Powstaje pytanie o to, jakiego rodzaju model postêpowania nale¿a³oby uznaæ za trafny moralnie. Jako punkt wyjcia wemiemy chrzecijañski model cz³owieka. Model ten rekonstruuje bowiem bardzo wiele z naszych intuicji moralnych. Przede wszystkim tê zasadnicz¹, i¿ mamy obowi¹zek do ¿yczliwoci i zgo³a do uprzedzania swoj¹ ¿yczliwoci¹ ich wobec nas po-stawy (E1). Zasadê ¿yczliwoci wobec ka¿dego bliniego przyjmujemy za modelem ewangelicznym bez zmian:
(nE1) [nakaz powszechnej ¿yczliwoci] Recypient Y dzia³añ indyferent-nych dla aktora X winien reagowaæ dzia³aniami indyferentnymi lub pomagaæ X-owi w jego celach, o ile s¹ one tak¿e jego dobrami.
Nie s¹dzê jednak, by nasze intuicje moralne wyra¿a³y zgodê a w ka¿-dym razie nie wyra¿aj¹ jej intuicje moralne ni¿ej podpisanego na uczy-nienie z tego uniwersalnej regu³y postêpowania. Regu³a (E2) natomiast z³o dobrem zwyciê¿aj obowi¹zuje tylko na tym obszarze stosunków miêdzy-ludzkich, na którym prawdziwy jest ewangeliczny model cz³owieka. Roz-wa¿my najpierw postawê recypienta interakcji.
87
O potrzebie modyfikacji etyki normatywnej Nowego Testamentu
Zajmijmy siê sytuacj¹ zniewolenia. Kto doprowadzony jest (presj¹ psy-chiczn¹, grob¹ utraty ¿ycia, torturami itd.) do stanu, w którym na krañ-cow¹ krzywdê odpowiada czynieniem tego, co krzywdziciel s¹dzi, i¿ powi-nien on czyniæ, przekszta³cony wiêc zosta³ w istotê niezdoln¹ do podejmo-wania decyzji na podstawie w³asnego poczucia s³usznoci (np. cz³onka po-licji ¿ydowskiej pomagaj¹cej SS-manom przy wywózce ludzi z getta do Au-schwitz-Birkenau, w donosiciela s³u¿b tajnych, PRL czy dzisiejszych, szpie-guj¹cego na ich polecenie bliskich). Powiedzenie komu takiemu mi³uj nie-przyjacio³y swoje jest tylko utwierdzeniem go w zniewoleniu.
Gorzej, dostarcza mu wygodnej racjonalizacji ideologicznej dla jego po-ni¿enia. Taki zapewne sens mia³a nastêpuj¹ca idea w. Paw³a:
Ka¿dy [...] niech pozostanie w takim stanie, w jakim zosta³ powo³any.
Zosta³e powo³any jako niewolnik? Nie martw siê! Owszem, nawet jeli mo¿esz staæ siê wolnym, skorzystaj z twego niewolnictwa!
I Ko, 7, 202
Niewolnicy, ze czci¹ i bojani¹ w prostocie serca b¹dcie pos³uszni wa-szym doczesnym panom, jak Chrystusowi [...] Z ochot¹ s³u¿cie, jak gdy-bycie s³u¿yli Panu, nie ludziom.
Efe, 6, 56
Wezwania takie, skierowane do ludzi, którzy wedle ówczesnych pojêæ (miêdzy innymi Arystotelesa) nie byli w³aciwie ludmi, lecz mówi¹cymi narzêdziami, których w³aciciel mia³ pe³ne prawo po prostu zabiæ i zaku-piæ na ich miejsce innych, ot, jakby wyrzuca³ jedn¹ tunikê i zastêpowa³ modniejszymi, otó¿ wezwania takie i wyra¿aj¹c¹ siê w nich postawê
uwa-¿am za niemoralne. Nakaz mi³oci nieprzyjació³ traci sens moralny, kiedy nieprzyjaciel nas zniewala, albowiem traci wówczas walor ewangeliczny model cz³owieka. Wedle naszych, a w ka¿dym razie moich, intuicji moral-nych istota zniewolona mo¿e odzyskaæ cz³owieczeñstwo tylko wówczas,
je-li zdobêdzie siê na odwagê (bo wy³amanie siê z og³upionego niewol¹ t³u-mu wymaga olbrzymiej odwagi) uczynienia z³a swet³u-mu ciemiêzcy, a wiêc jeli odpowie buntem na ekstremalne z³o. Nie jest bowiem tak, ¿e jak to przyjmowa³ implicite Chrystus ka¿dy z nas ma spontaniczn¹ sk³onnoæ do odpowiadania z³em na z³o i ¿e problem moralny polega tylko na tym, i¿by tê sk³onnoæ do walki w nas wykorzeniæ. Problem polega przede wszystkim na tym, ¿e ludzie poddani presji prawdziwie ekstremalnej nie s¹ w stanie siê w ogóle zdobyæ na wrogoæ, ¿e wdrukowano im uleg³oæ do tego stopnia, ¿e nie s¹ w stanie zdobyæ siê na bunt. W takich to warun-kach dobrze jest czyniæ z³o swoim ciemiêzcom. Na tym polega³ przecie¿ pro-ceder obozu Auschwitz-Birkenau: aby wykorzeniæ sk³onnoæ do buntu, matkom zabierano dzieci, za ucieczkê jednego karano natychmiastowym
zagazowaniem arbitralnej liczby pozosta³ych, umêczonych torturami, g³od-nych wiêniów/wiêniarki trzymano godzinami na deszczu. I niewielu wstê-powa³o do ruchu oporu, nie byli w stanie siê oprzeæ. Wiêcej, jak przenikli-wie zauwa¿a przenikli-wielki polski biolog i filozof nauki Ludwik Fleck, wszystkie te dzia³ania powodowa³y, ¿e wielu ludzi z oddaniem, psim wzrokiem pa-trzyli na prezentuj¹cych sw¹ moc i piêkno munduru SS-manów, gotowi do uczynienia wszystkiego co dany mundurowy czyniæ ka¿e. W naszych terminach: byli ju¿ zniewoleni. Dlatego to odczuwamy aprobatê moraln¹ dla wezwania, które jest dok³adnie niezgodne z zaleceniem w. Paw³a:
Walczê i umrê jedynie dlatego, ¿e w wychodku, jakim jest nasze ¿ycie,
¿yæ nie mogê, to ubli¿a s³yszysz! ubli¿a mi jako cz³owiekowi z god-noci¹ nieniewolnicz¹. Niech inni siê bawi¹ w hodowanie kwiatów czy socjalizmu, czy polskoci, czy czego innego w wychodkowej [...] atmosfe-rze [naszych czasów] ja nie mogê! To nie sentymentalizm, nie mazgaj-stwo, nie maszynka ewolucji spo³ecznej czy tam co, to zwyczajne cz³owie-czeñstwo. [...] bez walki, i to walki na ostre, jestem wprost bydlêciem ok³adanym kijem czy nahajk¹.
J. P i ³ s u d s k i: List do Feliksa Perla. Obecnoæ 1985, 9
Aprobuj¹c za postawê Pi³sudskiego zamiast tej zalecanej przez w. Paw³a, przyjmujemy tym samym, ¿e dla warunków ekstremalnych zasada z³o do-brem zwyciê¿aj traci walor moralny. Istotnie, w warunkach tych traci moc obowi¹zuj¹c¹ etyka chrzecijañska, która zostaje zast¹piona przez etykê rewolucyjn¹:
(nE2a) z³o skrajne nios¹ce grobê zniewolenia z³em normalnym od-pieraj.
Uznajemy wiêc bo s¹dzê, ¿e s¹ to doæ powszechne intuicje moraln¹ s³usznoæ buntu, gdy stawk¹ jest nasze cz³owieczeñstwo. Tego rodzaju etyka przewija siê przez bunty niewolników, pañszczynianych ch³opów, robot-ników dziewiêtnastowiecznych w USA i na Zachodzie Europy, ruch oporu
nawet w Auschwitz przeciw nazizmowi, a tak¿e przez pokojow¹ re-wolucjê Ghandiego, bunty w Gu³agu na prze³omie lat 1940/1950, rewolu-cjê wêgiersk¹ 1956 czy Solidarnoæ.
Wszystkie te dzia³ania, oparte deklaratywnie co nie raz podkrela-ne na etyce Nowego Testamentu by³y przez ten sam Testament za-kazane. Pogwa³cono go wiêc cokolwiek z³otouci mówili na ten temat.
Wszystkie te zaburzenia by³y skierowane zapewne niewiadomie prze-ciw Chrystusowej zasadzie (E2). Przecie¿ zgodnie z ni¹ na przyk³ad pod-dani trójw³adzy winni byli cieszyæ siê swym statusem zosta³e powo³a-ny na poddanego Biura Politycznego PZPR ciesz siê i pokornie zno tê
89
O potrzebie modyfikacji etyki normatywnej Nowego Testamentu
dolê, bo taki widaæ jest plan wiata u³o¿ony przez kochaj¹cego was wszyst-kich Boga. A tu papie¿ wbrew tradycji papieskiej potêpiaj¹cej powsta-nia narodowe 1830, 1863 akurat on, wyst¹pi³ na sztandarach rewolu-cji. On jeden post¹pi³ wbrew tradycji Kocio³a i odst¹pi³ od linii w. Paw³a.
Tak wiêc owo mylne za³o¿enie Jezusa z Nazaretu brzmi:
(*) Cz³owiek charyzmatyczny zawsze jest w stanie ochroniæ s³uszne (w ujêciu swego otoczenia) wartoci sam lub wraz z ufaj¹c¹ mu
dru-¿yn¹.
Niestety, tak nie jest. Skok Wa³êsy przez ogrodzenie stoczni, zdjêcia Jana Paw³a II na bramie stoczni wszystko to by³y okolicznoci drugo- czy da-lejrzêdne. Czy Wa³êsa wróci³ przez p³ot czy nie, inny przywódca (mo¿e An-drzej Gwiazda) zawar³by wraz ze swymi ludmi kompromis mo¿e m¹-drzejszy ni¿ 21 tworów roboczej wyobrani. W 1980 roku innej drogi nie by³o, mo¿na by³o jedynie zawrzeæ lepszy kompromis z PZPR. Ale to wszyst-ko zale¿a³o od rozpowszechnienia postaw buntowniczych w rozmaitych dziedzinach ¿ycia spo³ecznego. W sumie (E2) jest norm¹ zak³adaj¹c¹ fa³-szywy opis lat 19801981.
Wreszcie, czy da siê z normy (E3) co zrozumieæ na gruncie nieewan-gelicznego modelu cz³owieka?
A zatem nieewangeliczny normatywny model cz³owieka zawiera w wariancie recypienta zamiast linii do osi rzêdnych liniê buntu. Nie jest to jeszcze pe³ny obraz tego modelu. Nie sprowadza siê on bowiem po prostu do uznania za godny aprobaty ewangelicznego deskryptywnego mo-delu cz³owieka, a wiêc do rewizjonizmu uznaj¹cego, i¿ cz³owiek sam z sie-bie postêpuje moralnie i wszelka ingerencja w przyrodzony mu sposób po-stêpowania jest szkodliwa i naganna. Takie by³oby zapewne stanowisko etyki liberalnej. Wedle niej cz³owiek jest istot¹ konkurencyjn¹ i powinien ni¹ byæ. Winien zatem na obojêtnoæ ze strony innych ludzi reagowaæ obo-jêtnoci¹, a na z³o z³em. Chrzecijañska krytyka tego rodzaju etyki kon-kurencjonistycznej a z ni¹ krytyka socjalistyczna, bêd¹ca jedynie wzmoc-nieniem krytyki chrzecijañskiej, jest ca³kowicie trafna. Trafne jest te¿ wy-rastaj¹ce z ducha Ewangelii ¿¹danie, i¿bymy gotowi byli ofiarowaæ z góry nasz¹ ¿yczliwoæ innym ludziom. Z góry, to znaczy niezale¿nie od tego, czy s¹ do nas ¿yczliwie, obojêtnie czy wrogo usposobieni. W wietle tego, o czym by³a wy¿ej mowa, konieczny jest jedynie dodatek o ile tylko ich posta-wy wobec nas pozostaj¹ w granicach normalnych (to jest dopóki rozwa¿a-my obszar dzia³añ pomiêdzy obszarem ¿yczliwoci pe³nej i pe³nej
wrogo-ci). Znaczy to zatem, i¿ tak d³ugo, jak d³ugo spontaniczn¹ nasz¹ sk³on-noci¹ do reakcji na zachowania bliniego wobec nas samych jest chêæ odp³aty, tak d³ugo sk³onnoæ tê winnimy po chrzecijañsku powstrzymy-waæ i oferopowstrzymy-waæ mu ¿yczliwoæ. Kiedy jednak z³o to wzrasta tak dalece, i¿
zaczyna groziæ nam zanikiem naszej naturalnej sk³onnoci do odpowiedze-nia z³em, a wiêc zanikiem naszej sk³onnoci do buntu, wówczas zmieniæ winnimy drastycznie postawê. Wtedy w³anie, kiedy ju¿ budzi siê w nas uleg³oæ, winnimy zdobyæ siê na bunt i przeciwstawiæ ekstremalnemu z³u z³o normalne (bez okrucieñstwa i bez oczekiwania na wielk¹ nagrodê).
W sumie normatywny nieewangeliczny model cz³owieka mo¿na by³o-by streciæ dla wariantu recypienta powiedzeniem, ¿e wyra¿a on re-gu³ê jednego policzka: ka¿dy ma obowi¹zek przyj¹æ za³o¿enie o dobrej woli partnera interakcji, ale tylko do odwo³ania kiedy siê przekona, i¿ tam-ten grozi mu zniewoleniem, winien zdobyæ siê na uczynienie mu z³a; nad-stawianie drugiego policzka do uderzenia jest tylko zachêt¹ dla z³oczyñcy.
Kto za s¹dzi, ¿e mo¿na przez pojedyncze cudze dzia³ania (np. zaczerp-n¹æ wodê ze ród³a, które uchodzi za wiête, albo przez udzia³ we mszy na stadionie odprawianej przez duchowego przywódcê zgromadzenia) re-alnie przejæ od z³oczynienia do sk³onnoci czynienia dobra, poddaje siê at-mosferze otoczenia i traci w³asny ogl¹d na rzecz t³umnego albo ma inte-res, na przyk³ad poszerzenie rz¹du dusz Kocio³a.
Rozwa¿my teraz liniê zachowania aktora. Wedle normatywnego mo-delu ewangelicznego winien on powstrzymaæ siê od dzia³añ wrogich wo-bec partnera, a wykonywaæ jedynie dzia³ania motywowane ¿yczliwoci¹ wobec niego. I to roszczenie jest wedle naszych, a w ka¿dym razie moich, intuicji moralnych nies³uszne. W pewnym zakresie jest ono uzasadnione
w zakresie normalnym. Rozwa¿my jednak stan zbieszenia. Oto kto po-pad³ w stan, w którym na najwiêksz¹ ¿yczliwoæ odpowiada wrogoci¹.
W tego rodzaju sytuacji jedynym sposobem wyprowadzenia go ze z³oczy-nienia jest obojêtnoæ, a jeli i to nie skutkuje wyrz¹dzenie mu z³a. I na to, by w tego rodzaju warunkach wyrz¹dzaæ z³o, nasze intuicje moralne wyra¿aj¹ pe³n¹ zgodê. Wedle okrelenia prawniczego chuligan jest to kto
taki, kto dokonuje czynu przestêpnego nie dla uzyskania jakiegokolwiek innego celu, jak tylko po to, aby zamanifestowaæ lekcewa¿enie porz¹dku publicznego. Nie jest to okrelenie zbyt dalekie od powiedzenia, ¿e czyn chuligañski, podobnie jak czyn totalnego terrorysty, wyrasta z postawy zbieszenia, ewentualne za racje przez aktorów tego rodzaju czynów po-wodowane s¹ niczym wiêcej jak tylko ideologiczn¹ mask¹. I otó¿ nie mamy najmniejszych w¹tpliwoci co do tego, ¿e praworz¹dne s¹dy maj¹ moralny tytu³ do tego, aby karaæ, a wiêc wyrz¹dzaæ z³o, chuliganom i terrorystom.
Zawieszamy zatem zasadê z³o dobrem zwyciê¿aj do warunków zbiesze-nia, rozumiej¹c, ¿e ³ad publiczny opiera siê na pewnej surowoci stosun-ków miêdzyludzkich. Jeli wiêc idzie o normatywny obraz aktora, to nie-ewangeliczny model cz³owieka postuluje ograniczenie postawy wrogoci do obszaru, w którym wolno oczekiwaæ od recypienta altruizmu b¹d
egoty-91
O potrzebie modyfikacji etyki normatywnej Nowego Testamentu
zmu. W sumie normatywny nieewangeliczny model cz³owieka co do (E2) brzmi:
(nE2a) [Nakaz postawy buntowniczej wobec z³a ekstremalnego] Recy-pient Y dzia³añ powinien w obszarze normalnym przestrzegaæ normy (nE1), po przekroczeniu jednak obszaru z³a normalnego winien prze-ciwstawiæ siê niewol¹cemu go aktorowi X, nawet przemoc¹, jeli to ko-nieczne;
(nE2b) [Nakaz postawy indyferentnej, a w koñcu buntowniczej wobec dobra ekstremalnego] aktor X w warunkach normalnych winien utrzy-mywaæ recypienta Y w pewnej surowoci, karz¹c go za wykroczenia;
kiedy jednak Y mimo to trwaæ bêdzie w stanie patologicznej
¿yczliwo-ci i rozci¹gaæ nadal sw¹ ¿yczliwoæ ponad normaln¹ dobroæ, Y winien zostaæ ukarany przez X-a najpierw d³ugotrwa³¹ indyferencj¹, a
je-li i to nie pomo¿e, Y winien zostaæ ukarany z³em normalnym; aktor X tak tylko mo¿e sam obroniæ siê przed zbieszeniem przez Y-a.
Ad (a): Ró¿nica prezentowanego wy¿ej modelu z deskryptywnym ewan-gelicznym modelem cz³owieka polega na tym, ¿e linia postêpowania recy-pienta pozostaje przy obojêtnoci partnera stale w obszarze ¿yczliwocio-wym, wkracza za w obszar wrogi dopiero dla tego natê¿enia wrogoci part-nera, przy którym wrogoæ recypienta zaczyna opadaæ. Wówczas ma on nie prawo, ale zgo³a obowi¹zek moralny do samoobrony.
Ad (b): Ró¿nica w porównaniu z normatywnym ewangelicznym modelem cz³owieka polega na tym, ¿e obszar powinnej ¿yczliwoci jest zawê¿ony, a nastêpnie zalecana jest d³ugotrwa³a ignorancja wobec partnera (na przy-k³ad niewra¿liwoæ na prezenty polegaj¹ca dajmy na to na ich zwro-cie lub demonstracyjnym oddaniu fundacji zdrowia czy na dozbrojeniu wspólnego im pañstwa lub temu podobne), a w koñcu siêgniêcia po kary bêd¹ce (nieekstremalnym) z³em dla Y-a.
I wreszcie, kwestia drugiego policzka. Tu ju¿ Jezus z Nazaretu moc-no pob³¹dzi³. Za wiele myla³ o jedmoc-nostce, za ma³o o jej funkcjomoc-nowaniu w spo³ecznoci. Otó¿ literalne i masowe stosowanie zasady (E3) jest poza mo¿e okazjonalnymi przypadkami niemo¿liwe do stosowania. Na rzecz refutacji tej zasady ewangelicznej wskazuje ca³a historia ludzka i ta przed Chrystusem, i ta po nim. Zasada (E1) s³usznie wskazuje na koniecz-noæ powstrzymania siê od zemsty po pierwszym policzku tyle mo¿na i trzeba wytrzymaæ. Jednak przy ponowieniu ataku mam raz jeszcze ¿ycz-liwie na to odpowiedzieæ? Kto mi kradnie parê butów w nocy. Czy mam czuwaæ w tê noc, by móg³ sobie dobraæ odpowiadaj¹cy mu garnitur? A na-stêpnej daæ mu wybraæ stosowny do garnituru krawat? Te idee Jezusa robi¹ wra¿enie niedomylanych. Dlatego norma (E3) winna byæ zast¹pio-na jakim sformu³owaniem w rodzaju tego oto:
(nE3) [nakaz przyjêcia pierwszego policzka wraz z walk¹ z nastêpny-mi] Jeli recypient Y otrzymuje od aktora X-a z³o za z³em, akt ten raz winien byæ przyjmowany ¿yczliwie i nie skutkowaæ z³ami Y-ka nasta-wionymi na odwet na X-ie. Ale na tym koniec inaczej Y móg³by zgo³a popaæ w zniewolenie wobec X-a.
I wreszcie ostatnia z kanonicznych norm Chrystusa: [z³o dobrem zwy-ciê¿aj] (por. wy¿ej E4): aktor X powinien realizowaæ dobra Y-ka, tak¿e wte-dy, kiedy s¹ one równie¿ jego dobrami i kiedy s¹ jego lub osób trzecich z³a-mi.To piêkna idea. A¿ siê chce, by by³a realizowana. Niestety, poza leka-rzami z organizacji Lekarze bez granic, niewielu innych chce leczyæ tro-pikalne choroby za marne pieni¹dze, poza zakonnicami sprz¹taj¹cymi w hospicjach pod³ogi, pociele czy w.c. i na ka¿de zawo³anie prezentuj¹cy-mi prezentuj¹cy-mi³e obejcie i pogodny uprezentuj¹cy-miech itd. Za³o¿enie jednak [E4] jest po pro-stu jawnym fa³szem dla ogromnej wiêkszoci ludzi: wiadectwem nie tylko wojny, ale i kataklizmów przyrodniczych pozostaj¹cych poza mo¿liwocia-mi wolnej woli cz³owieka. Tak wiêc, do (*) musimy dodaæ:
(**) najbardziej charyzmatyczna osobowoæ lidera nie doprowadzi do rewolucji, chyba ¿e bêdzie on/ona musia³/a byæ powolny/a masom oby-watelskich, wtedy jego/jej charyzma doda si³ walcz¹cym jakich nowych ludzi, os³abi dodatkowo kontrrewolucjonistów (na przyk³ad z aparatu SB lub aparatczyków z PZPR);
(***) wobec kataklizmów przyrodniczych ludzkie wysi³ki mog¹ tylko usun¹æ odleg³e skutki tych klêsk.
A skoro tak, skoro nieszczêcia dziej¹ siê naturalnym trybem, to status nor-my (E4) ulega zmianie. Wszelka norma ma postaæ: ludzie o w³asnociach R czyñcie stan rzeczy p w warunkach W, czyli: powinno byæ tak, ¿e ka¿dy cz³owiek o w³asnociach R realizuje stan rzeczy p. Warunki niezbêdne sen-sownoci normy s¹ wiêc takie:
w³asnoci W mog¹ wyst¹piæ u pewnych ludzi ³¹cznie zdolnych do wykonania dzia³añ prowadz¹cych do p;
warunki W nie mog¹ byæ sprzeczne z ¿¹danym stanem rzeczy p.
Tymczasem warunki rewolucyjne (wrzenie) wystêpuj¹ rzadko i s¹ nie-przewidywalne numerycznie (dobra teoria potrafi okreliæ jeno ich klasy).
A modlitwy o przyhamowanie ocieplenia klimatu ziemskiego trzeba raczej kierowaæ do prezydenta USA i sekretarzy Komunistycznej Parii Chin ni¿
do Chrystusa. Przy za³o¿eniu trafnoci spostrze¿eñ (**) i (***) norma (E4) jest wiêc, podobnie jak polecenie nie oddychaj czy nakaz wstrzymania tsunami. Takie normy s¹ w³anie bezsensownymi normatywnie nakazami.
93
O potrzebie modyfikacji etyki normatywnej Nowego Testamentu
W³¹czenie jej do korpusu norm obowi¹zuj¹cych czyni ca³oæ nierealizowal-n¹. W (E4) nie ma ju¿ co poprawiaæ trzeba jej po prostu poniechaæ.
Oto wiêc zr¹b etyki generowanej przez nieewangeliczny model cz³o-wieka:
(nE1) [nakaz powszechnej ¿yczliwoci];
(nE2a) [nakaz postawy buntowniczej wobec z³a ekstremalnego];
(nE2b) [nakaz postawy indyferentnej, a w koñcu buntowniczej wobec dobra ekstremalnego];
(nE3) regu³a pierwszego policzka;
(nE4) nie obowi¹zuje norma: z³o dobrem zwyciê¿aj jako norma uniwer-salna.
Zapewne, nie jest to bardzo rozbudowana etyka, st¹d i jej zastosowa-nia na przyk³ad do moralnych problemów wspó³czesnoci by³yby ograni-czone. Jest to po prostu to, co da siê nadbudowaæ nad deskryptywnym nie-ewangelicznym modelem cz³owieka. Celem moim by³o natomiast przepa-trzenie filozoficznych podstaw etyki Chrystusa i pokazanie, ¿e etyka ta za-wiera:
Chrystusow¹ normê ¿yczliwoci powszechnej (E1) akceptowaln¹ ja-ko (nE1) w szkicowanym tu ujêciu;
z kolei (E2) nie uwzglêdnia efektu zniewolenia i zbieszenia, a nad-to nie ró¿nicuje sytuacji ofiary i agresora; wymaga wiêc silnej ko-rekty zaproponowane zosta³y zamiast niej normy (nE2a) i (nE2b);
(E3) musi ulec korekcie (wyk³adni zawê¿aj¹cej) (por. nE3) i nie mo¿e byæ uznawana za normê uniwersaln¹;
(E4) ta norma oparta jest na tak fa³szywej socjologii, ¿e nie daje siê po prostu skorygowaæ i trzeba j¹ usun¹æ.
Podsumowuj¹c: etyka Chrystusa zawiera normê kluczow¹ (E1) godn¹ ak-ceptacji; norma (E2) wymaga powa¿nych korekt; norma (E3) musi zostaæ realistycznie zawê¿ona; (E4) nie nadaje siê do akceptacji nie widzê te¿
sposobu, by j¹ jako skorygowaæ.
Na zakoñczenie chcê podkreliæ, ¿e rekonstrukcja deskryptywnego mo-delu cz³owieka, a tak samo uznanie norm (E1-4) za ewangeliczne to hipotezy, które nie musz¹ byæ prawdami. Podobnie hipotetyczny jest nie-ewangeliczny model cz³owieka. A co powiedzieæ o normach (nE1), (E2a-b), (nE3) i odrzuceniu (E4)... Jak wiadomo od czasów Davida Humea, Frie-dricha Engelsa czy Pierrea Duhema karmimy siê tyko hipotezami, niczym wiêcej. Warto te¿ by chrzecijanie siêgali raczej do ludzkiego poczucia s³usz-noci ni¿ do dogmatów, które przy pewnych za³o¿eniach (por. nieewanglicz-ny model cz³owieka) okazuj¹ siê w¹tpliwe i trzeba je zwyczajnie poprawiæ.
W nauce to nic nadzwyczajnego ka¿da teoria jest poprawiana. Czy to
prawa Galileusza, zasady mechaniki Isaaca Newtona, czy teorii ewolucji i teoria reprodukcji Karola Marksa wszystko to jest analizowane, by wy-dobyæ te okruchy prawdy, które zawiera, i które mog¹ pos³u¿yæ w dalszych usprawnieniach koncepcji wyjciowej. Dlaczego mia³oby byæ inaczej z filo-zofi¹ cz³owieka (w³¹czaj¹c w to etykê normatywn¹)?
W£ODZIMIERZ LORENC