• Nie Znaleziono Wyników

Wiele lęków związanych z niepewnym, a czasem wrogim otoczeniem, w ja-kim znaleźli się biali kolonizatorzy Afryki Południowej, oddaje współczesna po-wieść alegoryczna pt. Czekając na barbarzyńców31 południowoafrykańskiego noblisty J. M. Coetzee’go. W sensie dosłownym w powieści tajemnicze Imperium oczekuje ataku dzikich ludzi z zewnątrz, którzy zamierzają zburzyć ustalony

porzą-30  A. S. Curran, The Anatomy of Blackness: Science and Slavery in an Age of Enlightenment,  Johns Hopkins University Press, Baltimore 2011, s. 108–109 oraz Black is Beautiful: Rubens to

Du-mas. The Catalogue, Amsterdam-Zwolle 2008, s. 212–213 i 226–228.

31  J. M. Coetzee, Czekając na barbarzyńców, tłum. A. Mysłowska, Czytelnik, Warszawa 1990,  wyd. ang. Waiting for the Barbarians, Minerva, London 1980.

73

dek praw i obyczajów rządzących państwem32. Jednak w sensie metaforycznym pojawia się tam lęk przed pochłonięciem „naszej” znanej cywilizacji przez obcą, wrogą, barbarzyńską. Ten sam lęk połączony z zainteresowaniem prezentują ar-tyści tworzący plastyczne wizerunki rdzennych mieszkańców Afryki Południowej. Ponieważ pierwsze siedemnastowieczne europejskie próby naszkicowania wizerunku Innych, czyli rdzennych mieszkańców Afryki Południowej, są usytu-owane w granicach ustalonych w wizualnych tradycjach ilustracji atlasów geo-graficznych i książek podróżniczych, są one schematyczne i często nieprawdziwe. Dzieje się tak, ponieważ wydawcy chcą zaspokoić oczekiwania europejskiej wi-downi. A widownia pragnie znaleźć w atlasach i książkach potwierdzenie wła-snych założeń o „monstrualnych”33, wynaturzonych mieszkańcach „Czarnego Kontynentu”. Dlatego też nawet nieco późniejsi ilustratorzy i rytownicy nie byli najczęściej pewni, czy pokazać postać Khoikoi jako „szlachetnego dzikusa” zgod-nie z idealizmem oświecenia, czy jako „barbarzyńcę”, którego trzeba nawrócić mieczem; najczęściej więc prezentowali postaci wymijająco. Chociaż francuska filozofia ustami Jeana Jacquesa Rousseau głosiła, że człowiek jest skorumpowany przez postęp i uznawała, że poprzez powrót do natury odkryje ludzką godność, to biali mieszkańcy Przylądku nie potwierdzili słuszności fundamentalnych założeń teorii Rousseau. Oto spotkali ludzi żyjących blisko natury, a ich inność została wy-raźnie odczuta choćby przez zapach, sposób ubierania się i zachowania tak daleki od „cywilizowanych” Europejczyków. Siedemnasto- i osiemnastowieczne rozpra-wy zdobione rytowanymi ilustracjami przywołują olbrzymią mnogość elementów zarówno etnicznego języka grupy khoisańskiej, jak też przekazują opisy, w których obserwacja, dedukcja i pogłoski są zlane w jedną całość. Z kilkoma wyjątkami, biali podróżnicy zinterpretowali afrykańskie kultury i style życia jako niecywilizo-wane, odpychające, obraźliwe i wstrętne34.

Dla podróżników przebywających czasowo w Kolonii Przylądkowej niezwy-kle silną inspiracją były plemiona hotentockie, ich domostwa zgrupowane w kra-ale i zwyczaje. Wydaje się, że zarówno odmienna budowa anatomiczna plemion

32  Powieść  ta  jest  odczytywana  jako  refleksja  J.  M.  Coetzee’go  dotycząca  śmierci  działacza  antyapartheidowego Steve Biko. Por.: D. Attridge, Against Allegory, [w:] J. Poyner (ed.), J. M. Coetzee

and the Idea of the Public Intellectual, University Press, Ohio 2006, s. 63–82, http://site.ebrary.com/lib/

unilodz/Doc?id=10156429&ppg=73 (29.11.2012).

33  Kategoria „monstrualności” obejmowała zarówno wynaturzenia wyglądu zewnętrznego, jak  i  obyczajów.  O  zjawisku  tym  w  odniesieniu  do  ilustrowanych  map  świata  pochodzących  z  wieków  XIII–XVI pisała K. Zalewska-Lorkiewicz, Ilustrowane mappae mundi jako obraz świata, t. 1, Warsza-wa  1997,  s.  212–213.  Wydaje  się  jednak,  iż  zjawisko  stosowania  owego  przerysowania  cech  nie-spotykanych wśród białych trwało właściwe do końca XVIII w., stopniowo ustępując pod wpływem  oświeceniowych, systematyzujących poglądów naukowców i filozofii sentymentalnej propagującej mit  „szlachetnego dzikusa”.

34  Szeroko  o  problemie  relacji  ludów  khoisańskich  z  europejskimi  osadniami:  E.  Boonzaier,  C. Malherbe, P. Berens, A. Smith, The Cape Herders: A History of the Khoikhoi of Southern Africa,  David Philip Publishers, Cape Town–Johannesburg 1996.

buszmeńskich (niski wzrost, drobna budowa ciała, jaśniejsza pigmentacja, lekko skośne oczy z fałdą mongolską) oraz wędrowny tryb życia z zachowanymi zwy-czajami z okresu sprzed odkrycia żelaza szczególnie fascynowały europejskich badaczy i podróżników. Jednak kolonizatorzy nie przejawiali już takiej fascynacji odmiennością koczowniczych ludów. W 1660 r. Jan van Riebeeck, aby odsepa-rować osadę holenderską od tubylców, nakazał obsadzenie jej granic żywopło-tem z dzikich migdałów. Odczucie lęku i wstrętu wobec zewnętrznego świata przebija w korespondencji prowadzonej przez wnuczkę pierwszego komendanta kapsztadzkiego garnizonu Johannę Marię van Riebeeck (1679–1759), która w li-ście do rodziców z 13 stycznia 1710 r. tak opisała swe odczucia:

Kiedy widzisz to miejsce po raz pierwszy z perspektywy morza, jest ono zdecydowanie ładniej-sze i przyjemniejładniej-sze, niż kiedy faktycznie dotrzesz już na ląd. Miejsce to jest bardzo przygnębiające; nie ma tu wcale trawy ani żadnej koniczyny, a ulice wszędzie w pobliżu zamku i w całym mieście są pełne dziur, jak gdyby zostały poryte przez dziki – kiedy zdecydujesz się już pojechać do centrum miasta albo do ogrodów Kompanii, zawsze masz obawy, że spadniesz! Ale ogrody są naprawdę tak piękne, że zatyka ci dech w piersiach. Kiedy wchodzisz do ogrodu, nic nie wygląda wspania-lej niż drzewa laurowe, które są tu całkiem wysokie, jednakże ścieżki bardzo wąskie. Drzewa owoco-we są pełne owoców, ale mało z nich jest już dojrzałych i są tam również ładne warzywa, ale nie są one posadzone w jakimś określonym porządku, a ziemia jest bardzo wyboista […]. W tym miejscu, wzdłuż wybrzeża nie ma niczego przyjemnego dla oka i zamek jest całkiem brzydki i dom gubernato-ra jest jak jakiś labirynt, w którym łatwo można się zgubić i inne domy za mugubernato-rami zamku wyglądają jak małe więzienia. Poza murami są Hotentoci, którzy są bardzo brzydkimi i śmierdzącymi ludźmi, ale Holendrzy również prowadzą bardzo nieporządne i zapuszczone gospodarstwa domowe. Jest tu wielu ludzi z dziwnymi rysami twarzy i sposób życia jest tutaj również dziwny. Gubernator jest czło-wiekiem, który lubi towarzystwo i wygląda na to, że lubi się otaczać kobietami przez cały czas, tak więc jest tu naprawdę spory dwór, ale mimo wszystko jest tu tak całkiem po hotentocku. Muszę przyznać, że biorąc pod uwagę wygląd, nigdy nie widziałam paskudniejszego miejsca35.

Istotnym, nowym zagadnieniem ikonograficznym, które zaczyna się pojawiać w drugiej połowie XVII w. są dzieła prezentujące nie tylko afrykańską terra inco­

gnita poprzez szkicowe mapy lądu, lecz także zaopatrzone w mniej lub bardziej

wierne wizerunki rdzennych mieszkańców Afryki Południowej. Do najwcześniej-szych prac tego rodzaju należy książka podróżnicza autorstwa Holendra – Olferta Dappera (1636–1689) zatytułowana Beschryvinge der Afrikanischen Gewesten

van Egypten, Barbaryen, Lybien…, opublikowana i wydana w Amsterdamie

stara-niem Jacoba van Meursa (ok. 1616–1680) oraz uzupełniona miedziorytami autor-stwa tego ostatniego36. Dapper, o którego życiu mało jest rzetelnych informacji, nigdy w Afryce ani nigdzie poza Europą Zachodnią nie był, a swe relacje sporządził

35  D. B. Bosman (ed.), Briewe van Johanna Maria van Riebeeck en ander Riebeeckiana, przekł.  angielski A. Good, Amsterdam 1952, s. 73.

36  Szerzej: I. Schapera, B. Farrington (eds.), The Early Cape Hottentots described in the writings

of Overt Dapper (1668), Willem ten Rhyne (1686), and Johannes Gulielmus de Grevenbroek (1695), 

75

na podstawie zapisów naocznych świadków podróżujących po świecie oraz ich rysunków, a także innych istniejących już publikacji książkowych np. Hondiusa37. Choć w swych opisach Dapper wspominał o niskim wzroście Hotentotów i odra-żającym dla Europejczyków zapachu, to jednak ilustratorzy jego książek przed-stawiają ludy khoisańskie niczym muskularne postaci, przeniesione ze sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej Michała Anioła. Fryzury, skąpe stroje, dramatyczne gesty przypominają wyobrażenia malarskie znanych bohaterów ze Starego Testamentu, jednak wzbogacone o pewne detale etnograficzne, np. obrzędy inicjacyjne, kra-ale. Do wczesnych wyobrażeń członków ludów khoisańskich określanych mianem Hotentotów (czyli jąkałów, jak nazywano ich wówczas pejoratywnie ze względu na „klikany” język) można zaliczyć ilustracje zamieszczone w pracy Caput Bonae

Spei Hodiernum (Nuremberg 1719)38 niemieckiego astronoma i podróżnika Pe-tera Kolbego39. W latach 1705–1713 Kolbe przebywał w Kapsztadzie, dokonując obserwacji nieba dla Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Jednocześnie badacz prowadził pilną obserwację życia autochtonów.

Po około trzech latach po powrocie do Niemiec zaczął kompilować książkę o własnych doświadczeniach, opartych na listach, które sam pisał. Powstała praca liczy aż 850 stron dużego formatu! Kolbe podzielił księgę na trzy zasadnicze czę-ści. Pierwsza omawiała florę, faunę, minerały, wodę i topografię Przylądka. Druga traktowała o życiu społecznym i języku ludów khoisańskich (Kolbe używa określe-nia Hotentoci). Trzecia część omawiała polityczne intrygi w holenderskiej kolonii podczas pobytu Kolbego. Dzieło uzupełnione rycinami zostało przetłumaczone na wiele języków. Co więcej, praca zyskała duże uznanie w osiemnastowiecznej Europie, stając się wkrótce niezastąpionym źródłem wiedzy o Kraju Przylądko-wym. Do miedziorytników rytujących monumentalną książkę Kolbego w najcie-kawszej holenderskiej edycji z Amsterdamu z 1727 r. należał słynny miedziorytnik amsterdamski, specjalizujący się w pracach z zakresu widoków i topografii miast – Jan Caspar Philips (1700–1773)40. Wydanie to ilustrowali także: J. Houbraken,

37 Ibidem, s. 7.

38  P. Kolbe, Caput bonae spei hodiernum, Das ist vollständige Beschreibung des Africanischen

Vorgebürges der Guten Hofnung, worinnen in dreyen Theilen abgehandelt wird, wie es heut zu Tage nach seiner Situation und Eigenschaft aussiehet… und …was die eigenen Einwohner die Hottentot-ten, vor seltsame Sitten und Gebräche

haben, Peter Conrad Monath, Nuremberg 1719, edycja fran-cuska: idem, Description du Cap de Bonne-Esperance…, Amsterdam 1742.

39  Por.: A. Good, The construction of an authoritative text: Peter Kolb’s description of the

Khoik-hoi at the Cape of Good Hope in the eighteenth century, „Journal of Early Modern History” 2006, May, 

vol. 10, no. 1, s. 61–94.

40  Jan  Caspar  Philips  prowadził  znaną  pracownię  miedziorytniczą  w Amsterdamie.  W  swych  pracach stosował manierę punktującą przejętą od B. Picarta. Wykonywał wiele prac według J. van  Liera oraz widoków miejskich, zwłaszcza dotyczących aktualnych wydarzeń, i prac kartograficznych  dla J. De Beyera, A. De Haena, C. Pronka. Jego późne prace zbliżają się do estetyki rokoka. Szerzej:  M. D. Henkel, Engravings and Woodcuts after Flemish Miniatures, „The Burlington Magazine for Con-noisseurs” 1927, November, vol. 51, no. 296, s. 209–215.

J. Wandelaar, A. Zeeman, M. Elgersma i M. Pool41. Innym uznanym sztycharzem, korzystającym z opisów Kolbego był przywołany już Bernard Picart42.

Ważnym momentem prezentowanym zarówno w dziele Kolbego, jak też podkreślanym przez innych eksploratorów interioru kontynentu afrykańskiego stał się moment wymiany handlowej pomiędzy autochtonami i kolonizatorami, w tym przypadku Holendrami i Hotentotami – ilustr. 3.

Ilustr. 3. Anonim, Scena handlu z Hotentotami, 1719

Owo zbliżenie pomiędzy dwiema grupami mieszkańców Kolonii Przylądkowej najczęściej prezentuje niezindywidualizowany i pozbawiony detali obraz Hotento-tów, w uniżonej postawie pokłonu lub przyklęknięcia skontrastowanych z wypro-stowanymi, starannie ubranymi i odtworzonymi z wieloma detalami postaciami Europejczyków. Fakt wymiany barterowej stada bydła na dwa noże dowodził, zdaniem kolonizatorów, całkowitej bezmyślności autochtonicznej ludności Afryki i usprawiedliwiał stosowaną wobec niej przemoc. Do najwcześniejszych prac tego

41  Rytownicy  na podstawie:  P. Kolb, Naaukeurige en uitvoerige beschryving van de kaap de

Goede Hoop: behelzende een zeer omstanding verhaal van den tegenwoordigen toestant van dat vermaarde gewest, deszelfs gelegenheit, haven, sterkte, regerings-vorm, uitgestrektheit, en onlangs ontdekte aanleggende landen…: waar by nog komt, een zeer nette en uit eige ondervinding opge-maakte beschryving van de oorsprong der Hottentotten…,  By  Balthazar  Lakeman,  Te Amsterdam 

1727 [W literaturze spotyka się pisownię nazwiska autora jako Kolb lub Kolbe] oraz A. Gordon-Brown,

Pictorial Africana: A Survey of Old South African Paintings, Drawings and Prints to the End of the Nine-teenth Century with a Biographical Dictionary of One Thousand Artists, A. A. Balkema, Cape Town 

1975, s. 183.

42  O działalności B. Picarta szerzej: L. Hunt, M. Jacob, W. Mijnhardt (eds.), Bernard Picart and

77

typu należą przedstawienia Holendra Abrahama Boagerta (1662/3–1737) – le-karza, pisarza i rysownika przebywającego w 1706 r. w Kapsztadzie – który swe wspomnienia opublikował w dziele Historische Reizen door d’Oostersche Deelen

van Asia oraz Woutera Schoutena (1638–1704) – chirurga samouka

zatrudnione-go w VOC, autora aż trzech książek o tematyce podróżniczej, w których znajdują się odniesienia do rdzennych mieszkańców Kolonii Przylądkowej oraz adekwatne ilustracje43. Moment wymiany dóbr będzie należał także do ulubionych tema-tów w wieku XIX. W pracach późniejszych artyści kładą silny akcent zwłaszcza na nieekwiwalentny, w europejskim odczuciu, charakter wymiany. Ponieważ lud Khoikhoinów nie posiadał umiejętności wytopu żelaza, było ono najczęściej do-brem pożądanym, gdyż dawało przewagę militarną nad innymi plemionami. In-nym interesującym momentem w dziele są obserwacje Kolbego dotyczące kobiet khoisańskich i sposobu wychowania ich potomstwa, co choć nieżonaty i bezdziet-ny z dużą lubością obserwował. Opisy zawarte w Caput Bonae Spei Hodiernum służyły za ważny przyczynek w dyskusji charakterystycznej dla osiemnastowiecz-nego społeczeństwa oświeceniowego, dotyczącej rodzaju ludzkiego.

Bardzo uderzającą cechą jest to, że artyści wykonujący ilustracje graficzne do książek podróżniczych nie opierają się na opisach literackich postaci z ludów khoisańskich, ale stosują najczęściej schematy przedstawieniowe przyjęte z Iko­

nologii Cesarego Ripy (1555–1622). Książka ta została wydana po raz pierwszy

we Włoszech w 1593 r., zaś jej tłumaczenie na język holenderski miało miejsce w 1644 r. (drugie wydanie po holendersku 1699 r.)44. Ripa opisuje Afrykę jako czarną postać (w typie mauretańskim) z rozpuszczonymi, kędzierzawymi włosa-mi45; półnagą (gdyż mieszkańcy Afryki są niezamożni), ale jednocześnie z rogiem obfitości (gdyż są oni płodni i mają przed sobą perspektywy). Ważnymi elemen-tami uzupełniającymi opis Ripy były ozdoby przystrajające ciało Afryki, takie jak korale, bransolety, kolczyki oraz częściowo założona na twarz Afryki maska, która miała kształt głowy słonia z kłami. Postać kobiecą często uzupełniały typowe dla tego kontynentu zwierzęta (np. lwy, węże)46. Popularność takiej wizji spersonifi-kowanej Afryki była znaczna w siedemnastym i osiemnastym wieku; poprzez ten filtr ukazywano także ludy zamieszkujące Afrykę Południową. Ówcześni rysow-nicy nie rezygnowali z utartej metafory nawet w przypadku ludów khoisańskich o zupełnie innych cechach anatomicznych.

43  Szerzej:  M.  Breet,  M.  Barend-van  Haeften  (eds.),  De Oost-Indische voyagie van Wouter

Schouten, Walburg Pers, Zutphen 2003.

44 Ikonologia Cesarego Ripy była niezwykle popularna w Holandii. Z jej wskazówek i ilustracji  korzystali  tacy  malarze,  jak  Gerard  de  Lairesse,  Willem  van  Mieris  czy  Vermeer.  Por.:  G.  van  der  Osten, Zur Barockskulptur im siidlichen Niederdusachscn, „Niederdeulsche Beitriige zur Kunstges-chichte” 1961, vol. 1, s. 239–258.

45  Co ciekawe, w I wydaniu Ikonologii z 1603 r. „Afryka” była przedstawiona na drzeworycie jako  biała kobieta o prostych włosach. Por.: J. A. Maritz, From Pompey to Plymouth. The Personification

of Africa in the Art of Europe, „Scholia (Otago): Studies in Classical Antiquity” 2002, vol. 11, s. 65–79. 46  C. Le Corbeiller, Miss America and Her Sisters: Personifications of the Four Parts of the World,  „Metropolitan Museum of Art Bulletin”, new ser., 1961, April, vol. 19, no. 8, s. 209–223.

Robert Gordon, François Le Vaillant i John Barrow