• Nie Znaleziono Wyników

POD ZNAKIEM KOWADŁA

W dokumencie Zwrot, R. 40 (1988), Nry 1-12 (Stron 92-95)

Każdy zjazd naszego Związku kojarzy się z jakimś wyjątkowym wydarzeniem. Zazwyczaj byty to hasła, przedstawiane po raz pierwszy podczas obrad a ukierunkowujące pracę społeczną PZKO na wiele następnych lat — wystarczy wspomnieć „Dwadzieścia świetlic na dwudziestolecie“ czy „Każdy członek PZKO wzorowym pracownikiem“, podobną rolę odegrało swego czasu ogłoszenie Roku Kultury Ludowej. W historii PZKO — jeżeli zosta­

nie kiedykolwiek napisana — XV Zjazd kojarzyć się będzie z czymś innym: to właśnie w trakcie ostatniego przekazano Związkowi jego sztandar. Fundatorem i ofiarodawcą było zaprzyjaźnione Katowickie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, a podczas obrad bez­

pośrednio na ręce ówczesnego prezesa RSDr Stanisława Kondzioiki przekazał go prze­

wodniczący KTSK mgr Karol Szarowski.

Piękny gest katowiczan byt jednym z po­

wodów, dla których już w trakcie obrad Zjaz­

du zwróciłem się do przestawicieli KTSK z prośbą o umożliwienie mi, a pośrednio i Czytelnikom „Zwrotu", zapoznania się bliżej z działalnością ich organizacji. Drugim powo­

dem, chyba niemniej ważnym, było przeko­

nanie, iż łączy nas z nim i wieloma podobny­

mi towarzystwami w Polsce więcej, niż sobie uświadamiamy. O naszym Związku mówimy zazwyczaj jako o specyficznej organizacji na­

rodowościowej, rozwijającej kulturę i oświatę w języku polskim — bardziej powinny nas więc interesować metody działania stowa­

rzyszeń narodowościowych. Wystarczy jed­

nak uświadomić sobie rzeczywistą treść działania PZKO, by zrozumieć, że równie do­

brze można by nas nazwać . . . towarzystwem miłośników regionu. W końcu tym właśnie po­

wiązaniem ze skrawkiem ziemi nad Olzą różnimy się na przykład od większości orga­

nizacji polonijnych. Stąd już prosta droga do stwierdzenia, że jest się czego uczyć również od polskich stowarzyszeń regionalnych, a do nich należy między innymi właśnie Katowic­

kie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne.

Towarzystwo powstało stosunkowo nie­

dawno, bo w grudniu 1970 roku. Za cel po­

stawiło sobie stworzenie w centrum regionu przemysłowego środowiska kultury z własny­

mi inicjatywami, ambicjami i poczynaniami.

Dążyć miało do popularyzowania dorobku kulturalnego miasta, budzenia zainteresowa­

nia społeczeństwa postępowymi tradycjami, obecnymi sukcesami i perspektywami rozwo­

ju, do prowadzenia badań, opracowywania i wydawania publikacji dotyczących Katowic.

Już w roku 1971 wydano pierwszy numer

[ 6 ]

miesięcznika pt. „Katowicki Informator Kultu­

ralny", który pełni odtąd rolę organu Towa­

rzystwa. Utworzone zostały pierwsze specja­

listyczne sekcje, wkrótce też zaczęto organizować własne imprezy czy współpra­

cować w ich urządzaniu. W roku 1972 Sekcja Naukowa KTSK przygotowała pierwszy nu­

mer „Rocznika Katowickiego“ , zaś Sekcja Wydawniczo-Propagandowa zaczęła wyda­

wać „Almanach Kulturalny Katowice“ . Tego rodzaju działalność rozwijała się coraz bar­

dziej, opracowano na przykład przewodniki miasta Katowic. W całej działalności wydaw­

niczej KTSK najbardziej interesujące — i to chyba pierwszy dobry przykład również dla nas — są niepozorne zeszyciki, przedstawia­

jące sylwetki; zaczęło się przed dziesięcioma laty od sylwetek patronów katowickich ulic ja­

ko zwartej publikacji, zawierającej noty bio­

graficzne 33 osobistości. Zainteresowanie, z jakim spotkało się to wydawnictwo, było chyba przyczyną rozpoczęcia serii opraco­

wań samodzielnych druków, poświęconych najważniejszym osobistościom, związanym z historią Katowic i regionu. Do dziś wydano ich prawie czterdzieści, równocześnie przy­

gotowane są podobne cykle, przedstawiające osobistości życia artystycznego.

O tego rodzaju działalności KTSK wie­

działem już wcześniej, przed przyjazdem do Katowic, uważałem jednak, że nie ma sensu porównywać jej z naszą — przecież chodzi o organizację otrzymującą bezpośrednie do­

tacje na działalność od władz miasta czy na­

wet województwa. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy wkrótce po powitaniu na bezpośrednie pytanie, dotyczące finansowa­

nia działalności Towarzystwa, wiceprezes, prowadzący zaledwie kilkuosobowy zespół pracowników etatowych KTSK, mgr Andrzej Kornecki, zapoznał mnie z całkiem odmienną rzeczywistością; owszem, otrzymują dotacje, ale tylko docelowe, zazwyczaj przeznaczone na poważniejsze wydawnictwa. Cała nato­

miast pozostała działalność wspierana jest z dochodów własnych! Samofinansowanie to zdaje się temat, który w coraz większym stopniu dotyczyć będzie również pracy społecznej naszego Związku, starałem się

więc dowiedzieć czegoś więcej.

Zarząd KTSK ma swoją siedzibę w trzech niedużych pomieszczeniach, chyba funkcjo­

nujących dawniej jako mieszkanie, gospoda­

ruje jednak na przestrzeni o wiele większej.

Przede wszystkim — prowadzi własny Klub

„Kowadło“ , w którym znajduje się salka klu­

bowa, jest miejsce na urządzanie mniejszych wystaw — z obydwu możliwości korzystali już kilkakrotnie nasi twórcy i działacze. Częścią składową klubu jest jednak również kawiar­

nia, a nawet piwiarnia. To one właśnie za­

pewniają Stowarzyszeniu część stałych do­

chodów, prowadzone są bowiem na zasadach ajencyjnych z tym, że ich gospo­

darz wpłaca regularnie ryczałt plus opłaty za prąd, ciepło, wodę . . . Tego rodzaju umowa jest chyba korzystna dla ajenta, równo­

cześnie jednak gwarantowany dochód daje Stowarzyszeniu możliwość planowania wy­

datków, a więc swojej działalności. Co cieka­

we, system premiowania i narzutów handlo­

wych na alkohol powoduje, że o wiele bardziej opłacalne jest prowadzenie sprze­

daży innych napojów; KTSK chroni zresztą swój klub przez wydawanie kart członkow­

skich, warunkujących wejście, co z dobrym skutkiem można wykorzystać do wyelimino­

wania osobników, nadużywających alkoholu

— warto o tym pamiętać również u nas! Karta klubowa jest równocześnie biletem wstępu na wszystkie imprezy urządzane w pozo­

stałych salach.

Katowickie Towarzystwo Społeczno-Kultu­

ralne prowadzi jeszcze jedną placówkę, z po­

wodzeniem łączącą działalność kulturalną z wytwarzaniem dochodów. Jest nią „Salon KTSK" — sklepik, prowadzący sprzedaż wy­

robów rzemiosła artystycznego, książek, o- brazów, biżuterii, haftów itp. Salon, prowa­

dzony przez bardzo obrotnego kierownika Piotra Orticza, działa według, moim zdaniem, bardzo pomysłowych zasad. W wielu wypad­

kach jest właściwie tylko pośrednikiem: artys­

ta nieprofesjonalny (to warunek!) przedsta­

wia na przykład komisji mianowanej przez KTSK swoje dzieło do wyceny, po czym Sa­

lon na podstawie umowy wystawia je przez miesiąc po opłaceniu minimalnej kwoty mani­

[7]

Salon KTSK — tu nigdy nie brak ciekawskich zwiedzających i klientów

pulacyjnej. O ile w tym czasie nie znajdzie się klient, za obustronną zgodą można dzieło prezentować nadal, jednak już z ceną ob­

niżoną. Podobnie jest z haftami, rzeźbą lu­

dową, nawet biżuterią — salon wystawia je na zasadach komisu, nie lokuje więc pieniędzy w towar, w razie sprzedania pobiera jednak procent od zysku. Znając zdolności naszych hafciarek, twórców ludowych i pojawiających się od czas do czasu wytwórców natychmiast rozchwytywanej biżuterii aż marzy się otwar­

cie podobnego sklepiku u nas, zwłaszcza że nowe przepisy chyba taką możliwość stwo­

rzą . . .

Czytelnikowi może się w tym momencie wydawać, że KTSK to w gruncie rzeczy insty­

tucja handlowo-usługowa, zajmująca się tyl­

ko ubocznie działalnością wydawniczą.

Rzeczywistość jest jednak inna, członkowie Towarzystwa z całą pewnością mają inne po­

wody do dumy. Z ich to właśnie inicjatywy zrodziła się idea odrodzenia muzeum śląs­

kiego, oni przyczynili się do powstania mu­

zeum imienia znanego plastyka katowickiego Stellera czy Muzeum Historii Katowic (otwar­

te w roku 1975). Są współorganizatorami wielu sesji naukowych — w jednej z nich, na­

zwanej „Górny Śląsk celem rewizjonizmu nie­

mieckiego 1918—1939“ , mogłem przez kilka godzin brać udział w trakcie mojego pobytu w Katowicach. Działacze KTSK znaleźli się wśród inicjatorów budowy pomnika Gustawa Morcinka w Skoczowie. Można by w ten spo­

sób wyliczać jeszcze długo, dla swojego mia­

sta — a więc właściwie i dla swojego regionu

— robią bowiem członkowie KTSK bardzo dużo. Podsumować doświadczenia, zyskane podczas krótkiego pobytu wśród naszych serdecznych przyjaciół w Katowicach, można jednak prosto: oto w Katowicach znaleźli sposób, w jaki dzięki własnym inicjatywom gospodarczym wielkie, potrzebne inicjatywy społeczne stać się mogą rzeczywistością.

PIOTR PRZECZEK fot. PIOTR PRZECZEK

MALARZ

W dokumencie Zwrot, R. 40 (1988), Nry 1-12 (Stron 92-95)