N a północ Tessalii leży M acedonija. Ten k raj górzysty zam ieszkany był przez wojowniczy naród, jednego z G rekam i pochodzenia. N a macedońskich brzegach A rchipelagu znajdo w ało się mnóstwo kolonij greckich, zkąd obyczaje greckie roz chodziły się po całym kraju. W M acedonii był rząd monar- chiczny, ograniczony przez obyw ateli znakomitego rodu.
Pierw szym królem, k tó ry zaczął panow ać z w ładzą nie ograniczoną i zrobił M acedoniją potężnem państwem , był Filip (361 — 336). Z a młodu F ilip w zięty był za zakładn ika do Teb i m ieszkał w domu Epam inondasa, gdzie otrzym ał s ta ra n n e w ykształcenie i nauczył się sztu k i wojennej. Zostaw szy królem macedońskim, nasam przód zaprow adził ulepszenia w w ojsku (falanga). P e łe n rozumu, przebiegłości i energii, w krótce pokonał w szystkich swoich nieprzyjaciół, ta k w e w nętrznych, j a k i zew nętrznych, i podbił część sąsiednich ludów, zam ieszkujących T racyję i Illiry ję. Podczas ciągłych wojen, Filip stra c ił oko, p otłukł sobie piersi i jeden bok i zeszpecił rękę, ale to w szystko nie mogło osłabić jego ener gii. Znając dobrze rozprzężenie G recyi, postanow ił podbić ją pod swoje władzę. N iek tó rz y z G reków przeczuw ali niebez pieczeństwo ze_ stron y takiego sąsiada, najsilnićj je d n a k w y stępow ał przeciw Filipow i sław ny mówca Eem ostenes.
Życie Demostenesa zasługuje na szczególną uwagę. Słysząc po chwały, jakiemi Ateńczykowie obsypywali zdolnych mówców, Demo- stenes już za młodu postanowił zostać mówcą i w tym celu gorliwie za czął^ się kształcić w sztuce wymowy. Pierwsze wystąpienie publiczne nie powiodło mu się; został wygwizdany i z rozpaczą wracał do domu, skar żąc się na niesprawiedliwość spółobywateli przed jednym z aktorów, któ ry szedł z nim razem. Wtedy aktor poprosił go, aby zadeklamował mu kilka wierszy z jakiej tragedyi. Demostenes uczynił zadość jego życze niu, lecz gdy aktor powtórzył też same wiersze, Demostenesowi zdawało się, że słyszy coś całkiem innego. Naówczas spostrzegł, że nie miał czy
stego, dźwięcznego głosu i pięknych gestów. Usilnie wziął się do pracy, aby nabyć tego, czego mu brakowało; zaczął studyjować w zwierciedle ruchy ciała i grę twarzy, chodził na brzeg morski i starał się głosem swoim zagłuszyć szum bałwanów, kładł do ust kamyki i mimo to usiło wał mówić wyraźnie. Stanowcze powodzenie było owocem jego trudów, bo, gdy powtórnie wszedł na katedrę, przyjęty był powszechnym okla skiem i wkrótce zdobył sobie sławę pierwszego mówcy. Z tym wielkim talentem wymowy łączył gorącą miłość ojczyzny.
D em osteues odgadł podstępne zam iary F ilip a i k o rz y sta ł z każdśj sposobności, aby ostrzegać A teuczyków o niebezpie czeństw ie; ale lud był głuchy na jego przestrogi. F ilip bowiem m iał w G recyi w ielu przekupionych stronników między zna- komitemi osobami i mówcami, k tó rzy przem aw iali na jego ko rzyść i zapew niali lud A teński o dobrych jego zam iarach.
W ojny domowe w G recyi same n astręczy ły Filipow i po wód do -wmieszania się w spraw y Greków. W środkowej G re cyi toczyły się wówczas ta k zw ane wojny św ięte, k tóre p ow sta ły ztąd, że niektórzy m ieszkańcy F ocydy przyw łaszczyli sobie część gruntów , należących do św iątyni A pollina w Delfach, a naw et zlupili skarb y tej św iątyni. S ąsiedni G recy, nam ó wieni przez ludzi krótkow idzących, albo też przekupionych przez F ilipa, n ieraz udaw ali się do k róla z prośbą o ukaranie sw iętokradzców . F ilip chętnie zadosyć uczynił ich żądaniu, łe c z z a to przy pierw szej okazyi za ją ł wąwóz Term opiłski 1 niektóre fortece w środkowej Grecyi. Dopiero w tedy A te ń s c y przypom nieli sobie przestrogi D em ostenesa i połączyw- Szy się z Tebanczykam i, w ydali wojnę Filipow i. B itw a zaszła W Beocyi, niedaleko m iasteczka Cheronei. A rm ija grecka bj^ła silniejsza od m acedońskiej, ale m iała nieum iejętnych dowódz- Cow i z tego powodu doznała zupełnej porażki (338 r.).
. S kutkiem bitw y pod C heroneją G recy ja s ta ła się za leżną od F ilip a, k tó ry zresztą z um iarkow aniem ko rzy stał ze zw ycięztwa. K o ntentow ał się tćrn, że ogłoszono go wo- azeni naczelnym sił greckich w wojnie, k tó rą zam ierzał wy- aa c Bersom. Filip w idział dobrze w ew nętrzną niemoc p ań stw a perskiego i postanow ił podbić je przy pomocy G re ló w . Z energiją zaczął robić przygotow ania do w ypraw y, ale, idąc raz do te a tru , zabity zo stał w drodze przez j e dnego ze swej stra ż y przybocznej.
-p . ł 3°,B ilip ie n a stą p ił syn jego Aleksander (336 — 323). o w y d a ją że urodził się tej samej nocy, w k tó rej H e ro s tra t,
chcąc uwiecznić swe imię, spalił w spaniałą św iątynię D y ja n y w E fezie, uw ażaną za jeden z siedmiu cudów św iata. F ilip pow ierzył wychowanie syna sław nem u filozofowi A ry sto teleso wi. Z poetów greckich A leksander najbardzićj unosił się n ad Hom erem , a A chilles był jego ulubionym bohaterem . A lek sa n der posiadał nadzw yczajne zdolności i ujm ującą pow ierz chowność, odznaczał się męztwem i żądzą sław y. R az przy prowadzono F ilipow i z T essalii dzikiego konia JBucefala, k tó rego nie mogli dosiąść najlepsi jeźdźcy; A leksander ujeź dził konia i odtąd się już z nim nie rozstaw ał. W alczy ł n a nim w bitw ie pod C heroneją i, dowodząc konnicą, przechy lił zw ycięztwo n a stronę M acedończyków.
Grecy, k o rzy stając ze śmierci F ilipa, chcieli odzyskać sw ą niezależność. A le A leksander szybko przy tłu m ił p o w sta nie, przy czóm najw ięcój ucierpiały Teby, k tó re staw iały n a j silniejszy opór. P o wzięciu Teb, k ró l m acedoński k az ał sp rze daw ać jeńców za niewolników i zburzyć cale miasto z w y ją t kiem tw ierd zy i domu, należącego niegdyś do poety P in d a ra. N astęp n ie A lek san d er p rzystąpił do w ykonania planów ojca co do P ersy i i w yruszył z wojskiem, wynoszącem tylko 35 ty sięcy ludzi. A le to wojsko było doskonale wyćwiczone, składało się z żołnierzy mężnych i zahartow anych w b itw ach i m iało doświadczonych dowódzców, ja k P arm enijon, K lito s, P tolem eusz i inni. W tym czasie panow ał w P e rs y i D a ry ju sz I I I Kodoman. B ył to m onarcha m ądry i dobry, ale nie mógł ocalić pań stw a Perskiego od upadku. P ie rw sz a b itw a z P e r sam i stoczona b y ła w północno-zachodniej stron ie M ałej A zyi nad rz ek ą G ranikiem . P ersow ie ponieśli porażkę. A lek sand er podbił M ałą A zyję i udał się do Syryi. Tam D aryjusz, ze b raw szy ogromne wojsko, zaszedł mu drogę przy mieście Issu s i znów był pobity; cały obóz króla, m a tk a jego, żona i dzieci d ostały się w ręce M acedończyków.
W bitwie nad r. Granikiem dwaj żołnierze nieprzyjacielscy poznali Aleksandra po hełmie z powiewaj ącemi piórami. Jeden z nich strącił kró lowi hełm, a drugi miał mu już zadać cios w głowę, gdy w tejże chwili przybiegł Klitos i uderzeniem miecza odciął Persowi rękę razem z sza blą. — W jednem miasteczku w Małej Azyi znajdował się wóz wojenny jakiegoś dawnego króla Gordyjasza, a przy nim zaprząg z bardzo po plątanym węzłem. Istniało podanie, że ten, kto rozplącze ów węzeł, opanuje całą Azyję. Aleksander przeciął węzeł mieczem.
P o bitw ie pod Issus, A leksander udał się do F enicyi. Sam tylko T y r nie chciał mu się poddać. A lek san d er kazał
usypać groblę dla połączenia lądu z wyspą, na któ rej leżał nowy T y r, i w ziął m iasto szturm em . Żydzi i E gipcyjan ie pod dali się królow i bez oporu; ci o statn i radzi byli oswobodzić się zpod nienaw istnego im jarz m a Persów . P rz y ujściu N ilu A lek san d er w ybudow ał miasto, k tó re nazw ał od swego im ienia A Jeksandryją; po w iększej części zaludnił je G rekam i. S k u t kiem dogodnego położenia, A leksandryja s ta ła się najhandlo- wniejszem i najbogatszem m iastem n a brzegach morza Ś ród ziemnego, odziedziczywszy cały handel po zburzonym T yrze. Z E giptu A lek sander u d ał się w g łąb ’ państw a P e rsk ie go. Z a rzek ą Tygrysem , m iędzy assyryjskiem i m iasteczkam i G augam elą i A rbellam i, D aryjusz raz jeszcze postanow ił spró bować szczęścia w bitw ie. M ówią, że w y staw ił ta k w ielkie Wojsko z wozami wojennemi i słoniami, że sami dowódzcy m a cedońscy zlękli się i rad zili napaść n a P ersó w w nocy. Ale k sander odpowiedział, że nie chce kraść zw ycięztw a. J a koż ogromne, ale niewyćwiczone i nieożywione żadnym du chem wojsko perskie znów zostało pobite i zmuszone do ucieczki. D aryjusz uciókł do B aktryi, ale tam tejszy sa tra p a B essus k a z a ł go zabić i sam ogłosił się królem . A leksan der z ap łak ał n ad losem nieszczęśliwego D aryjusza i k az ał pocho wać go z należnem i honoram i, a wiarołomnego B essusa u k a ra ł śm iercią.
N astępnie król m acedoński dokończył podbicia państw a perskiego przez zawojowanie prow incyj, leżących najdalej k u północy i ku wschodowi. Po drodze A leksander nie w y tęp iał mieszkańców i nie pustoszył k ra ju zwyczajem dzikich azyja- tyckich zdobywców, ale przeciw nie, zak ładał nowe m iasta, obsadzał je greckiem i garnizonam i, ustan aw iał w nich rząd y i tym sposobem zaszczepiał w ty ch odległych k rajach ośw iatę g recką. D rogi przez piaszczyste pustynie i w ysokie g óry b y ły bardzo nużące dla w ojska, k tó re z tego powodu nie ra z g ło śno szemrało. A le młody wódz um iał uspokoić żołnierzy i w lać w nich żądzę now ych zw ycięztw. M arzeniem jeg o b y ło podbić w szystkie narody i założyć jedno w ielkie państw o, któ reb y ogarniało św iat cały.
Po załatw ieniu spraw w P ersyi, A leksander przedsięw ziął w ypraw ę do Indyj, głośnych ze swoich bogactw , i w szedł do Pięciorzecza. N iek tó ra plemiona indyjskie poddały mu się z łatw ością, inne zaś po mężnym oporze. Najdzielnićj b ro n ił się k ró l P o ru s; zostaw szy w ziętym do niewoli, s ta ł się
jacielem A lek san d ra. Zaw ojow aw szy Pięciorzecze, k ró l chciał iść dalój doliną G angesu, ale znużone wojsko stanow czo się tem u oparło. N ie pomogły ani namowy, ani groźby i A le k san d e r m usiał odstąpić od swego zam iaru. D la oznaczenia g ra n ic y sw ych podbojów, k az ał w ystaw ić z kam ienia dw anaście o łta rz y ofiarnych, k tó re w ielkością sw ą podobne b yły do ogrom nych wież. N astępnie k a z a ł zbudować s ta tk i i popłynął na nich Indusem aż do ujścia tój rzeki. P o złożeniu ofiar bogom, jed n ę część w ojska w y słał morzem do u jścia E u fratu , a z d ru g ą u d ał się lądem przez południowe pustynie P ersyi.
Droga przez pustynie była nadzwyczaj nużąca. Więcej, niż po łowę wojska, wyginęło z upału, pragnienia i głodu. Tylko Aleksander swym przykładem dodawał żołnierzom ducha; wszędzie był na czele
i dzielił z niemi wszystkie trudy. Raz dał się silnie uczuć wojsku brak
wody; kilku żołnierzy znalazło nieco mętnśj wody i przynieśli ją w heł mach królowi; Aleksander wylał ją na ziemię, oświadczając, że nie chce pić wtedy, kiedy armija jego umiera z pragnienia. Czyn ten dodał no wych sił znużonemu wojeku.
A lek sa n d er stolicą sw oją zrobił B abilon i energicznie w ziął się do urządzenia swego obszernego p aństw a; porobił drogi i kan ały , pobudował m iasta i porty. Chcąc zbliżyć P ersó w z G rekam i, ubierał się obyczajem królów perskich, otaczał się stra ż ą przyboczną, złożoną z P ersów , i w ogóle żył z takim samym przepychem, ja k i panow ał na dworze perskim ; wielu młodych Macedończyków pożenił z P ersyjankam i i sam pojął za żonę córkę D aryjusza K odom ana. M acedończycy i Grecy byli niezadowolnieni z staw ian ia ich n a rów ni z P e r sam i, ponieważ chcieli być narodem panującym w k ra ja c h podbitych. Niezadow olnienie to gniewało A lek sand ra. N a nie szczęście zaczął on powoli nabierać upodobania w e wschod- niem sam ow ładztw ie, w podszeptach pochlebców, i surowo k a ra ł szemrzących. I ta k raz, podczas uczty, upojony winem , zabił w łasn ą rę k ą K litosa, (tego samego, k tó ry mu niegdyś ocalił życie), za to, że te n bardzićj chw alił F ilipa, niż A le ksan d ra. Innym razem kazał zabić stareg o wodza P arm en i- jona, którego podejrzyw ał o zdradę.
Tym czasem A leksander, skutkiem ty lu trudów i nieumiar- kowanego życia, zaczął podupadać na zdrowiu. Bardzo szko dliwie podziałał n a k ró la sm utek, jak iego doznał z powodu śm ierci przyjaciela swego H efestyjona. (A leksander uczcił pa mięć jego w spaniałym pogrzebem, któ ry , licząc na nasze pienią
dze, kosztow ał przeszło 3 m ilijony dukatów ; 10 tysięcy zw ie rz ą t zabito p rzy tym obrzędzie n a ofiarę bogom). O statecznie przyśpieszył zgon królow i zgubny klim at babiloński. A lek san der um arł, m ając 33 la t wieku, po niecałych 13-u la ta c h pano w ania, ale w ciągu swego krótkiego życia dokonał ty le św iet nych czynów, iż słusznie zasłużył na przydomek W ielkiego.
§