• Nie Znaleziono Wyników

Pomimo częstych narzekań na premiera, Sartoriusowi zależało na utrzymaniu dobrych stosunków z Narváezem nie tylko ze względów politycznych i ambicjonal-nych. Równie ważnym powodem były sprawy finansowe. Należy pamiętać, że Sarto-rius pochodził z ubogiej rodziny i musiał się dorobić fortuny własnymi siłami. Zara-biał wprawdzie jako dziennikarz, ale były to skromne pobory, co zmuszało go do roz-glądania się za dodatkowymi źródłami dochodów. Wiadomo już, że dla powiększenia swych zasobów pieniężnych nie cofał się przed nieuczciwością. W połowie wieku XIX doskonałą, aczkolwiek wysoce ryzykowną okazją do stania się przysłowiowym milio-nerem była giełda, symbol kapitalizmu i transformacji. Stanowiła ona kolejny, bardzo istotny czynnik kształtujący relacje pomiędzy Sartoriusem a Narváezem oraz pań-stwem Muñoz i innymi politykami.

Po upadku regencji Espartero (1843) giełda madrycka przeżywała swój pierwszy boom. W dużej mierze był to rezultat wprowadzenia operación a plazo, czyli operacji giełdowych na kredyt, co podnosiło rangę banków, a jednocześnie sprawiło, że stały się one rywalem giełdy. Instytucja ta pociągała bez mała wszystkich mieszkańców stolicy, którzy do tej pory byli przyzwyczajeni do spokojnego życia. Nadejście no-wych czasów motywowało ich do robienia lukratywnych interesów, jako warunku niezbędnego do awansu społecznego i komfortowego życia. Z wielką pasją rzucała się w wir niebezpiecznej gry zarówno arystokracja, burżuazja, jak i plebs. Każdy miał na-dzieję na napełnienie własnej kieszeni. Giełda przyciągała niczym magnes: polityków, urzędników, członków rządu, bankierów, przedstawicieli wolnych zawodów, plebe-juszy. Poza nią świat i jego codzienne problemy zdawały się nie istnieć. Sztandarowe hasła epoki izabelińskiej brzmiały: ganar, enriquecerse, hacer negocio (zarabiać,

boga-231 Ibidem, Carrasco do R. Narváeza, Madryt, 2 I 1865. 232 Zob. „El Heraldo” z połowy grudnia 1845 r.

cić się, robić interes) oraz todo el mundo juega a la Bolsa (wszyscy grają na giełdzie). Donoso Cortés z niepokojem zauważał, że wraz z nadejściem década moderada, czyli od roku 1844, społeczeństwo hiszpańskie ogarnęła gorączka uprzemysłowienia i han-dlu. Zjawisko skądinąd pozytywne, ale idące w parze ze wzrostem korupcji, nieuczci-wości, egoizmu, ucieczką w spekulację, brakiem poczucia troski o dobro społeczne. Toczyła się bezwzględna walka pomiędzy giełdziarzami grającymi na zwyżkę, a tymi, którzy stawiali na spadek wartości akcji. Do manipulowania papierami wartościo-wymi według partykularnych celów bez skrupułów wykorzystywano bieżące wyda-rzenia polityczne, interpretując je w rozmaity, wygodny dla siebie sposób. Stanowiło to przejaw pogłębiania się wzajemnej zależności pomiędzy polityką a giełdą. Scena polityczna kształtowała notowania giełdowe, a te miały istotny wpływ na politykę rządu i reakcje opinii publicznej. Jednak w czasach, o jakich mowa największą rolę w notowaniach giełdowych odgrywała polityka bazująca na plotkach i sensacji. Były one przenoszone zarówno ustnie, jak przez druki ulotne i prasę233.

W takich warunkach szanse sukcesu na giełdzie mieli obok pospolitych szczę-ściarzy wyłącznie „dobrze poinformowani”, tj. posiadający doskonałe rozezna-nie zarówno w zamiarach rządu, jak i w aktualnych trendach ekonomicznych oraz w nastrojach społecznych. Dlatego Sartorius, jeżeli chciał uzyskać konkretne korzy-ści z giełdy, musiał zabiegać o „przyjaźń” ludzi „wtajemniczonych”. Osobą taką był bankier José Salamanca y Mayol, markiz de Salamanca, zwany hiszpańskim hrabim de Montecristo. Określany przez historyków jako prawdziwa „gwiazda” w świecie XIX-wiecznego biznesu. Pochodził ze średniozamożnej rodziny z Malagi i podobno miał bardzo pyszałkowaty charakter, ale do ogromnego sukcesu doszedł dzięki swym talentom i ciężkiej pracy. Potrafił czerpać kolosalne profity z giełdy przez zastoso-wanie sposobów do tej pory nieznanych i robił to z zadziwiającą skutecznością. Jako deputowany z ramienia moderados pojawił się na giełdzie w 1837 r. u boku żydow-sko-brazylijskiego bankiera osiadłego w Madrycie Buschentala i natychmiast zaczął osiągać wielkie sukcesy, a wraz z nimi niebywały rozgłos. W latach 1844–1846 pro-wadził działania na giełdzie poprzedzone solidnymi przygotowaniami polegającymi na zakupie i sprzedaży akcji, na ich kredytowaniu i oddawaniu w zastaw. Był nie tylko „królem giełdy”, ale założycielem Banco de Isabel II i Banco de Cádiz, twórcą pierwszych w Hiszpanii linii kolejowych, budowniczym luksusowej dzielnicy Madry-tu nazwanej od jego nazwiska Barrio de Salamanca234.

Jak podaje jeden z biografów markiza, José Salamanca i Sartorius poznali się na wiosnę 1844 r., tuż po przybyciu królowej matki i jej męża do Madrytu. Miejscem ich pierwszego spotkania była nowa rezydencja Marii Krystyny, zwana Palacio de las

Rejas235 lub Calle de las Rejas, do której państwo Muñoz zapraszali jedynie „dobre

233 J.L. Comellas, Los moderados..., s. 100; J.A. Torrente Fortuño, Historia de la bolsa de Madrid, t. II, Madrid 1974, s. 159–162; idem, Salamanca. Bolsista romántico, Madrid 1969, s. 67–69.

234 Idem, Síntesis de la historia de la bolsa de Madrid. 150 Aniversario 1831–1981, Madrid 1981, s. 60–61.

towarzystwo”, tzn. osoby zaufane. Do tego ekskluzywnego kręgu obok Salamanki na-leżał Luis José Sartorius, podówczas początkujący dyrektor „El Heraldo”, deputowa-ny z Cuenki. W trakcie rozmów, jakie Salamanca przeprowadził wtedy z Sartoriusem, młodzieniec zrobił na nim bardzo korzystne wrażenie, toteż wróżył mu szybką karierę polityczną. Zauważył, że posiada erudycję, elokwencję, zapał do pracy, odwagę, czyli cechy predysponujące do zrobienia takiej kariery. Od tego spotkania coraz częściej widywali się w miejscach publicznych, tj. w kasynie, w kawiarniach, na spacerach i na salonach oraz w Kortezach. Przynależność do partii umiarkowanych liberałów, tu-dzież wspólne zainteresowania polityką i ekonomią sprawiły, że szybko zawiązała się pomiędzy nimi przyjaźń. Markiz lubiał rozmawiać z Sartoriusem, ponieważ świetnie orientował się on w bieżącej sytuacji politycznej i posiadał dar logicznego rozumowa-nia. Również przybysz z Sewilli dostrzegał w bankierze bratnią duszę236.

Po kilku miesiącach znajomości z Sartoriusem Salamanca postanowił ujawniać mu poufne dane z giełdy. Zadecydował tak nie tylko przez wzgląd na szczerą sympa-tię oraz uznanie dla inteligentnego i ambitnego dziennikarza, ale i dlatego, że był on jednym z najbliższych współpracowników najważniejszych osób w państwie, czyli premiera Narváeza oraz królowej matki. Salamanca, podobnie jak Sartorius, liczył na ich poparcie niezbędne do realizacji jego rozmaitych planów polityczno-ekonomicz-nych. Dlatego, od powrotu państwa Muñoz z Paryża i odkąd lider moderados objął urząd premiera, dawał im cenne instrukcje, jak należy grać na giełdzie, aby sukcesyw-nie pomnażać prywatny majątek. W takich okolicznościach rówsukcesyw-nież Sartorius stał się uczniem sławnego w całej Hiszpanii mago de finanzas (czarnoksiężnika finansów237) i aby nim pozostać, musiał dbać o utrzymanie dobrych stosunków z najważniejszymi jego uczniami, czyli Muñozami i Narváezem238.

Salamanca bardzo szybko zdołał dowieść, że zasługuje na miano „maga”, ponie-waż w pierwszej od przyjazdu księstwa de Riánsares do Madrytu operacji giełdowej (październik 1844) osiągnął spektakularną wygraną w wysokości 30 mln realów. Hi-storycy podają, że podzielił się zyskiem ze swymi wspólnikami, tj. Narváezem, księ-stwem de Riánsares i najprawdopodobniej z Sartoriusem, ofiarując im po 2 mln re-alów. Nie poświadcza tego jednak żaden z zachowanych dokumentów239. Natomiast pewne jest, że w grze wzięli udział „uczniowie” milionera, czyli mąż Marii Krystyny, Narváez i Sartorius oraz, że dzięki wygranej markiz umorzył należności całej

pleja-Rejas), przy której stał budynek do r. 1854 będący rezydencją państwa Muñoz. Obecnie jest on siedzibą Escuela de Conservacíon y Restauracíon de Bienes Culturales (Szkoła Konserwacji i Restauracji Dóbr Kultuy).

236 F. Hernandéz Girbal, José de Salamanca, marqués de Salamanca (El Montecristo español), Madrid 1963, s. 235–236.

237 Takie określenie znajduje się w publikacji: Biblioteca histórica grandes personajes. B. Pérez

Galdós, Barcelona 1984, s. 168.

238 E.G. Rico, op. cit., s. 132–133.

dzie swych dłużników (słynne jego oświadczenie: perdono a tutti), co przysporzyło mu opinię bohatera romantycznego240.

Nie ulega również wątpliwości, że podczas kolejnej sesji giełdowej mającej miej-sce w maju 1845 r. Sartorius prowadził intensywne działania, ściśle według wskazó-wek otrzymywanych od markiza. W świetle materiałów z Archivo de la Bolsa y del Banco Español, wspólnie z Narváezem i z państwem Muñoz stawiali na zwyżkę. Byli przekonani, że rychło dojdzie do nawiązania stosunków dyplomatycznych Hiszpanii z państwem kościelnym, w następstwie czego akcje pójdą w górę. Ku zaskoczeniu wszystkich, rząd odrzucił tekst konkordatu uzgadnianego ze Stolicą Apostolską. Po upublicznieniu tej informacji, na giełdzie nastąpił gwałtowny spadek i Salamanca stracił 40 milionów realów, czyli więcej niż zyskał podczas poprzedniej gry. Wraz z nim straty ponieśli Sartorius, Narváez, Muñozowie i pozostałe „wtajemniczone” osoby241.

Przegrana stała się powodem zerwania Narváeza z Salamanką. Generał należał do polityków wielkiego formatu, ale nie znosił porażek. Jak już wiadomo z listów Sartoriusa do premiera, ten czując się upokorzony wyjechał do Kraju Basków, aby tam odchorować bolesną stratę. Ze swe strony markiz w odwecie za niewdzięczność swego ucznia, wobec zysków jakich mu wcześniej przysporzył, z końcem grudnia za-łożył periodyk „El Universal”, który wypowiedział wojnę Narváezowi i przyczynił się do upadku jego rządu w maju 1846 r.242

Rozejście się dróg księcia de Valencia i markiza de Salamanca nie wpłynęło na stosunki Sartoriusa z Narváezem. O stanie tych relacji decydował natomiast fakt nie-powodzenia na giełdzie. Sartorius nie bez racji obarczył premiera odpowiedzialnością za przerwanie negocjacji rządowych nad finalizacją konkordatu, przez co niechcący „sam sobie wykopał dołek”. Żalił się również, że z powodu ogromnej straty finanso-wej nie był w stanie spłacić bieżących długów w wysokości około 80 tys. duros. Wy-raził obawę, że jeżeli w rządzie utrzyma się grupa osób, która zamierza wykorzystać posiadaną władzę do poczynienia korzystnych dla siebie ruchów w kolejnych sesjach giełdowych, wtedy zbankrutuje i wierzyciele zajmą jego majątek. Deklarował, że gdy dojdzie do takiej sytuacji, to on pierwszy wypowie wojnę tejże grupie. Uczyni to nie przez wzgląd na stan swoich prywatnych finansów, ale w obronie dobrej opinii partii

moderado, do której należał on sam, Narváez i członkowie jego gabinetu. Sartorius

mocno akcentował swą uczciwość, bezinteresowność i lojalność wobec Hiszpanii i partii moderado. Zarzekał się, że nigdy nie podporządkuje swego myślenia poli-tycznego „jakimś podłym, małostkowym, egoistycznym interesom”243. Innymi słowy, protestował przeciwko sztucznemu regulowaniu notowań giełdowych za pomocą intryg, jak gdyby zapominając, że rok wcześniej on sam wygrał dzięki właśnie ta-kim malwersacjom. Analizowany list został napisany w ostatnim dniu lipca 1845 r.

240 Idem, Historia de la bolsa..., s. 218–220. 241 Ibidem, s. 220.

242 J.A. Torrente Fortuño, Salamanca. Bolsista…, s. 92–93.

i można go potraktować jako zapowiedź krytyki premiera, jaką od połowy sierpnia rozpocznie na łamach „El Heraldo”.

Pomimo porażki na giełdzie Sartorius nie zraził się do Salamanki. W przeciwień-stwie do Narváeza nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał szybko i z dużą nawiązką od-robić straty finansowe w kolejnych sesjach giełdowych. Pieniądze były mu niezbędne do realizacji jego marzeń politycznych. Poza tym lubił Salamankę. W jego obecności czuł się znacznie swobodniej niż z natury swej sztywnym i nieprzystępnym Narváe-zem. Wiele ich łączyło: byli Andaluzyjczykami, mieli wykształcenie prawnicze, studia ukończyli w wieku około 20 lat, obaj marzyli o karierze politycznej i o dużych pie-niądzach, cechowała ich inteligencja, upór, konsekwencja działania i swoiście poję-ta dusza romantyczna. Byli typowymi przedspoję-tawicielami najbardziej aktywnej grupy społeczeństwa hiszpańskiego doby transformacji. Sartorius pozostając u boku „króla giełdy” po raz kolejny dawał wyraz solidarności z księstwem de Riánsares, którzy po-dobnie jak on nieustannie poszukiwali coraz to nowych źródeł pieniędzy, a w Hiszpa-nii nikt nie potrafił ich odnajdywać tak sprawnie, jak Salamanca. Przypomnijmy, że zasadniczym powodem zabiegów Muñozów o zgromadzenie pokaźnego majątku była troska o utrzymanie i uposażenie ich licznego potomstwa w sytuacji, gdy nie miało ono praw do korzystania z dóbr Korony. Ze swej strony, sama Maria Krystyna, jako była księżniczka i królowa gustowała w luksusie, swoją nową siedzibę w Mardycie, przy ulicy Rejas urządziła w stylu iście królewskim, zapełniając dziełami sztuki i kosz-townościami. Otaczał ją tam prawdziwy dwór z rzeszą urzędników, służących oraz tajnych agentów, których opłacenie wymagało ogromnych nakładów pieniężnych244.

Tymczasem markiz de Salamanca pomimo przegranej na giełdzie sprytnie od-rabiał poniesione straty. Jako bankier i przemysłowiec uczestniczył w rozmaitych przedsięwzięciach, ciągnąc z nich kolosalne dochody. Był jednym z pierwszych promotorów skromnego przemysłu w Madrycie poprzez utworzenie Companía de Ferrocarriles Madrid–Aranjuez, która z czasem przekształciła się w potężną Kompa-nię MZA (Madrid–Zaragoza–Alicante). Powstała ona w 1845 r. i niebawem markiz sprytnie wkręcił do niej kilku wpływowych polityków oraz szwagra Marii Krysty-ny, hrabiego de Retamoso245. Tak więc, hiszpański „hrabia de Montecristo” nie tylko posiadał niezwykłą żyłkę do robienia interesów, ale dawał szansę zarobku i awansu w hierarchii społecznej swoim „wiernym przyjaciołom”. Sartorius i księstwo de Rián-sares nie mieli powodów, aby go zdradzić. Wiązali z nim nadzieje na przyszłość i, jak się przekonamy w kolejnych rozdziałach niniejszej pracy, nie były one płonne.

W ciągu następnych lat Sartorius i Muñozowie nie zaprzestali gry na giełdzie zwłaszcza, że w drugiej połowie 1845 r. doszło do pewnego uspokojenia. Jednak w lutym 1846 r. nastąpiło ujawnienie poważnego załamania gospodarczego i finan-sowego. Zbiegło się to z utworzeniem gabinetu markiza de Miraflores i powrotem Narváeza do władzy (16 marca 1846). Przedłużanie się kryzysu, do czego w dużej

244 F. González Doria, op. cit., s. 454; F. Hernandéz Girbal, José de Salamanca..., s. 235; J. Pro Ruiz, op. cit., s. 126–127.

mierze przyczyniła się nowa ustawa podatkowa ministra finansów Alejandra Mon, wzbudzało powszechne niezadowolenie. Winą za ten stan rzeczy obarczano Nar- váeza, podejrzewanego o wykorzystywanie pieniędzy publicznych do gry na giełdzie i do powiększania prywatnej fortuny. W rzeczywistości spadki notowań akcji stano-wiły rezultat licznych malwersacji i nadużywania operacji giełdowych na kredyt (bez-gotówkowych). Sartorius i Muñozowie ponownie stali się ofiarami powstałej sytuacji, ponieważ, podobnie jak w 1845 r., otrzymali od wtajemniczonych błędne instrukcje jak należy się zachować, aby wygrać. Dla ratowania giełdy przed upadkiem została opracowana nowa ustawa giełdowa zaaprobowana przez Kongres. Jednak niebawem przy zamkniętych Kortezach podpisano dekret o całkowitym zakazie operaciones

a plazo i ogłoszono kryzys giełdy. Oznaczało to prawdziwy wstrząs dla całego rynku

pozbawionego kredytu. W takich okolicznościach, które dodatkowo zeszły się ze spo-rem Narváeza z Marią Krystyną w kwestii kandydata na męża dla Izabeli II, pspo-remier złożył dymisję. Czuł się oszukany, zdradzony przez wszystkich. Popadł w depresję, szukał ciszy, odpoczynku i na miejsce odosobnienia wybrał Francję246.

Rozdział II