• Nie Znaleziono Wyników

Nie znamy szczegółów dotyczących stanowiska Sartoriusa wobec wydarzeń poli-tycznych związanych z końcowym etapem regencji królowej matki, ponieważ nie brał on jeszcze czynnego udziału w polityce. Z pewnością pilnie śledził scenę polityczną, ale jej nie komentował w prasie. Jego debiutanckie artykuły skupiały się na tematyce

55 Początkowo ugrupowanie to nazwano monárquico-constitucional (monarchiczno-konsty-tucyjnym), potem conservador (konserwatywnym). Tej ostatniej nazwy używał sam Narváez. Grupa o poglądach moderados wyłoniła się w dobie Kortezów z Kadyksu, ale nazwa moderado pojawiła się dopiero w okresie trienio liberal (1820–1823), dla podkreślenia kontrastu z grupą exaltados (J.L. Comellas, op. cit., s. 143).

56 I. Burdiel, No se puede reinar inocentemente, Madrid 2004, s. 75.

57 J. Kieniewicz, Hiszpania 1814–1844. Koniec starego ładu i początki zacofania, [w:] Europa

i świat w epoce restauracji, romantyzmu i rewolucji, 1815–1849, pod red. W. Zajewskiego, Warszawa 1991,

kulturalnej. Szeroko pojęta kultura, zwłaszcza literatura i teatr miały go pasjonować do końca życia. Tym niemniej, najbardziej pasjonowała go polityka. Dowodem na to niech będzie fakt, że w swych wypowiedziach prasowych poświęconych kulturze nie potrafił uniknąć dyskretnych aluzji do polityki, które zdradzały jego stosunek do przynajmniej niektórych kluczowych problemów doby regencji Marii Krystyny.

Weźmy przykładowo recenzję Luisa José zamieszoną na łamach „El Porvenir” dotyczącą jednej ze sztuk teatralnych pióra znanego i cenionego dramaturga hiszpań-skiego Patricio Escosury, w której niedwuznacznie stanął on w obronie dobrej sławy matki królowej Izabeli II. Recenzent pisał o konieczności zachowania ostrożności w prezentowaniu na deskach teatru władców hiszpańskich lub robienia jakichkolwiek publicznych aluzji pod ich adresem. Siląc się na obiektywizm stwierdził, że wprawdzie nie są oni bez grzechu, ale zdecydowanie potępia ówczesny trend do wyolbrzymia-nia błędów i nieprawidłowości, jakich dopuszczali się hiszpańscy monarchowie. Tym bowiem sposobem, dochodzi do zasłaniania ich pozytywnych cech i dokonań. Cierpi na tym również prestiż Tronu, nazwany przez Luisa José zasadniczym fundamentem monarchii. W dalszej części swej wypowiedzi radził Escosurze, aby odstąpił od takiej taktyki na rzecz dążenia do poprawy wizerunku królowej matki. Krytykował zwłasz-cza wprowadzenie do sztuki postaci błazna, który zakochuje się Marii Krystynie. Nikt nie traktuje poważnie tej miłości i wszyscy się z niej wyśmiewają. Sartoriusa bardzo drażniło umieszczenie przez Escosurę sceny z królową klęczącą przed błaznem, co w jego przekonaniu oznaczało kompromitację regentki58.

Nie ulega wątpliwości, że Luis José wybrał do zrecenzowania właśnie tę sztukę teatralną, ponieważ można się w niej dopatrzyć nawiązań do krążących po Madry-cie ekscytujących plotek pod adresem Marii Krystyny na temat jej narzeczeństwa, a następnie morganatycznego małżeństwa z gwardzistą Agustín Fernando de Muñoz (1808–1873)59. Początkujący dziennikarz z pewnością obawiał się, że postać błazna zgromadzeni w teatrach widzowie będą identyfikować z Muñozem, zaś wybrankę jego serca z regentką. Uczucie tej ostatniej do Agustína Fernanda było bowiem tak bezgraniczne i szczere, że na pewno nie jeden raz uniżała się przed nim zapominając o powadze swego majestatu i nie widząc w tym żadnej ujmy.

W świetle pamiętników córki Izabeli II, wnuczki Marii Krystyny, Eulalii de Borbón Agustín Fernando Muñoz był pierwszą i jedyną miłością jej babki. Gdy się poznali nie miała trzydziestu lat, była piękną, uczuciową kobietą i wcześniej ani póź-niej nie kochała żadnego innego mężczyzny. Do pierwszego ich spotkania doszło, jak przystało na tamtą epokę, w romantycznych, iście bajkowych okolicznościach,

58 L.J. Sartorius, La Corte del Buen Retiro, Drama original en cinco actos, por D. Particio de la

Escosura, „El Porvenir”, 8 VI 1837.

59 O szczegółach dotyczących niektórych plotek zob. np. Casamiento de la Reina Cristina, con

Fernando Muñoz. Adiccionado con un documento interesante y otros pormenores, Sevilla 1840, passim.

Prezentowane tu informacje na temat narzeczeństwa i pierwszych lat małżeństwa Marii Krystyny z jej drugim mężem znajdują się w artykule: B. Obtułowicz, Morganatyczny ślub Marii Krystyny de Borbón

w świetle anonimowej relacji z 1840 r., „Rocznik Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie”, Rok LIV,

dwa miesiące po śmierci Ferdynanda VII. Nastąpiło to przypadkowo, gdy wdowa opuszczała pałac w Madrycie kierując się ku królewskiej rezydencji w San Ildefonso de la Granja (zwanej w skrócie La Granja). Podczas podróży regentka dostała nagłego krwotoku z nosa, zapewne z powodu panującego upału. Kiedy do tamowania krwi zużyła wszystkie chusteczki, jakimi dysponowały ona i jej służąca, musiała prosić o pomoc jednego z żołnierzy eskortujących karocę. Wybór padł na Agustína Fernan-da, ponieważ ten znajdował się najbliżej pojazdu. Natychmiast wyciągnął z kieszeni swoją chusteczkę i szarmanckim gestem podał ją zdesperowanej wdowie. Po krótkim czasie, gdy krwotok ustał, Maria Krystyna wysunęła przez okno swoją delikatną, białą dłoń, aby podziękować młodzieńcowi, który w odpowiedzi na ten gest z szacunkiem i czułością złożył na niej swój pocałunek. Według Eulalii, pocałunek ten zadecydował o losie regentki i uprzejmego gwardzisty60.

Ślub pary kochanków miał miejsce 28 listopada 1833 r., zaledwie trzy miesiące po śmierci Ferdynanda VII. Został zawarty nieoficjalnie i w ścisłej tajemnicy. Królo-wej bardzo zależało na zachowaniu maksymalnej dyskrecji drugiego związku, ponie-waż był on oparty nie na racji stanu, jak poprzedni, lecz wyłącznie na miłości i wręcz zagrażał interesom państwa i dynastii. Zgodnie z testamentem pozostawionym przez Ferdynanda VII, zamążpójście królowej wdowy oznaczać miało utratę jej praw do sprawowania rządów w imieniu niepełnoletniej Izabeli II oraz odsunięcie potomstwa zrodzonego z drugiego małżeństwa od praw przysługujących dzieciom królewskim. Po drugie wybrańcem młodej, bo zaledwie dwudziestoośmioletniej wdowy był czło-wiek niskiego pochodzenia, syn Jana i Euzebii, sprzedawcy tytoniu i dozorczyni sta-wów z wioski Tarancón w prowincji Cuenca. Wprawdzie ojciec Agustína Fernando nosił tytuł hrabiego de Retamoso, ale było to wyróżnienie honorowe odziedziczone po jego matce, Eugenii Fuentes, mamce Carloty Joaquiny córki późniejszego króla Karola IV i Marii Ludwiki. Karol III miał zwyczaj nadawania szlachectwa wszyst-kim mamkom dzieci zrodzonych z książąt Asturii (następców tronu) oraz ich mężom i potomkom. Formalnie rodzina Muñozów należała do utytułowanej szlachty, lecz nie miało to pokrycia natury ekonomicznej. Muñozowie wiedli prosty żywot, pewne zyski czerpiąc z posiadłości ziemskich i z dzierżawy stawów w okolicach Tarancón, gdzie urodził się Agustín Fernando i jego liczne rodzeństwo61. Podobno, jak czyta-my w anonimowej publikacji z 1840 r., gdy Muñoz pierwszy raz przybył do Madry-tu był tak biedny, że musiał prosić o wsparcie swego przyjaciela, kolegę szkolnego i krajana zatrudnionego w charakterze pomocnika we fryzjerni lub w sklepie jednego z chirurgów madryckich. Kolega ten przez długi czas udzielał mu noclegu w swym skromnym pokoju. Kiedy jako wnuk mamki Carloty Joaquiny, wówczas już królowej Portugalii, został przyjęty do Korpusu Gwardii Królewskiej jego sytuacja material-na niewiele się poprawiła. Również awans material-na kadeta nie doprowadził do jego wzbo-gacenia. Najlepszy dowód, że gdy w związku ze wspomnianym awansem, przyszło mu stawić się przed obliczem królowej, wystąpił wtedy w modnym surducie, ale nie

60 E. Borbón, Memorias, Madrid 1991, s. 63–81.

swoim, lecz pożyczonym od innego gwardzisty. Sytuację dodatkowo komplikował fakt, że Muñoz, jeszcze jako gwardzista, znalazł się na liście osób przeznaczonych do banicji z korpusu z powodu podejrzeń o sympatie prokarlistowskie62. Oznaczało to, iż był zwolennikiem odsunięcia od tronu Izabeli II na rzecz jej stryja, młodszego brata Ferdynanda VII, don Carlosa, co w razie ujawnienia zarzutu w kontekście jego małżeństwa z regentką stawiałoby ją w bardzo niezręcznej sytuacji.

Wiadomość o uczuciu miłosnym królowej wdowy do chłopaka z ludu była nie-możliwa do utrzymania w tajemnicy. O sprawie wiedział cały dwór i była ona zbyt podniecająca, aby dworzanie i służba potrafili ją zachować wyłącznie dla siebie. Po-stępowanie regentki, która zamiast pełnić obowiązki opiekunki nieletniej następczyni tronu Izabeli II i zajmować się sprawami państwa, spędzała czas ze swym kochan-kiem, a następnie mężem, powodowało publiczny skandal. Zaledwie dwa miesiące po wspomnianym ślubie w periodykach zaczęły pojawiać się uszczypliwe, aczkolwiek zakamuflowane, aluzje na temat amorów Marii Krystyny. Przykładowo „La Crónica” z 4 lutego 1834 zamieściła na swych łamach taką oto uwagę:

Ayer se presentó S.M. la reina gobernadora en char-avant carruage abierto, cuyos caballos dirigia uno de sus criados, y en el asiento del respaldo iba el capitan de guardias, duque de Alagón (Wczoraj Jej Wysokość zaprezentowała się w przedniej części otwartej karocy,

zaprzężonej w konie, którymi powoził jeden z jej służących, zaś tylne siedzenie zajął ka-pitan gwardii, książę Alagón)63.

Wiadomość ta wzbudziła u mieszkańców Madrytu niebywałą sensację, zwłasz-cza że jednym ze wspomnianych criados (służących) był nikt inny jak sam Muñoz, który, zdaniem autorów przytoczonej relacji, prawdopodobnie obraził się, że za-liczono go do służących jego małżonki. Królowa żądała satysfakcji za ten artykuł. W tej sprawie zwróciła się o pomoc do zaufanego ministra Martíneza de la Rosa oraz do szefa policji Latre. Periodyk wkrótce został zawieszony, a jego edytor i redaktor wypędzeni64.

Morganatyczne małżeństwo królowej wdowy szybko stało się tajemnicą poliszy-nela także z tego względu, że regentka niemal co roku zachodziła w ciążę i wydawała na świat potomstwo65. Swój stan usiłowała tuszować za pomocą modnych wówczas fałd i koronek tudzież obszernych sukien, albo przesuwając terminy ważnych aktów państwowych, w jakich miała obowiązek uczestniczyć. Jednak nie dało się tego zataić zwłaszcza przed ministrami, którzy z racji częstych spotkań z królową obserwowali jej figurę zmieniającą się w cyklu rocznym i nie mieli wątpliwości, co do przyczyn tego faktu66. Ze swej strony rozbawieni zachowaniem regentki mieszkańcy Madrytu

62 Casamiento de la Reina Cristina…, s. 1–3.

63 „La Crónica”, 4 II 1834.

64 Casamiento de la Reina Cristina…, s. 4. Więcej szczegółów na temat okresu narzeczeństwa Marii

Krystny i Muñoza zob. B. Obtułowicz, Morganatyczny ślub…, s. 218–222.

65 W sumie Maria Krystyna miała z Muñozem ośmioro dzieci, z których siedmioro osiągnęło pełnoletność.

drwili z niej mówiąc, że Nuestra Señora Gobernedora es una dama casada en secreto

y embarazada en público (Nasza Pani Gubernator jest mężatką w tajemnicy i ciężarną

publicznie)67.

Równie nieskuteczne okazały się próby ukrywania przez Marię Krystynę przy-rodniego rodzeństwa Izabeli II. Do publicznej wiadomości przedostała się infor-macja, że pierwsze dziecko Marię Amparo, zwaną w rodzinie Amparo (urodzona 17 listopada 1834), zaledwie kilka godzin po jej przyjściu na świat, przekazała nieja-kiej pani Castanelo, wdowie po zarządcy z La Granja, która zamieszkała w poblisnieja-kiej Segowii. Małżonkowie zapewne zrobili to z bólem serca, ponieważ nie mogli się roz-stać z ich pierworodną i podczas częstych pobytów w królewskiej rezydencji w La Granja opuszczali pałac, aby w umówionym miejscu, tj. w Quitapesares, w połowie drogi pomiędzy Segowią i La Granja spotkać się z dziewczynką. Widząc niemowlę całowali je i płakali. Częste wyjazdy Marii Krystyny i jej męża chyłkiem, o zmierzchu oraz wystawność eskorty odpowiedzialnej za bezpieczeństwo Marii Amparo, która wychodziła z Segowii celem penetracji drogi do Quitapesares, tudzież setki innych źle ukrywanych okoliczności sprawiły, że rodzicielstwo dziewczynki przestało bu-dzić wątpliwość. Wystarczy wspomnieć, że chłopcy z Segowii widząc powóz, któ-ry co wieczór o tej samej porze opuszczał bramy miasta wiedzieli, że jedzie w nim dziewczynka, którą zgodnie z prawdą nazywano hija de la reina (córką królowej). W takiej sytuacji, w następnym roku po urodzeniu siostry Amparo, Marii de los Milagros przez wzgląd na bezpieczeństwo dziewczynek oraz dla uniknięcia skandalu i kłopotów związanych z utrzymaniem potomstwa Muñozowie wysłali je do Paryża. Podobnie uczynili z kolejnymi dziećmi68, którym opinia publiczna miała wkrótce dać przezwisko los muñoces69. Jeden szczegół udało się im utrzymać w absolutnej tajem-nicy. Chodzi o fałszowanie metryk chrztu każdego dziecka, co do daty dziennej jego urodzin oraz nazwisk rodziców70.

Sartorius odkąd został dziennikarzem i wszedł w środowisko ludzi dobrze poin-formowanych zarówno o tym, co mówiła „ulica”, jak i o tym, co szeptano na dworze, musiał znać opowieści krążące na temat życia prywatnego Marii Krystyny. Jako lojal-ny monarchista i liberał chciał dać dowody swego przywiązania do jej osoby i dlatego przyłączył się do dyskretnej batalii o obronę dobrego wizerunku regentki. Chociaż wdowa po Ferdynandzie VII reprezentowała ducha ancien régime’u, liberałowie wią-zali z nią oraz z jej córką nadzieje na uniknięcie zapowiadanego przez don Carlosa powrotu absolutyzmu. Woleli walczyć o jej prawa do sprawowania rządów w imieniu małoletniej Izabeli II, która miała być wychowana na władczynię konstytucyjną, niż wspierać karlistów. Dlatego starali się wszelkimi sposobami ukrywać morganatyczne

67 F. González Doria, op. cit., s. 446. 68 Casamiento de la Reina Cristina…, s. 9–10.

69 J. Pro Ruiz, op. cit., s. 75.

70 AHN, D. T y F., 3492, leg. 417, Copia testimonio dada por Señor Consul de España en Paris 26

de agosto de 1856 del Libro de partidas de bautismo de los hijos de María Cristina de Borbón y duque de Riánsares.

małżeństwo królowej matki, które w świetle testamentu Ferdynanda VII dyskwalifi-kowało ją od pełnienia regencji71.

Identyfikacja Sartoriusa z interesami politycznymi Marii Krystyny była tym sil-niejsza, że należał do moderados, czyli ugrupowania, z którym królowa matka na-wiązała ścisłą współpracę. Z progresistami nie mogła się związać przez wzgląd na ich radykalizm i dążenia do ograniczania władzy monarszej na rzecz parlamentu. W póź-niejszym okresie, gdy dojdzie do rozbicia liberałów umiarkowanych na liczne frakcje Sartorius pozostanie członkiem tych, które zachowają wierność Marii Krystynie.

Rozpoczęcie drogi do kariery politycznej od zawodu dziennikarza było typowe dla tamtych czasów i przykład Sartoriusa nie należał do wyjątków. Bardzo wiele osób zanim osiągnęło najwyższe stanowiska w rządzie lub w administracji debiutowało w roli dziennikarzy. Wprawdzie dziennikarstwo nie stwarzało możliwości szybkie-go wzbogacenia się, ale uczyło umiejętności przydatnych politykowi np. manipulo-wania opinią publiczną, elokwencji, erudycji, nawiązymanipulo-wania kontaktów z szerokim kręgiem ludzi różnych profesji i poglądów oraz dawało szansę zdobycia popularności i rozgłosu. Pierwsze lata pobytu Luisa José w Madrycie przypadły na okres sukce-sywnego wzrostu znaczenia i popularności prasy hiszpańskiej i zawodu dziennikarza. W omawianych czasach, gdy partie polityczne nie były jeszcze zinstytucjonalizowa-ne, periodyki pełniły rolę partii. Każdy nurt polityczny, każdy znaczący lider miał swój periodyk, na łamach którego komunikował swym czytelnikom rozmaite nowo-ści informacyjne, interpretując je w odpowiednim duchu. W gazetach publikowano teksty manifestów partyjnych, dyskursów wygłaszanych w Kortezach, artykuły pro-pagujące kandydatów wyborczych, rozmaite hasła i opinie, atakowano przeciwników i dysydentów, chwalono się własnymi osiągnięciami, wytykano porażki i błędy ry-wali. Dziennikarstwo i polityka stanowiły nierozerwalną jedność i bez periodyków zrobienie kariery politycznej było wręcz niemożliwe72.

Prasa zyskała miano „czwartej władzy” (po królu, parlamencie i wojsku), chociaż niejednokrotnie odgrywała rolę „pierwszej”73. Określenie to zaakceptował sam Sarto-rius i posługiwał się nim w prywatnej korespondencji z szefem moderados generałem Ramónem Narváezem74. Rozwój prasy i pojawienie się nowego zawodu dziennikarza były symptomami transformacji. Prowadziły do upadku roli i znaczenia duchowień-stwa, mającego dotąd swoisty monopol na kształtowanie mentalności, światopoglądu i nastrojów społecznych. Ówczesny pisarz i polityk Juan Rico y Amat przyrównywał żartobliwie periodyki do dzwonów politycznych, które umieszczone na różnych ko-ściołach codziennie zwołują wiernych na celebrację nabożeństw politycznych. Dzwo-ny ministerialne mają dźwięk bardziej metaliczDzwo-ny i czysty od wszystkich pozostałych. Używa się ich podczas procesji oraz każdego dnia po to, aby głosić chwałę rządu, co stwarza wrażenie ciągłej fiesty. Inaczej dzwony opozycji, które brzmią smutno,

71 A. Pérez Sánchez, El Liceo artístico y literario de Madrid (1837–1851), Madrid 2005, s. 73–74. 72 Ibidem, s. 72.

73 J.L. Comellas, op. cit., s. 163.

a zarazem złowrogo, zapowiadając rychły odwet. Natomiast dziennikarze pełnią rolę dzwonników w kościołach politycznych. Uderzający w dzwony katedr zazwyczaj są deputowanymi, urzędnikami sekretariatów lub innych instytucji państwowych. Ci, co dzwonią w klasztorach i pomniejszych kościołach to zwykli dzwonnicy prawie zawsze brnący w długach, ponieważ zawód jaki pełnią, chociaż przynosi popularność i sławę, nie daje wysokich dochodów75. Twierdził ponadto, że członkowie zespołów redakcyjnych są lekkoduchami i mają más genio que sabiduría, más atrevimiento que

modestia, más osadía que humildad (więcej talentu niż mądrości, więcej odwagi niż

skromności, więcej zuchwałości niż pokory)76. Wtórował mu Ramón Mesonero Ro-manos ironizując cechy typowe dla większości dziennikarzy, czyli spokój i opanowa-nie graniczące z flegmatyzmem, słomiany zapał do pracy, podejmowaopanowa-nie rozmaitych misji i niekończenie żadnej z nich oraz chorobliwą skłonność do krytyki wszystkiego, szczególnie książek, bez uprzedniego zapoznania się z ich treścią. W rzeczywistości jednak cenił w nich niezależność osobistą i twórczą, obycie w świecie, umiejętność swobodnego poruszania się w nim, spryt, zaradność życiową, dynamizm w działa-niu i myśledziała-niu oraz solidne wykształcenie. Jednocześnie akcentował, że to, kim są i co robią, zawdzięczają przede wszystkim własnej pracowitości, talentom i po trosze szczęściu, a nie pochodzeniu ani protekcji77.