Profesora Kazimierza lêczkê (podówczas zreszt¹ docenta doktora, jesz-cze bez magicznego hab. przed nazwiskiem) pamiêtam jako entuzjastê idei postêpu w filozofii. W jego postawie (zauwa¿y³em to, co prawda, du¿o póniej) mo¿na by³o dostrzec wyrany lad duchowego pokrewieñstwa z Pierreem Teilhardem de Chardin. Obaj z pierwszego wykszta³cenia byli geologami; ze studiów przyrodoznawczych wnieli wiêc w swój drugi,
w³a-ciwy zawód filozofiê szczególny typ kultury umys³owej przyrodni-ka-intelektualisty. Jego cechy charakterystyczne, które da³o siê dostrzec tak¿e u Kazimierza, to: fascynacja prawd¹ materialn¹, dowiedln¹ empi-rycznie, ale równoczenie ogromny szacunek i zaufanie do spekulatyw-no-logicznych metod budowania abstrakcyjnych schematów teorii,
wyja-niaj¹cych strukturê rzeczywistoci na g³êbszym poziomie ni¿ empiryczny.
Do tego dosz³o jeszcze co równie wa¿nego: wysoki stopieñ usystematyzo-wania wiedzy o budowie utworów geologicznych zaowocowa³ g³êbok¹ wiar¹ w istnienie i poznawalnoæ tego rodzaju prawdy, któr¹ w odró¿nieniu od prawdy przedmiotowej nale¿a³oby nazwaæ prawd¹ strukturaln¹; cho-dzi o prawdê odnosz¹c¹ siê do najg³êbszego, najbarcho-dziej fundamentalne-go poziomu uporz¹dkowania rzeczywistoci. Codzienny kontakt naukowo--poznawczy ze wiatem nieo¿ywionej przyrody sprzyja bowiem utrwale-niu przekonania, ¿e wiat jako ca³oæ jest harmonijnie zorganizowan¹, zin-tegrowan¹ jednoci¹; a jeli tak, to w szczególnoci wszystko ma swój sens.
Przenosz¹c ten sposób nastawienia do rzeczywistoci i towarzysz¹cy mu zespó³ przekonañ na obszar filozofii takiej, jak¹ m³odemu adeptowi nauk przyrodniczych, który decydowa³ siê kszta³ciæ dalej w zakresie królowej
25
Z dziejów pewnego filozoficznego entuzjazmu
nauk i sztuk wyzwolonych, mia³a do zaoferowania kadra akademic-ka PRL-owskich uczelni w latach szeædziesi¹tych1 trzeba by³o zmie-rzyæ siê przede wszystkim z problemem prawide³ spo³ecznego rozwoju. To by³a bowiem istotna nowoæ w porównaniu z dotychczasowym polem za-interesowañ i kompetencji. wiat cz³owieka, z jego z³o¿onym ¿yciem we-wnêtrznym z jednej strony, obejmuj¹cym zagadnienia wiadomoci, woli, uczuæ i pragnieñ, a z drugiej z ca³¹ skomplikowan¹ sieci¹ powi¹zañ miê-dzyludzkich, w tym instytucji pañstwowych, spo³ecznych, prawnych czy religijnych, to przecie¿ co zupe³nie innego ni¿ wiat ska³ magmowych, jaskiñ krasowych czy prehistorycznych skamielin. Czy w nim, w tym no-wym wiecie, obowi¹zuje tak samo wysoki stopieñ uporz¹dkowania? Czy tu te¿ mo¿na mówiæ o prawdzie strukturalnej, ods³aniaj¹cej najg³êbszy poziom organizacji ³adu spo³ecznych wiêzi? Czy w tym wiecie tak¿e ka¿-de zjawisko i ka¿dy fakt ma swój g³êboki, lecz przejrzysty, bo poznawalny sens?
Na te pytania, narzucaj¹ce siê z ca³¹ si³¹ temu, kto próbuje nagi¹æ swój umys³ wyszkolony do rozwi¹zywania innego rodzaju problemów, by spro-staæ jakociowo nowym wyzwaniom na te pytania mo¿na próbowaæ szu-kaæ odpowiedzi, pos³uguj¹c siê intuicj¹, obserwacj¹ i zdrowym rozs¹dkiem.
Ale nie tylko: istniej¹ przecie¿ gotowe teorie spo³eczne, i to takie, które wchodz¹ w zakres kompetencji wspó³czesnej filozofii. Wszak w podrêczni-ku, z którym obowi¹zkowo musia³ siê zapoznaæ ka¿dy ówczesny student, napisane jest wyranie: Marksizm jest ca³kowitym i wszechstronnym sys-temem teoretycznym [...] i przedstawia siê jako uporz¹dkowany zbiór twier-dzeñ naukowych, które obejmuj¹ poznanie rzeczywistoci we wszystkich jej przejawach, stanowi¹c harmonijn¹, wewnêtrznie skoordynowan¹ ca³oæ.
W podstawy marksistowskiego systemu wchodz¹: filozofia w najszerszym tego s³owa znaczeniu, nauka o spo³eczeñstwie i prawach jego rozwoju, eko-nomia polityczna oraz nauka o strategii i taktyce walki proletariatu2. Nie ma siê wiêc co dziwiæ, ¿e umys³ nawyk³y do porz¹dkowania danych empi-rycznych z u¿yciem narzêdzi takiej teorii, która mo¿liwie najg³êbiej siêga ku ukrytym podstawom zjawiskowego ³adu, z pe³nym zaufaniem pod¹¿y
1Kazimierz lêczka ukoñczy³ w 1960 roku Akademiê Górniczo-Hutnicz¹ w Krako-wie, uzyskuj¹c stopieñ naukowy magistra in¿yniera geologa, a potem zwi¹za³ siê z Uni-wersytetem Warszawskim, gdzie w 1964 roku zosta³ absolwentem podyplomowego stu-dium afrykanistycznego, a nastêpnie by³ s³uchaczem stustu-dium doktoranckiego z filozofii, w ramach którego obroni³ najpierw pracê magistersk¹ (1968), a nastêpnie doktorsk¹ z filozofii. By³o to w roku 1970. Temat rozprawy brzmia³: Uniformitaryzm i aktualizm w teorii geologicznej Charlesa Lyella, a promotorem by³ prof. W³adys³aw Krajewski.
2A. S c h a f f: Wstêp do teorii marksizmu. Warszawa 1948, s. 7. [Podkrelenie w tekcie moje K.W.]
za przewodnikiem, który obiecuje dotrzeæ dalej ni¿ inni w poszukiwaniu ostatecznego sensu widzialnej rzeczywistoci, nie tylko w przyrodniczym, lecz i w spo³ecznym jej wymiarze3.
W wysi³kach badawczych, coraz bardziej samodzielnie podejmowanych przez Kazimierza lêczkê, widaæ jak na d³oni w³anie tê pasjê odkrywa-nia rzeczy ukrytych od czasu stworzeodkrywa-nia wiata: im dalej w g³¹b, tym le-piej; im mniej oczywiste s¹ ustalenia badawcze, tym wyraniejszy to sy-gna³, ¿e siêgnêlimy tam, gdzie rozstrzygaj¹ siê najbardziej fundamental-ne sensy. Po to jest filozofia, by porzuciæ powierzchniê zjawisk i zst¹piæ w niewidzialn¹ krainê obiektywnej istoty. Ambicj¹ naszego bohatera nie jest jednak odkrywanie istot pojedynczych przedmiotów konia czy jam-nika, a nawet czego tak wysublimowanego, jak europejski sposób bycia cz³owiekiem4 lecz celem jest zrozumienie istotnego mechanizmu spo³ecz-no-historycznych przemian wielkiej, ogólnoludzkiej wspólnoty.
Ukoronowaniem filozofii od samego pocz¹tku by³a refleksja nad by-tem; lecz dzi dopiero, wskutek stulecia trwaj¹cej ewolucji filozoficzne-go mylenia, dochodzimy do dostatecznie wysoko rozwiniêtej metodologii owej refleksji, by siêgn¹æ po zrozumienie podstaw tej odmiany bytu, któr¹ filozofia dotychczas uporczywie ignorowa³a, udaj¹c (z coraz marniejszym skutkiem), ¿e jej badanie i opis nie wymagaj¹ ¿adnych szczególnych, od-rêbnych narzêdzi czy zabiegów, wystarczy bowiem potraktowaæ j¹ po pro-stu jako jedn¹ z wielu czêci wszechogarniaj¹cej rzeczywistoci bytu. Cho-dzi, rzecz jasna, o byt spo³eczny postrzegany teraz jako nowa jakoæ, charakteryzuj¹ca siê znacznie wiêkszym stopniem z³o¿onoci, a zatem
wy-3Nie od rzeczy bêdzie uwiadomiæ sobie, i¿ ta nadzieja i zaufanie o¿ywia³y wów-czas równie¿ intelektualne poszukiwania ludzi myl¹cych samodzielnie, nowoczenie i bynajmniej nie p³ytko. Na przyk³ad Marek Siemek, buduj¹c sw¹ wizjê nowej filozofii drugiej po³owy XX wieku, filozofii ukonstytuowanej przez nowy typ odniesieñ do
ca³o-ci mylowego pola, który inauguruje now¹ p³aszczyznê mylenia, poród inicjato-rów owego prze³omu umieszcza obok Husserla i Heideggera tak¿e na przyk³ad now¹ wiadomoæ dwudziestowiecznego marksizmu, zw³aszcza w latach dwudziestych [czyli w czasie, gdy powstaje analizowana wnikliwie przez K. lêczkê w jego rozprawie habilitacyjnej praca G. Lukácsa Historia i wiadomoæ klasowa przyp. mój, K.W.]
gwa³townie wyzwalaj¹cego siê z pozytywistycznych i naturalistycznych dogmatów okresu II Miêdzynarodówki [...] nietrudno dostrzec, ¿e w³anie ta postaæ okaza³a siê szczegól-nie p³odna, dziêki temu za perspektywa marksistowska dostarczy³a myli wspó³-czesnej jednego z najskuteczniejszych narzêdzi umo¿liwiaj¹cych teoretyczn¹ identyfi-kacjê, a nastêpnie krytyczn¹ destrukcjê tego systemu, którego przezwyciê¿enie kon-stytuuje nowy, wspó³czesny par excellence, typ filozofii; tak stawia³ sprawê Marek Sie-mek w tekcie Myl drugiej po³owy XX wieku. Wprowadzenie. W: Drogi wspó³czesnej fi-lozofii. Red. M. S i e m e k. Warszawa 1978, s. 1920.
4Por. E. H u s s e r l: Kryzys europejskiego cz³owieczeñstwa a filozofia. Prze³. J. S i -d o r e k. Warszawa 1993.
27
Z dziejów pewnego filozoficznego entuzjazmu
magaj¹ca bardziej odpowiedzialnego i wnikliwego podejcia badawczego ni¿
to wszystko, czym dotychczas zajmowa³a siê refleksja nad bytem.
I oto badaczowi, szukaj¹cemu wyzwañ na miarê swych ambicji, trafia siê wielka gratka: jeden z najwybitniejszych ¿yj¹cych filozofów, György Lukács, og³asza w przeci¹gu paru kolejnych lat trzy kolejne tomy monu-mentalnego studium: Zur Ontologie des gesellschaftlichen Seins (Wprowa-dzenie do ontologii bytu spo³ecznego). Niemieckie wydania tych prac uka-zywa³y siê w latach 19711973, równolegle nieco tylko póniej po-jawia³y siê edycje wêgierskojêzyczne.
Kazimierz lêczka okaza³ siê bodaj¿e najpilniejszym jeli nie w Eu-ropie, to przynajmniej w Polsce czytelnikiem tekstów Lukácsa; tekstów bynajmniej nie³atwych ani banalnych, nie tylko ze wzglêdu na (stosun-kowo ³atw¹ do pokonania) barierê jêzykow¹5. O pilnoci, a tak¿e
owocno-ci tej lektury wiadczy naukowy dorobek Profesora z lat siedemdziesi¹-tych, w tym przede wszystkim praca habilitacyjna pod tytu³em Dialek-tyka procesu rewolucji. W sporze o Geschichte und Klassenbewusstsein6, a tak¿e (wymagaj¹cy ogromnej pracy translatorsko-edytorskiej) przek³ad ca³ego tekstu Ontologii bytu spo³ecznego7.
Chytry los sprawi³, ¿e w tym samym mniej wiêcej czasie, to jest w drugiej po³owie lat siedemdziesi¹tych, na Górnym l¹sku zaczê³o z tru-dem i mozo³em odradzaæ siê rodowisko filozoficzne; nie tyle mo¿e
odra-5Godny odnotowania jest fakt, ¿e (podobnie jak swego czasu Jaros³aw Iwaszkie-wicz nauczy³ siê duñskiego specjalnie po to, by w oryginale cieszyæ siê lektur¹ prac filozoficznych Sørena Kierkegaarda), Profesor lêczka zada³ sobie niema³y trud naucze-nia siê i to p³ynnie jêzyka wêgierskiego, by dok³adnie przestudiowaæ prace Györgya Lukácsa.
6Por. K. l ê c z k a: Dialektyka procesu rewolucji. W sporze o Geschichte und Klas-senbewusstsein. Katowice 1978. Omawiana w tej monografii ksi¹¿ka Lukácsa Histo-ria i wiadomoæ klasowa to jedna z najwczeniejszych prac tego autora ukaza³a siê w 1923 roku w niemieckim wydawnictwie Malik-Verlag. Jednak lektura i interpreta-cja, jakiej podda³ j¹ prof. lêczka, upowa¿ni³a go do postawienia nastêpuj¹cej tezy (w roku przypomnijmy 1971): Geschichte und Klassenbewusstsein jest ksi¹¿k¹ aktualn¹. Oznacza to, ¿e jest wspó³czenie czytana zazwyczaj nie jako dokument historyczny, [...] lecz jako praca o na wskro aktualnej wymowie i wartoci (K. l ê c z -k a: Diale-kty-ka procesu rewolucji..., s. 9). O tym, ¿e praca Lu-kácsa fa-ktycznie by³a czy-tana w latach siedemdziesi¹tych, wiadczy jej wznowienie i to a¿ trzykrotnie w odstê-pie czterech lat: najodstê-pierw w 1968 roku w drugim tomie Geörg Lukacs Werke, nastêpnie jako Sonderausgabe (osobne wydanie) w oficynie Leuchterhanda, Neuwied und Berlin 1970, a wreszcie w jêzyku wêgierskim w Budapeszcie w roku 1971.
7Por. K. l ê c z k a: Wprowadzenie do ontologii bytu spo³ecznego. Cz. I. Wspó³czesny stan problemu. Warszawa 1982; Cz. II. 1. Najwa¿niejsze kompleksy problemowe. Rozdz.
IIII. Warszawa 1984; Cz. II. 2. Najwa¿niejsze kompleksy problemowe. Rozdz. IV.
Prze-³o¿y³ i przypisami opatrzy³ K. l ê c z k a, przek³ad przejrza³ M.J. S i e m e k. Warsza-wa 1984.
dzaæ siê, co powstawaæ na nowo, jako ¿e sporód osób, które w latach miê-dzywojennych takie rodowisko tworzy³y8, na miejscu nie pozosta³ nikt.
Przybyli za to nowi, ¿ywotnie zainteresowani tym, by czym prêdzej wy-pe³niæ wstydliw¹ bia³¹ plamê na mapie polskich orodków filozoficznych.
Do pierwszych, którzy z ochot¹ przyst¹pili do realizacji tego zadania (a byli to by wymieniæ tylko samodzielnych pracowników naukowych Jaro-s³aw £adosz, Janusz Sztumski, CzeJaro-s³aw G³ombik, Józef Bañka i Halina Promieñska), nale¿a³ tak¿e Kazimierz lêczka.
Wokó³ tego ostatniego doæ prêdko utworzy³ siê kr¹g m³odych ludzi, stu-diuj¹cych rozmaite kierunki, dostêpne wówczas na dopiero co powsta³ym Uniwersytecie l¹skim (o uruchomieniu tu samodzielnego akademickiego kierunku studiów filozoficznych jeszcze przez d³ugie lata nie by³o co ma-rzyæ); byli to ludzie zainteresowani filozofi¹, ale przede wszystkim za-fascynowani dynamiczn¹ osobowoci¹ Pana Docenta. Nie bez kozery: by³ w Kazimierzu ogromny ³adunek energii, zaraliwego entuzjazmu, niemal euforycznej wiary w potêgê ludzkiego rozumu, który m¹drze kierowa-ny potrafi wedrzeæ siê na najwy¿sze szczyty; s³owem ogromna daw-ka romantyzmu. Mówi³o siê czasem o nim (po kryjomu) romantyczny re-wolucjonista.
Rzecz wymaga jednak wyjanienia: nie by³o w nim nic a nic z rewolu-cjonisty w rozumieniu partyjno-aparatczykowskim; nie s¹dzê, by ktokolwiek by³ w stanie sobie wyobraziæ Kazia lêczkê z przywieszon¹ u pasa kabur¹, z ³adownic¹ pe³n¹ nabojów czy ze stercz¹cym zza pazuchy naganem od takiego modelu przekszta³cania wiata by³ on jak najdalszy. Jeli widziano w nim rewolucyjnego ducha, to dlatego, ¿e jego bezkompromisowoæ i orygi-nalnoæ intelektualna zdawa³a siê zwiastowaæ jak¹ istotn¹ rewolucjê w
my-leniu. Bo te¿, rzeczywicie, co takiego wisia³o ju¿ w powietrzu.
To bynajmniej nie przypadek, ¿e dok³adnie w tym samym 1978 roku, w którym lêczka wyda³ sw¹ pracê habilitacyjn¹, równoczenie intensyw-nie pracuj¹c nad przek³adem opus magnum Lukácsa, na polskim rynku wydawniczym dok³adniej: w presti¿owej serii Panorama wydawnictwa
Czytelnik, publikuj¹cej ksi¹¿ki opracowane przez wybitnych specjalis-tów reprezentuj¹cych zasadnicze dziedziny wspó³czesnej humanistyki, a przedstawiaj¹ce aktualne problemy i osi¹gniêcia nauki wiatowej9 ukaza³a siê jedna z najwa¿niejszych ksi¹¿ek filozoficznych w Polsce lat sie-demdziesi¹tych. Nios³a ona z sob¹ potê¿ny ferment intelektualny wraz
8Zob. K. W i e c z o r e k: Historia Katowickiego Oddzia³u Polskiego Towarzystwa Fi-lozoficznego na tle najnowszych dziejów kultury umys³owej Górnego l¹ska. W: Polskie Towarzystwo Filozoficzne, czyli z dziejów filozofii jako nauki instytucjonalnej. Red.
B. M a r k i e w i c z. Warszawa 1999, s. 172191.
9Fragment noty redakcyjnej, umieszczanej na 4. stronie ok³adki ksi¹¿ek z oma-wianej serii.
29
Z dziejów pewnego filozoficznego entuzjazmu
z zapowiedzi¹ d³ugo oczekiwanych, radykalnych zmian w stylu uprawia-nia i dyskutowauprawia-nia o filozofii. Ksi¹¿k¹ t¹ by³y Drogi wspó³czesnej filozofii w opracowaniu redakcyjnym Marka J. Siemka antologia tekstów wspó³-czesnych mylicieli zachodnich. Niektóre z tych tekstów by³y ju¿ nieco pod-starza³e (jak choæby Edmunda Husserla Pos³owie do moich Idei czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii z 1930 roku czy Louisa Althus-sera Marksizm a humanizm z 1964 roku), wiêkszoæ jednak dopiero co wy-sz³a spod pras drukarskich renomowanych wydawnictw zachodnich. I znów kolejna nieprzypadkowa zbie¿noæ: wród tych najnowszych i zdaniem autora wyboru najbardziej reprezentatywnych dla epoki rzeczywiste-go prze³omu teoretycznerzeczywiste-go w filozofii10 tekstów znalaz³ siê, i to na pocze-snym miejscu, Györgya Lukácsa Przyczynek do ontologii momentu ideal-nego fragment Wprowadzenia do ontologii bytu spo³eczideal-nego w przek³a-dzie Kazimierza lêczki. Znalaz³ siê dodajmy wród prac takich au-torów, jak Edmund Husserl, Martin Heidegger, Jürgen Habermas, Hans--Georg Gadamer, Paul Ricoeur czy Jacques Derrida...
W swym wstêpie do prezentowanego w tomie autorskiego wyboru tek-stów wstêpie, który sta³ siê (mówi¹c dzisiejszym jêzykiem) kultow¹ lek-tur¹ pokolenia m³odych, mniej wiêcej dwudziestoletnich w tym czasie en-tuzjastów filozofii Marek Siemek pisa³: Jestemy dzi wiadkami rze-czywistego prze³omu teoretycznego w filozofii. [...] Filozofia wytwarza w nim nie tylko nowy »przedmiot« i now¹ »metodê«, lecz tak¿e nowe sta-nowisko poznawcze, nowy punkt mylowego »widzenia«. [...] Mylenie nie przekrela tu bowiem siebie ani nie zamiera w jakiej ateoretycznej to¿sa-moci ze swoim przedmiotem, lecz przeciwnie, odkrywa dopiero w³aciwy obszar swej rzeczywicie p³odnej dzia³alnoci jako mylenia. Wsku-tek tego istotne przemiany, jakie zachodz¹ [w wiadomoci filozoficznej]
mniej wiêcej od lat dwudziestu, pozwalaj¹ zasadnie mówiæ o jakociowo nowym etapie mylenia11. Charakterystycznym mo¿e nie najistotniej-szym, lecz najbardziej rzucaj¹cym siê w oczy objawem tego nowego stylu mylenia mia³o byæ coraz wyraniej postêpuj¹ce zanikanie »nurtowego«
i »dziedzinowego« statusu refleksji filozoficznej. [...] Etykieta przynale¿noci do okrelonego »nurtu« w coraz mniejszym stopniu wyra¿a jakiekolwiek rzeczowe sensy czy treci [...] albowiem tradycyjne podzia³y, dokonywane zawsze wzd³u¿ doktrynalnych granic oddzielaj¹cych od siebie poszczegól-ne »izmy«, ustêpuj¹ teraz miejsca podzia³om nowym, które najczêciej bie-gn¹ w³anie w poprzek tych granic12.
10M.J. S i e m e k: Myl drugiej po³owy XX wieku. Wstêp w: Drogi wspó³czesnej filo-zofii. Wybór i wstêp M.J. S i e m e k. Warszawa 1978, s. 5.
11Tam¿e, s. 56.
12Tam¿e, s. 67.
Dzi ju¿ ma³o kto pamiêta, jak tego rodzaju tekst w konfrontacji z oko-licznociami, w jakich wchodzi³ w obieg komunikacji spo³ecznej, nasyca³ siê dodatkowymi treciami. Czytelnik z epoki pónego Edwarda Gierka dys-ponowa³ ju¿ wielk¹ wpraw¹ w odczytywaniu Ezopowej mowy aluzji i nie-domówieñ, tworz¹cych pokan¹ czêæ zawartoci komunikatów kr¹¿¹cych podówczas miêdzy ludmi. Taki czytelnik natychmiast dopowiada³ sobie do literalnej treci wypowiedzi prof. Siemka nastêpuj¹ce dwie, wielce krzepi¹ce kwestie: po pierwsze, granice nie s¹ czym wiecznym, a nadchodz¹ce ze strony najwiatlejszych umys³ów Europy sygna³y zwiastuj¹ realn¹ mo¿li-woæ ich stopniowego zanikania. Ka¿dy, kto wie, jak uci¹¿liwa by³a fizyczna izolacja krajów zza ¿elaznej kurtyny od cywilizowanej reszty Europy, jak rzadkim i ekstremalnym prze¿yciem by³o przekroczenie jednej z tych gra-nic, które dla obywateli wolnych krajów by³y niczym wiêcej ni¿ umown¹ kresk¹ na mapie, ten potrafi zrozumieæ si³ê otuchy i nadziei, jaka wstêpo-wa³a w czytelników Siemka. I druga kwestia, interesuj¹ca ju¿ wê¿szy kr¹g odbiorców tych, którym le¿a³a na sercu przysz³oæ krajowej filozofii:
z lektury przytoczonych s³ów wynika³o niedwuznacznie, ¿e bliski jest czas
ba! ju¿ nadchodzi gdy filozof marksista, dotychczas lekcewa¿ony, igno-rowany b¹d zwalczany w geopolitycznej strefie swobodnego mylenia, zbrata siê z hermeneut¹, strukturalist¹ czy fenomenologiem, by odt¹d ra-zem z nimi tworzyæ filozoficzne porozumienie bez barier13. Warunek jest tylko jeden: trzeba udowodniæ, ¿e potrafi siê sprostaæ najtrudniejszym
spo-ród intelektualnych wyzwañ, niesionych przez nadchodz¹ce czasy; trze-ba pokazaæ, ¿e marksista potrafi; a poniewa¿ wychodzi siê z pozycji, znaj-duj¹cych siê w wolnym wiecie na cenzurowanym, wiêc trzeba byæ lep-szym od najlepszych: docign¹æ cis³¹ czo³ówkê filozoficznych przemian, zmierzyæ siê intelektualnie z Martinem Heideggerem, Paulem Ricoeurem, Jacquesem Derrid¹ i Jürgenem Habermasem. Siemek pisze sw¹ przedmowê z zamiarem wykazania gotowoci do takiej konfrontacji: temu s³u¿y nie-zwykle mia³a (jak na dotychczasowe standardy rodzimej twórczoci filo-zoficznej) ekwilibrystyka intelektualna, z jak¹ wprowadza czytelnika w nowe obszary przedmiotowe, nowe odczytanie sensu bycia podmiotem poznania i refleksji oraz nowe funkcje i zadania tego, co zwie siê myle-niem (was heisst Denken).
13Zapowiedzi tego nowego sojuszu s¹ w cytowanym tekcie wyj¹tkowo czytelne i jednoznaczne; Siemek pisze miêdzy innymi: [...] fenomenologia Landgrebego czy Schütza wiêcej ma wspólnego z marksizmem Lukácsa, Goldmanna lub Habermasa ni¿ z fenomenologi¹ szko³y Ingardena. Podobnie dialektyczny marksizm Lukácsa i Gold-manna bli¿szy jest np. Heideggerowskiej filozofii historycznoci ni¿ popularnemu mar-ksizmowi »filozoficznych antropologów« lub teoretyków »materialnej przyrody«. S³owem, topografia nowej przestrzeni mylenia jest zasadniczo niewspó³mierna z dawn¹ siat-k¹ doktrynalnych zró¿nicowañ na szko³y i kierunki. Tam¿e, s. 7.
31
Z dziejów pewnego filozoficznego entuzjazmu
Taka oto, pe³na elektryzuj¹cego napiêcia i mia³ych oczekiwañ atmos-fera towarzyszy³a stawianiu przez nas, m³odych uczniów Kazimierza lêcz-ki, pierwszych kroków na gruncie filozofii. Nie mielimy cienia
w¹tpliwo-ci, ¿e nasz mistrz jest kim w rodzaju l¹skiego Siemka i pe³ni zapa³u pod¹¿alimy wraz z nim ku nowym horyzontom, janiej¹cym blaskiem przy-gody. Rozpiera³a nas energia i duma, czulimy siê bowiem pionierami filo-zoficznego ekumenizmu. Startowalimy, co prawda, z ró¿nych pozycji, lecz bynajmniej nam to nie przeszkadza³o; przeciwnie, wzmaga³o jeszcze po-czucie, ¿e naprawdê przecieramy nowe szlaki, pod¹¿aj¹c z ró¿nych stron w tym samym, bliskim nam wszystkim, kierunku. Tu¿ za lini¹ horyzontu, ku któremu bieg³y nasze myli, przeczuwalimy obecnoæ prawdy nie tej dawno wywiechtanej i skompromitowanej, zaw³aszczonej przez mono-partyjn¹ ideologiê, w któr¹ ju¿ nikt wokó³ nas nie wierzy³, lecz nowej, au-tentycznej i pluralistycznej prawdy, wznosz¹cej siê ponad sztuczne i nie-potrzebne podzia³y; prawdy nieuchronnie paradoksalnej, a mimo to wia-rygodnej. Takiej, o jakiej niebawem napisze Jacek Woniakowski: Mówi¹c o prawdzie, ci¹gle wpada siê w paradoksy, jak ten, ¿e najw³aciwsza mo¿e forma dzielenia siê ni¹, to wspólnie, choæby z ró¿nych stron, ku niej zmie-rzaæ, do niej docieraæ14. Takiej prawdy by³o nam wtedy potrzeba jak po-wietrza i wiat³a...
Zmierzalimy do niej rzeczywicie z ró¿nych stron. Oczekiwane, ba!
zgo³a prowokowane przez nas zrównanie marksizmu z innymi propozy-cjami dyskursu filozoficznego, a w dalszej perspektywie stopienie siê ich w now¹ ca³oæ o nowej jakoci, dla jednych mia³o oznaczaæ cichy, ukryty, lecz satysfakcjonuj¹cy tryumf marksizmu, podczas gdy dla innych wrêcz przeciwnie: zapowied bezkrwawej rewolucji (choæ zgodnie z podówczas obowi¹zuj¹c¹ konwencj¹ terminologiczn¹ nale¿a³oby raczej powiedzieæ:
kontrrewolucji) duchowej, dziêki której panosz¹cy siê dot¹d na podbitej zie-mi, zaszczepiony perfidnymi metodami15 i uwik³any w nieczyste intencje polityczno-ideologiczne marksizm zostanie dyskretnie, elegancko, lecz sku-tecznie zneutralizowany. Nie by³o to wcale mylenie utopijne; pod koniec lat siedemdziesi¹tych sta³o siê bowiem tajemnic¹ poliszynela, ¿e najwy¿-sze kierownictwo partyjno-rz¹dowe nanajwy¿-szego kraju nie przywi¹zuje prze-sadnej wagi do ideowej czystoci pobudek dzia³ania, gdy¿ w coraz wiêk-szym stopniu licz¹ siê dlañ wzglêdy pragmatyczne. Rezultat owego prze-wartociowania by³ taki, ¿e pogl¹dy, które jeszcze u schy³ku poprzedniej dekady spotka³yby siê ze zdecydowanym, pryncypialnym odporem i
zosta-³yby surowo napiêtnowane jako odchylenie od jedynie s³usznej linii,
obec-14J. Wo n i a k o w s k i: Czy kultura jest do zbawienia koniecznie potrzebna? Kra-ków 1988, s. 2021.
15Por. J. T i s c h n e r: Polski kszta³t dialogu. Paris 1980.
nie mog³y byæ g³oszone i dyskutowane bez jakichkolwiek przeszkód. M³o-de, formuj¹ce siê wówczas l¹skie rodowisko filozoficzne nie omieszka³o z tego skorzystaæ; niezale¿nie zatem od indywidualnych pobudek i wia-topogl¹dowych pozycji czulimy pospo³u, ¿e idzie nowe; mia³ym wzrokiem
nie mog³y byæ g³oszone i dyskutowane bez jakichkolwiek przeszkód. M³o-de, formuj¹ce siê wówczas l¹skie rodowisko filozoficzne nie omieszka³o z tego skorzystaæ; niezale¿nie zatem od indywidualnych pobudek i wia-topogl¹dowych pozycji czulimy pospo³u, ¿e idzie nowe; mia³ym wzrokiem