P o w ypędzeniu T arkw inijusza, p atry c y ju sz e ogłosili Uzym rzecząpospołitą. W miejsce króla postanow ili w ybie gać zpomiędzy siebie dwóch konsulów, k tó rzy b y dowodzili Y°jskiem i sądzili przestępców . U chw alanie p ra w należało (1° senatu i zgrom adzenia narodowego. U rzędy publiczne po zostały, ja k i przedtem , w rę k ach p atrycyjuszó w . T a k więc d zym s ta ł się rzecząpospołitą ary sto k ra ty c z n ą . Pierw szem i konsulami byli B ru tu s i K ollaty n .
Z tern w szystkiem T ark w in ij usz nie s tra c ił nadziei od zyskania tro n u i nam ówił jednego z królów etru sk ich , P orse- łfę, do w ydania w ojny Rzymianom. P o rsen a podstąpił pod H zym, ale w idząc rnęztwo Rzymian, w olał zaw rzeć z niemi Pokój. Rzym ianie u stąpili mu część swoich posiadłości.
Powiadają, że Porsena, który podstąpił pod Rzym z prawego brze gu Tybru, o mało co nie wdarł się do miasta przez most, ale jeden Waleczny Rzymianin, Horacyjusz Kokles, bronił mostu dopóty, dopóki go Rzymianie nie zniszczyli. Wtedy Kokles rzucił się w wodę i w całóm uzbrojeniu przepłynął na drugi brzeg.—Przytaczają jeszcze inny przykład rzymskiego męztwa. Niejaki Mucyjusz Scewola udał się do obozu Etru sków, ula zabicia Porseny, ale przez pomyłkę zabił jednego z jego dworzan. Król pogroził Mucyjuszowi, że spali go żywcem, jeżeli nie wyzna, co go skłoniło do takiego postępku. Mucyjusz, na dowód, że gardzi śmiercią, włożył prawą rękę w ogień, palący się na ołtarzu ofiar- unr?’ 1 oświadczył, że zamiarem jego było zabić samego króla i że JO-u z młodzieży rzymskiej, przysięgło poświęcić życie w tym celu. Rorsena, jak piszą historycy rzymscy, miał się zląc groźby Mucyjusza 1 czyraprędzej zawarł pokój.
Tarkw inijusz P yszny jeszcze ra z usiłow ał odzyskać R zym i przyzw ał n a pomoc zw iązek m iast L atyńskicli, k tó ry
zazdrosnem okiem p a trz a ł n a w z ro st R zym u. W te d y R zy m ianie o brali dyktatora, to je st wodza z w ład zą nieograni czoną i zw yciężyli L atynów . O d teg o czasu, w krytycznem położeniu R zym ianie zw ykle obićrali dyktatora, ale nie dłu żej, ja k n a pół roku.
Z dyktatorów najbardziej wsławił się Cyncynnat. Raz wojsko rzymskie poniosło klęskę i było zamknięte przez nieprzyjaciół w ciasnym wąwozie. W tak rozpaczliwóm położeniu Rzymianie obrali dyktatorem powszechnie szanowanego patrycyjusza Cyncynnata. Był on ubogi i sam uprawiał swoje pole; kiedy posłowie od senatu przyszli donieść mu 0 obraniu go dyktatorem, zastali go przy pługu. Cyncynnat natychmiast pośpieszył na pomoc wojsku, uwolnił je z wąwozu i nawzajem tak przy parł nieprzyjaciół, że ci zmuszeni byli złożyć broń i przejść pod jarzmem, (w tym celu wtykano w ziemię dwie dzidy, a na nich kładziono trzecią). Po ukończeniu wojny Cyncynnat złożył z siebie władzę dyktatorską i wró cił do pługa.
C zęste wojny z sąsiedniem i narodam i były niszczące dla plebejuszów. Ci bowiem płacili p odatki i odbyw ali służbę w ojskow ą swoim kosztem , a tym czasem pola ich leżały odło giem. Z tego powodu w ielu plebejuszów w padło w nędzę 1 pozaciągali znaczne długi u patrycyjuszów , k tó rzy niew yp ła calnych dłużników robili swemi niew olnikam i, lub o k ru tn ie m ęczyli. P lebejusze szem rali n a ta k i sta n rzeczy, aż nakoniec w yszli z cierpliw ości, opuścili Rzym , udali się zę swemi ro dzi nam i n a jeden poblizki pagórek, n azw any g órą Ś w iętą, i chcie li tam założyć osobne m iasto (493 r.). P a try c y ju sz e zlęk li , się i weszli z plebejuszam i w układy. P o długich nam owach plebejusze zgodzili się na powrócenie do Rzym u, pod w aru n kiem , aby im zmniejszono długi i udzielono praw o w ybiórania zpomiędzy siebie dwóch trybunow. T rybunow ie zasiad ali w se nacie ije d n e m słowem w io (nie pozw alam ) mogli uniew ażnić k ażd e postanow ienie se n a tu ; osoba ich b y ła n iety k aln a i drzw i ich domu ciągle s ta ły otw orem , ażeby każdy plebejusz mógł szukać u nich opieki w ra zie doznania krzyw dy. Z upływem czasu liczbę try bunów powiększono do 10-u.
Ustanowienie trybunów nie podobało się wielu patryeyj uszom. Gdy raz nastał głód, jeden z senatorów, Marek Koryjolan, radził, aby nie sprzedawać tanio zboża plebejuszom z magazynów publicznych, jeżeli się nie zgodzą na zniesienie trybunów. Ale trybunowie zapozwali Kory- jolana przed sąd ludu. Dumny patrycyjusz nie przybył i skazany został na wygnanie. Rozgnićwany z tego powodu, udał się do Wolsków, którzy graniczyli z Rzymianami, namówił ich do wojny z Rzymem i podstąpił z niemi pod miasto. Posłowie od senatu napróżno prosili go o pokój
-nad ojczyzną. Koryjolan nie mógł się oprzeć łzom matki i żony i od stąpił od oblężenia.
N astęp n ie plebejusze zaczęli się dom agać i innych praw obyw atelskich. R zym nie m iał jeszcze p raw pisanych, a sę dziami byli sami ty lk o patrycyjusze. Ponieważ ci stro n n ie sądzili spraw y, plebejusze więc, za pośrednictw em trybunów , zażądali praw pisanych. Po długim oporze patrycyjusze mu sieli zadosyć uczynić ich naleganiu i dla ułożenia praw w y brali 10-u mężów (decem w irów ), którym n ad a li nieograni czoną władzę.
"Decem w irow ie n apisali praw a, k tó re w yrżnięto na 12-u miedzianych tablicach, lecz sami, k o rzy stając z swej władzy, dopuszczali się w ielu nadużyć w zględem plebejuszów. N a reszcie haniebny postępek jednego z nich, A ppijusza K lau dy- jusza, w yprow adził lud z cierpliwości. D ecem w irow ie byli pozbawieni w ładzy, A ppijusz zaś sam odebrał sobie życie W więzieniu.
P odczas w alki plebejuszów z p atrycyjuszam i,R zym o ma ło co nie z o sta ł zburzony przez wojownicze plem ię Gallów, k tó rz y z północnych W łoch napadli naprzód n a E tru ry ją , & n astępnie n a R zym . W ojsko rzym skie było pobite zupełnie. P rzerażeni m ieszkańcy w części uciekli, a w części zam knęli się w K a p ito lu i mężnie znosili oblężenie. Podanie niesie, że raz w nocy Gallowie w d arli się n a m ury K ap ito lu , ale gęsi, poświęcone bogini Junonie, krzykiem swoim obudziły R zy m ian i Gallowie zostali odparci. Oblężonym dał się uczuć Wielki głód. N akoniec B rennus, wódz G allów , zgodził się n a zaw arcie pokoju za znaczną summę z ło ta (390 r.).
Podług podania, przy ważeniu złota miał zajść następujący fakt, nie zbyt zresztą prawdopodobny. Brennus rzucił na szalę miecz i zawo łał: Vae uictis! (biada zwyciężonym). Ale w tej samej chwili zjawił się dyktator rzymski Kamillus z wojskiem, złożonem z Rzymian, którzy uciekli z miasta, i rzekł: „Rzymianie powinni płacić nie złotem, lecz że lazem.“ Wnet wszczęła się walka i Gallowie zostali zwyciężeni.
P o cofnięciu się Gallów, R zym p rzed staw iał ta k sm u tn y obraz zniszczenia, że plebejusze nie chcieli do niego w ró cić i powzięli zam iar osiedlenia się w innćm mieście. P a tr y cyjusze zaledw ie zdołali odwieść" plebejuszów od tego za m iaru i odbudować R zym nanowo.
J u ż oddaw na między patrycyjuszam i i plebejuszam i za chodziły spory o pola publiczne. T a k nazyw ano ziemie, zdo b y te na sąsiednich narodach i uw ażane za w łasność p ań stw a R zym skiego. D otąd zw ykle k o rzy stali z nich tylko sam i pa- trycyjusze. Plebejusze żądali, aby pola te rozdzielone były m iędzy w szystkich obyw ateli. Po oddaleniu się Gallów, dwaj odw ażni trybunow ie ludu, L icynijusz i Sekscyjusz, p rz e d sta w ili pod zatw ierdzenie senatu w niosek do p ra w a: aby jeden konsul by ł w ybiórany z plebejuszów i aby z pól publicznych n ik t nie posiadał więcój nad część oznaczoną, re sztę zaś ziemi aby rozdzielono między ubogich obyw ateli. P a try c y - ju sze długo nie zgadzali się na w niosek Licynijusza, lecz w końcu m usieli u stąpić (366 r.).
W k ró tc e plebejusze zupełnie zrów nali się wr p raw ach z patrycyjuszam i i utw orzyli z niemi jed n ę k lassę obyw ateli
rzym skich.