• Nie Znaleziono Wyników

1. Ten fragment swoich rozwa¿añ pragnê rozpocz¹æ od pewnej pole-miki. Byæ mo¿e zagadnienia, które zamierzam tu poruszyæ, nabior¹ dziêki temu pewnej wyrazistoœci.

Najwybitniejszy, oprócz K. Œlêczki polski znawca twórczoœci Lukácsa, Marek J. Siemek, stwierdza w eseju pt. Marksizm jako filozofia zamiesz-czonym jako przedmowa do polskiego wydania „m³odzieñczego”, najs³yn-niejszego dzie³a Lukácsa, i¿ „da³oby siê wykazaæ, ¿e pod wzglêdem teore-tycznym i filozoficznym rozwój Lukácsa od »Historii i œwiadomoœci klaso-wej« do... »Ontologii bytu spo³ecznego« jest regresem raczej ni¿ postêpem”3. Przede wszystkim: niczego nie da³oby siê wykazaæ. No chyba, ¿e za³o¿y-my jak¹œ teleologiê historii filozofii. Jeœli nie wejdzieza³o¿y-my na tê drogê, to po-zostan¹ nam oceny — zrelatywizowane do takich czy innych za³o¿eñ (meta) filozoficznych. Jak mi siê zdaje, rozumiem powody, dla których Sie-mek formu³uje tak¹ opiniê. Rozumiem, ale ich nie podzielam: tak samo — w sensie rzeczowym — interpretujê rozwój myœli Lukácsa, ale (z przyczyn, o których ni¿ej) inaczej go oceniam: st¹d to, co dla Siemka jest regresem, dla mnie jest w³aœnie postêpem.

(By do ogólnych porównañ obu dzie³ Lukácsa ju¿ nie wracaæ, powiem,

¿e pod pewnym wzglêdem Historia jest dzie³em lepszym ni¿ Ontologia: jest, po prostu, du¿o lepiej napisana, jest lepszym dzie³em literackim; nie ma to jednak nic wspólnego z kwesti¹ trafnoœci stanowisk filozoficznych

wyra-¿onych w obu dzie³ach).

Komentuj¹c przed laty ukazanie siê polskiego t³umaczenia Materiali-stycznego pojmowania dziejów Karola Kautskiego, dzie³o to okreœla³ Sie-mek jako ksi¹¿kê „za star¹ ju¿ w momencie swych narodzin”4. Ksi¹¿ka

3M.J. S i e m e k: Marksizm jako filozofia. W: G. L u k á c s: Historia i œwiadomoœæ klasowa. Warszawa 1988, s. XXXVI.

4M.J. S i e m e k: W krêgu filozofów. Warszawa 1984, s. 236.

Kautskiego ukaza³a siê w roku 1927, a wiêc w trzy lata po Historii Lukácsa.

To fakt wiele mówi¹cy.

Przytoczmy teraz fragment uwag Siemka nt. Kautskiego: „Oparta na przyrodniczych modelach naukowoœci i separuj¹ca »wartoœæ« od »faktu« jed-nolita nauka o homogenicznym wszechœwiecie wyklucza dialektyczn¹ wi-zjê œwiata, zbudowan¹ na absolutnym priorytecie ontologicznym zbioro-wych dzia³añ cz³owieka spo³ecznego”5. Dlaczego przywo³ujê tu — za

po-œrednictwem Siemka — Kautskiego? Otó¿ dlatego, i¿ nie ulega

w¹tpliwo-œci, i¿ postawa autora Ontologii jest bli¿sza (powiedzia³bym nawet, choæ zachowuj¹c ju¿ pewn¹ ostro¿noœæ, du¿o bli¿sza) postawie autora Materia-listycznego pojmowania dziejów ani¿eli postawie autora Historii. Inaczej mówi¹c, Lukács oddali³ siê od stanowiska, które sam zajmowa³ w

m³odo-œci, a zbli¿y³ siê do stanowiska Kautskiego.

(Nawiasem mówi¹c, czy¿ przytoczone tu fakty historycznofilozoficzne nie nakazywa³yby niejakiej ostro¿noœci w ferowaniu wyroków, na temat tego, co jakoby w filozofii mia³o byæ „anachroniczne”, „przebrzmia³e”, „osta-tecznie ju¿ przezwyciê¿one”...?).

By unikn¹æ w¹tpliwoœci, które zawsze mog¹ siê nasuwaæ, gdy mamy do czynienia z omówieniami, przytoczê trzy cytaty. Pierwszy: „Ontologia bytu spo³ecznego zak³ada [...] pewn¹ ontologiê ogóln¹”6. Drugi: „Byt

spo-³eczny w ca³oœci i we wszystkich poszczególnych procesach zak³ada jako przes³ankê byt nieorganicznej i organicznej przyrody”7. I trzeci, bardziej

„obrazowy”: „wysokie góry istnia³y dawno temu, lecz dopiero okreœlony etap rozwoju spo³ecznego uczyni³ je [...] krajobrazem”8. Myœlê, ¿e komentarz jest tu zbyteczny.

Problem, którego tu dotknêliœmy, ma — jak wspomina³em — pewne zna-czenie historycznofilozoficzne. Nie jest to jednak, przynajmniej dla mnie, najistotniejszy aspekt tego problemu. Du¿o powa¿niejsz¹ spraw¹ jest kwe-stia w³aœciwego filozoficznego ujêcia przyrody. W kontekœcie i samego Lukácsa, i — szerzej — tradycji, do której przynale¿y, mo¿na by³oby za-daæ pytanie o dialektycznoœæ takiego czy innego ujêcia przyrody. ¯eby py-tanie to mo¿na by³o uznaæ za zadowalaj¹co jednoznaczne, trzeba poczy-niæ choæby kilka krótkich uwag na temat s³owa „dialektyka” i jego pochod-nych. Z oczywistych powodów uwagi te nie mog¹ pretendowaæ do miana choæby najbardziej pobie¿nej analizy; ich jedyn¹ funkcj¹ jest byæ swego rodzaju „linkiem” (w sensie ¿argonu internetowego) odsy³aj¹cym

czytelni-5Tam¿e, s. 239.

6G. L u k á c s: Wprowadzenie do ontologii bytu spo³ecznego. Cz. I: Wspó³czesny stan problemu. Warszawa 1982 (dalej: L u k á c s, I), s. 6.

7Tam¿e, s. 431.

8G. L u k á c s: Wprowadzenie do ontologii bytu spo³ecznego. Cz. II: Najwa¿niejsze kompleksy problemowe. Warszawa 1984 (dalej jako: L u k á c s, II), s. 577.

137

Györgya Lukácsa ontologia historyczna globalizacji

ka do pewnej — jak wolno za³o¿yæ — dobrze mu znanej tradycji. Otó¿

dla tradycji tej dwie (co najmniej) idee odgrywaj¹ rolê kluczow¹. To, po pierwsze, idea dialektyki ca³oœci i czêœci. Tu z kolei dwie sprawy s¹ wa¿ne:

„Ca³oœæ jest czymœ wiêcej ni¿ sum¹ czêœci”, ale — z drugiej strony — „Ka¿-da czêœæ ma wzglêdn¹ autonomiê”. Po drugie, idea „g³êbokiej” zmiany: „Rze-czywistoœæ jest zmienna nie tylko zjawiskowo, ale tak¿e — istotnoœciowo”;

w szczególnoœci zmieniaj¹ siê wewnêtrzne struktury ró¿norakich ca³oœci, ale tak¿e — granice miêdzy ca³oœciami: z jednych ca³oœci powstaj¹ inne, niekiedy „wiêksze” (w procesie swego rodzaju syntezy, totalizacji pewnego fragmentu rzeczywistoœci), niekiedy „mniejsze” (w procesie rozpadu, de-to-talizacji).

Tak rozumiej¹c dialektykê wolno — moim zdaniem — twierdziæ, i¿ ob-raz przyrody (nieorganicznej i organicznej) przedstawiony przez Lukácsa w Ontologii jest bardziej dialektyczny ni¿ obraz zaprezentowany przezeñ w Historii. Po pierwsze, przyroda nie jest w Ontologii jak¹œ nieuformo-wan¹, nieokreœlon¹, swego rodzaju arystotelesowsk¹ „materi¹ pierwsz¹”.

Choæ — gdy w³¹czona w obrêb ca³oœci, jak¹ jest byt spo³eczny — ujawnia nowe w³aœciwoœci, to jednak pojawiaj¹ siê one niejako „obok” w³aœciwoœci, które posiada(³a) ona „sama w sobie”. Po drugie, przyroda — i to trakto-wana jako czêœæ spo³ecznej ca³oœci — pozostaje nie w jednej, ale w ca³ym kompleksie relacji z t¹ ca³oœci¹. W Historii owe relacje mia³y charakter g³ów-nie „idealny”; w Ontologii ów „moment idealny” zostaje zachowany, ale klu-czow¹ kategori¹ staje siê pewien „materialny” kompleks relacji okreœlany przez Lukácsa mianem „odsuwania bariery przyrodniczej”. Warto

podkre-œliæ historyczn¹ naturê owego kompleksu: miejsce przyrody w ca³oœci

spo-³ecznej nie jest sta³e, lecz zale¿y — miêdzy innymi — od wytworzonych przez ludzi materialnych, czy zgo³a rzeczowych, œrodków oddzia³ywania na przyrodê. Inaczej mówi¹c, relacje miêdzy „tym, co przyrodnicze”, „tym, co spo³eczne” nie dadz¹ siê — w perspektywie „starego” Lukácsa zamkn¹æ w ¿adn¹ prost¹ formu³kê.

Dodajmy te¿, ¿e pe³en obraz bytu spo³ecznego musi zawieraæ w sobie te¿ jak¹œ interpretacjê jego genezy. Jeœli pomin¹æ zgo³a fantastyczn¹ wi-zjê odwiecznego istnienia ludzkoœci oraz klasyczn¹ wiwi-zjê kreacjonistyczn¹, to bêdziemy musieli przyj¹æ, ¿e byt spo³eczny wy³oni³ siê z rzeczywistoœci przedspo³ecznej. I albo przyjmiemy, ¿e owa przedspo³eczna rzeczywistoœæ jest „sama w sobie” ca³kowicie niepoznawalna, a wy³onienie siê z niej bytu spo³ecznego niepojmowalne, albo — w zgodzie (miêdzy innymi) z autorem Ontologii, ¿e powinniœmy stopniowo badaæ etapy procesu wy³aniania siê bytu spo³ecznego z bytu nieorganicznej i organicznej przyrody.

Wiele argumentów przemawia za wyborem tej drugiej strategii. Bynaj-mniej nieb³ahymi s¹ te, które odwo³uj¹ siê do wspó³czesnej wiedzy przy-rodniczej. Nie trzeba bynajmniej byæ radykalnym scjentyst¹ (czy

zwolen-nikiem naturalizmu), by uwa¿aæ, ¿e filozof/humanista nie powinien nego-waæ wiedzy przyrodniczej — bez istotnej po temu przyczyny. Kieruj¹c siê t¹ regu³¹ mo¿na, a mo¿e nawet i trzeba — zachowaæ rezerwê wobec socjo-biologii, ale czy na przyk³ad wobec geologii, to ju¿ bardziej w¹tpliwe.

Ale za t¹ drug¹ strategi¹ przemawiaj¹ argumenty bardziej, by tak rzec,

„wewnêtrzne” (dla filozofii czy teorii spo³ecznej). W³aœnie w kontekœcie glo-balizacji adekwatne ujêcie przyrody staje siê spraw¹ i teoretycznie, i prak-tycznie donios³¹.

Mówi¹c o przyrodzie, mam na myœli dwa — obiektywnie rzecz bior¹c:

jedynie nader wzglêdnie autonomiczne, ale dla celów analitycznych: ko-niecznie odró¿nialne — jej „regiony”.

Z jednej strony, mam na myœli tzw. œrodowisko naturalne (albo po pro-stu Ziemiê, mo¿e Gajê w sensie Jamesa Lovelocka). Kwestia krytyki

(w³a-œnie w filozoficznym, kantowsko-marksowskim sensie tego s³owa) cywili-zacji naukowo-technicznej nie mo¿e byæ (przyk³ad choæby usi³owañ Her-berta Marcusego jest tu dostatecznie wymowny) ograniczony do krytyki

„rozumu instrumentalnego”, „kapitalistycznego sposobu produkcji”,

„nowo-¿ytnoœci” czy czego tam jeszcze. To oczywiœcie wszystko niezwykle wa¿ne kwestie, ale jeœli ich nie powi¹zaæ z fundamentalnym — a nie daj¹cym siê wyraziæ w „czysto spo³ecznych” kategoriach — pytaniem o (nie)istnienie granic (i — jeœli istniej¹ — o ich lokalizacjê) materialnej ingerencji w „ziem-sk¹ przyrodê”, to pozostan¹ „zawieszone w powietrzu”.

Drugi, niezwykle donios³y „region” to — przyrodnicza (biologiczna) na-tura cz³owieka, która — dziêki pospólnym wysi³kom genetyki, farmakolo-gii, chirurgii — staje siê obszarem kreacyjnych, modelarskich ambicji na-szego gatunku (mówi¹c precyzyjniej: oczywiœcie rozmaitych grup profesjo-nalnie, finansowo, presti¿owo rozwojem owego modelarstwa zainteresowa-nych).

I tu ze wszech miar po¿¹dana krytyka (filozoficzna, a nie „czysty” pro-test) tych aspiracji musi uwzglêdniaæ splot czynników politycznych, kul-turowych, ekonomicznych, ale nie mo¿e zapominaæ o „rzeczy samej” — czyli o znaczeniu (tak¿e spo³ecznym) biologicznoœci (samej w sobie) cz³owieka.

Koñcz¹c tê — z koniecznoœci nader pobie¿n¹ — dyskusjê problematyki znaczenia adekwatnej ontologii przyrody dla ontologii spo³ecznej (osobli-wie — zorientowanej i teoretycznie, i praktycznie na spo³eczeñstwo glo-balne/globalizuj¹ce siê), chcia³bym poruszyæ jeszcze jeden w¹tek.

Nie ulega dla mnie w¹tpliwoœci, ¿e globalizacja stwarza (mówi¹c za Je-rzym Kmit¹) „obiektywne zapotrzebowanie” na — historiozofiê (filozofiê/

teoriê historii; mniejsza o s³owa). I nie chodzi tu ani o projekty usensow-niania Historii, ani te¿ o wysi³ki zmierzaj¹ce do odgadniêcia jej przysz³e-go, ale ponoæ jakoœ ju¿-teraz-danego kszta³tu. Chodzi, mówi¹c

metaforycz-139

Györgya Lukácsa ontologia historyczna globalizacji

nie o rozpoznanie „regu³ gry-w-historiê”, czy — jak kto woli „g³êbokiej gra-matyki-historii” (aluzje do Johna von Neumanna i Noama Chomskiego s¹ jak najbardziej zamierzone; ich systematyczne rozszyfrowanie pozostawiam na inn¹ okazjê; s¹dzê, ¿e i w tej postaci powinny byæ czytelne). Nie ulega te¿ dla mnie w¹tpliwoœci, ¿e to, czy i jak owo zapotrzebowanie zostanie za-spokojone, nie jest w ¿aden sposób „z góry” przes¹dzone. Akceptuj¹c wiêc obie przes³anki, staje siê przed problemem wyboru (mo¿liwie optymalnej) strategii poszukiwañ — teorii historii. Zapewne jest niejedna taka strate-gia. S¹dzê te¿, ¿e wœród nich znajduje siê i taka, która przyjmuje, ¿e Hi-storia jest procesem pod pewnymi (!) wzglêdami analogicznym do innych procesów rozwojowych i ¿e warto te analogie próbowaæ wykorzystaæ. War-to te¿ podkreœliæ, ¿e z pewnego — powiedzmy: empiryczno-naukowego — punktu widzenia ¿adne rozwa¿ania „czysto” filozoficzne nie s¹ w stanie przes¹dziæ „z góry”, jak daleko/blisko siêgaj¹ granice owych analogii — to trzeba po prostu zbadaæ.

Jedn¹ z takich analogii (po czêœci ju¿ — i to z niez³ymi efektami — eksploatowan¹; myœlê tu g³ównie o pracach Krzysztofa £astowskiego) jest analogia miêdzy teori¹ historii a teori¹ ewolucji. Poniewa¿ w niektórych

œrodowiskach idea ta uchodzi za przebrzmia³¹, pragnê odwo³aæ siê do wy-danej przed kilku laty ksi¹¿ki niedawno zmar³ego jednego z najwybitniej-szych wspó³czesnych biologów ewolucyjnych J. Maynarda Smitha (jej wspó³autorem jest m³ody biolog wêgierski Eors Szathmary) zatytu³owanej Tajemnice prze³omów ewolucji. W ksi¹¿ce omawia siê osiem takich prze³o-mów. Pierwszym z nich to przejœcie od powielaj¹cych siê cz¹steczek do po-pulacji cz¹steczek w prakomórkach. Ostatni, ósmy to przejœcie od spo³eczeñ-stwa naczelnych do spo³eczeñstw ludzkich9. Autorzy przytaczaj¹ argumen-ty, i¿ „decyduj¹cym krokiem w przejœciu od spo³eczeñstw ma³pich do ludz-kiego by³o wytworzenie siê jêzyka”10. Podkreœlaj¹ te¿ „podobieñstwa miêdzy mow¹ a kodem genetycznym. To dwa naturalne systemy, które umo¿liwiaj¹ dziedzicznoœæ nieograniczon¹”11. Najbardziej frapuj¹ce jest zakoñczenie ksi¹¿ki: „Uznaliœmy narodziny mowy za ostatni z zasadniczych prze³omów, jesteœmy bowiem biologami, a nie historykami. Powstanie jêzyka by³o koñ-cowym etapem, który wymaga³ ewolucji biologicznej, w sensie zmiany in-formacji genetycznej. Lecz od tamtych czasów nast¹pi³y dwie istotne zmia-ny w sposobie przekazywania informacji. Pierwsz¹ by³ wynalazek pisma.

Bez pisma czy odpowiadaj¹cego mu sposobu przechowywania informacji cywilizacja na wiêksz¹ skalê nie by³aby mo¿liwa — choæby dlatego, ¿e nie

9J. M a y n a r d S m i t h, E. S z a t h m a r y: Tajemnice prze³omów w ewolucji. Od narodzin ¿ycia do powstania mowy ludzkiej. Warszawa 2000, s. 27—29.

10Tam¿e, s. 29.

11Tam¿e.

da siê œci¹gn¹æ z ludzi podatków, nie prowadz¹c rejestru ich zobowi¹zañ.

Najnowszy prze³om, który odbywa siê na naszych oczach, to zastosowanie elektronicznych œrodków magazynowania i przekazywania danych.

Uwa-¿amy, ¿e skutki tej rewolucji bêd¹ równie g³êbokie, jak powstanie kodu ge-netycznego lub mowy ludzkiej — ale nie spieszno nam do pochopnego sta-wiania prognoz. Czy nasi potomkowie ¿yæ bêd¹ g³ównie w rzeczywistoœci wirtualnej? Czy wyewoluuje jakiœ rodzaj symbiozy miêdzy genetycznymi a elektronicznymi sposobami gromadzenia zasobów informacji? Czy urz¹-dzenia elektroniczne uzyskaj¹ zdolnoœæ samoodtwarzania i ewolucji i za-st¹pi¹ te prymitywne formy ¿ycia, które wyda³y je na œwiat? Nie wiemy”12. Pytania stawiane przez cytowanych tu biologów zas³uguj¹ niew¹tpliwie na namys³ filozofów. Wielokierunkowy.

2. W poprzednim punkcie próbowa³em umieœciæ ontologiê bytu spo³ecz-nego w szerszym kontekœcie ontologii „bez przymiotników”. Pora teraz usys-tematyzowaæ g³ówne w¹tki ontologii spo³ecznej. Za swego rodzaju „³¹cz-nik” miêdzy obu warstwami myœli Lukácsa mo¿na uznaæ tezê nastêpuj¹-c¹: „Forma za³o¿enia teleologicznego jako materialna zmiana materialnej rzeczywistoœci pozostaje z ontologicznego punktu widzenia czymœ zasad-niczo nowym”13.

Najwa¿niejsz¹ mo¿e, a z pewnoœci¹ — jakoœ zaskakuj¹c¹ w kontekœcie marksistowskiej tradycji — jest teza nastêpuj¹ca: „[...] pod wzglêdem fun-damentalnej struktury ontologicznej byt spo³eczny jest w swym charakte-rze jednorodny: jego ostatecznymi »elementami« s¹ dokonywane pcharakte-rzez lu-dzi za³o¿enia teleologiczne, nie wykazuj¹ce zasadniczo ró¿nych cech w ob-rêbie swych podstawowych w³aœciwoœci bytowych zarówno wewn¹trz, jak i na zewn¹trz sfery ekonomicznej”14. Niezwykle interesuj¹ca jest — kom-plementarna poniek¹d do poprzedniej teza charakteryzuj¹ca stosunek „miê-dzy baz¹ ekonomiczn¹ i nadbudow¹ ideologiczn¹”. Ów stosunek „ukazuje sw¹ genezê ontologiczn¹ [...] ju¿ w ka¿dym akcie pracy, której rozga³êzie-nia i wysubtelnierozga³êzie-nia, a tak¿e zmiany funkcji winny byæ systematycznie uwidaczniane w analizie sfery ekonomicznej i nadbudowy”15. (Osobiœcie, chêtnie bym powiedzia³, i¿ — w ujêciu Lukácsa — byt spo³eczny ma naturê fraktaln¹. Czy jest jednak pewna tylko ciekawostka, czy te¿ mo¿na by³o-by wyci¹gn¹æ z tej obserwacji jakieœ wnioski, co do mo¿liwoœci zastosowa-nia matematycznej teorii fraktali do opisu rzeczywistoœci spo³ecznej — kwe-stii tej nie mogê w tym miejscu rozstrzygaæ).

12Tam¿e, s. 203.

13G. L u k á c s: Historia i œwiadomoœæ..., s. 432.

14L u k á c s, II, s. 539.

15G. L u k á c s: Historia i œwiadomoœæ..., s. 539—540.

141

Györgya Lukácsa ontologia historyczna globalizacji

Swego rodzaju konsekwencj¹ uznania pracy za swego rodzaju funda-ment bytu spo³ecznego jest te¿ przyznanie donios³ej roli — i w strukturze, i w dynamice rzeczywistoœci spo³ecznej — (spo³ecznemu) podzia³owi pracy.

Kategoria ta pojawia siê wielokrotnie i w ró¿nych kontekstach; w szcze-gólnoœci zró¿nicowanie klasowe jest okreœlone przez Lukácsa jako „histo-rycznie najwa¿niejsza forma” spo³ecznego podzia³u pracy16. Szkoda, ¿e ta tak wa¿na kategoria w ¿adnym miejscu Ontologii nie jest poddana syste-matycznej analizie. Podkreœlaj¹c wiêc jej donios³oœæ, ograniczê siê do przy-toczenia jednego ze sformu³owañ mo¿liwie lapidarnie i dobitnie ukazuj¹-cej sposób pos³ugiwania siê ni¹ przez Lukácsa. Powiada on tak: „[...] roz-wój podzia³u pracy ze swej w³asnej samorzutnej dynamiki wy³ania kate-gorie coraz wyraziœciej spo³eczne”17. Odnotujmy, ¿e i to — wielorako wa¿-ne dla Lukácsa — stwierdzenie sta³oby siê niezrozumia³e bez przyjêcia

za-³o¿enia o pierwotnoœci przyrody wzglêdem bytu spo³ecznego

Jak powiada w pewnym miejscu Lukács, „[...] tym, co istnieje pierwot-nie, jest dynamiczna totalnoœæ [...] jakaœ jednia kompleksowoœci i procesu-alnoœci”18. Jest wiêc zrozumia³e, ¿e dalsza prezentacja lukácsowskiej onto-logii spo³ecznej musi skupiæ siê w³aœnie na procesach.

Spraw¹, na któr¹ warto zwróciæ szczególn¹ uwagê, jest fakt, ¿e nieja-ko centraln¹ kategori¹ opisuj¹c¹ procesualny wymiar bytu spo³ecznego jest reprodukcja (a nie na przyk³ad — walka klasowa, jak tego mo¿na

by-³oby — byæ mo¿e: ulegaj¹c stereotypom — oczekiwaæ). Poœwiêca jej w

czê-œci II du¿y, blisko trzystustronicowy rozdzia³. Zaczyna go od podkreœlenia, i¿ „praca [...] jako rozwiniêta kategoria bytu spo³ecznego osi¹gn¹æ mo¿e prawdziwe i adekwatne istnienie tylko w jakimœ kompleksie spo³ecznym, który wystêpuje i reprodukuje siê w formie procesu”19.

Warto te¿ zwróciæ uwagê na „posiadaj¹cy ostatecznie decyduj¹ce zna-czenie biegunowy charakter kompleksu globalnego. Te dwa bieguny, któ-re wyznaczaj¹ granice ruchów któ-reprodukcyjnych i okktó-reœlaj¹ te ruchy, za-równo w pozytywnym, jak i w negatywnym sensie, to — po jednej stronie

— procesy reprodukcji w swej ekstensywnej i intensywnej postaci, po dru-giej stronie — jednostkowi ludzie, których reprodukcja jako jednostek sta-nowi bytow¹ podstawê reprodukcji globalnej”20. W¹tek ten powróci, w nie-co skonkretyzowanej postaci, w analizie procesów globalizacyjnych.

Proces reprodukcji, bêd¹c — zasadniczo (co wynika zreszt¹ z natury pracy ludzkiej, jako aktywnoœci maj¹cej charakter rozstrzygniêæ teleologicz-nych) — procesem reprodukcji rozszerzonej, ma charakter kierunkowy (choæ

16L u k á c s, II, s. 218.

17Tam¿e, s. 191.

18L u k á c s, I, s. 459.

19L u k á c s, II, s. 183.

20L u k á c s, II, s. 359.

nie teleologiczny). Pozwala to Lukácsowi na opis pewnej iloœci g³ównych trendów (tendencji) rozwojowych, które — jego zdaniem — charakteryzu-j¹ proces reprodukcji bytu spo³ecznego. Opis ten jest niew¹tpliwie istotnym sk³adnikiem jego spo³ecznej ontologii. Przyjrzyjmy mu siê wiêc bli¿ej.

Dla przejrzystoœci wyró¿nijmy kilka ich grup. Mamy wiêc, po pierwsze, trendy, które mo¿na by³oby (roboczo!) nazwaæ „ontologicznymi”. Ich cha-rakterystykê zawiera np. nastêpuj¹ca wypowiedŸ Lukácsa: „[...] zasadni-czy kierunek samokszta³towania siê bytu spo³ecznego polega [...] na za-stêpowaniu czysto przyrodniczych okreœleñ ontologicznymi formami mie-szanymi przyrodniczoœci i uspo³ecznienia [...]. G³ówna tendencja wytwa-rzaj¹cego siê w ten sposób procesu rozwojowego to sta³y przyrost sk³adni-ków o charakterze czysto lub w przewa¿aj¹cej mierze spo³ecznych, a wiêc

»odsuwanie bariery przyrodniczej« [...], jak zwyk³ by³ mawiaæ Marks”21. Do tej grupy nale¿a³oby zaliczyæ te¿ charakteryzowany przez Lukácsa w III to-mie Ontologii — jeden z trzech „wielkich procesów omawianych przez Marksa”: „Powstanie bytu spo³ecznego jest [...] pewnym przekszta³ceniem cz³owieka [...] pod tym wzglêdem, ¿e procesualne przeobra¿enie sposobów bytu po raz pierwszy stwarza podmioty i przedmioty”22.

Grupê drug¹ stanowi¹ ró¿ne, acz blisko splecione ze sob¹ trendy (na-zwijmy je „antropologicznymi”), które dobrze charakteryzuje na przyk³ad taka oto teza: „[...] centraln¹ treœæ dziejów stanowi to, jak cz³owiek rozwi-ja³ siê od samej tylko jednostkowoœci [...] do [postaci] cz³owieka rzeczywi-stego, osobowoœci [...], indywidualnoœci”23.

Wreszcie mamy grupê trendów o charakterze, powiedzmy, „spo³eczno-ekonomicznym” (w wê¿szym sensie tego okreœlenia). W jednym z tych tren-dów ³¹cz¹ siê przekszta³cenia struktury spo³ecznej (i fizycznej zarazem) przestrzeni z przeobra¿eniami pewnych ontologicznych w³aœciwoœci bytu spo³ecznego: „[...] wraz z powstaniem pierwszych miast uczyniony zosta³ pierwszy krok w procesie uspo³ecznienia spo³ecznego bytu”24. Nieco podob-ny trend jest opisapodob-ny nastêpuj¹co: „Uspo³ecznienie jako ogólpodob-ny skutek tego procesu rozwojowego przejawia siê tak¿e w tym, ¿e ten rodzaj za³o¿eñ — z góry ju¿ cechuj¹cych siê czystym charakterem spo³ecznym — które nie maj¹ bezpoœrednio na wzglêdzie wymiany materii ludzi z przyrod¹, lecz obliczone s¹ na to, aby wywrzeæ wp³yw na innych ludzi, nak³aniaj¹c ich z kolei do przeprowadzenia pojedynczych za³o¿eñ teleologicznych po¿¹da-nego typu, stale iloœciowo wzrasta i nabiera znaczenia. Tak zasadniczy

21L u k á c s, I, 435.

22G. L u k á c s: Wprowadzenie do ontologii bytu spo³ecznego. Cz. III: Prolegomena.

Warszawa 1985 (dalej jako: L u k á c s, III).

23L u k á c s, II, s. 361.

24Tam¿e, s. 215.

143

Györgya Lukácsa ontologia historyczna globalizacji

zwrot w procesie wzrostu uspo³ecznienia bytu spo³ecznego nie mo¿e w ¿a-den sposób wyst¹piæ jako zjawisko izolowane”25.

Na zakoñczenie tego fragmentu naszych rozwa¿añ wymieñmy dwa spoœród trzech (trzeci omówi³em ju¿ wy¿ej; chodzi o rozwój relacji: podmiot

— przedmiot) ukazanych przez Marksa „wielkich procesów”.

Po pierwsze, jest to proces polegaj¹cy na tym, ¿e „ka¿dorazowy

spo-³ecznie konieczny czas pracy dla reprodukcji cz³owieka wykazuje sta³¹ ten-dencjê malej¹c¹”. Inaczej mówi¹c, „wydajnoœæ pracy wykazuje tenten-dencjê rosn¹c¹”26.

Po drugie, chodzi o „konieczny proces integrowania siê pierwotnie zu-pe³nie ma³ych grup ludzi w grupy wiêksze, w narody, w imperia, a¿ osta-tecznie pojawiaj¹ siê pierwsze zwi¹zki [pe³nej] realizacji [tego zintegrowa-nia] pod postaci¹ rynku œwiatowego i jego spo³ecznych oraz politycznych skutków, w których po raz pierwszy faktycznie daje siê zauwa¿yæ tenden-cja do utworzenia faktyczno-spo³ecznej jednoœci ludzkoœci”27. Jak widaæ,

Po drugie, chodzi o „konieczny proces integrowania siê pierwotnie zu-pe³nie ma³ych grup ludzi w grupy wiêksze, w narody, w imperia, a¿ osta-tecznie pojawiaj¹ siê pierwsze zwi¹zki [pe³nej] realizacji [tego zintegrowa-nia] pod postaci¹ rynku œwiatowego i jego spo³ecznych oraz politycznych skutków, w których po raz pierwszy faktycznie daje siê zauwa¿yæ tenden-cja do utworzenia faktyczno-spo³ecznej jednoœci ludzkoœci”27. Jak widaæ,