Każdy zjazd naszego Związku kojarzy się z jakimś wyjątkowym wydarzeniem. Zazwyczaj byty to hasła, przedstawiane po raz pierwszy podczas obrad a ukierunkowujące pracę społeczną PZKO na wiele następnych lat — wystarczy wspomnieć „Dwadzieścia świetlic na dwudziestolecie“ czy „Każdy członek PZKO wzorowym pracownikiem“, podobną rolę odegrało swego czasu ogłoszenie Roku Kultury Ludowej. W historii PZKO — jeżeli zosta
nie kiedykolwiek napisana — XV Zjazd kojarzyć się będzie z czymś innym: to właśnie w trakcie ostatniego przekazano Związkowi jego sztandar. Fundatorem i ofiarodawcą było zaprzyjaźnione Katowickie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, a podczas obrad bez
pośrednio na ręce ówczesnego prezesa RSDr Stanisława Kondzioiki przekazał go prze
wodniczący KTSK mgr Karol Szarowski.
Piękny gest katowiczan byt jednym z po
wodów, dla których już w trakcie obrad Zjaz
du zwróciłem się do przestawicieli KTSK z prośbą o umożliwienie mi, a pośrednio i Czytelnikom „Zwrotu", zapoznania się bliżej z działalnością ich organizacji. Drugim powo
dem, chyba niemniej ważnym, było przeko
nanie, iż łączy nas z nim i wieloma podobny
mi towarzystwami w Polsce więcej, niż sobie uświadamiamy. O naszym Związku mówimy zazwyczaj jako o specyficznej organizacji na
rodowościowej, rozwijającej kulturę i oświatę w języku polskim — bardziej powinny nas więc interesować metody działania stowa
rzyszeń narodowościowych. Wystarczy jed
nak uświadomić sobie rzeczywistą treść działania PZKO, by zrozumieć, że równie do
brze można by nas nazwać . . . towarzystwem miłośników regionu. W końcu tym właśnie po
wiązaniem ze skrawkiem ziemi nad Olzą różnimy się na przykład od większości orga
nizacji polonijnych. Stąd już prosta droga do stwierdzenia, że jest się czego uczyć również od polskich stowarzyszeń regionalnych, a do nich należy między innymi właśnie Katowic
kie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne.
Towarzystwo powstało stosunkowo nie
dawno, bo w grudniu 1970 roku. Za cel po
stawiło sobie stworzenie w centrum regionu przemysłowego środowiska kultury z własny
mi inicjatywami, ambicjami i poczynaniami.
Dążyć miało do popularyzowania dorobku kulturalnego miasta, budzenia zainteresowa
nia społeczeństwa postępowymi tradycjami, obecnymi sukcesami i perspektywami rozwo
ju, do prowadzenia badań, opracowywania i wydawania publikacji dotyczących Katowic.
Już w roku 1971 wydano pierwszy numer
[ 6 ]
miesięcznika pt. „Katowicki Informator Kultu
ralny", który pełni odtąd rolę organu Towa
rzystwa. Utworzone zostały pierwsze specja
listyczne sekcje, wkrótce też zaczęto organizować własne imprezy czy współpra
cować w ich urządzaniu. W roku 1972 Sekcja Naukowa KTSK przygotowała pierwszy nu
mer „Rocznika Katowickiego“ , zaś Sekcja Wydawniczo-Propagandowa zaczęła wyda
wać „Almanach Kulturalny Katowice“ . Tego rodzaju działalność rozwijała się coraz bar
dziej, opracowano na przykład przewodniki miasta Katowic. W całej działalności wydaw
niczej KTSK najbardziej interesujące — i to chyba pierwszy dobry przykład również dla nas — są niepozorne zeszyciki, przedstawia
jące sylwetki; zaczęło się przed dziesięcioma laty od sylwetek patronów katowickich ulic ja
ko zwartej publikacji, zawierającej noty bio
graficzne 33 osobistości. Zainteresowanie, z jakim spotkało się to wydawnictwo, było chyba przyczyną rozpoczęcia serii opraco
wań samodzielnych druków, poświęconych najważniejszym osobistościom, związanym z historią Katowic i regionu. Do dziś wydano ich prawie czterdzieści, równocześnie przy
gotowane są podobne cykle, przedstawiające osobistości życia artystycznego.
O tego rodzaju działalności KTSK wie
działem już wcześniej, przed przyjazdem do Katowic, uważałem jednak, że nie ma sensu porównywać jej z naszą — przecież chodzi o organizację otrzymującą bezpośrednie do
tacje na działalność od władz miasta czy na
wet województwa. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy wkrótce po powitaniu na bezpośrednie pytanie, dotyczące finansowa
nia działalności Towarzystwa, wiceprezes, prowadzący zaledwie kilkuosobowy zespół pracowników etatowych KTSK, mgr Andrzej Kornecki, zapoznał mnie z całkiem odmienną rzeczywistością; owszem, otrzymują dotacje, ale tylko docelowe, zazwyczaj przeznaczone na poważniejsze wydawnictwa. Cała nato
miast pozostała działalność wspierana jest z dochodów własnych! Samofinansowanie to zdaje się temat, który w coraz większym stopniu dotyczyć będzie również pracy społecznej naszego Związku, starałem się
więc dowiedzieć czegoś więcej.
Zarząd KTSK ma swoją siedzibę w trzech niedużych pomieszczeniach, chyba funkcjo
nujących dawniej jako mieszkanie, gospoda
ruje jednak na przestrzeni o wiele większej.
Przede wszystkim — prowadzi własny Klub
„Kowadło“ , w którym znajduje się salka klu
bowa, jest miejsce na urządzanie mniejszych wystaw — z obydwu możliwości korzystali już kilkakrotnie nasi twórcy i działacze. Częścią składową klubu jest jednak również kawiar
nia, a nawet piwiarnia. To one właśnie za
pewniają Stowarzyszeniu część stałych do
chodów, prowadzone są bowiem na zasadach ajencyjnych z tym, że ich gospo
darz wpłaca regularnie ryczałt plus opłaty za prąd, ciepło, wodę . . . Tego rodzaju umowa jest chyba korzystna dla ajenta, równo
cześnie jednak gwarantowany dochód daje Stowarzyszeniu możliwość planowania wy
datków, a więc swojej działalności. Co cieka
we, system premiowania i narzutów handlo
wych na alkohol powoduje, że o wiele bardziej opłacalne jest prowadzenie sprze
daży innych napojów; KTSK chroni zresztą swój klub przez wydawanie kart członkow
skich, warunkujących wejście, co z dobrym skutkiem można wykorzystać do wyelimino
wania osobników, nadużywających alkoholu
— warto o tym pamiętać również u nas! Karta klubowa jest równocześnie biletem wstępu na wszystkie imprezy urządzane w pozo
stałych salach.
Katowickie Towarzystwo Społeczno-Kultu
ralne prowadzi jeszcze jedną placówkę, z po
wodzeniem łączącą działalność kulturalną z wytwarzaniem dochodów. Jest nią „Salon KTSK" — sklepik, prowadzący sprzedaż wy
robów rzemiosła artystycznego, książek, o- brazów, biżuterii, haftów itp. Salon, prowa
dzony przez bardzo obrotnego kierownika Piotra Orticza, działa według, moim zdaniem, bardzo pomysłowych zasad. W wielu wypad
kach jest właściwie tylko pośrednikiem: artys
ta nieprofesjonalny (to warunek!) przedsta
wia na przykład komisji mianowanej przez KTSK swoje dzieło do wyceny, po czym Sa
lon na podstawie umowy wystawia je przez miesiąc po opłaceniu minimalnej kwoty mani
[7]
Salon KTSK — tu nigdy nie brak ciekawskich zwiedzających i klientów
pulacyjnej. O ile w tym czasie nie znajdzie się klient, za obustronną zgodą można dzieło prezentować nadal, jednak już z ceną ob
niżoną. Podobnie jest z haftami, rzeźbą lu
dową, nawet biżuterią — salon wystawia je na zasadach komisu, nie lokuje więc pieniędzy w towar, w razie sprzedania pobiera jednak procent od zysku. Znając zdolności naszych hafciarek, twórców ludowych i pojawiających się od czas do czasu wytwórców natychmiast rozchwytywanej biżuterii aż marzy się otwar
cie podobnego sklepiku u nas, zwłaszcza że nowe przepisy chyba taką możliwość stwo
rzą . . .
Czytelnikowi może się w tym momencie wydawać, że KTSK to w gruncie rzeczy insty
tucja handlowo-usługowa, zajmująca się tyl
ko ubocznie działalnością wydawniczą.
Rzeczywistość jest jednak inna, członkowie Towarzystwa z całą pewnością mają inne po
wody do dumy. Z ich to właśnie inicjatywy zrodziła się idea odrodzenia muzeum śląs
kiego, oni przyczynili się do powstania mu
zeum imienia znanego plastyka katowickiego Stellera czy Muzeum Historii Katowic (otwar
te w roku 1975). Są współorganizatorami wielu sesji naukowych — w jednej z nich, na
zwanej „Górny Śląsk celem rewizjonizmu nie
mieckiego 1918—1939“ , mogłem przez kilka godzin brać udział w trakcie mojego pobytu w Katowicach. Działacze KTSK znaleźli się wśród inicjatorów budowy pomnika Gustawa Morcinka w Skoczowie. Można by w ten spo
sób wyliczać jeszcze długo, dla swojego mia
sta — a więc właściwie i dla swojego regionu
— robią bowiem członkowie KTSK bardzo dużo. Podsumować doświadczenia, zyskane podczas krótkiego pobytu wśród naszych serdecznych przyjaciół w Katowicach, można jednak prosto: oto w Katowicach znaleźli sposób, w jaki dzięki własnym inicjatywom gospodarczym wielkie, potrzebne inicjatywy społeczne stać się mogą rzeczywistością.
PIOTR PRZECZEK fot. PIOTR PRZECZEK