IX. Rola nauczycieli akademickich w perspektywie działań popularyzatorskich
3. Role uczonych w kontekście „trzeciej kultury”
Popularyzator, według F. Znanieckiego, zwraca siędo ludzi oustalonych zaintere
sowaniachżyciowych, głównie praktycznych. Jeśli ludzie ci zainteresowani sąposze rzeniem zasobu swojej wiedzy, to najczęściej chcą wiedzy użytkowej, którą mogą im przekazać technologowie lub mędrcy. Popularyzator nie jest w stanie zmienić tych zainteresowań, gdyżjego kontakty z odbiorcami nie są dość bliskie i częste, by mógł on wywrzeć na nich głębszy wpływ swoją osobą. Nie dysponuje on równieżjakimiś potężnymi narzędziami, dzięki którym zakres oddziaływania byłby wyraźniejszy. Mo
że on czasami zainteresować odbiorców teoretycznymi implikacjami tych dziedzin nauki,któreich samych szczególnie interesują. Wykorzystać to mogąpopularyzatorzy z takichdziedzin, jak: fizyka,chemia, biologia, psychologia, socjologia czy ekonomia polityczna. Praca popularyzatorska przezszerszy krąg odbiorców nie jest jednak, we
dług F. Znanieckiego, odbierana jako niezbędna. Pisze on dalej, że
wrzeczywistości popularyzator zajmuje się nie czym innym jak pobudzaniem i zaspokajaniem
„amatorskiego” zainteresowania wiedzą, które może przybierać różne formy, jak na przykład zwykła ciekawość, szukanie nowych informacji, na poły zabawowe zainteresowanie ekspery
mentalnymi zastosowaniamiteorii, zamiłowaniedo problemów-zagadek; skłonność do odkrywa niana własnąrękę teoretycznego znaczenia danych empirycznych, zinterpretowanych już przez uczonych; pragnienie wniesienia jakiegoś własnegowkładu do istniejącej wiedzy; częściowo in
telektualne,częściowo estetycznezadowolenie z postępów w rozumieniu wewnętrznej struktury skomplikowanych systemów teoretycznych, chęć dojściadrogąrefleksji do ogólnej koncepcji istotnego ładu wszechświata, zamiast biernego przyjmowania dogmatówsakralnych19.
19 F. Znaniecki, Społeczna rola uczonego[w:] Społeczne role uczonych, PWN, Warszawa 1984, s. 431— -432.
Zdobywanie takiej wiedzy amatorskiej wymaga wolnego czasu i kiedyś zarezer wowane było tylko dla ludzi bogatych, ale jak pisze dalej autor, w ciągu ostatniego stuleciaten rodzajaktywności prędko się upowszechnił. W związku ze zwiększającym się zasobem czasuwolnegowcobardziej uprzemysłowionych państwach, wwiększym jeszcze stopniu ważny jest nieustanny wysiłek popularyzatorów i nauczycieliw podno
IX. Rola nauczycieli akademickich w perspektywie działań popularyzatorskich 173
szeniu prestiżu praktyczniebezinteresownego uprawiania nauki. F. Znaniecki pisze, że do działań popularyzatorskich nie są dopuszczani młodzi adepci sztuki scholarskiej, wobawie, że zaszkodzitoich dyscyplinie intelektualnej,jak również dlatego, że nie są jeszczeekspertami w żadnej dziedzinie.Działania popularyzatorskie mają kształtować pozytywne nastawienie kręgów społecznychwobec nauki,aza działaniaw tymzakre
sieodpowiedzialni są samitwórcynauki, czyli uczeni.
Trzeciakultura touczeni, myśliciele i badacze świata empirycznego, którzy dzięki swym pracom i pisarstwu przejmują rolętradycyjnej elity intelektualnej i samiposzukują odpowiedzi nanurtu jące ludzkość od zawsze pytania: czym jest życie, kim jesteśmy i dokądzmierzamy20.
20 Trzecia kultura, red. J. Brockman, tłum. P. Amsterdamski, Warszawa 1996, Wyd.CIS, s.15.
21 Poraz pierwszyw takimznaczeniu pojawiło się to słowo wwydanymu schyłku dziewiętnastego wiekuOxfordEnglish Dictionary.PorównajC.P.Snów, Dwie kultury, tłum.T. Baszniak, Wyd.Prószyński iS-ka, Warszawa 1999, s.11.
Takokreśla J. Brockman zjawisko „trzeciej kultury” wksiążce podtym samym ty
tułem. Uważa on, żewe współczesnym świecie wyłączność do miana intelektualisty uzurpują sobiejedyniefilozofowie,pisarze i krytycy. Żyją oni wświecie pełnym rela tywizmu i interpretacji tekstów i przenoszą swoją postawę na całość zjawisk nie tylko społecznych, ale iprzyrodniczych.Głównym zadaniem „trzeciej kultury” stajesięwięc budowaniepomostów pomiędzyprzyrodoznawstwem a humanistyką.
W 1959 roku C.P. Snów wygłosiłnauniwersytecie w Cambridge wykładpod tytułem Dwie kultury i rewolucja naukowa, w którym wyodrębnił kulturę „intelektualistów oliterackiej proweniencji” ikulturę „przyrodoznawców”. Między tymidwiema kultura midostrzegł ogromnąprzepaść, opartą nawzajemnejpodejrzliwości i niezrozumieniu.
Niepokój, u którego podłoża leży podział na „dwie kultury”, zasadniczo datuje się od XIX wieku, choć wyraźny podział na różne dziedziny ludzkiej wiedzyistniał już w starożytnej Grecji. W kolejnych epokach ludzie o refleksyjnych umysłach zastana
wiali się nad zagrożeniami wynikającymi z faktu, że któraś z gałęzi czy „dyscyplin”
badawczych zyskuje niebezpieczną dominację nad innymi bądź osiąga pułap niedo
stępnej zawiłości. W epoce średniowieczai odrodzenia interpretacjązjawisk przyrod
niczych zajmowała się filozofia. Dopiero wtoku procesu, który później nazwano „re wolucją naukową”, zaczęto powszechnie uważać, że nauki przyrodnicze zaczynają wyznaczać nowe standardy tego, co może uchodzić za wiedzę właściwą, i zaczynają zyskiwać coraz to większy społeczny aplauz. Z początkiem XIX wieku można dopa
trywać się,według C.P. Snowa,pierwszych oznak niepokoju oto, żeodsuwanie sięod siebie tychdwóch dziedzin wiedzy możew jakiś sposób zaszkodzić porozumiewaniu się badaczy świata spraw ludzkichi świataprzyrody.
Na gruncieangielskimdoszłajeszczejedna kwestia wiążąca sięzfenomenem języ
kowym, który dotyczy terminu science. Określeniem tym zaczęto się posługiwać w odniesieniu tylko do nauk „fizykalnych”czyteż„przyrodniczych”. Scientiststało się więcokreśleniem badaczy uprawiających naukiprzyrodnicze21.
Obszarem, który najbardziej potrzebował uporządkowania relacji pomiędzy na ukami(science'), apozostałymiobszarami kultury, stałasię edukacja. Nauki przyrodni
cze, ciągle traktowanejako sferazawodowai uważanezaniegodne właściwejedukacji dżentelmena, musiały toczyć na każdymkroku zaciętąwalkę o uzyskanie równorzęd
174 Nauczyciele akademiccy apopularyzacjawiedzy
negostatusu wprogramach nauczania. Pojawiałysię co rusz wygłaszane zewsząd tezy, żeucząc nauk przyrodniczych, możemy wykształcićwartościowego specjalistęo kwa
lifikacjach praktycznych, nie możemy jednak uformować w ten sposób człowieka
„wykształconego”, gdyż nieodzowna do tego jest literatura - zwłaszcza antyczna22.
22Tamże, s. 15.
23Trzecia kultura, s. 17.
W 1959 roku C.P. Snów opublikował książkę pod tytułem The Two Cultures, w której zaprezentował pogląd, iż życie intelektualne zachodniego społeczeństwa po
woli rozpada sięna dwa biegunowo odmienne obozy. Na jednymbiegunie mamy„in telektualistów o literackiej proweniencji”, ana drugim „naukowców” - zfizykami na czele. Jedni i drudzy mają osobliwie wypaczone wyobrażenie o drugiej stronie. „Na ukowcy”posądzani są o powierzchowny optymizm, jakoby wszystkie „problemy ludz kości”dałosięrozwiązaćna drodze badań naukowych.„Intelektualistów”zaś oskarża się o ograniczanie sztuki imyśli naukowej jedynie do aspektuegzystencjalnego. Obie kultu ry różnicuje sposób patrzenia na człowieka i na jego relacjez otaczającym go środowi
skiem. Po każdej ze stron jest jednak coś, co sprawia, że nie są te zarzuty całkowicie bezpodstawne. Stan taki prowadzi, według C.P. Snowa, do fałszywego interpretowania przeszłości,błędnychocen teraźniejszości i przekreślania nadzieina przyszłość.
Przez wieki za elitę intelektualną uważano humanistów, a ich dziełakształtowały opinię społeczną. C.P. Snów zastanawia się, jak humanistom udało się tak długo, w obliczu znaczącej ekspansji nauk ścisłych, utrzymać taki stan rzeczy. Odpowiedź upatruje wfakcie,że uczonymzajmującym się naukami ścisłym nie zależało na wyno
szeniu znaczenia swoich prac. Publikacje tego rodzaju nie zyskiwały ponadto przy
chylności intelektualistów i nie były klasyfikowane przez nich jako „prawdziwa” ak tywność intelektualna. Do drugiego wydania The Two Cultures, które ukazało się w 1963roku, C.P. Snów dołączyłjeszcze jeden esej: Dwie kultury. Powtórne spojrze nie, w którym optymistycznie prorokował powstanie nowej „trzeciej kultury”, dzięki którejrzecznikaminaukścisłychiprzyrodniczychbyliby humaniści.
J. Brockman w Trzeciej kulturze pisze, że jedynie jej tytuł nawiązuje do książki C.P. Snowa, gdyż, według niego, jego przepowiednie nie sprawdziły się zupełnie.
„Humaniści nadal nie potrafiąporozumieć się z fizykami i matematykami”23. Szczę śliwie, według J. Brockmana, nadeszły czasy, kiedy toprzedstawiciele nauk ścisłych zaczęlisami bezpośrednioporozumiewaćsię z szeroką publicznością.
Uczeni tworzący „trzeciąkulturę” starają się, unikając pośrednictwa dziennikarzy, przedstawiać na łamach czasopism najbardziej nawet skomplikowane idee w sposób jasny i klarowny, dostępny każdemu inteligentnemu człowiekowi. Poważne pozycje naukowe zaczynają odnosić niemałe sukcesy na rynku wydawniczym. Zazdrośni o te sukcesy humaniści twierdzą że sąto książki, które się kupuje, ale których nikt nie czyta. J. Brockman oczywiście nie zgadza się z tak formułowanymi zarzutami, twier
dząc,że pojawienie sięuczonych „trzeciej kultury”jest dowodem na istnienie w społe czeństwie wielkiego głodu intelektualnego, że coraz więcej ludzi czyniwysiłki w kie runku zdobywania wiedzynaukowej. To, co dawniej nazywano „nauką”, dziśnależy do „ogólnejkultury”. Błyskawiczne zmianyzachodzące wnauce orazich nieodwracal
IX. Rola nauczycieli akademickichw perspektywie działań popularyzatorskich 175
ny wpływ na otaczający nas świat oraz wielkie tempo zmian w innych dziedzinach spowodowały, że nauka stałasiętematemtakzajmującym.
J. Brockman wymienia kilkaproblemów naukowych, które w ostatnim czasie naj częściej pojawiały się na łamachgazet i czasopism. Są to między innymi: biologia molekularna, teoria chaosu, zagadnienia genomu ludzkiego, biosfer kosmicznych, wirtualnej rzeczywistościiwiele innych. Przegląd ten ma na celu potwierdzenie tezy, że nie istnieje już dziśżaden kanon akceptowanych koncepcji naukowych. Moc„trze
ciej kultury” leży w tolerancji dla sprzecznych poglądów i przyjmowaniu wszelkich nowości poważnie dopóty,dopóki nie okażą się nieprawdziwe.
Z rolą elity intelektualnej łączy się nieodmiennie przekazywanie myśli i wiedzy oraz kształtowaniepoglądów pokolenia, doktórego należą. Intelektualiścinie mogą się ograniczaćwyłączniedo gromadzenia wiedzy. Ciążyna nich obowiązek dokonywania ocen, wypowiadania opinii, komentowania. J. Brockmanpisze, że w Stanach Zjedno
czonych tradycyjne elity naukowe (humaniści) stają się coraz bardziej konserwatywne i nierzadkoz dumąi uporem obnoszą sięznieznajomością wielu znaczących osiągnięć intelektualnych naszych czasów. „Kultura tradycyjnych intelektualistów” posługuje się, według J. Brockmana, własnymżargonem. Jest coraz bardziej hermetyczna i sku
piona wyłącznie nasobie. Tworzy komentarze do komentarzy i krytykękrytyki. Tacy uczeni, często nie potrafiąnawiązać ze sobąkontaktu, a cóż dopiero zuczonymi in
nych, odległych dyscyplin bądź zespołeczeństwem.Historyk kulturyR. Jacoby uważa, iż pokolenie prawdziwych myślicieli zastępowane jest przez bezbarwnych akademi ków. J. Brockman nie zgadza się z tą tezą i dowodzi, żeuczeni zaliczani do „trzeciej kultury” stająsię nową elitą intelektualną, przygotowanądo kontaktu zszerokim krę
giem odbiorców.
Otokilka wypowiedzi uczonychamerykańskichnatemat tego nowego nurtu:
Stephen JayGould (ewolucjonista):
Trzecia kultura, to wyjątkowo nośne określenie. Faktycznieistnieje wśródhumanistów zjawisko poczuciapewnej wyższościw stosunku do całegoświata i rzeczywiściehumaniści mają tendencję doprzywłaszczania sobie miana elity intelektualnej.Nie dostrzegają, iż wśród ludzi naukiistnieje wielu pisarzyz nowatorskimi, fascynującymi pomysłami, o których ludzie chętnie czytają.
Murray Gell-Mann (fizyk):
Funkcję zaznajamianiaczytelników z osiągnięciami nauki przejęli tak zwani popularyzatorzy, zzawoduw większości dziennikarze.Nierzadko zdarzało się, żeudawało imsię przedstawić myśl naukowąbardzo dobrze, jednakczęściej były topróby całkowicienieudane, gdyżpopularyzato rzy nie zawsze rozumieli, o co dokładnie chodzi. Podawali to w sposób niedbały, a nadewszystko grzeszyli nadmierną swobodą w interpretacji wyników naukowych, aby je uatrakcyjnić.
Daniel C. Dennett (filozof):
Ogromne powodzenie, jakimcieszą się ostatnio książki omawiające zagadnienia nauk ścisłych iprzyrodniczych, związane jest wsposób szczególnyzinterdyscyplinarnym charakterem wielu nowychpoczynańnaukowych. Profesorowie piszą dlauczonychz innychdziedzin. Z tego wzglę du są niejako zmuszeni wypowiadać się wjęzyku zrozumiałym i unikać wyrażeń żargonowych, a jeśli nie mogą ich pominąć -wyjaśniają je. (...) W filozofii doprowadzone to zostało do absur du. Specjaliści zwracający siędo specjalistów sprawiają, żewszyscy gubią sięwśród terminów, których znaczenie nigdy nie jest dokońcawyjaśnione. (...)
176 Nauczyciele akademiccy apopularyzacja wiedzy
Richard Dawkins (ewolucjonista), powołującsięna P.B.Medawara:
Istnieje wiele naprawdę trudnych tematów, codo których nie sposób się porozumieć bezzmusze
nia się do upraszczania języka, gdzie tylko się da.Istnieją też tematy bardzołatwe,októrych,że
by zrobić na innychwrażenie, mówi się językiem o wiele bardziej skomplikowanym, niż potrze
ba.(...)Język,którym są opisywane, musi być odpowiedniozawiły wyłączniedlasamej zawiło ści, tylkowtedy bowiem banały nabiorącechodpowiedniejgłębi.
W. Daniel Hillis (informatyk):
Najważniejsze zadanie stojące przed trzecią kulturą, to pozbycie się oporów przed kontaktami z „nienaukowcami”. Uczeniobjaśniającyw prosty sposóbkoncepcje naukowe ludziomspozaświata nauki często przez innych uczonych traktowani sąz pogardą(...)Popularyzator bowiem to ktoś, kto wyjaśnią coi dlaczego dzieje się w nauce, w sposób, by „nienaukowcy” mogli tozrozumieć. (...) W naucejednak traktujesiętę działalność co najmniejjakzdradę tajnego stowarzyszenia24.
24Tamże, s. 22-30.
W tak zarysowanej koncepcji widoczne stają się olbrzymie możliwości uczonych różnych specjalności włączania się w działania popularyzatorskie. Rzeczywistośćna
kazujenam jednak nieco mniej entuzjastycznieodnosićsiędo prezentowanych kwestii.
Niezwykle trudne staje się zaprezentowanie przemyśleń współczesnych polskich uczonych na temat zjawiska popularyzacji wiedzy, szczególnie w kontekście wypo
wiedzi uczonych amerykańskich. Obszar ten znajduje się bowiem w większości wy padków poza kręgiem ich zainteresowań zawodowych. Pomimo że wielu nauczycieli akademickichpodejmuje rozliczne działania pozauczelniane, tylkonieliczni zauważają doniosłą rolę tej aktywności w procesie wspierania społeczeństwa swoją wiedzą i umiejętnościami.