• Nie Znaleziono Wyników

prof. dr hab. – chemik

Urodził się 21 VI 1931 r. w Słonimie na Kresach Wschodnich (dzisiaj to Białoruś). Ojciec Stani-sław był oficerem Wojska Polskiego, matka Maria, z  d. Hermanowicz, nie pracowała zawodowo.

W czasie okupacji rodzina przebywała początkowo w Stryju, potem we Lwowie, aby w r. 1945 ostatecz-nie osiedlić się w Gostatecz-nieźostatecz-nie. Jak wspominał kiedyś Krzysztof Golankiewicz, transport, którym przewo-żono repatriantów do Polski, w którymś momencie, późnym wieczorem, a może nocą, się zatrzymał.

Trudno powiedzieć, z jakiego powodu. Może zmie-niano maszynistę, może trzeba było uzupełnić wę-giel lub wodę. Ojciec Stanisław – głowa rodziny – wyszedł z wagonu i dłuższą chwilę nie wracał, a gdy wrócił, stwierdził: „Wygląda dobrze! Tu wysiadamy!”. To było właśnie Gniezno.

Przypadek więc związał Krzysztofa Golankiewicza z Wielkopolską. W Gnieźnie podjął naukę w Liceum im. Bolesława Chrobrego. Świadectwo dojrzałości uzyskał w 1951 r. W tym właśnie roku został przyjęty na studia bez egzaminu na Wydziale Matematyki, Fizyki i Chemii UP. Ukończył je pracą magisterską pt. Z badań nad możliwością uzyskania kwasu a, g-dwuoksomasłowego, napisaną pod kierunkiem prof. Jerzego Suszki. Po studiach rozpoczął pracę na UAM jako asystent, a na-stępnie po egzaminie konkursowym został przyjęty na tzw. aspiranturę, co było ówczesną formą dzisiejszych studiów doktoranckich. W grudniu 1958 r. uzyskał stopień doktora, a właściwie kandydata nauk, gdyż taki wtedy, zaczerpnięty ze Związku Radzieckiego, obowiązywał system awansu akademickiego. Podstawą uzyskania doktoratu była praca wykonana pod promotorstwem prof. Jerzego Susz-ki, dotycząca badań alkaloidów kory chinowej, zatytułowana Badania w zakresie syntezy heteroalkaloidów grupy chininy. Tuż po obronie doktoratu los zgotował mu wspaniałą szansę: uzyskał jako jeden z pierwszych na UAM szansę wyjazdu do USA na staż podoktorski w ramach stypendium przyznanego przez Fundację Rockefellera.

– 161 –

GOLANKIEWICZ KRZYSZTOF

Co najmniej kilkakrotnie w rozmowach wspominał, że w życiu miał trochę szczęścia. Gdy pojawiła się szansa tego wyjazdu, to był gotów nawet pójść do Ameryki piechotą. Na mój zaczepny komentarz, że po drodze jest trochę wody zwanej Atlantykiem, nie odpowiedział, a jedynie się tajemniczo uśmiechnął.

Doskonale rozumiałem ten uśmiech, bo w tamtych czasach Polska była krajem biednym i dość szczelnie zamkniętym, prowadzenie pracy naukowej w amery-kańskich, najlepszych ośrodkach badawczych graniczyło z cudem.

Ośrodkiem, do którego wyjechał dr Krzysztof Golankiewicz, był Uniwersytet Harvarda w Cambridge pod Bostonem. Pracował w grupie badawczej Roberta Burnsa Woodwarda, laureata Nagrody Nobla, legendy i chyba największego ge-niusza syntezy organicznej w XX w. Po rocznym pobycie w USA i powrocie do kraju pracował na stanowisku adiunkta w Katedrze Chemii Organicznej. Po kilku latach, w r. 1963, przedłożył rozprawę habilitacyjną dotyczącą chemii pochod-nych chinoliny podstawiopochod-nych w położeniu 2 i 4. Po kolokwium habilitacyjnym, które miało miejsce w maju 1963 r., w listopadzie 1963 r. uzyskał etat docenta.

Momentem, który zaważył na dalszych zainteresowaniach naukowych prof. Golankiewicza, był drugi roczny wyjazd na staż naukowy do USA, tym razem na University of Illinois Urbana-Champaign, gdzie pracował w grupie badawczej prof. Nelsona J. Leonarda. Po powrocie do kraju w r. 1968 rozpoczął, a właściwie kontynuował tematykę, którą zapoczątkowały wyniki i publikacje wykonane w zespole prof. Nelsona J. Leonarda. Związane one były z badaniami znajdującymi się w ogólnym nurcie prac dotyczących kwasów nukleinowych.

Docent Krzysztof Golankiewicz miał świadomość, że ze względu na ograni-czenia związane z finansowaniem nauki nie stać nas na zbyt szeroki front prac poznawczych, a niezwykle ważne jest wyznaczenie takiego kierunku badań, który byłby istotny dla nauki i miałby realne szanse realizacji. Stąd tematyka badań chemii i fizykochemii modeli nukleotydów bazujących na zasadach piry-midynowych, gdzie ugrupowanie fosforanowo-cukrowe zastąpiono mostkiem polietylenowym. To dość znaczne uproszczenie strukturalne pozwoliło jednak na poznanie w znakomity sposób właściwości i różnego rodzaju oddziaływania pomiędzy zasadami kwasów nukleinowych. Stały się one prawdziwą kopalnią tematyki i pasji badawczych nowych pokoleń magistrantów oraz doktorantów na przestrzeni następnych dziesięcioleci.

Dalsza kariera naukowa doc. K. Golankiewicza przebiegała bez zakłóceń.

W 1971 r. uzyskał tytuł naukowy profesora nadzwyczajnego, a w 1976 r. – pro-fesora zwyczajnego. Później kpił sobie, że jedynym awansem akademickim, jaki może go jeszcze spotkać, jest awans na profesora emerytowanego. Nastąpiło to zresztą wiele lat później, w r. 2001.

Profesor Golankiewicz opublikował ponad 150 oryginalnych prac i rozpraw naukowych. Wygłosił ponad 100 referatów i komunikatów naukowych na kra-jowych i międzynarodowych zjazdach oraz kongresach, często przewodniczył

GOLANKIEWICZ KRZYSZTOF

obradom. Za swoje osiągnięcia badawcze otrzymał liczne wyróżnienia: Nagrodę Ministra Edukacji Narodowej (w 1970, 1973, 1976, 1978 i 1988 r.), Nagrodę Sekretarza Naukowego Polskiej Akademii Nauk (w 1972, 1984 r.) oraz liczne nagrody Rektora UAM. O wadze problematyki naukowej prof. Golankiewicza świadczy najlepiej fakt, że znajdowała się ona w tzw. programach badawczych centralnie koordynowanych.

Mimo pełnienia licznych funkcji, zarówno administracyjnych, jak i w to-warzystwach naukowych, zawsze był przede wszystkim badaczem. Jego prace były i są nadal zauważane przez innych. Tematyka zapoczątkowana przez niego jest wciąż ważna i kontynuowana. Jeszcze niedawno badacze japońscy podjęli badania i potwierdzili hipotezy badawcze w pracach dotyczących chemii meta-cyklofanów bazujących na pierścieniach uracylu i tyminy, które prof. Krzysztof Golankiewicz ze swoimi doktorantami opublikował w l. 80. Taki stan rzeczy świadczy o tym, że mimo znacznie skromniejszych możliwości i warunków badań tezy wówczas postawione były prawdziwe.

Profesor Golankiewicz wypromował 21 doktorów, z których pięciu jest sa-modzielnymi pracownikami nauki. Był promotorem ok. 150 prac magisterskich.

Aktywnie uczestniczył w organizacji pracy naszej uczelni, jak i życia naukowego, nie tylko w ośrodku poznańskim, ale i w kraju. W l. 1973–1978 był przewodni-czącym Komisji Nauk Chemicznych Poznańskiego Oddziału PAN. Zainicjował on okresowe środowiskowe konferencje służące wymianie doświadczeń nauko-wych chemików poznańskich i z północno-zachodniej Polski. W l. 1972–1976 był członkiem Komitetu Nauk Chemicznych PAN i Komisji Spektroskopowej PAN. W l. 1968–1972 był prodziekanem Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii UAM, a w l. 1972–1981 pełnił funkcję prorektora. W l. 1968–1973 był kierow-nikiem Zakładu Chemii Organicznej Instytutu Chemii, a w l. 1973–1975 dy-rektorem Instytutu. W r. 1978 został kierownikiem Zakładu Syntezy i Struktury Związków Organicznych na Wydziale Chemii UAM.

Należał do wielu towarzystw naukowych, krajowych i zagranicznych: Pol-skiego Towarzystwa Chemicznego, PTPN, Association of Harvard Chemists i Association of Illinois Chemists.

Od połowy l. 70. miał kłopoty zdrowotne. Nie za bardzo udana operacja stawu biodrowego wykonana w tym czasie skutkowała tym, że nie mógł się swobodnie poruszać. Może właśnie dlatego, a może na przekór wszystkie-mu i wszystkim, starał się zawsze udowadniać, że jest w stanie dokonać tego wszystkiego, co może zrobić normalny, niemający kłopotów z poruszaniem się człowiek.

Miał szczególną umiejętność rozmawiania z młodszymi od siebie. Doświad-czaliśmy tego jako studenci, jak i później, jako doktoranci. Umiał rozmawiać z każdym, zarówno z profesorem, studentem, jak i pracownikami obsługi

tech-GOLANKIEWICZ KRZYSZTOF

nicznej. Ci ostatni traktowali go prawie jak ojca. Nie był wspaniałym mówcą, o czym wiedział. Jego wykłady były jednak zawsze konkretne, merytoryczne.

Fajerwerków było mało, były fakty i dane, czasami było ich aż za dużo. Natomiast w rozmowie prywatnej dotyczącej problemów naukowych, pracy badawczej był wspaniałym i dociekliwym dyskutantem. Tym co, bywa rzadkie, a jest bardzo ważne w relacjach ze współpracownikami, jest to, że nie zdarzało się, aby korektę publikacji, pracy, opinii czy raportu przetrzymywał dłużej, niż było to absolutnie konieczne. Mawiał, że na niego nigdy nie będziemy czekać. Tę zasadę starał się nam młodym wpoić. Nie przeszkadzał swoim współpracownikom, pomagał za-wsze, gdy mógł. W swoich współpracownikach nigdy nie widział konkurentów.

Wypromował 21 doktorów, z których pięciu jest już profesorami na uczelniach polskich, jak i w USA. Po doktoracie każdy wyjeżdżał na staż zagraniczny. Pro-fesor Golankiewicz uznawał to za podstawowy warunek dalszej samodzielnej pracy naukowej. Sam zresztą nigdy nie stracił kontaktu ze światem naukowym.

Nawet wtedy, gdy miał kłopoty z poruszaniem się, zdecydował się w r. 1993 na kilkumiesięczny wyjazd na University of Floryda w Gainesville jako visiting professor. W bliższe podróże do Holandii czy Niemiec wyjeżdżać było łatwiej:

sam jeździł tam samochodem. Z dumą pokazywał listy z Fundacji Noblowskiej, jakie otrzymywał z prośbą o nominowanie kandydatów do tego prestiżowego wyróżnienia. Tak jakby w dyskretny sposób dawał znać, że jeszcze jest kimś, kogo warto pytać o zdanie w sprawach ważnych.

Umiał w szczególny sposób nawiązywać kontakt ze studentami. Znalazło to szczególne odzwierciedlenie później, gdy pełnił przez kilka lat funkcję prorektora UAM. W tym okresie, a były to czasy zupełnie inne niż dzisiaj, to nie admini-stracja uczelni, a samorząd studencki decydował o świadczeniach socjalnych dla studentów. Profesor mawiał, że sprawy, zwłaszcza studenckie, załatwione pozytywnie nie wracają…

Żyjący na przełomie XVI i XVII w. angielski poeta John Donne napisał:

„No man is an island entirely for himself” („Nikt z nas nie jest wyspą samą dla siebie”). To przesłanie ma swój wymiar i głęboki sens.

Profesor Krzysztof Golankiewicz zmarł po ciężkiej chorobie 26 V 2008 r.

Notę o nim, którą przygotował dziekan Wydziału Chemii UAM, opublikowaną w „Biuletynie”, kończy sentencja Horacego Non omnis moriar… Mimo pustki, jaka zapanowała po odejściu Krzysztofa, jest on w nas, w licznej grupie swo-ich młodszych uczniów. On nie był wyspą tylko dla siebie, a to przesłanie Non omnis moriar jest ważne, ma głęboki sens i jest mimo wszystko optymistyczne.

Henryk Koroniak