyszedłby mi raczej krótki metraż… Dlaczego ty mnie wtedy zostawiłeś?

– Bo się zakochałem…

– We mnie?

– Nie. W Andrew. Mieszkał wtedy w Barcelonie. Musiałem spróbować. Oczywi-ście zostawił mnie, ale dzięki niemu poznałem Wojtka i do dzisiaj jesteśmy razem.

– Czyli to nie moja wina?

Tomek ruchem głowy potwierdza domysł Zosi.

Podkreślić należy miłą, niezobowiązującą i przyjazną atmosferę tego spo-tkania. „Bo mnie lubisz” – mówi bohater. Jednocześnie daje świadectwo swojej przenikliwości i sympatii dla dziewczyny. Ona nie zaprzecza, więc również darzy go ciepłymi uczuciami. Pomimo, że to on ją kiedyś zostawił. Może to wpływ czasu, który leczy rany, może po prostu braku zaangażowania, lecz w relacji nie ma żadnych zadr i pretensji. Bohater robi coming out przed byłą dziewczyną w sposób bardzo naturalny. Nie tłumaczy się, nie komentuje, po prostu odpo-wiada uczciwie na jej pytanie. Natomiast retoryczne pytanie, które ona zadaje na koniec, ma wymiar tożsamościowy dla niej.

Z niejasnego powodu bohaterka, szukając przyczyn, dlaczego jest sama, poszukuje winy za ten stan w sobie. To dużo mówi zarówno o jej osobowości,

LGBT+ w polskich komediach romantycznych XXI wieku

100

jak o świecie, który nauczył ją tak myśleć. Kto bowiem twierdzi, że to kobieta jest odpowiedzialna za trwałość związku? Normy kulturowe. To mentalne samobi-czowanie bohaterki zaczyna się właściwie od przeświadczenia, że „powinna być z kimś, gdy ma trzydzieści lat”. Kolejne zasady, którym należy sprostać: kolejne

„trzeba”. Przed żadnym ze spotkanych byłych partnerów Zosia nie prezentuje takiej otwartości, by aż dać do zrozumienia, że wina jest po jej stronie – tylko przed homoseksualnym Tomkiem. Nie widują się więcej, więc trudno uznać, czy to właśnie jego homoseksualizm wyzwolił w niej szczerość. Istotne jest jednak to, że w finale filmu bohaterka przestaje szukać powodów samotności – zarówno w sobie, jak i w innych. Co więcej: wybiera samotność. Sama jedzie do Izraela na spotkanie z ulubionym pisarzem. Przestaje tym samym próbować sprostać (społecznym) oczekiwaniom. Dokonuje wyboru dla siebie. Niczym wcześniej Tomek, który powiedział przecież: Zakochałem się. Musiałem spróbować. Nic z tego nie wyszło, ale teraz jest dobrze. W pewien zatem sposób ten epizodyczny wręcz bohater stał się inspiracją dla głównej postaci tej przedziwnej komedii romantycznej z przewrotnym happy endem.

Leon (+ Iwo)

Dzień dobry, kocham cię to bodaj najbardziej odrealniona polska komedia romantyczna. Basia (Barbara Kurdej-Szatan) i Szymon (Aleksy Komorowski) spotykają się przypadkiem i natychmiast w sobie zakochują. Ona pisze swój numer telefonu na jego dłoni, on go przypadkowo zmywa i przez cały film nie mogą się odnaleźć. Poszukiwania trwają oczywiście przede wszystkim z jego strony, bo mężczyzna to zdobywca, zaś rolą kobiety jest – jak mówi znana piosenka Alicji Majewskiej – „wiernie czekać”4. Dać się odnaleźć i zdobyć.

Z tego też pewnie powodu Basia ulega bogatemu koledze z byłej klasy szko-ły podstawowej, do której razem chodzili, Leonowi (Łukasz Garlicki). Nie ma to większego sensu, że Leon w ogóle ma u niej szanse. Dla niego zaś sprawa jest o tyle ważna, że w wyniku nieodpowiedzialnych wybryków ojciec dał mu ultimatum: ma się ustatkować, ożenić. Na stwierdzenie chłopaka, że nie nadaje

4 Chodzi o piosenkę Jeszcze się tam żagiel bieli autorstwa Wojciecha Młynarskiego i Wło-dzimierza Korcza, w której znajduje się m.in. następujący tekst: „… bo męska rzecz być daleko, a kobieca – wiernie czekać”.

Artur Majer

się do małżeństwa, ten sam ojciec odpowiada: „A który chłop się nadaje”. Po raz kolejny wymóg rodzica pozbawiony jest sensu. Na wielu poziomach w filmie Zatorskiego zawieszona zostaje wiarygodność i logika przebiegów fabularnych czy postępowania bohaterów.

Mimo tych niedociągnięć sympatia widza jest oczywiście po stronie niedo-szłego romansu. Oboje oni są przecież tak piękni i uroczy. Tymczasem Leon to obłudnik. Ewidentnie manipuluje uczuciami Basi. Zdobywa o niej informacje i spełnia jej zachcianki tak skutecznie, że w końcu ona nawet przyjmuje jego oświadczyny. I tutaj następuje punkt zwrotny: okazuje się, że Leon jest gejem, żyjącym w związku z Iwem, trenerem personalnym pracującym na siłowni, na którą wszyscy bohaterowie uczęszczają, lecz na której jakoś nie mogą się spotkać (przede wszystkim oczywiście chodzi o Basię i Szymona). Dla Leona ślub z kobietą nie jest problemem. Mówi swojemu kochankowi, że mimo tego będzie się z nim spotykać. Z nim lub z kimś innym. Iwo trochę to jednak przeżywa.

Zwierza się Szymonowi i obaj w ostatniej chwili ratują dziewczynę przed pecho-wym zamążpójściem. Zadziwionym rodzicom Leona zostaje przedstawiony Iwo.

Przed kościołem, gdzie miało dojść do ślubu, ma miejsce następująca wymiana zdań pomiędzy Leonem a jego ojcem:

– Wiedziałeś?

– Od zawsze. Ale chciałem wierzyć, że się mylę.

– Rozczarowałem cię?

– Nie.

– Mamo, tato, to jest Iwo.

– No przecież wiem.

– Ale na ślub to poczekamy… – dodaje refleksyjnie matka.

Pomińmy jakość powyższego dialogu i skupmy się na sensie tak przedstawio-nego coming outu. Leon bezwiednie spełnia oczekiwania ojca, który domyśla się (wie!), że syn jest gejem. Dlaczego zmusza go do znalezienia sobie żony? Czy działają tu te same opisane w poprzednich przypadkach społeczne oczekiwania i przymusy? Być może, lecz ojciec jest ich sprawcą, nie tylko ofiarą. Fakt, jako ofiara może wierzyć, że kobieta zmieni jego syna, lecz jako sprawca nakazuje mu nie być sobą zapewne dlatego, że bycie gejem jest wstydliwe. Gdy jednak poznaje Iwa, mówi, że wie, kim jest ten chłopak. Czy to znaczy, że zna sekrety syna? Zna i nie akceptuje ich? Po raz kolejny musimy odpowiedzieć: być może.

LGBT+ w polskich komediach romantycznych XXI wieku

102

Fabuła nie zdradza motywacji postaci. Z powyższego dialogu najważniejsze jest jednak zaprzeczenie na pytanie, czy ojciec czuje się rozczarowany homosek-sualizmem własnego dziecka. Nie czuje się, przyjmuje go z dobrodziejstwem inwentarza, skoro już został mu przedstawiony jako stan rzeczy, a nie jedynie pozostawał w domyśle. Trochę pikanterii całej scenie dodaje fakt, że ma ona miejsce przed kościołem. Zwłaszcza w połączeniu z tekstem matki Leona o tym, że do ślubu – w domyśle dwóch mężczyzn – jeszcze szybko dojść nie może.

Wygląda to na komentarz do stanu prawnego w Polsce utwierdzającego związek kobiety i mężczyzny jako jedyny możliwy do stworzenia podstawowej komórki społecznej.

W kontekście zaś wpływu na romans – nieistniejący tu, lecz upragniony – głównych bohaterów, Basi i Szymona, to Leon jest jego antagonistą, zaś Iwo ratuje go w ostatniej chwili. Homoseksualni mężczyźni są więc zarzewiem i rozwiąza-niem konfliktu, przeszkodą i jej pokonarozwiąza-niem. W całym tym bajkowym układzie fabularnym i narracyjnym znalazło się jednak miejsce na stereotypizację postaci geja. Przede wszystkim – ukrywa swoją orientację przed światem. Po drugie jest zagrożeniem dla heteroseksualnego związku, lecz być może tylko dlatego, że nie jest akceptowalny związek homoseksualny. Tak sądzi nawet – może przede wszystkim – sam homoseksualista. To wszystko pozostaje po stronie Leona.

Iwo, jako trener personalny, uosabia zaś dbałość o wygląd. Jest swego rodzaju dandysem. I on jednak rzuca pod adresem Basi niewybredne dowcipy o zgrab-nym tyłeczku, sugerując własną heteroseksualność. Jak w przypadku Wladiego i Tomka w Listach do M., tak i ta para nie dotyka się nawet i w żaden sposób nie okazuje sobie czułości. Będąc widoczni, bo tak przecież ważni w przebiegu fabularnym i narracji tej opowieści, są zarazem ujarzmieni w związku zaledwie deklarowanym, nieukazywanym w pełni.