• Nie Znaleziono Wyników

Miłość „ostatnich ludzi”, którzy w imię własnych przyjemności wyrzekli się jakiegokolwiek poświęcenia, przestała być równoznaczna z ofiarowaniem się drugiemu człowiekowi. Mogła przynosić rozkosz, ale nie cierpienie, czy to pojmowane w wymiarze duchowym jako tęsknota lub rozterki serca, czy fizycznym – jako ból związany z rodzeniem dzieci. Jednak dla głównej bohaterki dramatu tak pojmowane uczucie nie przedstawia żadnej wartości, gdyż ludzie niezdolni do poświęcenia w imię miłości przypominają „puste, jałowe kwiaty”, są warci tyle, co bezduszne roboty. Dlatego po rozmowie o przyczynie bezpłodności ludzi z Naną, Alquistem i Gallem, którzy

aktywności. Nie jest nim z pewnością praca, zwłaszcza w warunkach kapitalistycznego bądź jakiegokolwiek innego wyzysku. Agamben czyni przedmiotem swojego namysły zarówno tę potencję ludzkiego życia – życia wspólnoty bez tożsamości – która umożliwia określanie, odrzucanie i redefiniowanie celów społecznych praktyk, jak i mechanizm wszelkiego rodzaju maszyn starających się przejąć nad tym życiem kontrolę poprzez narzucanie mu konkretnych zadań” (M. Ratajczak, K. Szadkowski, Agamben: instrukcja użycia, [w:] Agamben, Przewodnik Krytyki Politycznej, Warszawa 2010, s. 12-13).

398Ograniczenie całego swego życia do pracy na wyspie w obliczu katastrofy wydaje się kierownikowi Instytutu do Spraw Psychologii i Wychowania Robotów równoznaczne z wyzbyciem się człowieczeństwa, sprzedaniem go: „[Hallemeier:] Świat był piękny, a my... my tutaj... powiedzcie sami, moi drodzy, cośmy właściwie mieli z życia? [Busman:] półgłosem Czterysta pięćdziesiąt dwa miliony, doskonale!” (s. 92).

jednomyślnie wiążą kres naturalnego poczęcia z „fabrykowaniem robotów”, uosabiająca w dramacie miłość Helena postanawia przywrócić przyrodzony stan rzeczy. Za radą Nany, wyrażającej mądrość ludu, kobieta pali rękopisy Rossuma, które zawierały wzory chemiczne kluczowych dla produkcji robotów biogenu i enzymu Omega, zastępujące miłość w świecie stworzonym przez Domina. Tym sam bohaterka rezygnuje z pieniędzy i postępu, po to, by znów mogły rodzić się dzieci.

Ostatecznie, w finale utworu, działania jedynej kobiety na wyspie: skłonienie Galla, by dał robotom „duszę”, zniszczenie formuł Rossuma i pragnienie wyzwolenia nie-ludzkich niewolników399, przynoszą zamierzony skutek. Robotka Helena zakochuje się z wzajemnością w robocie Inicjuszu, stając się przyszłą matką nowych ludzi: „Alquist:

Prowadź go, Heleno. [...] Idź, Ewo. Będziesz mu żoną. [...] Naturo, o naturo, życie nie zginie! Przyjaciele, Heleno, życie nie zaginie! Znowu pocznie się z miłości, będzie maleńkie i nagie” (s. 137-138).

To właśnie miłość, zdaniem Čapka, kryje w sobie prawdziwą „tajemnicę życia”, a nie „same cyfry”. W jednej z najzabawniejszych w R.U.R. scen mamy do czynienia z przełomowym znaleziskiem. Inicjuszowi udaje się odkryć lub odszukać zaginione wzory Rossuma w jednej z książek. Pozwoliłyby one wznowić produkcję humanoidów.

Ale nie tego tak naprawdę pragnie Alquist. Dla niego wytwarzanie robotów to tylko namiastka: „Skoro nie ma ludzi, niech będą chociaż Roboty, niech będzie przynajmniej cień człowieka, przynajmniej jego dzieło, jego obraz!” (s. 121). Bohater nie kocha robotów, gdyż uważa je za niezdolne do miłości, a – co za tym idzie – martwe:

Alguist: [...] po co przychodzisz, o nocy? Nie ma kochanków, nikt nie marzy we śnie. Daremnie, niby piastunka, pochylasz się nad śpiącymi. Sen ich jest martwy, kamienny. Daremnie nadsłuchujesz w ciszy, ani jedne usta nie szepczą słów modlitwy, niczyje serca nie biją rytmem miłości, której błogosławiłaś przez tyle wieków, o ciemna nocy! Nie ma miłości. [...] Maszyny, ciągle te maszyny. Zatrzymajcież je, Roboty! Czyż chcecie z martwych kół i trybów wymusić życie? (s. 119-120)

Dlatego też zachęcany przez niecierpliwą Helenę Inicjusz porzuca „największą na świecie rzecz”, a raczej „obrzydłą tajemnicę życia” (s. 131), by oddać się sprawom, które wymykają się racjonalności liczb, by podziwiać wschód słońca i śpiew ptaków, by mówić językiem kochanków o snach, biciu serca i pięknie. O ile noc nie odpowiedziała

399 Helena i Domin dziesięć lat po przybyciu panny Glory na wyspę parodiują swoją pierwszą rozmowę.

Dyrektor naczelny zdaje sobie sprawę, że pomysł Heleny, by wywołać bunt robotów, który wcześniej wydawał się zabawnie niedorzeczny, po dekadzie nabrał przerażającej realności (s. 52).

na skargi Alquista, o tyle poranek przyniósł tak pożądane przezeń rozwiązanie tajemnicy życia: „Alquist: Rossumie, Fabry, Gallu, o wielcy wynalazcy, cóż znaczycie wy i wasze wynalazki wobec tej dziewczyny i tego chłopca, wobec tej pierwszej pary, która odkryła miłość, płacz i radość kochania, miłość mężczyzny i kobiety!” (s. 138)

Miłość otwiera na świat emocji, sprawia, że zaciera się granica między ludźmi i robotami. Kiedy Alquist słyszy śmiech i dostrzega parę zakochanych, uznaje ich za ludzi:

„Co to, śmiech? Ludzie? [...] Wy jesteście parą narzeczonych? Jesteście ludźmi?”

(s. 133-134). Helena jest zdolna nie tylko do odczuwania przyjemności czy ciekawości, jej emocje wkraczają w sferę relacji społecznych. Może się zawstydzić, a także poświęcić siebie dla drugiej osoby, co ma tu kluczowe znaczenie. Tomasz Polak odczytuje ostatnią scenę dramatu, nie tylko przez pryzmat miłości, ale też zdolności wykroczenia poza siebie:

Istotne jest, kiedy i dlaczego Alquist – ostatni człowiek! – zrozumiał, że Helena i Primus przekroczyli granicę, za którą nie ma już „maszyn” opartych na formułach i wzorach, ale wolność i odpowiedzialność, której żadną formułą opisać nie można. Čapek sam eksponuje jako znak tego przekroczenia miłość. Roboty odkrywają w sobie nowy świat i odkrywają nowość świata poza sobą. [...] Mogłoby się wydawać, że to wystarczy – jednakże nie to przecież zdecydowało w oczach Alquista. Alquist wypuścił roboty, kiedy zobaczył, że to jest miłość, która jest gotowa oddać swoje życie za drugiego człowieka i stracić swoje, kiedy drugie je straci. [...] To jest rozmowa o śmierci przyjmowanej i wybieranej jako samo sedno tej wolności, której innym imieniem jest miłość.

I przecież nie chodzi o to, żeby po prostu umrzeć. Chodzi o zdolność przekroczenia wszystkiego, na czym chcielibyśmy (powinniśmy?) się zatrzymać, bo wewnątrz egzystencji nie ma już granicy, na której musiałaby się ona zatrzymać400.

Przekroczenie przez roboty granicy „maszyn” pozwala im zatem na odczuwanie śmierci w zupełnie nowy sposób, który umożliwia także inne niż dotychczas pojmowanie własnej egzystencji. Helena i Inicjusz są gotowi złożyć swoje życie w ofierze za ukochaną osobę. By móc to zrobić, trzeba kochać życie i obawiać się śmierci.

Początkowo pozbawione lęku przed śmiercią roboty, na skutek modyfikacji przeprowadzanych przez Galla, zaczynają odczuwać pragnienie życia. O ile jeszcze Sulla i Mariusz w Prologu utożsamiają śmierć z zanikiem czynności motorycznych, o tyle humanoidy drugiej generacji mają zdolność do odczuwania śmierci jako straty.

Twierdzenie Domina, że „Roboty nie są przywiązane do życia. Nie są, bo nie odczuwają

400 T. Polak, dz. cyt., s. 180. Por.: „Poza wszystkimi możliwymi do uchwycenia i opisania pozytywnymi cechami człowieczeństwa (których posiadanie stawia taką czy inną istotę po ludzkiej stronie granicy, o której mówimy, a ich brak po stronie nie-ludzkiej [...]), rysuje się pewne kryterium bardziej od nich bezwzględne i w swej strukturze negatywne. [...] Kryterium tym jest zdolność wybrania przez człowieka własnej klęski. Zdolność wybrania drogi czy sprawy przegranej, aż po przegraną całego życia” (tamże, s. 180).

żadnych przyjemności. Znaczą mniej niż trawa, po której każdy może deptać” (s. 23), musi zostać w trzecim akcie zweryfikowane. Roboty zaczęły bowiem odczuwać i przyjemność, i ból. Damon, najlepszy z robotów wyprodukowanych nową metodą, po nieudanej próbie rozkrojenia jego ciała w celu odtworzenia zniszczonej przez Helenę „tajemnicy życia”, stwierdza: „Ży-ję. Le-le-le-piej jest – żyć. [...] Życie! Ja – chcę – żyć!” (s. 129). Również robotka Helena, będąc świadkiem niedoszłej wiwisekcji, bardzo silnie emocjonalnie i sensualnie reaguje na myśl o tym, że druga istota zostanie zabita: „O, jakież to okrropne!

[...] Och, Inicjuszu, słabo mi, słabo!” (s. 127). Powtarza przy tym nieświadomie okrzyk Heleny-człowieka.

Roboty nauczyły się umiejętności wyboru między życiem i śmiercią, dostrzegły wartość życia oraz grozę śmierci. Dlatego gotowość na poniesienie ofiary przez Inicjusza i Heleny ma sens. Żywe maszyny zaczęły żyć naprawdę, gdy nauczyły się cierpienia i zaakceptowały je jako element swego istnienia:

Drugi Robot: Byliśmy Panie maszynami. Ale poznawszy strach i cierpienie staliśmy się...

Alquist: Czym?

Drugi Robot: Istotami mającymi duszę.

Czwarty Robot: [...] Ten głos, który woła, że chcemy żyć, który się skarży, myśli, ten głos, który mówi o wieczności, to głosy ludzi. Jesteśmy ich synami (s. 122-124).

Droga którą przeszły roboty od nie-ludzkiego do ludzkiego składała się z kilku etapów, związanych z przekraczaniem granic między tym, co zarezerwowane dla człowieka, oraz tym, co przypisane maszynie. Po pierwsze roboty musiały odkryć przyjemność i zabawę, zarezerwowaną dotąd tylko dla ludzi, poczuć radość z działalności, która nie sprowadzała się do przeznaczonej dla nich pracy. Doznanie to pozwoliło humanoidom na wykroczenie poza racjonalność, uwolnienie się od prymatu wartości użytkowej. Następnie roboty musiały zetknąć się z tym, czego wyrzekli się „ostatni ludzie”, a co stanowiło o ich człowieczeństwie – z cierpieniem. Ból i strach, który stał się ich udziałem, dał żywym maszynom świadomość wartości życia. Wreszcie, poznawszy zarówno szczęście, jak i udręki, „synowie ludzi” musieli pojąć nieoczywistość wyboru między tymi dwoma przeżyciami. Dopiero, gdy Helena i Inicjusz okazali się zdolni do rezygnacji z własnego dobra na rzecz drugiej osoby, do tego, by oddać się ukochanej istocie, by wybrać śmierć zamiast życia bez miłości, Alquist mógł dostrzec w robotach ludzi.