• Nie Znaleziono Wyników

Najobszerniejszą część tomu, największy „kontynent”, stanowi Ameryka, a za-warty w niej materiał jest najbardziej różnorodny tematycznie, gatunkowo i styli-stycznie. Tu szczególnie wyraźnie rysuje się postać Miłosza jako tłumacza (w tra-dycyjnym tego słowa znaczeniu) oraz postać Miłosza tłumaczącego (sobie) nową,

25 C. Miłosz, Wiersze, t. 1..., s. 6.

26 W komentarzu do tłumaczenia Miłosz pisze, że Stracony przywódca Browninga to wiersz, który powstał na wieść o swego rodzaju „zdradzie”, jakiej dopuścił się Wordsworth, przyjmując tytuł poety laureata. Tłumacz odnosi utwór do własnej sytuacji: „problem zdrady intelektualistów był w 1945 r. aktualny (choć niełatwo przyszłoby określić, co nie jest zdradą)”; C. Miłosz, Kontynenty..., s. 19. Słowa te nawiązują oczywiście do sytuacji życiowej Miłosza, a zarazem są śladem strategii przekładowej: utwór Browninga nie jest najważniejszy ani najbardziej sławny w dorobku tego poety, nie stanowi też szczególnie interesującej propozycji poetyckiej, przynosi natomiast paralelę sytua-cyjną, formułę, którą można się z pożytkiem posłużyć.

nieznaną rzeczywistość za pomocą przenikliwych, choć niepozbawionych uprze-dzeń i przedsądów obserwacji. Także tu, w Ameryce, poeta najmocniej odczu-wa konieczność przetłumaczenia samego siebie, określenia swojej tożsamości w świecie zaskakującym odmiennością.

Człowiek, który „w postrzępionym paletku i z tekturową walizką zjawił się w New Yorku ze zgniecionej na miazgę Polski”, odbywa „lot torpedą czasu wstecz ku tzw. normalności, która zdawało się, nigdzie już nie istnieje”. W tej dwukie-runkowej podróży notuje swoje obserwacje, zastrzegając: „nie od razu nabrałem do siebie zaufania jako do widza i uczestnika” [s. 35]27. Pozbawione dat zapiski w Kontynentach rejestrują różne aspekty tego procesu poznawania, będącego za-głębianiem się w nową rzeczywistość oraz w samego siebie. Już na wstępie buduje Miłosz między poznającym podmiotem a poznawanym światem relację opartą na dystansie i odmienności, charakterystyczną dla przekładu. Lektura tego aktu tłumaczenia odsłania sposób, w jaki podmiot wchodzi w nieznaną mu przestrzeń.

Portret przybysza z ubogim bagażem osobistym i ciężkim bagażem środko-woeuropejskich doświadczeń oraz ze wspomnieniem normalności, która w jego świecie już odeszła w przeszłość, obrazuje hermeneutyczny horyzont tłumacza, jego pozycji i nastawienia, a także braku przynależności do opisywanego świata.

Pierwsze próby wysłowienia spotkania z tym, co nowe i obce, polegają na reje-strowaniu znaków, których sens przybysz musi sobie niejako przetłumaczyć, by go pojąć:

Pusta równina aż do granic nieba, zarasta ją trawa niebiesko-zielona. Po długich szosach, prostych jak sine igły, śmigają małe mechaniczne pojazdy. A nad równiną, na tle nieba, wymijają nas rytmiczne przezroczyste wieże z cienkiej stali […].

Skrzydło nasze wychodzi z chmur. Na lewo słońce nisko w dymach, żółte i fi oletowe mgły oceanu, linie statków łączące swój dym z dymami wieczornego morza. Minęliśmy wiązkę drapaczów przy ujściu rzeki. Na prawo, aż do linii zmierzchu, srebrne cysterny jedna za drugą i płaska ziemia z zaciekami naft owej ropy [s. 35–36].

Zastosowany w zapiskach otwierających Notatnik amerykański chwyt udziw-nienia i estetyzacji oraz inkluzyjne „my” (znikające jednak w następnych notat-kach) podkreślają i dramatyzują relację podmiotu i otoczenia: nie wiadomo do-kładnie, gdzie jesteśmy, elementy świata przedstawionego zdają się niezrozumiałe, niemal surrealistyczne, pejzaże sprawiają wrażenie abstrakcyjnych obrazów lub kadrów fi lmowych. Poznawana rzeczywistość operuje nieczytelnymi, niejasnymi znakami, nie ułatwia zrozumienia, wymaga zdobycia się na wysiłek bez gwaran-cji, że nie będzie on daremny. Tak skonstruowaną sytuację odnieść można do

27 Cytaty z autorskiej noty poprzedzającej szkic Notatnik amerykański. Interesujące uwagi na temat zapisków amerykańskich Miłosza oraz uściślenie podanych przez poetę informacji można znaleźć w artykule P. Pietrycha, (Nie)istniejąca książka Miłosza o Ameryce lat czterdziestych, „Prze-kładaniec” 2011, nr 25, pt. Między Miłoszem a Miłoszem, s. 28–45.

pierwszego z czterech etapów hermeneutycznego aktu przekładowego omawia-nego przez Steinera, gdzie podmiot skazany jest na podjęcie ryzyka poznawcze-go28. W tekście Miłosza, mimo pozornie dziennikowego zapisu (pozbawionego jednak szczegółowych informacji o miejscu i czasie poszczególnych zapisków), prezentacja horyzontu poznawczego podmiotu oraz prób zrozumienia jawiącego mu się świata ma wyraźnie charakter literackiej konstrukcji. Notatnik amerykań-ski to swoista inscenizacja hermeneutycznego aktu przekładowego, poetycki opis spotkania z Innym, z odmiennością, z którą trzeba dojść do ładu w nadziei na błysk zrozumienia (siebie)29.

Cały tekst, którego struktura jest równie heterogeniczna i hybrydyczna jak struktura tomu30, zawiera liczne sygnały zdumienia odmiennością. Stopniowo jednak opis znaków przekształca się w próbę ich interpretacji. Nawiązując znowu do Steinera, można to utożsamiać z etapem inwazyjnego wejścia w poznawany świat i zawłaszczania go przez nakładanie na to, co nieznane, kategorii znanych i oswojonych, czyli przez strategię udomowienia. Miłosz odwołuje się na przykład do malarstwa europejskiego i rozważa zagadnienie reprezentacji piękna, by zapi-sać obraz wielkiego miasta jako koncentratu cywilizacji, której części składowe, takie jak samochody i betonowe budynki, to „szczyt brzydoty” [s. 39] i „gwałt po-pełniony na elementarnym poczuciu estetycznym” [s. 40], a która jednak jako ca-łość domaga się wyrażenia. Bogactwo bodźców prowadzi „na granicę możliwości języka” [s. 39], a więc tam, gdzie konieczne jest stworzenie lub odkrycie nowego środka wyrazu i sposobu ujmowania świata31.

Cywilizacja – budząca w poecie grozę, a zarazem fascynację – jest w notatkach zestawiana ze sztuką, ale także z naturą jako żywiołem przeciwnym cywilizacji, który ta usilnie tłumi32, oraz z przeniesionymi w pamięci obrazami rozpadania się kruchej cywilizacyjnej powłoczki w Warszawie we wrześniu 1939 roku,

otwierają-28 Por. rozdział 4 niniejszej pracy.

29 Uderzająca pod tym względem jest notatka zatytułowana Rysunek z pamięci [s. 38] – ostatnia opatrzona tytułem, bo następne są oddzielone od siebie tylko gwiazdkami. Rysunek to połączenie abstrakcyjnego, nierozpoznawalnego tła, utkanego z wrażeń wzrokowych i słuchowych (szare świat-ło, łomot) ze scenką o jasnym dla polskich odbiorców kontekście: „Gromady w opłotkach biegnące w popłochu. […] bose stopy martwych wieśniaczek”. Mówiąc skrótowo, Miłosz wpisuje obraz przy-wieziony ze „zgniecionej na miazgę Polski”, a zapowiadający sceny z Traktatu poetyckiego, w pejzaż skonstruowany w poprzednich notatkach tak, że można go wziąć za pejzaż Ameryki.

30 Oprócz notatek o charakterze niemal prozy poetyckiej zawiera on krótkie rozprawki, relacje z wydarzeń i rozmów, w których pojawiają się dialogi i przytoczenia cudzych słów, zacytowany w całości list, fragmenty prozy Huxleya, wiersz samego Miłosza oraz przekłady cudzych wierszy.

31 Miłosz od razu zresztą wtrąca charakterystyczną metapoetycką uwagę, zaznaczając swoje antyawangardowe i antyeksperymentatorskie nastawienie: „Granica możliwości języka – to ważne.

Dawanie upustu swojemu zachłyśnięciu się, przez niszczenie gramatyki, to już nas niezbyt bawi.

Wyższym stopniem zdziwienia jest zdziwienie powściągane” [s. 39].

32 Miłosz pisze o „udawaniu, że natury w ogóle nie ma”, które przejawia się np. w „nienormal-nych” standardach higieny [s. 42].

cymi przestrzeń asocjacyjną. Poeta także tu stosuje chwyt „malarski”, realistyczny, ale przez dobór konkretnych elementów rzeczywistości wprowadza równocześnie element abstrakcji: „Potem widziało się już różne rzeczy. Ale te twarze zmęczo-nych, spoconych kobiet, farba i szminka ściekające smugami z ust – to był symbo-liczny początek”. W przestrzeni skojarzeń mieści się Kongo Conrada: „cywilizo-wana Bruksela […], w której Józef Conrad podpisywał swój kontrakt do Konga, była złudzeniem. Rzeczywistością było Kongo” [s. 42]. Ta wiedza stale towarzyszy próbom przeniknięcia amerykańskiego świata, należy do struktury przedsądów, podkreśla hermeneutyczny dystans i domaga się zaktualizowania33. Dlatego na przykład opisy Kalifornii koncentrują się wokół pałacu gubernatora w Santa Fe, miejsca symbolizującego podbój cywilizacji indiańskiej przez Hiszpanów. Ujaw-niając nie tylko twórczy temperament, lecz także naturę swojego przedsięwzięcia, pisze Miłosz:

Nie zajmuje mnie sporządzanie inwentarza rzeczywistości, tylko jej spięcie. Na przykład ten kościółek w Taos – malutki, przypominający wnętrzem kościółek w Dębnie pod No-wym Targiem, malowane drzewo i święci w prawdziwych sukniach […]. Przy ścianie ksiądz egzaminował indiańskiego podrostka z katechizmu […]. „Grzech – pomagał ksiądz – czy to coś dobrego czy niedobrego?” Otóż ta scena obfi towała dla mnie w spięcia [s. 48].

Dążąc do spowodowania owych „spięć” w obserwowanej rzeczywistości, pod-miot oscyluje między biegunami hermeneutycznej relacji. „Że Indianie Pueblo to jak polscy górale i Santa Fe jak Zakopane” [s. 50], notuje Miłosz, znajdując analogię między innymi w degeneracji autentyzmu lokalnej sztuki, która zmienia się w produkcję kiczu pod gusta nabywców, a także w widocznej w obu miejscach

„elastyczności Kościoła katolickiego, który pokrapia święconą woda pogańską magię” [s. 49]. Spięcia są możliwe tylko tam, gdzie strony relacji łączy zarazem podobieństwo i różnica. Miłosz szuka więc paraleli – ekwiwalentów, które pro-wadzą do udomowienia, translacji obcego na pojęcia z własnego świata. Santa Fe jako Zakopane; New York to „nic innego niż Warszawa sprzed 1939”; ulice między Dwudziestą Pierwszą i Trzydziestą Piątą to „Bielańska umonumentalnio-na” [s. 51–52]. To działa, a poruszanie się po nowym świecie zaczyna być mniej bolesne.

Wnikanie w nową rzeczywistość nie następuje jednak bez oporu, ponieważ, jak się okazuje, nie wszystko ma swój ekwiwalent, nie wszystko da się udomowić.

W tekście coraz częściej pojawiają się słowa angielskie pisane kursywą – sygnały

33 Młodej amerykańskiej pisarce Audrey Car posyła Miłosz Dymy nad Birkenau Szmaglew-skiej, a w Notatniku cytuje list od niej, poświęcony różnicom między Europą a Ameryką w kwestii postrzegania jednostki. Dokonana w nim i pozostawiona bez komentarza obrona literatury psycho-logicznej jasno naświetla postawę Miłosza, która w późniejszych latach uwidoczni się w jego dzia-łalności dydaktycznej i translacyjnej oraz w sporze z poezją konfesyjną: Amerykanie nie rozumieją historii, brak im historycznej świadomości.

uszczegółowienia i ukonkretnienia, a zarazem nieprzekładalności: juke box, drug--store, cross-town, up-town, down town, shuttle, fun, campus, college, security, whisky and soda, subway. „Podziemne państwo New Yorku, czyli subway”, no-tuje Miłosz, to fragment świata, który nigdy jeszcze nie został po polsku opisa-ny. Ujawnia się tu problem ściśle przekładowy: ograniczone możliwości wyjścia poza język pewnej cywilizacji. Z tego powodu następuje w tekście przejście od obserwacji tego, co egzotyczne, ku udomowieniu jako strategii unaoczniania: po-równanie z koleją podziemną w miastach Europy. Wynik jednak zaskakuje, bo nowojorski subway „jest ż e l a z n y” [s. 58], czyli nosi ślady wieku żelaza, który w Europie przeszedł już do historii i nie stanowi oznaki nowoczesności. Udomo-wienie – wyrażenie obcego przez to, co już oswojone – okazuje się więc strategią niewystarczającą i nieskuteczną, znalezienie odpowiedniości nie jest możliwe.

Swoistą nieprzekładalność obserwuje Miłosz także w innych miejscach, na przy-kład w odniesieniu do systemu oznaczeń ułatwiającego orientację w podziemnej przestrzeni, którego w Nowym Yorku, inaczej niż w Paryżu i Londynie, nie ma – zgodnie z obowiązująca w tym świecie zasadą, że kto umie, ten się adaptuje, a kto nie umie, musi się nauczyć. Kolejna sprawa to brak wyróżników społecznych, wrażenie tłumu jednakowych postaci „nie podzielonych na chłopów z wąsami i tobołami, urzędników w krawatach, mieszczan w melonikach” [s. 58]. Nikną więc podstawowe wskazówki do orientacji w przestrzeni, zarówno fi zycznej, jak społecznej.

Przejawy nieprzekładalności, czyli swoistej porażki schematu myślowego po-legającego na szukaniu ekwiwalencji, rozsiane są po całym Notatniku, ale najwy-razistszy przykład wiąże się z tłumaczeniem w prototypowym sensie tego słowa.

Miłosz notuje wrażenia z lektury nowych wierszy Karla Shapiro i Johna Ciardie-go34 i niemal od razu zadaje sobie pytanie: „Jak by to wyglądało po polsku?”, po czym stwierdza: „Chyba jednak nie da się ugryźć” z powodu ścisłości formalnej oryginału [s. 70]. Miłosz posługuje się tu standardowymi określeniami: „szacunek dla oryginału”, „to jest tak ścisłe, że pióro ześlizguje się”, „nieprzetłumaczalne”,

„rezygnując z przekładu odnotowuję” [s. 70]. Podaje parę strofek Ciardiego w po-staci notatek tłumaczeniowych, dosłownych wersji, nie do zaakceptowania ani na poziomie poetyckim, ani pod względem przekazu treści, a przeczących kom-petencji piszącego jako tłumacza. Satyryczne, rymowane wiersze Ciardiego rze-czywiście są sporym wyzwaniem translatorskim, lecz Miłosz, poeta z niemałym dorobkiem, miał wówczas na koncie również przekłady utworów o ścisłej formie, w tym Szekspirowskich dramatów. Wycofanie się z tłumaczenia jest tu – jak się wydaje – nie tyle wyrazem bezradności czy kapitulacją, ile zdystansowaniem się, wyznaczeniem odległości, jaka dzieli poetę od opisywanego świata.

34 Mowa o tomie Trial of the Poet z 1947 roku, czwartej książce poety, pierwszej napisanej po wojnie.

A jednak w tym samym 1948 roku w szkicu Wprowadzenie w Amerykanów, drukowanym w „Twórczości” właściwie równolegle z Notatnikiem amerykańskim, który ukazywał się w „Nowinach Literackich”, Miłosz przedstawił długie frag-menty poematu Karla Shapiro Essay on Rime. Poematem amerykańskiego poety--żołnierza posłużył się już wcześniej w dyskusji z Kazimierzem Wyką na temat poezji publicystycznej, wykładając swoje poglądy w Liście półprywatnym o poezji, powstałym, jak wiadomo, po krytycznym omówieniu przez Wykę eliotowskich z ducha Głosów biednych ludzi35. W jednym wypadku Miłosz podkreśla więc ob-cość i odmienność jako przeszkodę nie do pokonania dla tłumacza, choć to, co skrywała, było dla niego kuszące; w drugim natomiast podejmuje próbę spol-szczenia fragmentów tekstu, a mało tego: poezja Shapiro zainspirowała później formę traktatów polskiego poety, została zatem nie tylko przetłumaczona, lecz także przyswojona w sensie twórczym.

W latach 1945–1949 Miłosz publikował w polskiej prasie literackiej włączone do Kontynentów przekłady Walta Whitmana, Carla Sandburga, Vachela Lindsaya, Edwina Markhama i cykl negro spirituals, poezje Federica Garcii Lorki i Jorge Carrery Andradego, a także zadziwiające niekanonicznym charakterem prze-kłady tekstów dotyczących historii Stanów Zjednoczonych36. Zarówno przekła-dy fragmentów książki In the American Grain Williama Carlosa Williamsa, jak i anonimowego dramatu Biali i Indianie Pogranicza37 dotyczą okrutnej koloni-zacji kontynentu amerykańskiego i pokazują białych jako oprawców i złodziei.

Przekłady te stanowią część „indiańskiego” wątku obecnego w książkach Miłosza.

Ich analiza językowa wskazuje, że tłumacz nie najlepiej znał współczesną angiel-szczyznę38. Polskie wersje obfi tują w kalki i dosłownie przetłumaczone wyrażenia potoczne lub idiomy, które mogłyby uchodzić – i może w oczach tłumacza wów-czas uchodziły – za nowatorskie, twórcze propozycje świeżego języka poetyckie-go, choć w istocie teksty oryginalne napisano zwykłą, nienacechowaną poetycko

35 Piszę o tym w rozdziale Głosy Miłosza. T.S. Eliot w twórczości poety z lat czterdziestych, w książce Obecność T.S. Eliota w literaturze polskiej, Fundacja na rzecz Nauki Polskiej, Wrocław 2003, s. 48–95.

36 Por. m.in. rozdział Bałtowie w Zniewolonym umyśle, w którym Miłosz tworzy paralelę mię-dzy losem nawracanych Bałtów a historią Inków i Karaibów: „Cywilizacja używająca przydomka chrześcijańskiej zbudowana została na krwi niewinnych. Szlachetne oburzenie na tych, co dzisiaj próbują stworzyć inną cywilizację, posługując się podobnymi środkami, nie jest pozbawione faryze-izmu”. C. Miłosz, Zniewolony umysł..., s. 242.

37 W poprzedzającej tekst dramatu nocie Miłosz podaje, że fragmenty, które przetłumaczył, pochodzą z książki Francisa Parkmana Th e Conspiracy of Pontiac and the War of North American Tribes Against the English Colonies Aft er the Conquest of Canada z roku 1851. Franaszek w przypi-sach do Kontynentów [s. 497] podaje jednak, że w dostępnym mu egzemplarzu książki Parkmana nie znalazł tego tekstu.

38 Por. uwagi o stopniu znajomości języka w poprzedzającym te tłumaczenia szkicu O przekła-dach [s. 150].

angielszczyzną39. Jest to dokument etapu pośredniego w Miłoszowskim tłuma-czeniu poezji amerykańskiej: etapu pomiędzy obcością, dystansem i poczuciem nieosiągalności przekładu a czymś, co można by określić jako początek kolejnej fazy omawianego przez Steinera przekładowego aktu hermeneutycznego, a mia-nowicie inkorporacji. Tłumacz-poeta włącza w swój język i kulturę znaleziska z przestrzeni, którą penetrował. Faza inkorporacji znajdzie swój wyraz w dialogu z poezją Ameryki, który toczyć się będzie w różnorodnej formie w następnych dekadach twórczości poety, a bezpośrednio zaowocuje tomem Światło dzienne (1953) i poezją traktatową.

Zaciekłość

„Francja” – trzeci punkt Miłoszowskiej triangulacji – także przynosi sporo teks-tów ściśle związanych z przekładem, choć tutaj zainteresowania i poszukiwania autora, który z Francją był w przeszłości silnie związany, czuł się więc w Paryżu zadomowiony, idą w innych niż w Ameryce kierunkach. „Ciekawe, że mieszkając we Francji, nie znalazłem poety, który by mnie dostatecznie podniecił” – pisał po wielu latach Miłosz we wstępie do Mowy wiązanej. Rzeczywiście, włączony do Kontynentów niemały zbiór tekstów z okresu francuskiego zawiera znacznie mniej przekładów, i to tylko włączonych do esejów40. Jest tu jednak kilka szkiców, które dowodzą, że kwestie tłumaczeniowe zajmowały centralne miejsce w myśle-niu Miłosza o kształcie współczesnej kultury oraz o rozwoju języka poetyckiego.

Co więcej, sprawa przekładu była dla Miłosza istotna ze względu na literaturę pol-ską, za której rozwój czuł się odpowiedzialny.

Próba porozumienia to szeroko zakrojony tekst, w którym Miłosz na czte-rech „przykładach” rozważa, w jaki sposób i na jakich warunkach poezja trafi a lub nie trafi a do odbiorcy. Najciekawszy jest tu przykład czwarty, wspomnienie zbiorowego poranka literackiego w Teatrze Narodowym w Warszawie, ostatnie-go krajoweostatnie-go wydarzenia, w którym Miłosz brał udział przed „ucieczką”. Pub-liczność bezbłędnie reagowała wówczas oklaskami na polityczne slogany zawarte w odczytywanych przez poetów wierszach, a Miłosz odczuwał – jak pisze – takie wykorzystywanie poezji w celu ogłupiania ludzi jako bezczeszczenie wartości naj-cenniejszej. Sam, co ciekawe, posłużył się przekładem i odczytał wiersz Vachela

39 Jako przykład może posłużyć wiersz Sandburga Burmistrz miasta Gary [s. 168–169]. Cieka-we przykłady niedoskonałej angielszczyzny Miłosza przytacza Jean Ward w tekście „Abowiem nie mamy tu miasta trwającego, ale przyszłego szukamy”. Przyjaciele złączeni wygnaniem: o korespon-dencji Czesława Miłosza z Th omasem Mertonem, „Przekładaniec” 2011, nr 25, pt. Między Miłoszem a Miłoszem, s. 177–188.

40 Ze znaczącym wyjątkiem wiersza Nuchima Bomsego; nie jest to jednak tłumaczenie z języka francuskiego, ale z jidysz. Na ten temat por. uwagi w rozdziale 5 niniejszej pracy.

Lindsaya Szymon Legree, za który otrzymał gromkie brawa. Jak pisze, był świado-my, że sens tego utworu, opisującego złego właściciela plantacji, który za znęcanie się nad niewolnikami idzie do piekła, został całkowicie przekształcony w stosun-ku do przesłania, jakie niósł w oryginalnym kontekście: z tekstu o wydźwięstosun-ku humanitarnym wiersz zmienił się w „zwykłą agitkę” [s. 430–431]41.

Poetę interesuje zagadnienie zmieniających się w czasie i przestrzeni „wehiku-łów” dla przekazu poetyckiego, czyli sposobów budowania porozumienia z czytel-nikiem na podstawie pewnej wspólnej samowiedzy, wspólnej próby zrozumienia sytuacji współczesnego człowieka. Porównując oddziaływanie rozmaitych obsza-rów literackich na poezję polską, obserwuje przesuwanie się ośrodków wpływu z Francji ku Ameryce. Stamtąd bowiem, jako że jest to wyższa cywilizacja technicz-na, płynie więcej bodźców dla współczesnego poety, czyli poszerza się krąg możli-wości wyrazu, które na przykład we Francji zastygły w formy trwałe i nie naginają się do zmiennych potrzeb nowych odbiorców. „Taka jest – czytamy w podsumowa-niu – obrona moich zainteresowań dla poezji w języku angielskim” [s. 434].

To silne zainteresowanie, którego nie osłabia poczucie niechęci wobec antyin-telektualizmu kultury amerykańskiej, marginalizującej poezję42, podporządkowa-ne jest naturalnie celowi nadrzędpodporządkowa-nemu, czyli twórczemu przekształcaniu domeny docelowej, a więc literatury polskiej. Przekład ma dostarczać wzorców i inspiracji dla nowego języka poetyckiego, rodzącego się na styku tradycji i nowoczesności.

Rezerwuarem tradycji jest sama materia językowa kultury docelowej wraz z prze-chowanym w niej doświadczeniem historycznym i dziedzictwem kulturowym;

nowość przychodzi spoza oswojonego i znanego obszaru, wymaga spojrzenia z zewnątrz, zza granicy dotychczasowych przekonań na temat tego, czym jest poe-zja i do czego służy. Najciekawsze i najskuteczniejsze sposoby poetyckiego

nowość przychodzi spoza oswojonego i znanego obszaru, wymaga spojrzenia z zewnątrz, zza granicy dotychczasowych przekonań na temat tego, czym jest poe-zja i do czego służy. Najciekawsze i najskuteczniejsze sposoby poetyckiego