• Nie Znaleziono Wyników

W notach Miłosza do własnych przekładów wielokrotnie dostrzec można wątek osobisty, związany z sytuacją życiową poety, którego największa aktywność trans-latorska przypadła na okres powojennej emigracji. Komentarze w Ogrodzie nauk, powstałe wiele lat po tłumaczeniach, są niepozbawionymi oceny rekonstrukcjami okoliczności i stanów ducha tłumacza, połączonymi z krytycznym spojrzeniem na podjęte kiedyś decyzje przekładowe.

Kontekst biografi czny odsłania się wyraźnie w komentarzu do wiersza Williama Cowpera Samotność Aleksandra Selkirka, pod koniec lat czterdziestych przetłu-maczonego przez Miłosza do antologii poezji brytyjskiej, którą miało opubliko-wać wydawnictwo Czytelnik. W nocie tłumacza czytamy: „Przekład z Cowpera to typowe pensum i nie jestem z niego całkowicie zadowolony, tak że umieszczam go tutaj, żeby wprowadzić parę poprawek”65.

Poprawki są, precyzyjnie mówiąc, dwie. Pierwsza polega na pewnym wyklaro-waniu szyku wyrazów w wersie, a zarazem wydobyciu jego podwójnego znaczenia przez zamianę: „Słodki mowy dźwięk ciszy nie przetnie” na: „Ciszy słodki dźwięk mowy nie przetnie”; druga to przekształcenie linijki: „Z kraju już na zawsze stra-conego”, w linijkę: „Z kraju dla mnie odtąd straconego”66. Obie korekty są więc na dobrą sprawę „doczesaniem” przekładu na poziomie poetyki, składni i rytmu, niewnoszącym zasadniczych zmian na planie semantyki, a powrotowi Miłosza do takich detali „wolno się dziwować, jeśli kto chce”. Te drobne poprawki nabierają jednak nieco innego znaczenia wobec komentarza poety, który obrazując sytuację twórców tuż po wojnie, łączy wątki biografi czne, historyczno-kulturowe, ekono-miczne i psychologiczne:

Nie przyszłoby mi do głowy tłumaczyć angielskich poetów osiemnastego wieku, wśród których Cowper ma pozycję jakby pre-romantyka, gdyby nie umowa z Czytelnikiem na przygotowanie antologii poezji angielskiej. Działo się to w Krakowie wiosną 1945 roku, wśród najdziwaczniejszych, najbardziej pokręconych i wewnętrznie rozdartych ludzi, jacy kiedykolwiek chodzili po kuli ziemskiej, a do których sam należałem. […] Za jeden z pierwszych celów Czytelnik uznał pozyskiwanie literatów przez osłodzenie ich losu i nie-wątpliwie nie mogliśmy się uskarżać na brak względów. W Czytelniku ukazał się właśnie mój tom „Ocalenie”, a czy Zosia Dembińska, przyjmując mój projekt antologii, zamierzała

64 Tamże, s. 218–219.

65 C. Miłosz, Ogród nauk..., s. 215.

66 Por. M. Heydel, przypis do s. 78, „William Cowper” [w:] C. Miłosz, Przekłady poetyckie..., s. 629–630.

ją wydrukować, czy po prostu chciała wydać zgodnie z planem pieniądze, nie będę roz-strzygać. Do zadania przystępowałem niezwykle poważnie. Gromadziłem drukowane przekłady pióra różnych moich poprzedników, które przepisywała dla mnie na poniemie-ckiej maszynie bez polskich znaków pani Jadwiga Witkiewiczowa, wdowa po Stanisławie Ignacym – taki to był czas wdów. Zdobyłem też przekłady nowe, od Czesława Jastrzębiec--Kozłowskiego i Aleksandra Mierzejewskiego. A także sam tłumaczyłem, jeżeli dany poeta nie był dotychczas znośnie tłumaczony67.

Ten komentarz uzupełnia opis miejsca powojennych przekładów w dziele Mi-łosza o wątki życiowe i ekonomiczne. Wątek ekonomiczny pojawia się w przypi-sach tłumacza parokrotnie, także przy polskiej wersji Wieży Yeatsa, sporządzonej również na zamówienie. Praca nad jednym z wielkich poematów irlandzkiego poety, do którego Miłosz będzie później wracał, była zarobkowym zleceniem od Pawła Mayewskiego, redaktora przygotowywanej w Nowym Jorku antologii Czas niepokoju, prezentującej współczesną poezję brytyjską i amerykańską. Poeta przystąpił do zadania w pośpiechu, zmuszony szukać źródeł dochodu, i był pełen sceptycyzmu co do możliwego wyniku68.

A jednak w napisanym po paru dziesięcioleciach komentarzu Miłosza te za-robkowe przekłady zyskują także inny przekraczający doraźność życiowej ko-nieczności wymiar, bo włączają się w szerszą refl eksję autobiografi czną. Yeatsa przedstawia zatem poeta jako swojego pobratymca pod względem etnicznym, językowym, religijnym i narodowym. Miłosz, w którego twórczości często powra-ca wątek małych narodów podlegających presji imperiów, zauważa równoległość losów Irlandczyka Yeatsa i własnych jako mieszkańca Litwy, a więc dwóch przed-stawicieli mniejszości w żywiole dominującej kultury – angielskiej lub polskiej – których dzieła nie tylko powstają w języku dominującym, lecz także są uznawa-ne za kanoniczuznawa-ne. Paralela ta ma jednak swoje granice: „Żaden z nas, pochodzą-cych z Litwy i pisząpochodzą-cych po polsku – stwierdza Miłosz – nie będzie uważany za Litwina”69. W postaci Yeatsa Miłosz odnajduje równoległość losu nierodzimego twórcy, który defi niuje się w hybrydycznych kategoriach odmienności i zarazem tożsamości, a zamieszkuje przestrzeń „pomiędzy”, ową opisywaną przez Pyma

„międzykulturę”.

67 C. Miłosz, Ogród nauk..., s. 214–215.

68 „Honoraria oferowane przez Mayewskiego były malutkie (bodaj 50 centymów od linii), ale z pewnością był to uczciwy sposób zarobkowania […] Napracowałem się niemało i kiedy książka poszła do druku, z tych szczególnie przekładów byłem niezadowolony, tak że przyszło później po-prawiać” – pisze Miłosz w Ogrodzie nauk..., s. 237. Miłosz opublikował krytyczną recenzję tej anto-logii w „Kulturze” 1958, nr 11, s. 31–45, a w liście do Jerzego Giedroycia z lipca 1958 pisał, że obnaża ona „nicość językową” środowiska polskich poetów emigracyjnych, spośród których „z kilkoma wyjątkami nikt tam nawet nie czuje swojego języka (ani angielskiego)”. J. Giedroyc, C. Miłosz, Listy 1952–1963, red. M. Kornat, Czytelnik, Warszawa 2008, s. 299.

69 C. Miłosz, Ogród nauk..., s. 236.

Robinson

Z kolei tłumaczenie wiersza Williama Cowpera o Aleksandrze Selkirku, nie-pokornym marynarzu, który stał się pierwowzorem postaci Robinsona Cruzoe w powieści Daniela Defoe, pozwala na odczytanie w kontekście paralelnych losów wygnańców. Odczytując wiersz jako narrację równoległą do własnej opowieści biografi cznej (którą utwór ten nie był jeszcze podczas powstawania przekładu), poeta traktuje go jako swoisty Eliotowski „korelat przedmiotowy”, formułę dla wyrażenia swojego stanu ducha: „znosząc przez długie okresy samotność emi-granta, przypominałem sobie nieraz tę i ową linijkę monologu Selkirka”70. Można przypuszczać, że właśnie z tego powodu Miłosz powrócił do wiersza Cowpera i wybrał go w 1979 roku do swojej antologii przekładów. Wobec wydarzeń histo-rycznych i osobistych decyzji, które samotność uczyniły dla poety tematem nie tylko literackim, lecz także życiowym, poruszającej aktualności nabierają słowa:

Przyjaciele, czy któryś posyła Za mną myśli, życzenia i płacze?

Mówcie, przyjaźń czy jest jeszcze żywa, Choć przyjaciół nigdy nie zobaczę?71

Samotny emigrant wypatruje „dobrej wieści znaku nietrwałego” (tu właśnie po-jawiają się przepracowane wersy) „z kraju dla mnie odtąd straconego”, ale „ciszy słodki dźwięk mowy nie przetnie”:

Samotność moja była przymusowa, nie jej przecież szukałem, i tylko musiałem się z nią ja-koś pogodzić, odnajdując dobre jej strony. Moja wyspa poezji w egzotycznym dla otoczenia języku wymagała zagospodarowania, jak wyspa Selkirka i Robinsona Crusoe72.

W wierszu Cowpera tymczasem, inaczej niż w zacytowanym powyżej komen-tarzu Miłosza, nie ma mowy o zagospodarowaniu wyspy, ukazanej jako „straszna pustelnia” obnażająca potworność samotności, której dobre strony są ułudą fi lo-zofów. Wyspa nie jest zamieszkana przez ludzi, stanowi więc miejsce pozbawione sensu, ponieważ pozbawione mowy. Selkirk jest wprawdzie „panem […] wszelkiej żywej rzeczy”, lecz to bez znaczenia: przyroda jest nieludzka, bo absolutnie wobec niego obojętna, niezdolna do nawiązania kontaktu. Przechodzące obok zwierzęta

„patrzą na mnie jakby na pień drzewa”, a ich „łaskawość rani mnie i gniewa”. Kosz-mar samotności polega tu na niemożności porozumienia i zrozumienia, a nawet konfl iktu, który byłby lepszy od pustki. Brak tu wszystkiego, co mogłoby uśmie-rzyć smutki rozbitka: przyjaźni, miłości, prawdy, religii, mądrości starców i

buj-70 Tamże, s. 215.

71 C. Miłosz, Przekłady poetyckie..., s. 79.

72 C. Miłosz, Ogród nauk..., s. 215.

nej młodości. Jedynym marzeniem wygnańca jest kontakt z „rodzinnym krajem”, gdzie są inni ludzie, jedyną jego pociechą – miłosierny „spoczynek tułacza”, sen, zapomnienie, a więc bezczynność, odrętwienie. Praca nad zagospodarowaniem tej „strasznej pustelni”, czyli naczelny motyw mitu Robinsona, jak wynika z lektu-ry wiersza Cowpera, nie może tu mieć żadnego sensu, bo tutaj nic nie ma sensu, skoro sens rodzi się tylko w obcowaniu z innymi.

Wiersz Cowpera nie proponuje innej pociechy poza rozpoznaniem w rytmie przyrody jedynego czytelnego systemu znaków („nawet tutaj spokój niesie wie-czór”) i poddaniu się mu w rozpaczy lub w poszukiwaniu ulgi („miłosierdzie […]

losu brzemię z ludzkich ramion strąca”)73. Nie wzywa do walki z losem, aktyw-nego przekształcania rzeczywistości, wchodzenia z nią w relacje, zmuszania jej do odpowiedzi, ale tylko do poddania się niezrozumiałemu losowi, igrającemu z człowiekiem jak morska fala. Komentarz Miłosza wyraża natomiast dążenie do przełamania niekomunikatywności pustego, pozbawionego znaczeń świata, za-mieszkanego przez obojętne zwierzęta. Tłumacz nie liczy jedynie na miłosierny sen, ale wzbudza w sobie nakaz pracy w celu zagospodarowania obszaru, jaki przypadł mu w udziale, „wyspy poezji w egzotycznym dla otoczenia języku”.

Oczywistym kontekstem przekładu wiersza Cowpera jest inny tekst, który wy-szedł spod pióra Miłosza mniej więcej w tym samym czasie, podczas wojny, być może nie bez związku z lekturą wiersza o Aleksandrze Selkirku. Mowa oczywi-ście o Legendzie wyspy, pierwszej z Legend nowoczesności. Dokonana w eseju de-konstrukcja Russowskiego mitu o człowieku, którego naturalna dobroć rozkwita w samotności, z dala od zgubnego wpływu cywilizacji, skłania Miłosza do wnio-sku, że ład moralny – zagospodarowanie wyspy – wywiedziony z własnej duszy przez Robinsona u Defoe jest niczym więcej jak odbudową systemu wartości spo-łeczeństwa mieszczańskiego, nastawionego na zysk, a rzekomo niosącego w dzicz kaganek cywilizacji. Miłosz przeciwstawia jednostkę zbiorowości także w wymia-rze teologicznym, pytając o działanie łaski i zbawienie w odłączeniu od wspól-noty, a zarazem o samą możliwość izolacji. Pisze, że nawet w najradykalniejszym odosobnieniu jednostka „dźwiga na sobie, jak skorupę, całe brzemię cywilizacji”, i dokądkolwiek się uda, niesie z sobą „wyzysk i krzywdę”. Dlatego mit wyspy, na której następuje przemiana ku dobremu, skazany jest na banicję do pokoju dzie-cinnego, gdzie pielęgnuje się idealistyczne mrzonki74.

Taka wizja relacji jednostki i społeczności przywodzi na myśl raczej przenikli-we spojrzenie Conradowskiego Marlowa z Jądra ciemności niż rezygnację i smu-tek (bo nie gwałtowną rozpacz) Cowperowskiego bohatera, który bez kontaktu ze społeczeństwem traci wszelkie punkty odniesienia gwarantujące sens

egzysten-73 Oryginał jest nawet bardziej niż przekład Miłosza przesycony stoicką rezygnacją. W jego zakończeniu mowa nie o uldze po zdjęciu brzemienia, ale o pogodzeniu się z losem („mercy […]

reconciles man to his lot”).

74 C. Miłosz, Legendy nowoczesności, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1996, s. 15.

cji. Oprócz wątku przewinienia i poprawy następującej pod wpływem samotności, która uczy, jaką wartość ma dla jednostki ludzka wspólnota, w Legendzie wyspy Miłosz porusza kwestię natury. Dla Defoe jest ona domem – harmonijnym, a bez-kresnym, danym człowiekowi, koronie stworzenia, na wyłączny użytek. Możli-wość, żeby pan stworzeń był spokrewniony z naturą, nie wchodzi w grę, natura jest bowiem tylko narzędziem do zdobywania władzy. W przekładzie wiersza Cowpera obojętność przyrody budzi zdumienie – człowiek odkrywa, że prawa stawiające go w centrum Bożej uwagi mogą zostać zawieszone, skoro zwierzęta nie służą mu ani nie zagrażają75. Tymczasem dla Miłosza interpretującego opowieść o Robinso-nie błysk przeczucia, że cierpieRobinso-nie człowieka i ptaka rozdzieranego przez jastrzę-bia jest tym samym cierpieniem, stanowi epifanię zła, najgłębszej istoty ludzkiego jestestwa: „Jeżeli to samo prawo życia rządzi mną i pająkiem, nie jestem może tak dobry, jak mi się wydaje”76. Wizja natury jako domeny bezwzględności i okrucień-stwa, całkowicie wobec człowieka obojętnej, to u Miłosza kolejny wielki temat, któ-rego rozbłysk znajdujemy w dziele przez niego przetłumaczonym77.

Przywołanie Legend nowoczesności i wątku okrucieństwa natury to niewąt-pliwie dość dalekie odejście od ściśle pojętych autorskich paratekstów poety--tłumacza. Ponieważ jednak owe parateksty nie służą jedynie wyjaśnianiu teks-tów oryginalnych i ułatwianiu lektury tłumaczeń, ale sytuują przekładane utwory na tle szerszych zamierzeń Miłosza, warto zaryzykować narażenie się na zarzut niedomiaru dyscypliny tekstowej, niż zrezygnować z pokazania gęstej sieci we-wnętrznych powiązań, jakie łączą twórczość przekładową poety z jego pisarstwem oryginalnym, a także z losami życiowymi. Wiersz Cowpera wraz z towarzyszącym jego przekładowi komentarzem i Legenda wyspy to dwa scenariusze dekonstruk-cji mitu Robinsona. W komentarzu do tłumaczenia Miłosz mówi jednak wprost o własnej potrzebie zagospodarowania swojej wyspy, czyli obszaru „poezji w eg-zotycznym dla otoczenia języku”78. Zagospodarowywanie samotnej wyspy, do czego Miłosz sam siebie mobilizuje, jakby wbrew wyciągniętym z lekcji Robinso-na wnioskom, jest być może próbą przemożenia pokusy bezwładu (przypomiRobinso-nają się słowa z innego paratekstu przekładowego o tym, że nie tłumaczyć znaczyłoby grzeszyć lenistwem79). Może dlatego właśnie praca nad porozumieniem, przeła-mywaniem izolacji, praca nad przekładem.

75 Wydźwięk tych wersów jest mocniejszy w oryginale dzięki podkreśleniu, że obojętność zwie-rząt wynika z ich nieprzyzwyczajenia do ludzi. Słowo tameness kojarzy się nie tyle z łaskawością, ile z łagodnością, spokojem bez strachu lub agresji. Jest to dla bohatera wstrząs: „Th e beasts that roam over the plain/ My form with indiff erence see;/ Th ey are so unacquainted with man,/ Th eir tameness is shocking to me”.

76 C. Miłosz, Legendy nowoczesności..., s. 17.

77 Por. Ł. Tischner, Sekrety manichejskich trucizn. Miłosz wobec zła, Znak, Kraków 2001;

D. Czaja, Lekcja biologii, „Przekładaniec” 2011, nr 25, pt. Między Miłoszem a Miłoszem, s. 59–80.

78 C. Miłosz, Ogród nauk..., s. 215.

79 Tamże, s. 201.

PRZEKŁAD JAKO SYTUOWANIE SIĘ