• Nie Znaleziono Wyników

O jordańskim społeczeństwie obywatelskim

Niełatwo jest podać jedną wspólną defi nicję społeczeństwa obywatelskiego. Naj-częściej opisuje się je jako kolektywny mechanizm, który zwiększa zdolność oby-wateli do ochrony swoich praw przed arbitralnymi zakusami państwa. Jest to przestrzeń pomiędzy rodziną, państwem a rynkiem, w której funkcjonują orga-nizacje społeczne (por. Wiktorowicz 2000; Wnuk-Lipiński 2005). Analizy porów-nawcze procesów politycznych transformacji w mniejszym stopniu zajmują się ostatnio związkami między ekonomią a polityką czy nowymi ujęciami teorii mo-dernizacji, w centrum debaty stawiając właśnie społeczeństwo obywatelskie99 – remedium na autorytaryzm władzy. Te dobrowolne organizacje działające na rzecz praw człowieka czy praw kobiet, stowarzyszenia profesjonalne, związki re-ligijne, grupy intelektualistów tworzyły w Ameryce Południowej, Afryce czy Eu-ropie Wschodniej niezależną przestrzeń dla społecznych interakcji, gdzie rodził się kontrhegemoniczny projekt. Wraz ze wzrostem świadomości rósł krytycyzm

99 Podobne problemy podnosi Grażyna Skąpska w analizie From „Civil Society” to „Europe”

(2011: 2). Autorka, dostrzegając rolę organizacji społecznych w kształtowaniu nowego porządku społecznego po upadku bloku wschodniego, zastanawia się, w jakim stopniu postkomunistyczny konstytucjonalizm w krajach Europy Środkowej był odpowiedzią na te społeczne oczekiwania.

wobec władzy, a nadzieja na polityczną zmianę stawała się źródłem społecznej mobilizacji. Na polityczną scenę wchodziły grupy dotąd z niej wykluczane. Spo-łeczeństwo obywatelskie stawało się platformą politycznej partycypacji. W miarę powiększania się tej niezależnej przestrzeni autorytaryzm państwa słabł.

Wypada jednak w tym miejscu zapytać, czy przedstawiona powyżej optymi-styczna wizja jest adekwatna do opisu procesów politycznej liberalizacji na Bli-skim Wschodzie, gdzie projekty demokratyzacyjne były inicjowane w trakcie ekonomicznych kryzysów przez reżimy, jako strategia przetrwania istniejącej struktury władzy (por. Rahbek 2005). Czy w takiej sytuacji instytucje społeczeń-stwa obywatelskiego mogą się stać narzędziem społecznego upodmiotowienia?

Haszymidzkie Królestwo Jordanii wydaje się dostarczać idealnego materiału do takiej analizy z dwóch powodów (por. Wiktorowicz 2000):

– po pierwsze, jordański projekt demokratyzacji jest najstarszym i najtrwal-szym programem politycznej liberalizacji w regionie. Zainicjowane przez władze reformy umożliwiły rozwój starannie uregulowanego sektora orga-nizacji społeczeństwa obywatelskiego;

– po drugie, jako jedno z najbardziej demokratycznych państw w regio-nie Jordania wypracowała najbardziej zaawansowaną formę relacji pań-stwo–społeczeństwo obywatelskie. Administracyjna kontrola i regulacja społeczeństwa obywatelskiego świadczą o tendencji do odchodzenia od jawnych represji w stronę mniej widocznych form kontroli. Quintan Wik-torowicz (tamże: 48) podkreśla:

Defensywna demokratyzacja nie była dobroczynnym gestem czy rezultatem oddolnej pre-sji; była to strategia przetrwania reżimu w sytuacji ekonomicznego kryzysu i politycznej niestabilności. I w tym kontekście musi być wyjaśniany rozwój instytucji społeczeństwa obywatelskiego oraz dokonywana ocena, czy tworzą one skuteczne mechanizmy społecz-nego upodmiotowienia.

Zawieszenie stanu wojennego, ogłoszenie wyborów i legalizacja partii po-litycznych stworzyły sprzyjający klimat dla aktywności obywatelskiej. Choć wcześniej działały profesjonalne stowarzyszenia i organizacje dobroczynne, to wraz z powstaniem nowych możliwości zaobserwowano ich spektakularny wzrost. Liczba organizacji pozarządowych w latach 1989–1994 zwiększyła się o 67% (z 391 do 477). W wypadku stowarzyszeń kulturalnych rozwój był jeszcze bardziej imponujący: z 44 do 156, czyli o 271% (tamże: 47). Liczby te musimy jednak interpretować zgodnie z logiką jordańskiej transformacji, której celem było odzyskanie kontroli i stabilności systemu.

Obserwując na co dzień działalność wybranych organizacji pozarządowych i biorąc udział w licznych dyskusjach, jakie toczyły się w Jordanii w 2008 roku w związku z pracami nad nowym prawem regulującym funkcjonowanie III sek-tora, kilka kwestii wydało mi się szczególnie istotnych:

– ramy prawne

Skomplikowany gąszcz przepisów: regulacji, wymaganych prawem zezwoleń, reguł podatkowych i innych instrumentów administracyjnego nacisku skutecz-nie kanalizuje aktywność, zgodskutecz-nie z oczekiwaniami władzy. Moje respondentki podawały liczne przykłady ilustrujące ten stan rzeczy. Znowelizowane prawo o stowarzyszeniach przewiduje m.in., że założyciel bądź założycielka organiza-cji nie może być karany/karana i musi się cechować nienaganną opinią. By tego dowieść, należy przedłożyć zaświadczenie wystawione przez Departament In-formacji. Z uwagi na brak szczegółowych wytycznych na temat treści takiego certyfi katu zdarza się, że bez podania przyczyny nie jest on wydawany, a nie ma przewidzianego trybu odwoławczego. Stosowny urząd ma też prawo opóźnić procedurę rejestrową na czas nieokreślony, powołując się na niesprecyzowane bliżej nieprawidłowości we wniosku. Zgodnie z istniejącymi przepisami orga-nizacja może zostać rozwiązana, jeśli bez ofi cjalnej zgody przyjmie zagraniczny grant. Akceptacji wymagają też roczne plany działań składane w odpowiednim ministerstwie. Jedna z liderek podsumowuje:

Właściwy minister musi zaakceptować decyzje podjęte przez zarząd, może wyznaczyć też osobę, która z ramienia ministerstwa będzie pełnić funkcję członka lub członkini zarzą-du. Organizacja nie może przyjąć żadnych funduszy bez zgody odpowiedzialnego za dane kwestie ministra. Jeśli nie uzyska takiej zgody, środki mogą zostać skonfi skowane. I mnie odpowiadają: „Nie możesz otrzymywać środków spoza kraju, jeśli działasz przeciwko państwu i bezpieczeństwu”. I dodatkowo jeszcze planują zmianę (...) i jeśli minister uzna, że podjęta aktywność nie jest zgodna z misją organizacji, ma grozić za to kara 10 000 JD lub sześć miesięcy więzienia (R2: 2008).

Inna komentuje:

Kto będzie chciał pracować, jeśli będzie mógł zostać uwięziony na sześć miesięcy.

Przecież takie sformułowanie nie jest jasne, dopuszcza dwuznaczności i elastyczność.

Straszą, że tego nie można robić, tamtego (...). A jeśli popełnisz błąd, musisz za niego za-płacić. Ale to nie powinna być decyzja administracyjna. Jeśli ludzie przekraczają prawo, od tego jest sąd. Przecież potrzebujemy środków na naszą działalność i projekty. Musimy o nie zabiegać. Piszemy wnioski. Nie zawsze to działa. Ale sama wiesz, ile to wymaga pra-cy i czasu. W końcu wniosek zostaje zaakceptowany, a my musimy czekać na depra-cyzję. To trwa, a czas płynie. Nawet jeśli się w końcu zgodzą, to może być za późno na realizację. Ta część dotycząca fi nansów też jest częścią wolności (R16: 2008).

Przepisy dają ministrowi prawo rozwiązania organizacji, gdy ta w ciągu miesiąca nie odpowie pozytywnie na zarzut przekroczenia misji czy naruszenia prawa.

– kontrola administracyjna

Olbrzymi aparat biurokratyczny, który ma zagwarantować pełną kontrolę i eli-minację wszelkich nieprzewidzianych sytuacji, służy monitorowaniu i dokumen-towaniu działalności III sektora. Ilustruje to wypowiedź jednej z aktywistek:

Potrzebujemy zezwolenia na każde spotkanie, na wszystko, co robimy. To bardzo ograni-cza naszą pracę. A my chcemy tylko, żeby prawo działało, żeby było wprowadzane w ży-cie. Wtedy słyszymy: „To jest czerwona linia!” (R2: 2008).

Wszelka działalność musi być zgłaszana we właściwej komórce ministerstwa, która odpowiada za określony rodzaj aktywności. Ministerstwo Spraw We-wnętrznych reguluje działalność związków zawodowych, partii politycznych i profesjonalnych stowarzyszeń; Ministerstwo Kultury – organizacje kulturalne;

Ministerstwo Rozwoju Społecznego – organizacje dobroczynne, kobiece etc. Ak-tywność wykraczająca poza granice wyznaczone logiką biurokratycznej efektyw-ności jest ograniczona (czasem represjonowana). Taka segmentacja nie sprzyja tworzeniu „ponadsektorowych” sojuszy na rzecz politycznej zmiany.

Za przykład tego, jak dalece państwo może ingerować w działalność III sekto-ra, niech posłuży przypadek Unii Kobiet Jordańskich (JWU), organizacji skupia-jącej około 7 tysięcy członkiń w 10 autonomicznych oddziałach w całym kraju.

Statut dawał im niezależność administracyjną, fi nansową i programową – fi lie mogły podejmować działania zgodnie z potrzebami i oczekiwaniami członkiń na danym terenie. To utrudniało jednak kontrolę tej niepokornej organizacji kobie-cej, dlatego nakazano rozwiązanie biur regionalnych, a oddziały podporządko-wano centrali w Ammanie. Zniszczono w ten sposób unikatową demokratyczną strukturę, oddającą władzę w organizacji w ręce jej członkiń, które decydowały o jej kierunkach rozwoju.

– znaczenie słowa „polityka”

Najważniejszym terenem starcia pozostaje znaczenie słowa „polityka”, a dokład-niej jego aktualna, ofi cjalna wykładnia. Demokracja – w rozumieniu urzędników państwowych – oddzieliła sferę kultury i polityki. Wraz z legalizacją partii po-lityka została relegowana do wyznaczonych przez państwo obszarów. Przedsta-wiciel Ministerstwa Rozwoju Społecznego wyraźnie to podkreślił: „Teraz sfera polityki i kultury zostały oddzielone” (za: Wiktorowicz 1999: 611). Organizacje pozarządowe nie mogą prowadzić aktywności „politycznej, plemiennej czy sek-ciarskiej” („Th e Jordan Times” 20.08.97). Centrum Studiów Kobiecych zorgani-zował w 1996 roku dyskusję na temat sposobów promowania kobiet kandydu-jących w nadchodzących wyborach, co spotkało się z natychmiastową reakcją służb bezpieczeństwa i zakazem podobnych inicjatyw. W lipcu 2011 roku Sąd Rejestrowy przy wspomnianym powyżej Ministerstwie Rozwoju Społecznego odmówił rejestracji stowarzyszenia Jordanek działających na rzecz równego pra-wa do obypra-watelstpra-wa, poniepra-waż „obypra-watelstwo jest sprawą polityczną”100. Natura tego, co polityczne i kulturowe, jest płynna (o czym traktował w części rozdział IV). Organizacje pozarządowe nie mogą przekraczać granicy polityczności

wy-100 Notatki terenowe autorki.

znaczonej przez państwo, czego konsekwencją jest ich depolityzacja i tym sa-mym utrata części potencjału mobilizującego na rzecz zmian.

Kontrola państwa, choć nierzadko nachalna i wszechobecna, nie jest absolut-na. Relację państwo–społeczeństwo obywatelskie kształtuje wiele czynników we-wnętrznych i zewe-wnętrznych. Przy dużej determinacji aktorów społecznych wciąż pozostaje miejsce na aktywność oddolną wywierającą presję na rzecz demokra-tycznej zmiany. Czy jednak będzie ona wystarczająca? Zobaczymy.

Powiązane dokumenty