• Nie Znaleziono Wyników

CO KRYJE SIĘ POD KOŁDRĄ

W dokumencie Zwrot, R. 40 (1988), Nry 1-12 (Stron 173-178)

EMANCYPACJI

Pod tym wspólnym tytułem przedstawiamy poglądy specjalistów: lekarza — neuropedia- try, socjologa oraz psychologa na temat równouprawnienia oraz roli kobiety we współczesnym świecie w świetle dziedziny wiedzy, którą reprezentują.

EMANCYPACJA CZY SPRAWDZONY MODEL RODZINY Przyroda podzieliła ludzkość na pieć

męską i żeńską. Różnice między tymi kate­

goriami dotyczą nie tylko anatomii, wyglądu zewnętrznego, systemu hormonalnego czy też siły fizycznej, ale są bardzo wyraźne rów­

nież w sferze osobowości i wyższej czynności nerwowej. Naukowcy stwierdzili, że role ko­

biet i mężczyzn, a raczej ojców i matek są podzielone i zróżnicowane. Dotyczy to nie tyl­

ko kultury narodów prymitywnych, ale i kultu­

ry narodów współczesnych, a więc naj­

wyższego szczebla.

Rola ojca kieruje się w stronę pozarodzin­

ną. Ojciec interesuje się działalnością społeczną, formuje stanowisko rodzinne w stosunku do ważnych wydarzeń w szer­

szym kręgu rodzinnym. Załatwia zwykle naj­

ważniejsze sprawy w urzędach i instytuc­

jach, reprezentuje rodzinę na zewnątrz. Jest decydującą osobistością w chwilach, gdy rodzina jako całość musi rozwiązać jakiś

problem, zadanie czy też rozstrzygnąć jakiś dylemat. Ojciec ma więcej respektu niż mat­

ka. Przede wszystkim on karze i on jest osta­

teczną instancją odwoławczą. Jego rola na­

zywana jest instrumentalną, czyli kluczową podczas rozwiązywania zadań.

Rola matki natomiast jest ekspresywna.

Termin ten oznacza wyrażanie uczuć i wrażeń emocjalnych względem członków rodziny. Matka bardziej związana jest z dziećmi, jest bardziej troskliwa, pocieszają­

ca, nie lubi egzekwować kary, stara się jak najszybciej załagodzić konflikty, zniwelizo- wać przewinienia i doprowadzić do równowa­

gi, ładu, spokoju i przebaczenia. Matka orien­

tuje się w pierwszym rzędzie na własną rodzinę i stosunki rodzinne. Zróżnicowanie ról przejawia się najwyraźniej w opiece nad dzieckiem, w innych sferach jej rola nie bywa zbyt wyrazista. Z biegiem czasu, jak dzieci dorastają, podział ról nie bywa aż tak kontrasto­

[ 3 ]

wy. Dokładne badania rodzin z dziećmi pro­

blemowymi lub psychopatologicznymi po­

twierdzają, że przedstawiony schemat naj­

bardziej odpowiada wymogom rozwojowym dziecka. Chodzi o podział ról tradycyjny, po­

party nieskończenie długoletnią praktyką.

Jeżeli rodzice przejmują właśnie te wzory za­

chowań matki i ojca, nie są zmuszeni do eks­

perymentowania i przestrajania swojego po­

stępowania. Powstająca rodzina nie prze­

chodzi przez żadne poważne zmiany i przyj­

muje to, co już w kulturze jest dane. Rodziny tego typu osiągają dobre rezultaty w kształceniu i wychowaniu swych dzieci, bo są one wynikiem przyjęcia wypróbowanego, sprawdzonego wieloletnimi doświadczeniami wzoru w odróżnieniu od eksperymentowania i szukania nowych dróg, co pociąga za sobą niepewność i ryzyko.

Z punktu widzenia mojej profesji najczęściej oceniam kobietę jako matkę, któ­

ra poświęca większą część swojego życia wychowywaniu młodej generacji. Znając cenę życia i zdrowia fizycznego oraz psychicznego śmiem twierdzić, że chodzi 0 najbardziej zaszczytne, odpowiedzialne 1 trudne zadanie. Jestem pediatrą — neurolo­

giem. Przychodzą do mnie rodzice z chorymi dziećmi. Są to najczęściej pacjenci z najpoważniejszymi dolegliwościami, z cho­

robami mózgu, sparaliżowani, cierpiący na ataki padaczki, z nowotworami. Tylko wyją­

tkowo zabieg neurochirurgiczny uzdrowi cho­

rego. Częściej potrzebne jest długoletnie le­

czenie zachowawcze, oparte w głównej

mierze o współpracę rehabilitacyjną z matką

— terapeutką. Wśród nich podziwiam te, któ­

re zdolne są nawet kilkanaście lat dzień w dzień przeprowadzać zalecone wielogo­

dzinne zabiegi rehabilitacyjne ze swoim dzie­

ckiem. Ich wytrwała praca przynosi w ciągu kilku lat minimalne tylko efekty, aż w końcu ich dziecko — pacjent opiera się o własne no­

gi i zaczyna jako tako chodzić. Sądzę, że ta­

kim matkom należy się wyjątkowe uznanie, nie zapominając o tym, że zabezpieczają one jeszcze szereg innych obowiązków w domu, w którym nieraz na skutek obecności spara­

liżowanego dziecka mąż opuszcza rodzinę w poszukiwaniu ciekawszego współżycia.

Chylę czoło przed tego typu matkami — bo­

haterkami, o których nie przeczytamy w żad­

nej gazecie, których nie oglądamy w telewizji, nie spotykamy w kinie, w teatrze, na koncercie czy na balach! Można je cza­

sem zauważyć podczas pośpiesznych zaku­

pów, w poczekalniach przychodni lekarskich, niezbyt elegancko ubrane, ze zmarszczkami na twarzy, zmęczone i niedospane. Nie cho­

dzi naturalnie tylko o matki sparaliżowanych dzieci, mam na myśli wszystkie te, których warunki życiowe są bardzo skomplikowane, które w skrajnym wyczerpaniu wykonują swe obowiązki macierzyńskie, wychowawcze, do­

mowe i profesjonalne. Czy my, społe­

czeństwo kulturalne, dostrzegamy je, ułatwiamy im choć trochę życie, oferujemy im swoją pomoc?

MUDr ALFRED BÖHM neuropediatra

EMANCYPACJA: ŚWIADOMY WYBÓR Kiedy mówi się o roli kobiety we

współczesnym świecie lub o emancypacji ko­

biet, zawsze odczuwam pewien niepokój, a wynika on z kilku powodów. Oczywiście każdy w pełni popiera założenia ruchu eman­

cypacyjnego zrodzonego pod koniec XIX wie­

ku, kiedy kobiety walczyły o równe prawa społeczne, wyborcze, o dostęp do uniwersy­

tetów. Chodziło po prostu o uzyskanie sa­

modzielności społecznej i wyzwolenie się spod dominacji mężczyzn. Na początku XX

wieku przyznano kobietom te prawa, ale czy to oznacza, że jesteśmy już w pełni wyzwolo­

ne, wyemancypowane? Sądzę, że należy uz­

nać, iż proces ten ciągle trwa. Emancypacja nie jest przecież cechą wrodzoną — trzeba jej się nauczyć w procesie wychowania, socjali­

zacji. I tu właśnie pojawiają się bariery powo­

dujące, że rola kobiety w życiu jest trudniej­

sza niż rola mężczyzny. Można powiedzieć, upraszczając bardzo problem, że w naszym społeczeństwie istnieją dwa modele wycho­

wania kobiet. Z jednej strony spotyka się tra­

dycyjne rodziny, gdzie istnieje bardzo wy­

raźny podział na rolę kobiety i mężczyzny.

Dominującą pozycję zajmuje oczywiście mężczyzna — on podejmuje decyzje, nadaje charakter życiu rodzinnemu, często decyduje 0 tym, jak kobieta ma się zachowywać, jak postępować. W takich rodzinach często jedy­

nym celem dziewcząt jest wyjście za mąż 1 całkowite poświęcenie się rodzinie. Nie uczy się je przywiązywania wagi do zdobywania wykształcenia, zaspakajania własnych am­

bicji i aspiracji. Drugi model rodziny jest prze­

ciwieństwem pierwszegó: kobiety wychowy­

wane są właśnie w duchu emancypacji, nakłaniane są do uzyskania pełnej samo­

dzielności, zdobywania wykształcenia, zaj­

mowania wysokich stanowisk, a więc uzyska­

nia pełnej niezależności od przyszłego męża czy mężczyzn w ogóle. Taki model wychowa­

nia realizują także wszystkie instytucje po­

wołane do tego celu. W interesie kobiety po­

winno być preferowanie tego drugiego modelu rodziny — oznaczałoby to realizowa­

nie w życiu codziennym właśnie zasad eman­

cypacji. Ale tak nie jest — pierwszy model rodziny często występuje, a w niektórych śro­

dowiskach nawet dominuje. Na straży takie­

go układu stoi tradycja. Mężczyźni w społe­

czeństwach podobnych do naszego oczywiście godzą się z emancypacją kobiet, ale odczuwają pewną tęsknotę do tego daw­

nego, tradycyjnego modelu rodziny, zapewniającego im dominację i co tu dużo mówić wygodne życie, w którym rola i obo­

wiązki mężczyzny i kobiety są jasno określo­

ne raz na zawsze i nic temu spokojnemu życiu nie może zagrozić. A kobiety? Jedne bardziej są świadome swoich' emacypacyj- nych dążeń, inne instynktownie buntują się zależeć od porozumienia, wzajemnej tole­

rancji wobec poglądów, zachowań, aspiracji.

Kobiecie w pełni wyemancypowanej czasami trudno pogodzić zajmowanie wysokiej pozycji społecznej czy politycznej, karierę naukową z rolą kobiety w rodzinie. Musi ciągle dokony­

wać wyboru, rezygnować z czegoś na rzecz czegoś innego. To jest właśnie cena, jaką ko­

biety płacą za emancypację. Ale na tym też polega nasza wolność — na uświadomieniu sobie konieczności dokonywania takiego wy­

boru i dokonywania go świadomie, bez po­

czucia klęski. Kobiety biorą na siebie odpowiedzialność za dobro rodziny; dla ro­

dziny, a zwłaszcza dla dobra dzieci rezygnują z pewnych aspiracji. Ta rezygnacja nie po­

winna być nieszczęściem. Sądzę, że obecnie walka kobiet powinna dotyczyć tego, żeby nie musiały rezygnować ze wszystkich swoich zamierzeń. Ale to właśnie jest najtrudniejsze.

Nasze społeczeństwo (jak wszystkie społe­

czeństwa cywilizowane) jest jednak społe­

czeństwem mężczyzn — oni są przywódcami, dyrektorami, kierownikami — wynika to właśnie z funkcjonowania tradycyjnych wzo­

rów kulturowych. Mężczyźni i kobiety mają jednakowe szanse odgrywania tych samych ról w życiu społecznym, kulturowym czy poli­

tycznym. Ale wybory dokonywane w tym za­

kresie przez kobiety są znacznie trudniejsze, bo rola kobiety w codziennym życiu jest trud­

niejsza. Jeżeli mówimy: rola żony i matki, to nie oznacza to wcale w sensie społecznym tego samego, co rola męża i ojca.

dr HALINA RUSEK socjolog

EMANCYPACJA: PRZYCZYNEK DO KOSZTORYSU

Rozważając psychologiczne aspekty emancypantkom chodzi o wyzwolenie się emancypacji należy uświadomić sobie pewną spod dominacji mężczyzn, a więc o nieza-rozbieżność jej pryncypiów. Po pierwsze, leżność, suwerenność, nieograniczoną swo-[ 5 ]

bodę decydowania o sobie. Tendencja ta ma wyraźny charakter odśrodkowy, liberalistycz- ny. Po wtóre zaś, kobiety dążą do równou­

prawnienia, czyli chcą zajmować się tym, co przedtem spoczywało w wyłącznej kompe­

tencji mężczyzn. Dążenia te ukierunkowane są tym razem dośrodkowe, radykalistycznie.

Nietrudno zauważyć, iż obydwie drogi zami­

nowane są sprzecznościami i paradoksami.

Przypatrzmy się niektórym z nich.

U podstaw ruchu feministek leżały co naj­

mniej dwie przesłanki i najprawdopodobniej były to te oto: „Człowiek płci żeńskiej powi­

nien mieć te same prawa, jakie posiada czło­

wiek płci męskiej“ oraz: „Dotychczasowy międzypłciowy podział ról i praw jest zły (więc należy go zmienić)“ . Kłopot w tym, że o ile każdy człowiek może dysponować prawem do czegoś, o tyle nie zawsze wykorzystanie danego prawa automatycznie idzie w parze ze sprostaniem wymaganiom roli z owego prawa wynikającej. Pojęcie roli zawiera w so­

bie bowiem nieodłączny ładunek pewnych predyspozycji oraz obowiązków związanych z jej pełnieniem. Owo „przygotowanie“ czy też „dopasowanie“ do roli decyduje o skut­

kach jej pełnienia. Skutki te mogą być natury społecznej, ekonomicznej, a także psycholo­

gicznej, moralnej, nierzadko zdrowotnej. Tak więc do minimalnej ilości ujemnych skutków ubocznych prowadzić może stosowanie zna­

nej (niestety nie wszędzie) zasady „w łaści­

wego człowieka na właściwym miejscu".

Emancypantki w swym galopie zanegowały dotychczasowy podział ról na „tradycyjnie męskie“ i „tradycyjnie kobiece“ , wychodząc, jak już wspomniałem, z postulatu zrównania praw i, co za tym idzie, zapewnienia sobie dostępu do zapieczętowanego przez mężczyzn skarbca ról. Ich szarża uwieńczo­

na została zwycięstwem, niestety pyrruso- wym, gdyż okupione zostało ono wieloma stratami, głównie natury psychologicznej.

Koszty żywiołowej emancypacji najwyraźniej przejawiają się tam, gdzie tradycyjny podział ról męskich i kobiecych tworzył pewną oś, bazę. Sytuacja tego typu występuje przede wszystkim w klasycznej formie rodziny. Bodaj najważniejszą funkcją rodziny jest wychowa­

nie potomstwa. W prawidłowo przebiegają­

cym procesie wychowania dziecka nieza­

stąpiona jest zarówno rola ojca, jak i matki.

Proporcje wpływu tych dwojga osób zna­

czących w okresie dzieciństwa i dojrzewania w olbrzymim stopniu kształtują rozwijające się cechy osobowości, zdolności do rozwią­

zywania trudnych sytuacji życiowych, umie­

jętności współżycia z ludźmi, kodeks moral­

ny, słowem wszystko to, co potrzebne jest człowiekowi wstępującemu w samodzielne, dorosłe życie. I oto struktura ta została za­

chwiana. W przeciągu ostatnich kilkudziesię­

ciu lat powszechny model rodziny wielodziet­

nej skurczył się znacznie, w związku z czym matki nie są już skazane na opiekowanie się dziećmi przez większą część swojego życia.

Mogą i chcą realizować się także poza krę­

giem domowego ogniska. Stają się nieza­

leżne także w sensie ekonomicznym. Pracują na zmiany i udzielają się społecznie. Wysoka podaż kobiet na rynku pracy doprowadziła do znaczej feminizacji wielu zawodów, co po­

ciągnęło za sobą nie zawsze korzystne skut­

ki. Czytając statystyki rozwodowe dowiaduje­

my się na przykład, że najwyższy wskaźnik rozwiedzionych kobiet występuje w instytuc­

jach kulturalnych, a więc tam, gdzie obowiąz­

ki zawodowe wiążą się z koniecznością częstego przebywania poza domem w godzi­

nach popołudniowych i wieczornych a po­

nadto sprzyjają poznawaniu coraz to nowych, często interesujących ludzi.

Źródłem innego rodzaju skutków ubocz­

nych feminizacji zawodu jest szkolnictwo.

Tam daninę jednak płacą nie kobiety, lecz ich podopieczni. Pedagog to nie tylko nauczyciel, to także, a może przede wszystkim, wycho­

wawca. Dla prawidłowego rozwoju osobo­

wości dziecka, dla jego wejścia w życie społeczne jako samodzielnej, dojrzałej jed­

nostki jest właściwe ukształtowanie jego identyfikacji z różnorodnymi rolami, jakie w tymże społeczeństwie przyjdzie mu pełnić.

Wiele z tych ról związanych jest z płcią, jak np. rola męża lub ojca. Do tego, aby mogło dojść do pozytywnej, właściwej identyfikacji potrzebny jest wzorzec, autorytet, osoba znacząca, ciesząca się szacunkiem i zaufa­

niem, kochająca i kochana przez dziecko.

W sposób zatrważający powiększa się liczba [ ]

dzieci, które nie mają takiego pozytywnego wzorca. Dzieci pozostające pod opieką roz­

wiedzionych matek, dzieci alkoholików, dzieci pozamatżeńskie, dzieci niechciane . . . Wszystkie one szukają dla siebie męskiego autorytetu podobnie jak wzorca kobiety, gdyż odkrywają, że różnice między płciami nie kończą się na anatomii. Mechanizm tych po­

szukiwań jest nieświadomy i dlatego praktycznie każdy może stać się wzorcem identyfikacyjnym, bardzo często może nim zostać wychowawca, nauczyciel, niejako automatycznie z racji swojej roli, jaką spełnia, i miejsca, jakie zajmuje w życiu codziennym

dziecka. Zaszczytny ten zawód zdominowa­

ny został przez rezolutne co prawda panie, nie będące jednak w stanie zaspokoić popytu na odrobinę mężczyzny.

Trudno przewidzieć, jak dalej potoczą się losy emancypacji, feminizacji i jakie rozmiary przybiorą skutki przez nie wywołane. Niektó­

rzy znawcy problemu kraczą, że oto nad­

chodzi kolejna era matriarchatu. Tylko na ra­

zie nie wiadomo jeszcze, kto będzie rodzić dzieci.

mgr MARIAN SIEDLACZEK psycholog

fot. ZDEŃKA TILLOVÄ [7 ]

W Ś WIECIE

W dokumencie Zwrot, R. 40 (1988), Nry 1-12 (Stron 173-178)