• Nie Znaleziono Wyników

Powodem w ojny peloponezkiej b y ła nienaw iść S p artań - czyków ku A teńczykom za to, że przy końcu wojen perskich

hegem onija w G recyi do stała się Atenom . P rócz tego Ateńczy- kowie sta ra li się w innych państw ach greckich podtrzym yw ać p a rty ją dem okratyczną i uciskać arystokratów , podczas gdy S partańezycy, przeciwnie, wszędzie pom agali arystokratom .

Zachodnia część półwyspu B ałkańskiego, p rz y ty k a jąca do m orza A dryjatyckiego, nazyw ała się llliry ją . W niej nad brzegiem m orza leżała niew ielka kolonija G recka Epidamnos, gdzie dem okraci wypędzili ary sto k rató w . Tym ostatnim dali pomoc m ieszkańcy bogatego m iasta K o ry n tu , a dem okratom — m ieszkańcy wyspy K orcyry. N astęp nie z K oryntczykam i po­ łączyli się S partańezycy, a A teńczykow ie stan ęli po stro nie K orcyryjczyków i w krótce cala G recyja podzieliła się n a dw a nieprzyjacielskie obozy. Sprzym ierzeńcam i A te n były przede- w szystkiem w yspy; siły ich polegały n a licznej flocie. P rz e ­ ciwnie, po stronie S partańczyków znajdow ały się praw ie w szystkie pań stw a Peloponezu i z tego względu cała wojna nazw an a zo stała peloponezką; głów ną siłę ich stanow iły w oj­ ska lądowe.

W ojna peloponezką ciągnęła się przez la t 27 (431 — 404). S p artańezycy napadli na A tty k ę i strasz n ie j ą spustoszyli. M nóstwo mieszkańców szukało schronienia w A tenach. S k u t­ kiem upałów letnich i nagrom adzenia się wielkićj m assy lu ­ dności, po w stała w tóm mieście s tra sz n a morowa zaraza, od k tó rej zginęło tysiące ludu. Sam P ery k les padł tak że jej ofiarą. Przez pewien czas po jego śm ierci w ielki w pływ w A te ­ nach posiadał białoskórnik Kleon, ale obrany wodzem, w k ró t­ ce zginął w jednej bitw ie z S partańczykam i. W bitw ie tej po­ legł również i mężny wódz sp arta ń sk i B razydas. W ted y A teńczykow ie i S partańezycy za w arli z sobą pokój.

W k ró tc e jed n ak pokój został zerw any i w ojna rozpoczęła się na nowo z jeszcze w iększą zaciętością. Głównym spraw cą je j był A lcybijades. B ogaty i pochodzący ze znakom itego ro ­ du, A łcybijades odznaczał się prócz tego pięk ną powierzcho­ w nością i w ielkiem i zdolnościami, ale z drugiej strony prow a­ dził życie nieporządne, był niestałego ch a ra k te ru i pełen sa- m olubstw a. Chcąc się odznaczyć czynam i wojennemi, ab y tą drogą dojść do w ładzy w Atenach," nam ówił on swoich spół- obyw ateli do w ypraw y n a Sycyliją przeciwko Syrakuzom i ma- i^ y ł o podbiciu całej tej wyspy, k tó ra za o p atry w a ła w zboże Peloponez. A teńczykow ie uzbroili znaczną flotę i posłali w y­ borowe wojsko do Sycylii, pow ierzyw szy naczelne dowództwo

n ad nióm A lcybijadesow i. P ierw sze k ro k i wojenne szły po­ myślnie, kiedy niespodzianie przybył z A ten o k ręt z poleceniem aresztow ania A lcybijadesa. Powodem tego był następujący w ypadek. N a k ró tk i czas przed odpłynięciem w ypraw y, k to ś w nocy poobalał i p o tłuk ł posągi bożka H erm esa (M erkure­ go), stojące na ulicach przy drzw iach różnych gmachów. T a k i postępek był obrazą religii i spraw cy jego powinni byli po­ nieść surow ą k arę. Z aledw ie w y p raw a opuściła A ten y, n ie­ przyjaciele A lcybijadesa oskarżyli go o potłuczenie posągów n a tój zasadzie, że on był znany z hulackiego życia i m nóstw a aw an tu r. K azano więc przyw ieźć go do A te n i oddać pod sąd narodu. Ale A lcybijades potrafił oszukać straże i ratow ać się ucieczką. A teńczykow ie zaocznie skazali go na k arę śm ierci. R ozgniew any na ta k i w yrok, udał się do S p a rty i nam ówił S partańczyków do d an ia pomocy mieszkańcom S yrakuz. W o j­ sko spartań skie udało się do Sycylii i zwyciężyło A teńczy- ków ; mnóstwo jeńców zrobiono niew olnikam i. Tym sposo­ bem wojna między A tenam i i S p a rtą rozpoczęła się na nowo. S partańczykow ie odnosili zw ycięztw a na morzu i n a lą d z ie ; sprzym ierzeńcy A teńczyków , oddaw na niezadowolnieni z ich postępow ania, opuszczali ich jeden .po drugim. W ta k k ry - tycznem położeniu Ateńczykowie przebaczyli A lcybijadeso­ wi, k tó ry ju ż sam zaczął żałow ać swej zdrady względem oj­ czyzny, i w ezw ali go do pow rotu do A ten . A lcyb ijades w krótkim czasie popraw ił położenie rzeczy i został obsypany honorami, lecz gdy ra z doznał niepow odzenia na morzu, A te ń - czycy znów całą w inę zw alili na niego. M usiał pow tórnie szu­ kać ocalenia w ucieczce i chciał udać się na dwór perski. A le S partańczycy namówili s a tra p ę M ałej A zyi, aby go zabił, lub w ydał go im żywcem. P ersow ie, posłani dla ścigania A l­ cybijadesa, bali się napaść na niego otw arcie i podpalili dom, w którym przepędzał noc. A lcybijades z mieczem w ręk u w ybiegł z palącego się domu, lecz był zdalek a zab ity s tr z a ła ­ mi P ersów .

Tymczasem A teńczycy byli stanowczo zwyciężeni przez S partańczyków , którym pom agali P ersow ie. L iza n d er, wódz sp a rta ń sk i zniszczył flotę ateń sk ą przy brzegach M ałój Azyi, następnie podstąpił pod A te n y i zmusił m iasto do poddania się. M ury i fortyfikacyje po rtu P ire u s b y ły zburzone przez S partańczyków p rzy dźw iękach fletów. W A te n a c h zaprow a­ dzony został rząd o ligarchiczny; mianowicie w ładza najw yż­

sza oddana została 30-u arystokratom , znanym pod imieniem 30-u tyranów . R ządy ich były o krutne: przez skazyw anie obyw ateli na śmierć, wypędzanie ich z A ten i konfiskow anie m ajątków , chcieli u trw alić swą władzę.

P o upadku A ten, S p artańczy cy już bez spółzaw odników przewodniczyli w Głrecyi. W szędzie pom agali ary sto k rato m obalać rz ąd y dem okratyczne i zaprow adzali oligarchiją, n a wzór ty ran ó w ateńskich. A le okrutne postępow anie ich w y­ woływało pow stania w niektórych m iastach. A teńczycy pierw ­ si w yszli z cierpliwości. W ielu obyw ateli, będących n a w y­ gnaniu, zebrało się razem , napadli na tyranów , wypędzili ich i przyw rócili w A ten a ch praw a Solona.

Za przykładem A ten poszły Teby, w któ ry ch S p a rta ń ­ czycy zaprow adzili również rząd oligarchiczny. Oswobodzi- eielami ojczyzny byli tam dwaj wielcy mężowie: P elopidas i Epam inondas. Pelopidas zebrał Tebańczyków , będących n a w ygnaniu, i w nocy p rz ed arł się do m iasta. P rze b ran i za ta n ­ cerki, weszli do domu, gdzie ucztow ali ty ra n i, i zabili w szyst­ kich, a n astępnie zm usili garnizon sp arta ń sk i do u stąp ien ia z tw ierd zy (378 r.). S partańczycy w ysłali przeciw Tebom sil­ ne wojsko. Tebańczykow ie obrali swym wodzem Epam inon- dasa, przyjaciela P elopidasa. Zdolny ten mąż zaprow adził ta k i porządek w w ojsku tebańskiem i n atch n ął je takiśm m ęztwem , iż S partańczycy zostali pobici-na głowę przy m ia­ steczku L eu k trach . Tebańczycy, k tó rzy dotąd głośni byli z lenistw a i braku uksztalcenia, nagle zajęli pierw sze miej­ sce w Grecyi i oswobodzili w iele m iast zpod w ładzy Spar- tańczyków . A le ich sław a trw a ła tylko dopóty, dopóki żyli Pelopidas i Epam inondas. P ićrw szy zg inął podczas wojny w T essalii; drugi przedsiębrał k ilk a w ypraw n a Peloponez i jeszcze raz zad ał klęskę Spartańczykom przy M antyn ei (w A rk ad y i), ale został śm iertelnie raniony w tej bitw ie (362 i\). Z e śm iercią jeg o skończyła się potęga Tebańczyków , ale i S p artańczycy byli ta k osłabieni, iż nie mogli odzyskać s tra ­ conej hegemonii.

W ogóle stan G recyi w owych czasach był bardzo sm u­ tny. M ia sta greckie prow adziły z sobą niszczące wojny do­ mowe. Uczciwość i miłość ojczyzny sta ły się rzadkiem i cnota­ m i; naw et w Sparcie znikły surow e obyczaje i zaczęła p a­ nować sprzedajność. .Filozofowie, czyli m ędrcy, chcący oczy­

ścić relig iją z m nóstw a zabobonów i grubego bałw ochw al­ stw a , podlegali prześladow aniu. T akim był los sław nego fi­ lozofa S o k ratesa .

S o k rates był synem rzeźbiarza i za młodu zajm ow ał się sztu k ą ojca. Skłonność do zastan aw ian ia się nad w szystkiem , co w idział i słyszał, zrobiła z niego filozofa; •powiadają, że g dy ra z się zam yślił, przez p ó łto ra dnia s ta ł nieruchom y n a jednćm miejscu. P row adził życie proste i um iarkow ane i ni­ gd y nie sk arży ł się na swe ubóstwo. B ył bardzo łagodny i cierpliw y (żona K san ty p p a). N a u k i jego o człowieku, o n a j­ w yższej istności, rządzącej św iatem i t. d. m iały m nóstwo zw o­ lenników , lecz zarazem w zbudziły zazdrość sofistów (nauczy­ cieli filozofii i wymowy), ludzi bez w iary, a tylko chciwych n a pieniądze, k tó rzy uw ażali go za swego niebezpiecznego spółzaw odnika. B yli i tacy, k tó rzy nie rozum ieli jego nauk i rów nież przeciw nim pow staw ali. W końcu S o krates o sk ar­ żony zo stał przed sądem, że zaprzecza istnieniu bogów i g o r­ szy młodzież. Siedem dziesięcioletni sta rz e c w obronie swój nie uspraw iedliw iał się i nie b ła g a ł o litość sędziów, ja k to zw ykle robili oskarżeni, ale z godnością mówił o zasługach sw ych dla ojczyzny. Wówczas większością głosów skazan y zo stał na śmierć (399 r. przed Clnt).

Podczas sądu na Sokratesa, corocznym zwyczajem wyprawiony został z Aten do wyspy Delos okręt z darami dla świątyni Apollina. Przed powrotem jego nie wolno było spełniać żadnej kary śmierci. Tą razą przeciwne wiatry opóźniły powrót okrętu o cały miesiąc. Ucznio­ wie Sokratesa korzystali z tego czasu i codziefi przychodzili do więzienia dla porozmawiania ze swym ukochanym mistrzem. Poddawali mu nawet myśl ucieczki i chcieli przekupić straże, ale filozof nie zgadzał się na to i odpowiadał, że każdy obywatel powinien być posłusznym prawu. So­ krates pocieszał strapionych uczniów: dowodził im, że dusza jest nie­ śmiertelna i że śmierć jest tylko przejściem do lepszego 'życia. Nakoniec okręt powrócił i Sokrates ze spokojem wypił truciznę.

Z późniejszych filozofów greckich pićrw sze m iejsce zaj­ m ują: P la to n , uczeń S okratesa, i A ry sto teles, uczeń P la to n a. P la to n w y k ład ał filozofiją w jednem ginm azyjum za m iastem , zwanem akadem iją. A rystoteles, rodem z M acedonii, był n a­ uczycielem A lek sa n d ra m acedońskiego; n astęp nie pow rócił

§ 15.