• Nie Znaleziono Wyników

WARSZAWSKA JESIEŃ POEZJI

W dokumencie Zwrot, R. 40 (1988), Nry 1-12 (Stron 24-28)

(I NIE TYLKO)

[ 1 ]

Zaproszenie do udziatu, podpisane przez prezesa W arszawskiego Oddziału Związku Literatów Polskich — Krzysztofa Gąsiorow- skiego — przyszło w języku angielskim. Po raz pierwszy w życiu użyto wobec mnie o- kreślenia „ S ir “ . No, prawdę mówiąc W ie­

sław Adam Berger pisuje do mnie (w ra­

mach naszej śląskiej gratki) używając tytułu „M onsieur“ , ale to nie to samo, co list oficjalny. Najpierw biegałem za tłum a­

czem, żeby się dowiedzieć, o co tu w łaści­

wie chodzi i co jest grane . . . Pan Lorenz z Jabłonkowa przetłum aczył wszystko do­

kumentnie i okazało się, że po raz pierwszy członek SLA ma być gościem osławionej i znanej w całej Europie imprezy poetyc­

kiej.

NIE PO RAZ PIERWSZY

Rozsiadłem się wygodnie w „P o lo n ii“

i obserwując znany mi krajobraz karwiński zdążałem do granicy w Piotrowicach. I tu uświadomiłem sobie, że przecież nie w y­

jeżdżam na warszawskie spotkania poe­

tyckie po raz pierwszy . . .

Przed dwunastu laty jechałem do W ar­

szawy, na tę samą imprezę, nie jako gość oficjalny, ale jako laureat pierwszej nagro­

dy w ogólnopolskim konkursie poetyckim.

Tak, to był rok 1975!

HOTEL „F O R U M “

W Biurze Organizacyjnym W arszawskiej Jesieni Poezji przywitał mnie serdecznie dyrektor p. Sebastian Lenart i poinform o­

wał, że czekają już na mnie od dłuższego czasu. Opiekunką delegacji zagranicznych pisarzy okazała się pani Irena Kraużas. Pa­

miętam ją jeszcze z czasu, kiedy praco­

wała w sekretariacie ZLP, w okresie preze­

sury Jarosława Iwaszkiewicza. Pani Irena zawiozła mnie taksówką pod Hotel „F o ­ rum “ . O ddałem jej paszport, błyskawicz­

nie załatwiła moje zakwaterowanie i ko­

lację. W tym różnokolorowym tłum ie gości hotelowych, w tum ulcie i wielojęzycznej wrzawie, pani Irena orientuje się znakom i­

cie. Korzysta już z emerytury, ale organiza­

torzy W JP zawsze sięgają po jej usługi w trudnych i skomplikowanych warunkach [ ]

festiwalu poetyckiego. Posiada niezastą­

pione doświadczenia i wieloletnią praktykę

„cycerona gości zagranicznych“ . Żegnam y się w holu i pani Kraużas przypom ina jeszcze, że za niespełna dwie godziny zbieramy się przed hotelem, żeby zdążyć do „A d rii“ na cocktail inauguracyjny. Prze­

jazd autokarem dla wszystkich zagranicz­

nych delegatów i gości. Patrzę na wytwor­

ny klucz, pokój 401, IV piętro.

Rozłożyłem na m iniaturowym biurku cały wachlarz zaproszeń i czytam: PREZY­

DENT MIASTA STOŁECZNEGO W AR­

SZAWY ma zaszczyt prosić o przybycie na SPOTKANIE Z WŁADZAMI MIASTA, w dniu 25. 09. 1987 o godz. 15.00 — dalej:

KOMITET ORGANIZACYJNY W JP zapra­

sza na wieczór autorski POECI ŚWIATA w Galerii Rzeźb w Starej Pomarańczam i w Łazienkach. W iersze recytują Anna Ro- m antowska i Krzysztof Kolberger — kolejne zaproszenie: KOMITET ORGANIZACYJNY W JP oraz WOJCIECH SIEMION zapras­

zają do GALERII WIEJSKIEJ W PETRY- KOZACH. Na każdym zaproszeniu, u dołu, widnieje tekst wydrukowany kur­

sywą: „Zaproszenie służy jako karta wstępu dla 1 osoby“ . I jeszcze: KOMITET O RGANIZACYJNY W ARSZAWSKIEJ JE ­ SIENI POEZJI ma zaszczyt zaprosić na SPOTKANIE Z UCZESTNIKAMI W AR­

SZAWSKIEJ JESIENI POEZJI ‘87, które uścisk w dołku, który towarzyszy mi w cza­

sie jazdy windą. Podobnie czułem się za­

wsze zjeżdżając do kopalni „G abriela "

w Karwinie, w czasie moich cowakacyjnych brygad górniczych. Ale na pewno teraz jest p rzy je m n ie j. . .

COCKTAIL NR 1

Zdecydowaliśm y się, że nie będziemy korzystali z autokaru i przejdziemy się po ulicach wieczornej metropolii. Wszędzie pełno świateł i śpieszących się przechod­

niów, hałas, krzątanina, załatanie, klaksony samochodów, tumult, pozorny chaos ..

I skojarzenie: W arszawa — wrzawa . . . Prowadzi nas pani Irena. Idziemy w grupkach. Dołączyłem do pisarzy ju ­ gosłowiańskich, przysłuchuję się rozmo­

wie, język jest mi znajomy, ba, zupełnie

daktor w radiu w Nowym Sadzie. Jest poet­

ką, studia ukończyła na Fakultecie Filozo­

ficznym Uniwersytetu w Belgradzie . . . Ale oto już przed nami „A d ria “ . W holu spotykam y kilku polskich poetów. Mie­

szkają w innym hotelu, gdzieś w pobliżu lotniska, a więc jakby trochę poza miastem.

I kogo tu nie ma! Witam się ze znajomymi, z delegacją poetów krakowskich: Tadek Śliwiak, W ojciech Kawiński — niedawno widzieliśm y się w czasie Nocy Poetów w Krakowie. Pan Jan Bolesław Ożóg w spo­

mina wywiad, który z nim robiłem dla Zwro­

tu w roku 1979, wybitny poeta, ostatni pol­

ski żyjący autentysta . . .

Dotarłem wreszcie do delegacji cze­

chosłowackiej, której jestem cząstką, ale [2 3]

oni przylecieli samolotami z Pragi i Brna.

Tylko dwuosobowa delegacja słowacka przyjechała pośpiesznym, zresztą tym sa­

mym, co ja, o czym dowiedziałem się dopiero tutaj z ust świetnego poety i tłu­

m acza — Vlastimila Kovalöika . . .

Rozmowy milkną. Na podium zjawił się prezes warszawskiego oddziału ZLP Krzysztof Gąsiorowski i zaczyna się cere­

moniał powitania. Trochę mnie irytuje to, że po kilku słowach prezesa stale panuje na sali ściszony szmer. Kiedy szm er milknie, prezes mówi d a le j. . . i znów szumy, tłum ione słowa. Dopiero teraz połapałem się w tym, że to tłum acze poszczególnych grup narodowych pracują przykładnie.

W ielonarodowy tłum poetów, pisarzy, krytyków literackich, działaczy zaczyna krążyć, rozmowy, powitania . . .

szem Termerem, redaktorem naczelnym

„N ow ych Książek“ , którego poznałem rów ­ nież w Lubinie (był tam przewodniczącym jury konkursu). Poznałem wąsatego kryty­

ka literackiego Tadeusza Jerzego Żółcińskiego. Drukował kiedyś moje tłu­

maczenia poezji Jaroslava Seiferta w „R a ­ darze“ , ale . . . — „R a d a ru “ już nie ma . ..

mówi z nutką sentymentu pan Tadeusz . ..

I jeszcze kolejne powitania — uśmiechnięty Józek Baran z Krakowa, świetny poeta, o którym pisuje sam Artur Sandauer.

W spom inamy z Józefem nasze spotkanie w czasie seminarium nauczycieli-literatów w Krakowie, kiedy to zebraliśmy się u poet­

ki Krystyny W rońskiej z Bogusiem Źura- kowskim, Adamem Ziemianinem i Andrze­

jem W arzechą . . . Jest też poeta ze

Słupska, Zygm unt F lis . . . Ten również wspom ina przyjazd naszej delegacji slaow- ców do Słupska (B. Bielan, K. Kaszper), ale to było już bardzo dawno tem u . . . Żałuję, że nie ma wspaniałego człowieka i poety z Białegostoku W iesława Kazaneckiego.

Był zaproszony, ale nie przyjechał. Z leciut­

kim sarkazm em mówi się o Wiesiu, że jest

„najw iększym “ poetą w Polsce. Prawie dwa metry wysokości, ale oto St. Nyczaj przedstawia mi ju ż kieleckiego poetę- -chłopa, Zdzisława Antolskiego, który jest tylko o jeden jedyny centym etr mniejszy od Kazaneckiego. Pan Zdzisław Antolski do­

pytuje się o Jana Pilafa, który tłum aczył je ­ go wiersze mające się ukazać w Pra­

dze . . . No właśnie, przywołuje mnie już Ludvik Stepän z Brna, długoletni bywalec naszych slaowskich poczynań, do zdjęcia, które robi sobie na pamiątkę delegacja

kie Dni Literatury. Zobaczyłem wreszcie Ni- kosa Chadzinikolau, który społecznie opie­

kuje się grupą greckich poetów, wśród których widzę też poetkę Elli Peonidou z Cypru. Czas wracać, rozmowy jeszcze wprawdzie trwają, ale ja jestem niewyspa­

ny . . . W ychodzę przed „A d rię “ razem

lem ". Dyskutujemy jeszcze przez chwilę.

Potem pożegnanie z Tadziem. W recepcji Nikos Chadzinikolau wręcza mi kopertę z zaproszeniem : Kom itet Organizacyjny zaprasza uprzejmie Pana WILHELMA PRZECZKA (CSRS) na X MIĘDZYNARO­

DOWY LISTOPAD POETYCKI, który od­

będzie się w dniach 11—15 XI 1987 r.

[2 4]

w Poznaniu, Gnieźnie i Wrześni, pod patro­

natem Ministra Kultury i Sztuki prof. ALEK­

SANDRA KRAWCZUKA. Dziękuję N.

Chadzinikolau za zaproszenie, jedziem y w górę tą sam ą windą, m ieszka o kilka pię­

ter w y ż e j. . .

22 WRZESIEŃ 1987 r.

Miałem w czasie W arszawskiej Jesieni Poezji cztery spotkania autorskie. Pierwsze w Liceum J. Poniatowskiego (Nowolipie)

— wspólnie z Janem Leończukiem, wykła­

dowcą uniwersyteckim, który w tej chwili mieszka pod Białymstokiem i zajm uje się gospodarstwem rolnym. Czarujący czło­

wiek, świetny poeta. Czytaliśm y wiersze, rozmawialiśmy z młodzieżą, w spotkaniu uczestniczyły trzy licealne klasy czwarte, około setki młodych ludzi. Żywa rozmowa, skupienie i refleksja — to nieprawda, że młodzież kocha wyłącznie ,,pop musie“ . . . Ze spotkania jedziem y taksówką na Rynek Starego Miasta. Przed Pałacem Kultury ogromny plakat Dni Pragi w Warszawie.

Odbywa się również w W arszawie konfe­

rencja prasowa członka prezydium KC

KPCz, I sekretarza komitetu miejskiego partii w stolicy C zechosłowacji — Antoniego Kapka i prezydenta Pragi Franciszka Sta- fy . . . — dotycząca DNI PRAGI.

Trwa XXX JESIEŃ MUZYCZNA. Sale koncertowe są wypełnione melomanami.

W dniu 22 września, w salonie reprezenta­

cyjnym Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków — prezes SPAM Robert SATA­

NOWSKI wręczył statuetki „O rfe u sza “ przyznawane artystom za wybitne wykona­

nia dzieł polskich kompozytorów. Laurea­

tami „O rfe uszó w “ z poprzedniego roku byli Jerzy Maksymiuk za ,,Arbor cosm ica“ An­

drzeja Panufnika oraz Tadeusza Strugała za „L itu rg ię Sacra" Zygm unta Mycielskie- go, a także Krzysztof Jankowicz za kreację solową w „Łańcuchu II“ W itolda Lutosław­

skiego. Medale za wybitne osiągnięcia pu­

blicystyczne otrzymali Marian W allek-W a- lewski i Tadeusz Kijonka.

Te notatki wskazują na to, w jakiej at­

mosferze i mnogości propozycji odbywała się W arszawska Jesień P o e z ji. . .

WILHELM PRZECZEK

m

fot. IVANA SZOP [ 2 5 ]

POCHWAŁA

W dokumencie Zwrot, R. 40 (1988), Nry 1-12 (Stron 24-28)