• Nie Znaleziono Wyników

Rozdział 1. Decyzje prokreacyjne w kontekście współczesnych przemian życia rodzinnego

1.2. Przemiany życia rodzinnego w literaturze przedmiotu

1.2.2. Upadek rodziny

W pracach polskich autorów podejmujących problematykę przemian życia rodzinnego często przywoływane są poglądy Davida Popenoe, profesora socjologii w amerykańskim Rutgers

30

University (por. Kwak, 2005, s. 35-41, Slany, 2013b, s. 11). Tomasz Szlendak (2010, s. 378) nazywa go „głównym wieszczem schyłku rodziny” i w następujący sposób referuje jego tezy:

Rodzina słabnie, a do tego maleje liczebnie. Ludzie tracą ochotę do inwestowania w rodzinę czasu, zasobów i energii, coraz mocniej i chętniej inwestując w siebie. Wszystko to rodzi kryzys znacznie poważniejszy niż kryzysy przeszłe, którym rodzina od czasu do czasu podlegała, ponieważ niszczy rodzinę nuklearną wypełniającą funkcje, których nie wypełnią za nią lepiej żadne inne instytucje, choćby były fantastycznie zaprojektowane przez rewelacyjnych ekspertów. Nie mamy zatem do czynienia z ewolucją czy ze zmianą rodziny. To jest jej schyłek (...). To erozja i upadek.

Szczególnie istotne wydaje się twierdzenie Popenoe’go dotyczące przejmowania funkcji pełnionych przez rodzinę przez inne instytucje (por. Kwak, 2005, s. 35), który to proces można określić mianem „obkurczania rodziny” (Giza-Poleszczuk, 2005, s. 16). W tym ujęciu, jednym z „winowajców” upadku rodziny jest państwo opiekuńcze, które przejmuje kontrolę nad tym, co dzieje się we wnętrzach rodzin (Jamieson, 2008, s. 118-119). Utrata przez rodzinę jej instytucjonalnych imperatywów oraz oddanie „mocy” w zakresie wychowania i opieki instytucjom pozarodzinnym może oznaczać, że rodzina de facto przestaje być instytucją społeczną (Slany, 2013b, s. 11). Zdaniem badaczy głoszących „upadek rodziny” mamy zatem do czynienia z fundamentalną zmianą społeczną i nie jest ona jedynie chwilowym odejściem od normy, jak uważają niektórzy zwolennicy twierdzenia o kryzysie rodziny.

Z socjologicznego punktu widzenia, za przyczyny upadku rodziny można uważać przemiany społeczne (opisywane na przykład pojęciami postindustrializmu, indywidualizacji, globalizacji) i/lub kulturowe (upowszechnianie się nowych rodzajów wartości, kultura indywidualizmu). Na problem można spojrzeć również z punktu widzenia postępu technologicznego i niekoniecznie chodzić tu musi o technologie z zakresu komunikacji czy robotyki, którym zwykło się przypisywać sprawczość w zakresie przekształcania współczesnych społeczeństw. Upadek rodziny można rozpatrywać także w kontekście postępu biotechnologii i genetyki. Techniki wspomaganego rozrodu i inżynieria genetyczna powodują bowiem, że prokreacja w coraz większym stopniu staje się obszarem poddanym społecznej kontroli i przedmiotem jednostkowych decyzji. Jeśli postęp biotechnologii potraktować jako zjawisko kulturowe, to można zaryzykować twierdzenie, że za jego pośrednictwem dokonuje się przejęcie przez kulturę władzy nad naturą, co rozstrzygnęłoby dylemat trapiący od dawna niektóre grupy filozofów i badaczy społecznych. (por. Ogryzko-Wiewiórowski, 1995, s. 31-41).

Techniki wspomaganego rozrodu (ART - assisted reproductive technics) to zbiór wielu procedur medycznych, które błędnie bywają określane mianem zapłodnienia in vitro (Paszkowski

31 i Wrona, 2006, s. 20). Twierdzenie, że mogą się one przyczyniać do upadku rodziny nie jest jedynie ideą pojawiającą się w literaturze futurologicznej. Ich wpływ na kształtowanie nowych form życia rodzinnego jest widoczny już dzisiaj. „Nowe technologie wspomagające rozrodczość czynią czymś bardziej problematycznym pokrewieństwo, tworzące i obrazujące relacje pomiędzy jednostką i społeczeństwem, naturą i kulturą” (Jamieson, 2008, s. 133). Techniki wspomaganego rozrodu przesuwają granicę wieku, w której możliwe jest zostanie rodzicem. Co więcej, dzięki mrożeniu zarodków, dziecko może przyjść na świat nawet dziesiątki lat po śmierci swoich biologicznych rodziców. „Zmierzamy do zacierania biologicznych podstaw pojęcia cyklu życia. To anihilacja ludzkiego czasu biologicznego, rytmu czasowego, który regulował funkcjonowanie naszego gatunku od momentu jego powstania” (Stadler, 2012, s.183). Ewidentnie brakuje terminów na określenie nowych rodzajów zależności jakie powstają wskutek praktykowania prokreacji wspomaganej. Pojęcia matki i ojca przestają być jednoznaczne. Obecnie, bycie matką wychowującą nie musi być tożsame z byciem matką genetyczną. Bycie matką genetyczną nie musi być tożsame z byciem matką „rodzoną”, chociaż obie są w pewnym sensie matkami biologicznymi (por. Silver, s. 2002: 139-140) .

Obawy związane ze stosowaniem ART są często wyrażane przez osoby odwołujące się do społecznej nauki Kościoła Katolickiego (por. Kluzowa, 2003, s. 62-63). Pojawiają się one jednak także w pracach socjologów. Anthony Giddens (2007a: 298) zauważa, że wraz z wprowadzeniem różnego rodzaju technik reprodukcyjnych, prokreacja stała się polem wielorakich możliwości.

Według Urlicha Becka (Beck, Giddens i Lash, 2009, s. 71), postęp w medycynie i biotechnologii powoduje, że ludzie muszą sami udzielać odpowiedzi na pytania, które dawne kultury i religie przenosiły na boga lub bogów. Grozi nam „przemiana genetyczna” społeczeństwa, która dokona się przez niepolityczną sferę prywatną, decyzję milionów jednostek, rodziców i matek, za radą lekarzy i probówkowych biurokratów w rodzaju „konsultantów genetycznych”. W niedalekiej przyszłości możliwa będzie „eugenika pozytywna” czyli tworzenie zarodków „na zamówienie”, spełniających określone wymogi. Zagadnienie to szerzej omawia Jurgen Habermas (2003). Według niego rozwój biotechnologii i przejęcie przez nią kontroli nad ludzką prokreacją może prowadzić do „eugeniki liberalnej”. Jej istotą będzie to, że „decyzje w jakim celu można dokonać genetycznej modyfikacji cech pozostawia [ona - przyp. KS] indywidualnym preferencjom uczestników gry rynkowej” (ibidem, s. 26).

Francis Fukuyama (2004, s. 20) zwraca z kolei uwagę na znaczenie wspomaganego rozrodu i inżynierii genetycznej dla sfery polityki:

32

(…) największa groźba współczesnej biotechnologii wynika z faktu, iż może ona zmienić naturę ludzką i w związku z tym przenieść nas w >>poczłowieczy<< etap historii. (…) Natura ludzka kształtuje i ogranicza wszelkie rodzaje ustrojów politycznych, tak więc technika zdolna nas zmienić może mieć złowrogie konsekwencje zarówno dla demokracji liberalnej jak i dla samej istoty polityki.

Postawiona przez Popenoe’ego teza, że obecny kryzys rodziny, jest czymś odmiennym od problemów, jakie napotykała ona w przeszłości przypomina tzw. argument równi pochyłej, który często pojawia się debatach nad kontrowersjami etycznymi związanymi ze wspomaganym rozrodem. W tej interpretacji ART, które obecnie wydają się być jedynie niegroźną formą terapii dla osób mających problem z doczekaniem się potomstwa, można porównać do modelu kuli staczającej się po równi. (Chyrowicz, 2002, s. 198-199). Podobnie, jak puszczona w ruch po niej kula nie będzie się mogła już zatrzymać, tak prokreacja wspomagana nieuchronnie pociągnie za sobą kolejne negatywne zmiany. Stosowanie technik wspomaganego rozrodu można zatem traktować jako przekroczenie Rubikonu w kwestii ingerencji w naturę ludzką (Habermas, 2003, s. 24).

Wielu badaczy i badaczek życia rodzinnego nie zgadza się jednak z argumentacją stojącą za tezą o upadku rodziny, bądź jej mniej radykalną wersją w postaci twierdzenia o kryzysie określonej, wynikającej z natury ludzkiej formy życia rodzinnego. Wśród nich znajduje się Anna Giza-Poleszczuk (2005, s. 13-14), która stwierdza, że tego rodzaju interpretacje związane są z mniej lub bardziej jawnym przyjmowaniem określonego modelu rodziny - rodziny nuklearnej, zwanej też

„tradycyjną”. Ma ona reprezentować „esencję rodziny” w ogóle. Według niej „rodzina nuklearna”

jest tyleż rzeczywistością pewnego okresu historycznego, co projekcją określonych ideałów politycznych czy wiedzy eksperckiej. Podjęcie problemu przemian rodziny wymaga zawieszenia tych tez, które dominowały w refleksji socjologicznej jako oczywiste. Według niej, teza o zmierzchu rodziny jest konsekwencją idealizacji pewnej historycznej formy rodziny jako uniwersalnej normy.

Bardzo podobne stanowisko przyjmuje Tomasz Szlendak (2010, s. 97-103), który również nie jest entuzjastą twierdzenia o upadku rodziny. Wskazuje on na związki konceptu rodziny nuklearnej z teorią funkcjonalną w wydaniu Parsona, która w pracach wielu badaczy zyskuje zabarwienie normatywne (por. Jamieson, 2008, s. 127). W uproszczeniu można powiedzieć, że sprowadza się to do twierdzenia, iż rodzina nuklearna jest funkcjonalnym wymogiem społeczeństwa industrialnego, a zatem jest niezbędna, naturalna i normalna. Formułując taki pogląd należy oczywiście zignorować dane empiryczne wskazujące na fakt, że nawet w czasach ewidentnej dominacji tej formy życia rodzinnego, istniały także inne jego postacie. Z drugiej strony, warto zwrócić uwagę, że wyprowadzone z teorii funkcjonalnej założenie, wedle którego określony typ społeczeństwa wymaga odpowiedniej, dostosowanej, do jego warunków formy życia rodzinnego

33 zachowuje swą żywotność i nie daje się tak łatwo obalić, jak twierdzenie o uniwersalności rodziny nuklearnej. Założenie to jest widoczne w pracach wielu badaczy, którzy są zwolennikami trzeciego z wyróżnionych przeze mnie stanowisk wobec przemian życia rodzinnego - stanowiska mówiącego o tym, że nie mamy do czynienia ani z upadkiem rodziny, ani z kryzysem jej naturalnej formy.

Według nich, obserwowane transformacje życia rodzinnego są efektem dostosowywania jego kształtu do przemian form uspołecznienia dominujących w danym momencie historycznym.

1.2.3. Przemiany życia rodzinnego w kontekście przemian współczesnych społeczeństw