• Nie Znaleziono Wyników

W 1995 roku na jednym ze stadionów w Odessie miało miejsce wydarzenie, które już na miesiąc przed rozpoczęciem było mocno rozreklamowane w miejscowych środkach masowego przekazu. Przyznam się, że nie chciałem tam iść. Nie pociągała nawet bardzo wyzywająca nazwa imprezy: „Chrześcijański festiwal muzyki i tańca żydowskiego".

Po pierwsze mam alergię na chrześcijaństwo „stadionowe", kiedy na: „Powstańcie wszyscy, którzy dzisiaj przyjęliście Jezusa w swe serce..." z entuzjazmem podskakuje cały stadion, podgrzewany przedtem kilkugodzinnym kazaniem. Jest w tym coś z rodza-ju okazyjnej miłości, a jak mówią Anglicy „Easy come, easy go". Po drugie nie mnie, mieszkańca Odessy, zadziwiać sztuką żydowską. I cóż to za sztuka żydowska - z Ame-ryki?! Pewnie „popżydowska".

Jednak decydującym okazało się słowo „festiwal". Nie często nas, mieszkańców pro-wincji, pieszczą festiwalami, do tego jeszcze chrześcijańskimi. Okazało się, że prawie nic nie sprawdziło sie z tego, co przypuszczałem. Na przykład nie było histerii. Nie było też samych Żydów. Główny rabin Ukrainy, wraz z rabinem Odessy powiadomili w gazecie żydowskiej, że każdy Żyd, który wejdzie na stadion będzie wyłączony z Synagogi. Był oczywiście entuzjazm tłumów, książki w prezencie, trochę żydowskiej pop-muzyki i tań-ca. Były i niespodzianki: dobra organizacja, fajerwerki na końcu i rozwożenie autobusa-mi do głównych węzłów komunikacyjnych.

Lecz było coś istotniejszego. Spotkanie z Judaizmem Mesjańskim.

*

Jeżeli żyd uznał Mesjasza Żydowskiego, narodzonego z matki Żydówki, przyjście Którego przepowiadali prorocy żydowscy, taki człowiek nie przestał być żydem. (Jest to główna zasada Judaizmu Mesjańskiego). On stał się mesjańskim żydem, który uznał Je-szua (żydowskie imię Jezusa) jako swego Mesjasza. Żydzi mesjańscy uważają, że są kon-sekwentni w swoim żydowstwie. Już z I wieku znani są żydzi, którzy wierzyli w Jezusa, lecz przez długi okres czasu ilość ich była nieznaczna. I chociaż ruch mesjańskich żydów zaistniał prawie 2000 lat temu, współczesny ruch rozpoczął się od niedawna. Przed drugą wojną światową w Europie było bardzo wielu żydów mesjańskich. Istniało również kilka synagog, których rabini uznali Jeszuę jako przepowiedzianego Mesjasza i nawróciło na tę wiarę swoich wiernych. Niestety, wszyscy ci ludzie w czasach Hitlera zginęli, podzie-lając losy 6 milionów swoich rodaków.

Żydzi mesjańscy 113

Jeszcze w roku 1915 w Ameryce było tak wielu wyznawców Jezusa wśród Żydów, że utworzyli nawet własną organizację - „Żydowskie Zrzeszenie Chrześcijańskie". W ciągu dziesięciu lat ruch ten rozprzestrzenił się po całym świecie i w roku 1925 powstało Mię-dzynarodowe Zrzeszenie Chrześcijan Żydowskich. Wszystko to poprzedza ruch współ-czesny, który jest znany jako Mesjanizm Żydowski.

*

„Kim oni wreszcie są - ze zdumieniem i zakłopotaniem zapyta czytelnik - żydami czy chrześcijanami?" To zwykła reakcja ludzi, jeżeli człowiek pochodzenia żydowskiego opo-wiada im, że przyjął Jezusa jako swego Mesjasza. Dla wielu wiara w Jezusa i przynależ-ność do narodu żydowskiego - to kwestie nie do połączenia. „Musisz być żydem, albo chrześcijaninem, ale nie można być i tym i tym naraz, bowiem Żydzi nie uznają Jezusa".

Takie przekonania ma wielu chrześcijan i wielu żydów. Wyrosło ono nie na pustym miejscu.

Po pierwsze ci, co uznają Jezusa Mesjaszem, jak i ci, co go nie uznają, budują swoją argumentację na tej samej Księdze. Żydzi, którzy naśladują Jezusa twierdzą, że jest Mesja-szem, bowiem wypełnił wszystkie proroctwa Biblii. Żydzi, którzy nie naśladują Chrystu-sa mówią, że On nie wypełnił żadnego z biblijnych proroctw. Dlatego, chociaż w świecie jest wiele różnych religii, lecz dyskusję nad tym, czy Jezus jest Mesjaszem lub nie jest

-możemy nazwać jedyną w swoim rodzaju.

Po drugie, pojawienie się żydów-chrześcijan w ubiegłych stuleciach związane było zazwyczaj z presją, lub nawet otwartym przymusem, wywieranym przez społeczeństwo chrześcijańskie na Żydów. Ze strony tego społeczeństwa oznaczało to nadanie różnych przywilejów neoficie. Ale to nie uwalniało go od podejrzliwości w stosunku do niego tej nowej społeczności. Natomiast sami Żydzi z jeszcze większą pogardą odnosili się do takich byłych członków swojej społeczności, określając ich obraźliwym słowem „meśumad".

Wszystko, co zostało wyżej powiedziane skłania nas do bardziej uważnego przyjrzenia się temu fenomenowi. Przypatrzmy się stosunkowi do tych zagadnień pierwszych chrześ-cijan.

Jezus był rabinem żydowskim. Wszyscy jego uczniowie byli Żydami. Lecz nigdy nie zdradzili swego pochodzenia żydowskiego, uznając Jezusa Mesjaszem.

W Kościele Pierwotnym był tak zwany „Kościół Jerozolimski", to znaczy Kościół chrześcijański, który składał się z Żydów. W czasach imperium rzymskiego członkowie tego Kościoła mieszkali wszędzie. Jedno z głównych zadań Kościoła w tych czasach, to wspólne życie judeochrześcijan i poganochrześcijan, obok siebie wewnątrz Kościoła, Nowego Kahału - Kahału Mesjasza. W ramach takiego współżycia żydów i pogan kwestia wykonania przepisów kultowych była bardzo ważną. Jakie obowiązki trzeba nakładać na pogan, a z jakich mogą być uwolnieni? Te pytania były aktualne nie tylko dla gmin chrześ-cijańskich, ale i dla gmin żydowskich. Ale nigdy nie stawiano pod znakiem zapytania sa-mego judaizmu. Jednak w stosunkach żydów i chrześcijan doszło do czegoś w rodzaju obustronnego zerwania, kiedy w pewnym momencie władze żydowskie powiedziały:

„Nie można zachować wierności synagodze, pozostając uczniem Jezusa", a chrześcijanie powiedzieli:,,Nie może być chrześcijaninem ten, kto nadal zachowuje przepisy żydowskie".

Miało miejsce głębokie rozchodzenie się, coś w rodzaju rozdzielenia rzeki na dwa nurty.

114 Aleksander Dobrojer

Od samego zarania swego istnienia Kościół był w pełni świadom nie tylko fundamental-nej jedności Starego i Nowego Testamentu, lecz także i tego, że Kościół wyrasta z Izrae-la, jak gałąź z korzenia, jest „dziczką oliwną", jak nazywa ją św. Paweł w Liście do Rzymian, zaszczepioną przez Boga na szlachetym drzewie oliwnym Narodu Wybranego.

Naród żydowski zawarty jest w odwiecznym planie Bożym. I chodzi tu nie tylko o jakąś odległą przeszłość, lecz i o dzień dzisiejszy, o współczesny nam judaizm, bowiem, „daiy łaski i wezwanie Boże są nieodwracalne" (Rz 11, 29). Miłość Boża jest nieodwracalna.

Lecz na przestrzeni wieków były w chrześcijaństwie próby odrzucenia powiązań z juda-izmem. Ale zawsze były to zawiłe drogi, prowadzące w ślepe uliczki. Tak na przykład Markion chciał poprawić Ewangelię w taki sposób, by „wyczyścić" ją ze wszystkich śladów Starego Testamentu. Próba ta była zdecydowanie osądzona negatywnie przez Kościół, lecz starodawna herezja odżywa i w naszych czasach. Tak niektórzy z protestanckich hi-storyków niemieckich przełomu XIX i XX stulecia, opierając się na tym, że Jezus był Galilejczykiem, uznawali go za Aryjczyka. Znane jest powiedzenie Goebelsa: „Mnie nie obchodzi to, co mówi nauka. Jezus nie był Żydem! To fakt!". W tym kierunku idzie i myśl jednego niedawno zmarłego hierarchy Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, który nie-gdyś powiedział w wywiadzie dla jednej z gazet rosyjskich: „Jezus przyszedł po to, by obalić mit o wybraństwie przez Boga narodu żydowskiego". Ale współczesny chrześcija-nin nie może poddać się pokusie przemilczenia żydowskiego pochodzenia Jezusa. Lecz nie można tylko na tym poprzestać. Trzeba być konsekwentnym, to znaczy trzeba na nowo odkrywać swe chrześcijaństwo, mocno zakorzenione w Starym Testamencie. Jednak nadal jest bardzo wyraźne, że kiedy już u schyłku drugiego tysiąclecia chrześcijaństwa Kościół katolicki wreszcie potępił antysemityzm chrześcijański, on nadal żyje w świado-mości chrześcijan i nawet wielu nie uważa go za grzech.

Ten antysemityzm chrześcijański może mieć „łagodne" (niekoniecznie agresywne) oblicze, mocą czego nie przestaje być jednak antysemityzem. Antysemityzm jest owo-cem nieznajomości judaizmu. I taki „łagodny" antysemityzm przejawia się między inny-mi w stosunku chrześcijan do Starego Testamentu.

Jesteśmy przyzwyczajeni patrzeć na Stary Testament jak zapowiedź Nowego. Ale Sta-ry Testament nie wyczerpuje się na tym. Przejście od Starego do Nowego Testamentu nie jest zerwaniem ani dezaktualizacją pierwszego. Stary Testament zachowuje swoją własną wartość - i to dla żydów, jak i chrześcijan - niezależnie od spełnienia w Nowym.

Na Synodzie biskupów, który odbył się w Rzymie w roku 1977 kardynał Marti bardzo nalegał na to, że trzeba przyjmować całe Pismo Święte. Zestawiając Stary i Nowy Testa-ment z kulturami pogańskimi, wprowadzając go w kulturę tego czy innego kraju pogań-skiego niemożliwe jest zachowanie mu wierności bez Starego Testamentu.

Nawet podchodząc do tego od strony codziennego życia, czy nie powinniśmy z po-korą przyznać, że nasz „stary człowiek" jeszcz nie obumarł, że potrzebuje jeszcze karce-nia Prawem, które wychowuje do miłości? Bowiem całe Prawo jakby „przymuszało"

Żydów do miłości. Właśnie dlatego, że miłość była kultywowana w Narodzie Wybranym (choć nawet jako „nakazana" przez Prawo), w tym Narodzie , „gdy przyszła pełnia cza-sów" mogła przyjść na ten świat prawdziwa Miłość. I błędem jest przeciwstawiać Prawo

Żydzi mesjańscy 115

i Miłość, chociaż takie przekonanie mocno utkwiło w naszej świadomości. Przecież powołu-jąc się na dwa przykazania miłości Jezus mówi, że w tym całe Prawo i wszyscy prorocy.

Kardynał Jean-Marie Lustiger w wywiadzie dla jednej gazety izraelskiej („Ediot achronot") na początku lat 80-ch powiedział: „Dekalog i jego podwójne resume w judaizmie: „Słuchaj, Izraelu, Jahwe jest naszym Bogiem - Jahwe jedyny. Będziesz miłował twojego Boga, Jahwe, z całego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich twych sił" (Pwt 6. 4-5); „będziesz kochał bliźniego jak siebie samego" (Kpł 19. 18) - znajdują się w samym centrum mod-litwy i nauki Jezusa. W tym istota chrześcijańskiej wierności (Łk 10. 25 28). I w innym miejscu tego samego wywiadu kardynał Lustiger mówi: „Nie przypadkiem antropologia chrześcijańska, między innymi przedstawiona przez Jana Pawła II, bezpośrednio i z naci-skiem opiera się na Torze, na pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju. Ale trzeba przy-znać, że istnieje obiektywne ryzyko wewnętrznie zniekształcić wiarę chrześcijańską, jak by «upoganiając ją»".

*

Dobrych kilkanaście lat temu dwaj malarze pochodzenia żydowskiego nawróceni na chrześcijaństwo i ochrzczeni w Kościele Prawosławnym byli proszeni przez jednego z probo-szczów o namalowanie fresków w maleńkiej cerkiewce koło Odessy. Póki zajmowali się oni swoją pracą, wokół, jak to często bywa, chodziły starsze parafianki, które głośno komentowały posuwającą się pracę i zaczepiały artystów różnymi pytaniami. Pytania były głównie o tym, dlaczego malują Żydów. Artyści cierpliwie tłumaczyli, że Pan Jezus był Żydem, Apostołowie... To było jeszcze do wytrzymania. Lecz kiedy doszło do tego, że Matka Boża również była żydowską kobietą jedna z nabożnych parafianek nie wytrzy-mała i donośnym głosem krzyknęła: „Rosjanką ona była! Rosjanką...".

Wydarzenie to miało miejsce na Ukrainie, ale mogło zdarzyć się w każdym zakątku świata chrześcijańskiego. Na przykład w Polsce. Kto z Polaków zdaje sobie dzisiaj spra-wę z tego, że Regina Polonia, ta której zawierzyli swoje czasy i która króluje z Jasnej Góry jest Żydówką?...

Nie przeczę temu, że w Chrystusie „nie ma już ani Żyda, ani poganina". Ale chyba to nie jest bez znaczenia, że sam Jezus był Żydem. Ostatnie 30 lat Magisterium wielokrotnie zwraca na to uwagę wiernych. Zrobił to Sobór Watykański II w deklaracji „Nostra aeta-te". Później w 1974 roku Komisja do Spraw Stosunków Religijnych z Judaizmem w jed-nym z wydanych przez siebie dokumentów podkreślała, że ważne jest „by chrześcijanie starali się lepiej poznawać fundamentalne składniki religijnej tradycji judaizmu". „Jezus jest Żydem, jest nim zawsze" - stwierdza Komisja w dokumencie „Żydzi a juda-izm..." (1985). Życie Jezusa jest integralnie związane z życiem Jego narodu. Obecny pa-pież Jan Paweł II mówi: „Kto spotka Jezusa Chrystusa, spotyka judaizm".

Tak wspaniałe cytaty można by mnożyć. Ale czy to zmienia coś w codziennym życiu chrześcijan? Problem brzmi następująco: czy tak naprawdę w powszechnej świadomości kościelnej myśli te znajdują jakiś oddźwięk? A jeśli nie, to w czym przyczyna? Czy nie w tym, że ci, którzy są zobowiązani do przekazywania tych treści nie bardzo są tym zain-teresowani? Z kolei przyczyna tego prawdopodobnie kryje się w selektywności dzisiej-szego chrześcijaństwa narodowego. I to nie w tym znaczeniu, w którym o tym zwykło

116 Aleksander Dobrojer

się mówić. Czy nie jest zadziwiającą „milcząca zmowa" w propagowaniu jednych idei, wychodzących z Rzymu, a absolutne zignorowanie czy przemilczenie innych. Wystarczy przypomnieć jak długo i głośno rozchodziło się po Polsce echo encykliki „Veritatis splen-dor" i jak niezmiernie skromniejsze i lakoniczne były wzmianki o liście „Orientale lu-men" i encyklice „Ut unum sint" (jak zresztą zignorowanie niegdyś przez Kościół Polski encykliki „Orientalium dignitas"). Czy w Kościele Katolickim działa jakieś nowe kryte-rium, pozwalające według własnego upodobania i wygody jedne orzeczenia Magisterium uznawać za istotne, a drugie - za te, którymi nie warto się przejmować?

*

Wydaje się znamiennym, że są dziś chrześcijanie, którzy odkrywają dla siebie wiele głębokich i autentycznych wartości w tradycji judaistycznej. Są wśród nich tak zwani judeochrześcijanie. Istnieje przeświadczenie, że judeochrześcijanie, to tacy chrześcijanie, którzy nadal zachowują szabat, obrzezanie etc. Jednak Jean Danielou pisywał, że judeo-chrześcijaństwem powinno się nazywać takie chrześcijaństwo, które swe teologiczne, li-turgiczne i ascetyczne zwyczaje przyjęło od tego środowiska, w którym narodziło się.

I rozumiejąc to zagadnienie w taki sposób, można mówić o judeochrześcijaństwie, od-mówiwszy praktykowanie przepisów Prawa. Jest bardzo interesującą pod tym względem próba odrodzenia Kościoła Jakuba przez karmelitę ojca Daniela Ruffeisena. Ojciec Ruf-feisen wychodzi z założenia, że w Kościele Powszechnym zapomniano o Kościele-Mat-ce. Kultura grecka wyparła w Kościele kulturę semicką. Wkroczywszy na drogę kultury greckiej chrześcijaństwo zaczęło skupiać swą uwagę na zagadnieniach doktrynalnych, które w końcu podzieliły samo chrześcijaństwo. Natomiast kultura semicka mniej intere-sowała się zagadnieniami doktrynalnymi, lecz bardziej skupiała się na idei świętości życia. Czy nie można dopatrywać się w tym jednej z przyczyn niepowodzenia chrześcijań-stwa w następnych stuleciach? Przecież wiele wojen i zagłada zrodziło się właśnie w obrę-bie kultury chrześcijańskiej (i często robiono to „w imię Chrystusa"). My, chrześcijanie, ponosimy za to bezpośrednią winę. Można przynajmniej przypuszczać, że gdyby Kościół nie zatracił właśnie tej idei „semickiej", oblicze dzisiejszego świata mogłoby wyglądać znacznie lepiej.

Jest jeszcze jeden - i wydaje się dziś bardzo aktualny - aspekt tego zagadnienia. W trady-cji „semickiej" wiara jest zaufaniem Bogu, natomiast w tradytrady-cji „grecko-rzymskiej" wia-ra ma bardziej destruktywny wymiar - wierzy w to, „co Kościół podaje do wierzenia". A to z kolei, rodzi postawę bierności, co jest wyraźnie widoczne w dzisiejszym katolicy-zmie i prawosławiu.

*

Co możemy wynieść jako chrześcijanie ze spotkania z Judaizmem Mesjańskim? Mu-simy przede wszystkim zastanowić się nad własnym przeżywaniem chrześcijaństwa. Nie może ono być chrześcijaństwem ukutych formułek, lecz chrześcijaństwem życia. Być może to uchroni nas od dumy z samych siebie, i zarozumiałych, i nie bardzo mądrych ocen innych, jak czyni na przykład autor artykułu o Mesjańskich Żydach,

zamieszczone-Żydzi mesjańscy 117

go w wydawanej w Kijowie katolickiej „Parafialnej Gazecie". Napisał tam między inny-mi następujące słowa: „Żydów mesjańskich chyba nie można nazwać heretykainny-mi, bo oni nie wyszli z chrzes'cijaństwa, lecz tylko zbliżają się do niego. Dotrzymując zwyczaju Kościoła pierwotnego można by nazwać ich «katechumenami»... Oni jeszcze nie przyszli do Kościoła, lecz już stoją u jego progu. Jak długo będzie trwać ta sytuacja, zależy od nas chrześcijan". Rozwijając dalej tą myśl autora można rozumieć, że chciałby on wszy-stkich wciągnąć do „jedynego prawdziwego" Kościoła łacińskiego. Sprawiłoby to lepsze samopoczucie autorowi artykułu i temu, kto podobnie jak on myśli jeszcze w katego-riach eklezjologii trydenckiej i uważa swój Kościół za jedyne zgromadzenie ludzi, „którzy poznali Boga".

Ale czy potrzebują tego sami żydzi? Czy nie są współczesne ruchy judeochrześcijań-skie jakimś boskim znakiem dla nas, który wzywa nas do poważnej, głębokiej i być może nawet bolesnej refleksji nad swoim chrześcijaństwem? To przecież my jesteśmy „dziką oliwką", nie zawsze rodzącą dobre owoce. Natomiast „żydzi nadal ze względu na swych przodków są bardzo drodzy Bogu, który nigdy nie żałuje darów i powołania". („Nostra aetate", 3).

? , V

„Obie grupy religijne, katolików i żydów, łączyła, jak przypuszczam, świadomość, że modlą się do tego samego Boga. Mimo różnicy języka modlitwy w kościele i w sy- ;

nagodzę w znacznej mierze opierały się na tych samych tekstach." | Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei